– Zawsze spada z wózka, przewracając go – powiedziała pielęgniarka. – Ale dotąd nie zrobił sobie krzywdy. Paskudnie rozciął sobie głowę, ale na szczęście nie trzeba zszywać. Mam nadzieję, ze nie ma wstrząsu mózgu. To mogłoby doprowadzić do pogorszenia jego stanu.
Dane i Nick przyglądali się, jak siostra Carla przemywa ranę, potem smaruje ją maścią i bandażuje. Nick dotknęła swojej głowy z opatrunkiem przykrywającym draśnięcie od kuli i nasunęła na nią włosy.
– Kapitanie DeLoach, słyszy mnie pan? Proszę otworzyć oczy – mówiła Carla.
Staruszek nie odpowiadał, tylko leżał, od czasu do czasu pomrukując.
– Rozmawiał ze mną – powiedział Dane. – Był całkiem przytomny. Mówił, że ktoś go uderzył. Czy to możliwe, że ta rana nie jest od upadku?
Carla odchrząknęła.
– To mało prawdopodobne. Odwiedzał go tylko jego syn, a był tu ostatnio w ubiegłym tygodniu. Weldon działa jak w zegarku, przyjeżdża przynajmniej raz na dwa tygodnie.
– Spojrzała na Dane'a. – Mówi pan, że był przytomny? Jak to możliwe? Od wielu dni nie ma z nim kontaktu.
– Tak było. Proszę mi na chwilę wybaczyć, pójdę się rozejrzeć.
– Jak pan chce – powiedziała Carla. Spojrzała na Nick.
– Pani też słyszała, jak mówił?
– Nie. Kiedy zobaczyłam, że leży na podłodze i krwawi, pobiegłam po panią.
– To bardzo interesujące. Kapitanie DeLoach? Proszę otworzyć oczy. – Lekko poklepała go po obu policzkach.
Otworzył oczy, zaczął mrugać powiekami.
– Czy coś pana boli? Znowu jęknął i zamknął oczy. Carla westchnęła.
– Ciężko sobie z nim poradzić, kiedy jest nieprzytomny. Co pani robi?
– Oglądam wózek. Jest bardzo solidny. Jak kapitan zdołał go przewrócić? Jest dość ciężki – stwierdziła Nick.
– Dobre pytanie, ale wcześniej już to robił. Właściwie nikt nigdy nie widział go, jak się przewraca, znajdujemy go dopiero później. Już jest dobrze, opatrzyłam ranę. Kiedy przyjdzie lekarz, poproszę, żeby ją obejrzał. Teraz dam mu coś na uspokojenie, żeby odpoczął.
– Wydaje się całkiem spokojny – powiedziała Nick, przysuwając się bliżej, by przyjrzeć się bladej twarzy staruszka.
Carla skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała podejrzliwie na Nick.
– Nic pani o nim nie wie, więc pani opinia się nie liczy. Proszę mi powiedzieć, po co dwoje agentów federalnych chce spotkać się z kapitanem DeLoachem.
– Przykro mi – odpowiedziała Nick. – Wie już pani tyle, ile trzeba.
Siostra Carla głośno odchrząknęła, położyła dłoń na czole kapitana DeLoacha, pokiwała głową, po czym, wyciągnąwszy z kieszeni niewielki notatnik, coś w nim zapisała. Nie powiedziała nic więcej.
Nick chciała, żeby Dane już wrócił. Wiedziała, że poszedł sprawdzić, czy intruz zostawił jakieś ślady, czy Weldon DeLoach tu był.
Dziesięć minut później byli w wielkim gabinecie dyrektora Latterleya z ogromnym oknem wychodzącym na jezioro Niedźwiedzie. Dopiero przyszedł, był lekko zasapany.
– Czy widział pan ostatnio Weldona DeLoacha, panie Latterley?
– Nie. Wiem, że był tutaj jakiś tydzień temu, ale ja go nie widziałem. To człowiek godny zaufania, na pewno wszyscy tutaj tak panu powiedzieli. Przyjeżdża do ojca raz na kilka tygodni, upewnia się, że niczego mu nie brakuje. Czasami bywa częściej.
Dane pochylił się do dyrektora.
– A może widział pan tu ostatnio kogoś obcego? Chodzi mi o dzisiejszy dzień?
Pan Latterley pokręcił głową.
– Dziś przez większość dnia byłem w mieście, proszę zapytać kogoś z obsługi. Coś panu powiem, agencie Carver, po co ktoś miałby tu przyjeżdżać? Czasami latem trafi tu jakiś zbłąkany turysta albo ktoś pomyli drogę, ale teraz? To raczej niemożliwe.
– Drzwi balkonowe w pokoju kapitana DeLoacha nie były zamknięte na klucz, panie Latterley. Ktoś mógł je otworzyć i wejść do środka – zauważyła Nick.
– To prawda, ale po co? Dlaczego uważają państwo, że ktoś rzeczywiście mógłby wejść i uderzyć kapitana DeLoacha? To bardzo stary człowiek. Kto chciałby mu zrobić krzywdę?
– Kiedy zapytałem go, kto go uderzył, odpowiedział, że to był jego syn.
Pan Latterley wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
– Musiał go pan źle zrozumieć – powiedział. – Albo staruszek był nie do końca świadomy i nie wiedział, co mówi. Nie, to nie mógł być Weldon. To niedorzeczne.
Wciąż potrząsał głową, całkiem interesującą głową, pomyślała Nick. Była lśniąca, łysa i spiczasta. Nigdy wcześniej nie widziała głowy, która byłaby tak spiczasta.
– Nie – powtórzył, tym razem bardziej stanowczo. – To niemożliwe. Przecież nie znalazł pan niczyich śladów, prawda, agencie Carver?
– Nie jestem pewny. Chcielibyśmy porozmawiać z obsługą, która pracuje w pobliżu pokoju kapitana DeLoacha.
Tak właśnie Dane spędził następną godzinę. Wszyscy kręcili głowami i wyglądali na zdziwionych jego pytaniami.
Nick siedziała obok łóżka kapitana, trzymała go za rękę i mówiła do niego uspokajająco, mając nadzieję, że dowie się czegoś sensownego. Ale on się nie odezwał. Kiedy przyszedł Dane, powiedziała mu:
– Kilka razy nawet otworzył oczy i patrzył na mnie, ale nic nie mówił. Opowiadałam mu różne śmieszne historie, ale nie reagował.
Zanim wyszli, przyszedł lekarz.
– Obejrzałem tę ranę na głowie kapitana DeLoacha – powiedział. – Wyjdzie z tego. Mówiąc szczerze, nie umiem powiedzieć czy ta rana to efekt upadku, czy rzeczywiście ktoś go uderzył. Ale na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne nawet zastanawianie się, czy jakiś łajdak mógł włamać się do pokoju staruszka i zrzucić go z wózka.
– Kapitan DeLoach mówił, że powiedział swojemu synowi, że nie będzie dłużej milczał, i wtedy ten go uderzył. Ciekawe, co miał na myśli? – mówił Dane, kiedy razem z Nick szli w stronę ich samochodu.
– Zaczynam się zastanawiać czy nie powinniśmy zapytać o to wyrocznię.
– To niegłupi pomysł – zaśmiał się Dane.
– Chyba zgłodniałam. Możemy w drodze powrotnej zatrzymać się w meksykańskiej knajpie?
– Jasne.
Dane wszedł do pokoju Nick w ładnie odnowionym hotelu Holiday Inn, położonym na Pico nieopodal Premier Studio.
Rozmawiała przez telefon. Nie słyszała, jak wszedł, była tak skupiona na rozmowie.
Dane zamarł. Z kim rozmawiała?
– Proszę mnie posłuchać – mówiła – dzwonię z Los Angeles Times. Mój redaktor poprosił mnie, żebym sprawdziła, czy na pewno ma jechać na zachód. Czy w jego harmonogramie jest Los Angeles czy San Francisco?
Wyczuła, że on tam jest, i błyskawicznie odwróciła się. Spojrzała na niego i odłożyła słuchawkę.
– Mogę dowiedzieć się od obsługi, dokąd dzwoniłaś, ale może lepiej będzie, jeżeli sama powiesz mi w końcu, co się dzieje.
Nick poczuła nagły przypływ strachu. Miała ochotę uciec jak najdalej. Albo ukryć się pod tuzinem koców.
– Odejdź.
Usiadł obok niej na szerokim łóżku, podniósł jej dłonie i uścisnął. Miała ładne dłonie, krótkie paznokcie. Jej skóra była znowu gładka. Włosy były odrobinę wilgotne, a na ustach miała błyszczyk. Usta też miała ładne.
Patrząc jej prosto w oczy, powiedział:
– Posłuchaj mnie, dużo się ostatnio wydarzyło, wiem, że to może cię przerastać. Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc? Mój mózg jest w stanie ogarnąć wiele rzeczy naraz. Jestem wielofunkcyjny, jak u kobiety – próbował żartować. – Proszę, Nick, zaufaj mi.
Nagle wydała się bardzo zmęczona, wyczerpana i pokonana. Wyglądała na rozpaczliwie samotną.
Powoli przyciągnął ją do siebie. Poczuł wyraźnie, jak ogarnia ją panika, ale dalej ją trzymał, tak bardzo chciał ją pocieszyć. Jej wilgotne włosy pachniały dziewczęco kwiatowym zapachem.