Выбрать главу

Albia była starszą siostrą Johna, wytworną, elokwentną kobietą, właścicielką dobrze prosperującej sieci butików z odzieżą męską. Albia była jedyną rodziną Johna, kiedy ich matka umarła, John miał zaledwie szesnaście lat, a Albia dwadzieścia trzy. Właśnie kończyła pięćdziesiąt pięć lat, ale wyglądała na co najmniej dziesięć lat młodszą. Wyszła za mąż, kiedy przekroczyła trzydziestkę, zaledwie rok później owdowiała. Albia była powściągliwa, pełna rezerwy wobec wszystkich pomocników w kampanii wyborczej, ale odkąd John zaczął spotykać się z Nick, stała się znacznie bardziej otwarta. Nick czuła się z nią bardzo związana, Albia wręcz stała się jej powierniczką.

Dzisiejszy wieczór był tak ekscytujący; suto zastawiony stół, cudowna brylantowa bransoletka na nadgarstku Albii, którą John dał w prezencie siostrze, błyszcząca w łagodnym świetle świec płonących na stole. Elliott Benson uwodził i czarował Albię, prawił jej komplementy i podarował jej brylantowe kolczyki, które śmiało mogły rywalizować z bransoletką od Johna. Miała je w uszach, były piękne. Elliott wyraźnie próbował przebić Johna, to było oczywiste, przynajmniej dla Nick. Dlaczego właściwie Albia chciała, żeby przyszedł?

Nick podarowała Albii jedwabną apaszkę z nadrukiem obrazu Picassa, którą kupiła w Barcelonie. Albia, zachwycona śliczną apaszką, powiedziała:

– Pamiętam, że mama miała apaszkę bardzo podobną do tej. Uwielbiała ją nosić…

Jej głos nagle załamał się niczym osuwający się klif. Nick, zadowolona, że jej prezent sprawił radość Albii i że apaszka przypomniała jej o matce, powiedziała:

– John, nigdy nie wspominałeś o swojej matce.

Zaniepokojony John spojrzał na siostrę. Nieznacznie potrząsnęła głową, jakby w geście przeprosin, i dalej wpatrywała się w swój talerz.

– No właśnie, John – wtrącił Elliott. – Nigdy nie spotkałem twojej matki. Czy ona nie umarła wiele lat temu?

– To prawda – powiedział oschle John. – Nicolo, wiedziałaś o tym, prawda? Zginęła w wypadku samochodowym wiele lat temu. Rzadko o tym mówimy.

– Wypadek samochodowy? – zdziwiła się Nick. – Och, nie wiedziałam. Tak mi przykro. To musiał być szok dla was obojga.

– Ale nie dla naszego ojca – powiedział John.

Elliott chciał coś powiedzieć, ale w zamyśleniu przeżuwając cielęcą eskalopkę, zagapił się na jeden z obrazów wiszących na ścianie jadalni.

– To był dla nas bardzo ciężki czas. Podasz mi fasolkę, Nicolo? – poprosiła Albia.

Elliott opowiadał historie z czasów studenckich. Wszystkie dotyczyły dziewczyn, które obaj chcieli zdobyć. Jego opowieści były zabawne, urocze, wiele razy wychodził w nich na głupka.

– Na przykład weźmy taką Melissę – mówił Elliott. – Albo nie, nie rozmawiajmy dziś o niej. Wybacz, John. Lepiej wznieśmy toast: Za Albię, najpiękniejszą damę w Chicago!

Kiedy pił ten toast, patrzył na Nick, a ona miała ochotę dać mu w twarz za ten wazeliniarski wyraz na jego przystojnej twarzy.

Podczas deseru złożonego z creme brulee Nick poczuła nagły skurcz żołądka, potem kolejny, silniejszy i bardziej bolesny. Musiała opuścić towarzystwo i pobiec do łazienki. Tam zwymiotowała, po czym poczuła się tak źle, tak beznadziejnie, że miała ochotę zwinąć się w kłębek i umrzeć.

Ból był koszmarny, jej wnętrzności skręcały się nieznośnie. Wreszcie, dręczona drgawkami, trzęsąc się i wijąc z bólu, zwymiotowała. Pamiętała tylko, że wisiała nad sedesem, a bezradni Elliott, John i Albia stali wokół niej. W końcu Albia zarządziła:

– Myślę, że powinniśmy wezwać pogotowie, John. Z nią jest naprawdę niedobrze. Elliott, idź na dół i czekaj na karetkę. No dalej, pospieszcie się!

I tak oto znalazła się na szpitalnym łóżku. Zrobili jej płukanie żołądka. Pamiętała, jak pielęgniarka jej o tym mówiła, zanim zasnęła po zabiegu, dziękując za ulgę, jaką jej przynieśli. Wreszcie w jej wnętrznościach zapanował spokój. Czuła pustkę w żołądku, jakby bardzo dokładnie wyskrobano z niego wszystko do cna i skurczył się do minimalnych rozmiarów. Bolał, ale to był tępy ból, jakby od bardzo dawna nic nie jadła. Przypomniała sobie, jak po płukaniu żołądka leżała na szpitalnym łóżku i czuła się, jakby dotkliwie pobita kijem bejsbolowym. Ciągle jeszcze w błogim półśnie pod wpływem narkozy, oczami wyobraźni widziała te wszystkie pary szalonych oczu patrzących na nią zza kominiarek, czuła zapach spalin wielkiego czarnego samochodu, który niemal zrównał ją z ziemią.

Było bardzo ciemno. Odwróciła lekko głowę i zobaczyła migające czerwone światło. Co to było? Usłyszała jakiś szmer, jakby ruch. Ktoś tu był, bardzo blisko niej. Wstrzymała oddech.

Ledwie mogąc mówić z powodu rurki tkwiącej w gardle, wyszeptała:

– Kto tu jest?

To był mężczyzna, wiedziała to na pewno. Jego oddech był bardzo blisko, za blisko.

– To ja.

Dzięki Bogu, to był John. Dlaczego przez chwilę pomyślała, że to Elliott Benson? Czemu miałby tu być? Mimo woli wybuchnęła płaczem. Pogłaskał ją po ramieniu.

– Już dobrze, Nicolo. Teraz już nic ci nie grozi, tylko przestań płakać.

Ale nie mogła. John nacisnął dzwonek przywołujący personel szpitalny. Po chwili drzwi otworzyły się, wypełniając salę światłem z korytarza. Ktoś zapalił górne światło.

– Coś się stało, panie senatorze?

– Zaczęła płakać i jeżeli ktoś nie wyjmie jej tej rury z gardła, udusi się.

– Tak, skoro już się obudziła, można ją wyjąć. – Pielęgniarka pochyliła się nad Nicolą. – To nie jest zbyt przyjemne, prawda? Teraz będzie jeszcze nieprzyjemniej, ale to potrwa tylko chwilę.

Po wyjęciu rurki poczuła palący ból w gardle.

– Gardło może panią boleć przez kilka dni, ale po tym, co się stało, to normalne – powiedziała pielęgniarka, po czym papierową chusteczką wytarła oczy i twarz Nicoli. – Teraz już wszystko będzie dobrze, obiecuję.

W końcu udało jej się opanować łzy. Oddech uspokoił się, serce zaczęło bić wolniej.

– Co się stało? – zapytała.

– Prawdopodobnie to było zatrucie pokarmowe – odparł John. – Musiałaś zjeść coś nieświeżego, ale w porę odwieźliśmy cię na pogotowie.

– A ty i Albia? Jak wy się czujecie?

– Z nami wszystko w porządku, z Elliottem też.

– Wygląda na to – powiedziała pielęgniarka, badając tętno Nicoli – że tylko pani zjadła coś nieświeżego. – Odłożyła jej rękę z powrotem pod kołdrę. – Senator twierdzi, że to mógł być malinowy sos vinegrette. Teraz musi pani odpoczywać. Senator Rothman wszystkiego przypilnuje.

Zastanawiała się, dlaczego John, Albia i Elliott nie zatruli się jedzeniem.

John ucałował ją w czoło, nie w usta, ale nie miała o to do niego pretensji. Marzyła tylko o tym, żeby pozbyć się tego nieznośnego bólu, ale czuła się tak słaba, że nie mogła wykrztusić ani słowa i przymknęła oczy.

Słyszała, jak John rozmawia z pielęgniarką.

– Rano przyjdę porozmawiać z lekarzem i zapytać, czy można ją zabrać ze szpitala. A, nie, jutro nie mogę, mam spotkanie z burmistrzem. Przyślę kogoś z moich ludzi, aby wszystkiego dopilnował.