Выбрать главу

Wszyscy zostali poczęstowani kawą.

Kiedy usiedli, Linus Wolfinger oparł się o krzesło i zapytał:

– Czy widzieliście trzecią część programu, tę, której emisja planowana była na ten wtorek?

– Jeszcze nie – odpowiedział Delion.

– Opowiada o dwóch szczególnie okrutnych morderstwach, które miały miejsce w zachodniej części Nowego Jorku. Jest tam jeszcze więcej niewyjaśnionych okoliczności niż w pierwszych dwóch częściach – rzekł Linus Wolfinger. – Ofiary zostają porąbane na kawałki. To dość przerażające. DeLoach uwielbia takie gówno. Jest w tym bardzo dobry.

Dane i Delion spojrzeli na siebie. Kiedy pierwszy raz usłyszeli nazwisko scenarzysty, osłupieli.

– Po co głupek tak to reklamuje? – zastanawiał się głośno Delion.

– DeLoach? Główny scenarzysta nazywa się DeLoach? – zapytał Dane.

Wolfinger przytaknął.

– Tak, jest bardzo błyskotliwy. Pomysły wychodzą z jego głowy jak zastępy małych żołnierzyków. Doskonale wie, jak manipulować widzem. Chociaż jestem pewien, że wcześniej znaliście nazwisko głównego scenarzysty.

– Możliwe – powiedział Delion.

– Chyba wysoko go pan ceni – zauważył Flynn. Wolfinger wzruszył ramionami.

– A dlaczego mam go nie cenić? Jest twórczy, ma łeb na karku i co najważniejsze, jest uczciwy. Dlaczego nazwisko DeLoach zrobiło na was takie wrażenie?

Delion nie widział powodu, dla którego miałby o tym nie mówić.

– DeBruler to pseudonim, jakiego użył nasz podejrzany, przedstawiając się przez telefon księdzu w San Francisco.

– Brzmi bardzo podobnie – powiedział Wolfinger, stukając piórem w blat biurka. – Ale pomimo zbieżności nazwisk, DeLoach nie może być tym, kogo szukacie.

– Dlaczego? – zapytał Flynn, unosząc brew.

– DeLoach to mięczak. Pewnego razu widziałem, jak wyrzucił lody, bo latała koło nich mucha. On jest totalnie oderwany od rzeczywistości, zupełnie niedzisiejszy. Żyje w świecie własnych fantazji i to wychodzi naszemu studio na dobre. Tak, jak wcześniej powiedziałem, jest uczciwy, więc wszystko, co robi, przynosi nam korzyść. Ale czy jest zdolny do popełnienia brutalnych morderstw? Nie, z całą pewnością to nie DeLoach.

– Możliwe, że DeLoach jest niebezpiecznym mięczakiem, którego fantazje w końcu wyszły poza jego umysł i przeniknęły do realnego świata – powiedział Dane. – Proszę powiedzieć nam o nim coś więcej. Czy to on wpadł na pomysł zrobienia „Superagenta”?

– Tak – powiedział Wolfinger. – Tak, to był jego pomysł. Jego pełne nazwisko brzmi Weldon DeLoach. Zrobił dwa najpopularniejsze programy w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Jest bardzo szanowany, choć już niemłody.

– – Co to znaczy „niemłody”? – zapytał Flynn.

– Ma trzydzieści parę lat, może trochę więcej.

– Rany boskie – mruknął Delion. – Powinien już odejść na emeryturę!

– Czy po tym, co powiedziałem, nadal uważacie go za głównego podejrzanego? – zapytał Wolfinger.

– Pasowałby – odparł Delion. – Musimy sprawdzić każdego. Potrzebujemy listy pracowników, wszystkich scenarzystów pracujących przy programie, techników, każdego, kto miał z nim cokolwiek wspólnego.

– DeBruler i DeLoach. Kimkolwiek był zabójca, musiał znać jego nazwisko. To niewiele znaczy – powiedział Dane, rzucając Linusowi Wolfingerowi zamyślone spojrzenie. Delion pokiwał głową.

– To by było zbyt łatwe. Świadczyłoby o głupocie DeLoacha, a przecież pan Wolfinger powiedział, że jest bystry. Rozwiązania rzadko bywają takie proste. Ale porozmawiamy z nim, tak jak z innymi scenarzystami i ludźmi zaangażowanymi w program. Tymczasem proszę o listę pracowników, panie Wolfinger. Moi ludzie są gotowi do działania. Jutro FBI przyśle agentów do przesłuchań, zbadania okoliczności, sprawdzenia alibi i temu podobnych.

Linus Wolfinger pokiwał głową. Stukał piórem o blat stołu. Dane wiedział, że to było inne pióro niż to, które obgryzał w swoim biurze, bo nie było na nim śladów zębów.

– Nie zapytaliście, kto według mnie za tym stoi?

– Nie, nie zapytaliśmy – odparł Flynn. – A więc, co pan wie na ten temat?

Rozdział 13

Mam mówić przy wszystkich?

– Jasne, a dlaczego nie? – powiedział Flynn. – Proszę pokazać, na co pana stać, panie Wolfinger.

Linus Wolfinger uśmiechnął się do wszystkich, jeszcze raz uderzył piórem o stół i powiedział:

– Myślę, że to Jon Franken. Jest asystentem reżysera „Superagenta”. Jest zbyt idealny, by być prawdziwym, musi coś ukrywać. Taki z niego Mr Hollywood od czubka głowy aż po włoskie mokasyny z frędzlami. Zna wszystkich z branży, najważniejsze nazwiska przemysłu filmowego. Wiem, że musi być z nim coś nie tak. Nikt tak dobry nie jest tym, kim się wydaje, rozumiecie?

Delion wstał, pozostali razem z nim.

– Dziękujemy, panie Wolfinger – powiedział. – Przyjrzymy się dokładnie Jonowi Frankenowi. Osobiście nie znoszę gości, którzy są tak dobrzy w swojej pracy. To dla mnie powód, żeby go pognębić.

– Panie Wolfinger, gdyby sobie pan coś jeszcze przypomniał lub odkrył coś, co może być dla nas przydatne, proszę skontaktować się ze mną, inspektorem Delionem lub agentem Carverem – powiedział Flynn.

Potem wszyscy podali Wolfingerowi swoje wizytówki, ale on ich nie wziął. Leżały porozrzucane przed nim, obok wciąż stukającego pióra, które doprowadzało wszystkich do szału.

Odezwał się Dane, który w tej chwili pragnął wytarmosić tego małego głupka za frak, a jego cholerne pióro wyrzucić przez okno:

Byłoby prościej, gdyby morderca został w tym samym mieście, ale tak nie jest. Przynajmniej kolejne odcinki programu nie będą wyemitowane.

– Właśnie uzupełniłem ramówkę o program „Wiwaty na cześć”, kolejny nowy program o zwycięzcach loterii i ich dalszych losach – powiedział Wolfinger.

– Brzmi to całkiem niewinnie – odrzekł Flynn.

– Może ktoś chce zaszkodzić programowi – powiedział Pauley. – Jestem w tym biznesie od lat, zdołałem już narobić sobie wrogów. Może to jest ktoś, kto mnie nienawidzi, chce zemsty i wie, że darzę ten program szczególnym sentymentem. Mam wiele do stracenia.

– Myśli pan, że facet zabiłby osiem osób, jak do tej pory naliczyliśmy, by się na panu zemścić? – spytał z niedowierzaniem Dane.

– Nie brzmi to zbyt wiarygodnie – mruknął Pauley.

– Czy były problemy z rozpoczęciem tego programu, panie Pauley? – zapytał Flynn. – Ktoś w tym przeszkadzał?

– Zawsze są problemy – powiedział Wolfinger, unosząc dłoń, by uciszyć Pauleya – ale tym razem było ich mniej niż zwykle. Pan Pauley ma rację, mówiąc, że ma wiele do stracenia. Dziewczyna „Superagenta” z programu jest jego żoną. Zrobił z niej gwiazdę. Jeśli program przestanie istnieć, jego gwiazda też. – Z tonu Wolfingera wynikało, że nie jest mu z tego powodu ani trochę przykro.

Dane spojrzał na Pauleya i wiedział, co ten myśli o Dupku.

– To prawda, zakończenie programu może niekorzystnie wpłynąć na moje życie rodzinne. Jestem pewien, że Belinda to zrozumie. Ale wrzawa w mediach wokół mordercy ze scenariusza będzie katastrofą dla reputacji mojej i studia. Nie wspominając już o procesach – odpowiedział Pauley.

– Z pewnością reputacja wszystkich wisi na włosku – podsumował Flynn.

– Niestety, tak – westchnął Wolfinger. – Ufam, że wy, panowie, będziecie nakłaniać każdego, z kim przeprowadzicie rozmowę, do zachowania milczenia w tej sprawie. – Zaśmiał się. – Zresztą, nieważne. To zbyt ciekawy temat, by zachować go w tajemnicy. Będzie żyć własnym życiem. – Wolfinger spojrzał na swoje pióro, zamyślił się na chwilę i dodał: – Jest jeszcze Joe Kleypas, gra główną rolę. Ciekawy człowiek. Awanturnik, lecz mimo to świetny aktor. Może chcecie go umieścić na swojej liście podejrzanych?