IWAN JEFREMOW
GODZINA BYKA
„Ziemia zrodziła się w Godzinie Byka
(inaczej: Demona, o drugiej w nocy)”.
Dedykowane T. I. Jefremowej
Tytuł oryginału: Godzina Byka (2015)
Autor: Iwan Jefremow
Pierwsze wydanie: 1969
Tłumacz wydania: Witold Jabłoński
Wydawnictwo: Solaris
Rok wydania: 2015
Seria wydawnicza: Galaktyka Gutenberga
Cykl wydawniczy: Wielki Pierścień [2]
Główne Postacie
Załoga gwiazdolotu „Ciemny Płomień”
Dowódca ekspedycji, historyk — Faj Rodis
Komandor gwiazdolotu, inżynier urządzeń anihilujących — Gryf Rift
Astronawigator I — Wir Norin
Astronawigator II — Menta Kor
Pilot inżynier — Diw Simbel
Inżynier broni — Gen Atal
Inżynier broni biologicznej — Nea Holli
Inżynier maszyn cyfrowych — Sol Sain
Inżynier łączności i dokumentacji — Olla Dez
Lekarz Floty Gwiezdnej — Ewiza Tanet
Biolog — Tiwisa Henako
Socjolog lingwista — Czedi Daan
Astrofizyk i planetolog — Tor Lik
Mieszkańcy planety Tormans
Przewodniczący Rady Czterech, władca planety — Czojo Czagas
Jego zastępcy — Gen Szi, Zet Ug, Ka Luf
Żona Czojo Czagasa — Jantre Jahah
Kochanka Czagasa — Er Wo-Bia
Inżynier informacji — Honteelo Tollo Frael (Tael)
Dowódca „liliowych” — Jan Gao-Juar (Jangar)
Dziewczyna z Tormansa — Sju An-Te (Sju-Te)
Przywódca „kży” — Gzer Bu-Jam
Prolog
W szkole trzeciego cyklu zaczął się ostatni rok nauki. Pod jego koniec uczniowie pod kierunkiem wyznaczonych mentorów powinni byli przystąpić do wypełnienia prac Herkulesa. Przygotowując się do samodzielnego działania, dziewczęta i młodzieńcy ze szczególnym zainteresowaniem przechodzili kurs historii ludzkości na Ziemi. Najważniejsza okazała się nauka o ideowych pomyłkach i nieprawidłowych kierunkach organizacji socjalnej na tych etapach rozwoju społecznego, gdy nauka dała możliwość kierowania losami narodów i krajów, początkowo w niewielkim stopniu, później całkowitego. Historia ziemskiej ludzkości łączyła się z mnogością innych cywilizacji na odległych światach Wielkiego Pierścienia.
Niebieskie ramy z opalizującymi szkłami na suficie były odsłonięte. Zza nich niemal słychać było plusk fal i szelest wiatru w listowiu — wieczna muzyka przyrody, skłaniająca do spokojnych przemyśleń. Cisza panująca w klasie, zamyślone jasne oczy… Nauczyciel właśnie skończył wykład.
Bezszelestnie opuściwszy zasłony za wielkimi ekranami i naciśnięciem guzika sprowadzając pod katedrę stereoprojektor TWF, usiadł, radując się skupieniem na twarzach słuchaczy. Jak widać, wykład się udał, jak by nie było trudno opisać małość i wielkość, potężny wzlot człowieczeństwa i bezdeń goryczy minionych czasów, poruszające krótkie radości jednostek i groźny rozpad państw.
Nauczyciel wiedział, że po chwili milczenia nastąpią pytania, tym bardziej dociekliwe, im bardziej zajęła młodych ludzi zarysowana przed nimi wizja historii. Czekał na nie, starając się odgadnąć, co w pierwszym rzędzie dziś zainteresowało uczniów, co mogło się okazać niezrozumiałe… Na przykład psychologia ludzi w trudnych epokach przechodzenia od niższych form społecznym ku wyższym, gdy wiara w szlachetność i uczciwość człowieka oraz jego świetlaną przyszłość przytłoczona była górą kłamstw, bezmyślnego okrucieństwa i strachu. Zwątpienie hamowało bojowników o przeobrażenie świata albo czyniło z ludzi obojętnych na wszystko, rozleniwionych cyników. Jak pojąć zjawisko masowej psychozy pod koniec ERŚ — Ery Rozbicia Świata, prowadzące do upadku kultury i masakrowania najlepszych? Młodzieży EPR — Ery Podanych Rąk całkiem obce jest wszystko związane z histerycznym napięciem nerwów i lękami dawnych czasów…
Nauczyciel przerwał rozmyślania, gdy zza stolików w różnych rzędach jednocześnie podnieśli się dziewczyna i chłopak, z podobnym wyrazem zdziwienia w szeroko otwartych oczach. Zerknęli na siebie i chłopak podniósł rękę wierzchem dłoni do góry, gestem zapytania.
— Czy słusznie można stwierdzić, że całe historyczne doświadczenie potwierdza nieuniknione zwycięstwo wyższych form nad niższymi, tak jak w ewolucji przyrody i każdej zmianie? — zaczął młodzik.
— Słusznie, Lark, jeśli wykluczymy szczególne zbiegi okoliczności, które są bardzo rzadkie, jak wszystko, co wychodzi poza granice wielkiego dialektycznego procesu ujednolicenia — odparł nauczyciel.
— Na przykład przypadek Zirdy, której martwe ruiny porosły czarnymi makami? — spytała Puna, prostując niewysoką figurkę.
— Albo innych, odkrytych później planet — dodał wykładowca — gdzie są warunki do życia: gruba niebieska warstwa atmosferyczna, przejrzyste morza i czyste rzeki, ciepły klimat, lecz wiatry rozwiewają tam martwy piasek, a ich szum to jedyny dźwięk naruszający ciszę pustyni. Myśląca forma życia w szalonym obłędzie zniszczyła samą siebie, ledwie dorwała się do potęgi atomowej i kosmicznej.
— Ale już je zasiedliliśmy?
— O tak! Tylko jakie to ma znaczenie dla tych, czyje ślady rozsypały się w pył miliony lat temu, nie zostawiając niczego, co pomogłoby nam zrozumieć, jak i dlaczego zniszczyli siebie i wszelkie życie na swojej planecie!
Między stolikami ruszyła w pochód Ajoda, milkliwa i ognista, zdaniem ogółu klasy podobna do dawnych dziewcząt z Azji Południowej, noszących we włosach albo za pasem ostre kindżały i gotowych bronić nimi swej czci.
— Dopiero co czytałam o wymarłych cywilizacjach naszej Galaktyki — oznajmiła niskim głosem — nie zgładzonych, nie autodestrukcyjnych, a jednak wymarłych. Jeśli pozostało coś z ich myśli i dzieł, to czasem niebezpieczny jad, mogący zatruć jeszcze niedojrzałe środowisko, ślepo przyswajające rzekomą mądrość. Czasem też drogocenne doświadczenie milionów lat walki o oswobodzenie z pęt przyrody. Badanie zaginionych cywilizacji jest tak ryzykowne, jak porządkowanie dawnych składów broni, niekiedy odnajdywanych na naszej planecie. Chciałabym poświęcić życie takim badaniom — dodała cicho dziewczyna.
— Zdaje się, że odbiegamy od tematu, który rozpoczął Lark — zauważył nauczyciel.
— Puna spytała nieściśle — wyrwał się tęgi, czarnowłosy chłopak.
Obejrzał się na kolegów, z których większość podniosła ręce, niemal podskakując z niecierpliwości.
— Czy tak to należy rozumieć, że konieczne jest przejście do wyższej formy społeczeństwa komunistycznego albo czeka ludzkość zagłada? Nie ma innej drogi? — podjął po chwili.
— Źle to ująłeś, Kimi — zripostował nauczyciel. — Nie należy porównywać procesu rozwoju społecznego do szal wagi. Wśród znanych nam cywilizacji Pierścienia zdarzają się przypadki szybkiego i bezbolesnego przejścia do wyższej komunistycznej formy życia. Dopiero co mówiliśmy jednak o samozniszczeniu odosobnionego świata, mającego osiągnięcia techniczne i naukowe. Zdarzały się przypadki długich niepokojów, wyniszczających walk, wpędzających niektóre planety w nędzę i wtórne barbarzyństwo. Następował kolejny przełom, nowa wojna i tak wiele razy, dopóki siły wytwórcze planety nie ulegały wyjałowieniu, a technologia degradacji. Potomkowie musieli odbudowywać zniszczenia całymi wiekami, nie bacząc na bezgraniczne możliwości wyższej formy społecznej i rozumną pomoc Wielkiego Pierścienia.