– To straszne – powiedziała Nicola. Chciało jej się płakać, gardło bolało ją tak bardzo, że nie była w stanie wymówić ani słowa więcej. Była tak głodna, że miała ochotę wgryźć się we własny łokieć. Chciała już stąd wyjść, wrócić do domu i położyć się we własnym łóżku. I nie chciała, żeby ktokolwiek wchodził do jej mieszkania i widział ją nagą pod prysznicem.
– Jestem bardzo zmęczona, Albio. Mam nadzieję, że niedługo mnie wypuszczą.
Albia wstała.
– Tak, już się tym zajęłam. Jeśli chcesz, zabiorę cię prosto do domu.
– Dziękuję ci. Bardzo chcę. Ale Albio, chcę jechać do mojego mieszkania. Nie jestem jeszcze gotowa, by wprowadzić się do Johna.
Rozdział 19
JEZIORO NIEDŹWIEDZIE, KALIFORNIA
Dane zaofiarował się, że spędzi dwie godziny w samochodzie w drodze nad jezioro Niedźwiedzie i sprawdzi, czy mogą dowiedzieć się czegoś o Weldonie DeLoachu od personelu i miał nadzieję, od jego sędziwego ojca.
– Nie wiem, czy uda ci się wywabić starego Weldona z ukrycia – stwierdził Flynn z powątpiewaniem.
Dane wjechał właśnie na autostradę, kiedy zwrócił się do Nick.
– Zapomniałem ci powiedzieć: Flynn zdobył nakaz rewizji i przeszukał dom DeLoacha. Niestety, nie znaleźli niczego, co mogłoby wskazywać, że jest zamieszany w tę sprawę, albo chociażby wskazać miejsce jego pobytu. Zanim wyjechaliśmy, Delion rozmawiał z porucznik Purcell. Nie udało im się jeszcze złapać Stuckeya, więc nie mają broni. W mieszkaniu Miltona McGuffeya też nie znaleźli niczego, co mogłoby nas doprowadzić do Stuckeya. Ale to dopiero początek.
Nick pokiwała głową i przez chwilę wpatrywała się w swoje splecione dłonie. Miała poobgryzane paznokcie i zaczęło ją to martwić.
– Chcę ci powiedzieć, że jest mi bardzo przykro, że nie mogłam być z tobą na cmentarzu. Bardzo chciałam pożegnać księdza Michaela Josepha, ale tak mnie ponaglali, że nawet nie miałam okazji ci o tym powiedzieć.
– Też żałuję, że cię tam nie było. Przynajmniej media cię nie dopadły. Ale na pewno znaleźli się jacyś pomysłowi, którzy nie odpuszczą i będą węszyć. Długo nie uda się utrzymać wszystkiego w tajemnicy. Wkrótce informacje wyciekną ze studia, o ile już tak się nie stało. Nie będzie łatwo, a ty znajdziesz się w centrum wydarzeń.
Popatrzyła na niego przerażona.
– Zdajesz sobie chyba sprawę, że to poważna, międzynarodowa sprawa. Na litość boską, Nick, jesteś jedynym naocznym świadkiem morderstwa mojego brata – powiedział zniecierpliwiony Dane.
– Jakoś do tej pory za bardzo nie pomogłam.
– To się jeszcze okaże. A jeżeli chodzi o media, przed nimi nie uciekniesz. Może jednak powiesz mi w końcu prawdę o sobie?
– Nie powiem. – Nadal nie postanowiła, co dalej robić. Wiedziała, że do końca życia nie mogła być bezdomną, bo to żadne rozwiązanie, ale nadal nie wiedziała, co zrobi. – Zawarliśmy umowę. Obiecałeś, że nie będziesz zadręczał mnie pytaniami.
Zlekceważyła go, i wiedziała, że go tym poważnie rozdrażniła. Dane zmienił pas, aby nie wpaść pod koła ogromnej ciężarówki. Spojrzał na Nick z poważną miną.
– Przykro mi, ale na pewno będzie z tego niezła chryja. To nieuniknione. No dobrze, nie będę więcej pytał. Ale daj znać, jeśli będziesz chciała mi o tym opowiedzieć.
Nick nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w deskę rozdzielczą.
– Naprawdę jestem ci wdzięczny, Nick. Za to, że byłaś przy mnie przez te ostatnie dni. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłaś.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
– Trudno uwierzyć, że minęło tak niewiele czasu. Na pewno jest ci ciężko.
– Tak. – Dane nie powiedział nic więcej, nie chciał się rozkleić. To było takie cholernie trudne. – Tobie też na pewno jest ciężko.
Potem powiedziała coś, co go zaskoczyło.
– Pamiętam śmierć mojego ojca. To był wypadek podczas polowania w górach w północnym Michigan. Jakiś idiota wziął go za jelenia. Zmarł tak nagle, niespodziewanie i bardzo trudno było się z tym pogodzić.
– Znam ten ból. Ile miałaś lat, kiedy zginął? – zapytał Dane, nie odrywając wzroku od drogi przed sobą.
– Prawie dwadzieścia dwa. Było mi bardzo ciężko, bo zaledwie dwa lata wcześniej zmarła mama. Oczywiście miałam mnóstwo przyjaciół, ale to nie to samo.
– Nie myślałem o tobie jak o przyjacielu – powiedział powoli Dane.
Zabolały ją te słowa.
– Wydawało mi się, że przeszliśmy razem wystarczająco dużo, żeby być przyjaciółmi.
– Nie zrozumiałaś mnie – powiedział Dane. – Jesteś kimś więcej – byłaś przy mnie, gdy cię potrzebowałem, rozumiałaś mnie bez słów.
Przez chwilę milczała, Dane'owi wydawało się, że minęły wieki, zanim się odezwała:
– Może nawet się z tobą zgodzę.
Dane uśmiechnął się i zwolnił, kiedy zobaczył samochód wjeżdżający przed nim na autostradę.
– A masz jakichś krewnych?
– Tak, dwóch młodszych braci, obaj są pilotami wojskowymi i mieszkają w Europie. Te pytania to jakiś podstęp? Czy to jedna z waszych słynnych strategii, mająca uśpić czujność podejrzanego?
– Nie. Gdybym chciał cię przesłuchać, zrobiłbym to tak subtelnie i doskonale, że nawet byś się nie zorientowała.
– Mam też dwóch wujków, którzy pracują na platformach wiertniczych na Alasce.
– Przykro mi z powodu twoich rodziców.
– Dzięki. Myślę, że byliby zaskoczeni, gdyby wiedzieli, że zrobiłam dok… Nieważne.
Tak, jasne, pomyślał Dane.
– Co myślisz o Sherlock i Savichu?
– Sherlock pokazywała mi zdjęcie Seana. Uroczy dzieciak.
– Ma prawie rok, wszędzie go pełno, ciągle nawija coś w języku, który Savich nazywa zaawansowanym szyfrem używanym w technice kosmicznej. Ja jestem wujkiem Dane'em, ale takie słowa jeszcze nie istnieją w jego języku.
– Byli tu zaledwie jeden dzień, a wydaje mi się, jakbym znała ich od dawna. To trochę tak jak z tobą, ale nie do końca.
– Wiem, co masz na myśli.
– Od dawna jesteś agentem FBI?
– Od sześciu lat. Po skończeniu studiów prawniczych zacząłem pracę w dużej kancelarii. Ale nie cierpiałem jej. To nie było to, co chciałem robić.
– Prawnik. Nigdy bym nie zgadła.
– To znaczy, że wyglądam na uczciwego człowieka?
– Raczej tak.
Prawnik, tylko tego jej brakowało. Prawnik i agent FBI w jednym. Prawie wygadała się o swoim doktoracie. Wyglądało na to, że nawet nie musiał szczególnie się wysilać, żeby wyciągnąć z niej informacje.
Nick nie powiedziała mu nic więcej o sobie, przez okno podziwiała otaczającą ich roślinność, która stawała się coraz zieleńsza, w miarę jak wjeżdżali coraz wyżej.
W końcu dojechali do jeziora Niedźwiedziego.
Pośród sosnowego lasu, na końcu rozciągającego się około pięćdziesięciu metrów od jeziora Niedźwiedziego ogromnego trawnika, stał uroczy, dwupiętrowy drewniany budynek. Każdy jego pokój miał szklane drzwi i balkon z widokiem na jezioro.
Do pomostów, które sięgały około piętnastu metrów w głąb cichej, spokojnej wody, uwiązane były kajaki i motorówki.
Śliczne pomalowane na biało krzesła i ławy ustawiono na wypielęgnowanym trawniku. Ale była zima i pomimo dość wysokiej jak na tę porę roku temperatury, nikogo nie było na zewnątrz.
Zostawiwszy wypożyczone auto na niewielkim parkingu wśród sosen, przeszli po kamiennej ścieżce do wejścia. Nick podniosła wzrok i spojrzała na czyste błękitne niebo z kłębiącymi się na nim leniwie chmurami. Na chwilę odwróciła się, by spojrzeć na lśniącą w południowym słońcu taflę jeziora Niedźwiedziego i śnieg na szczytach gór w oddali. Wokół jeziora była tylko odrobina śniegu. Przez chwilę stała nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w tym malowniczym pejzażu. Widok zupełnie jak z pocztówki.