– O, nie!
Suszarka odbiła się o drewnianą toaletkę i upadła na podłogę. W mgnieniu oka w drzwiach stanął Dane, zapinając spodnie.
– Co się stało? – zapytał.
Nick stała, nerwowo ściskając brzuch i patrząc w ekran telewizora. Nie powiedziała nic, tylko pokazała na telewizor. To była ona, jej kolorowe zdjęcie, jak szła obok niego Pico Boulevard w kierunku zaparkowanego samochodu. Potem było zbliżenie na jej twarz i prezenter radosnym głosem, tak beztroskim i zadowolonym, jakby opowiadał o tym, kogo przeleciał poprzedniej nocy, powiedział:
– To jest panna Nick Jones, główny świadek policji San Francisco w bardzo ważnym śledztwie w sprawie morderstw popełnionych przez „Rzeźnika z Hollywood”. Źródła podają, że panna Jones mieszkała w schronisku dla bezdomnych w San Francisco i przypadkiem widziała mordercę w kościele Świętego Bartłomieja.
– Jasna cholera! – krzyknął Dane. – Nie zdziwiłbym się, gdyby coś podali, ale to? Podali wszystko, łącznie z twoim nazwiskiem i fotografią.
Nick była blada jak kafelki w łazience. Podszedł do niej i przytulił ją do siebie.
– Wszystko będzie dobrze. – Pogładził jej wilgotne włosy. – Chronią cię najlepsi strzelcy w Hollywood. Utrzymamy cię z daleka od prasy. Wszystko będzie dobrze.
Wybuchła rozpaczliwym śmiechem, który dla niego był jak cios pięścią. Podniosła głowę, by na niego spojrzeć.
– Muszę stąd znikać, Dane. Teraz nie mam już wyboru.
– Nie. Powiedziałem, że będę cię chronić, i dotrzymam słowa. Chcesz większej ochrony? Pogadam z Savichem.
– Na pogrzebie księdza Michaela Josepha przeżyłam, bo miałam szczęście, a nie dlatego, że mnie chroniłeś.
– Masz rację, Nick. – Dane przyznał to niechętnie. – Postaram się dla ciebie o lepszą ochronę.
Potrząsnęła głową. Potem, ku jego zdumieniu, pochyliła się i lekko ugryzła go w ramię.
– Mam nadzieję, że nie zniszczyłam suszarki, którą mi kupiłeś.
– Nigdzie nie pójdziesz, Nick. Spojrzała na niego, i pokiwała głową.
– Oczywiście.
Oczywiście wiedział, że kłamała. Nie była w tym zbyt dobra.
Dane nie powiedział nic więcej, potarł tylko miejsce, które ugryzła, i poszedł do swojego pokoju, żeby się ubrać. Pomyślał, że nikt go jeszcze nigdy nie ugryzł.
Czterdzieści pięć minut później siedzieli w sali konferencyjnej FBI w Los Angeles z szefem biura, agentem Gilem Rainy.
– To jasne, że media dowiedziały się, że morderca wzorował się na odcinkach programu telewizyjnego, ale skąd wiedzieli o Nick? Nie tylko znali jej nazwisko, ale wiedzieli, że była bezdomna – zastanawiała się Sherlock.
– Może to morderca – podsunął Dane. – Chce, żeby znalazła się w centrum zainteresowania i przestraszyła się.
– Ci idioci z mediów nazwali mordercę „Rzeźnikiem z Hollywood”. Media nie mają żadnych skrupułów, nie zawahają się wywlec wszystkiego, nawet jeżeli ktoś miałby to przypłacić życiem – mówił oburzony Delion.
– Założę się, że zwołali zebranie i zastanawiali się, co podać, żeby przyciągnęło uwagę. Ale w końcu ten wyciek informacji to nic wielkiego. Morderca już o niej wie, więc co za różnica, że wszyscy inni też wiedzą? Wygląda na to, że media chcą z niej zrobić kozła ofiarnego – powiedział Rainy.
– Zadzwoniłem do Jimmy'ego Maitlanda i powiedziałem, co pokazali – odezwał się Savich. – Poprosiłem, by uruchomił swoje kontakty i dowiedział się, jak do tego doszło. I skąd wzięli fotografię Nick i Dane'a. Szczerze mówiąc, śmierdzi mi tu wtyczką. Wydaje mi się, że ktoś przysłał zdjęcie wraz z opisem.
– Morderca – powiedział Dane i spojrzał na Nick, która tego nie skomentowała. – Bo któż by inny?
– To jasne – zgodził się Flynn. – Jeśli to reporter by ich zobaczył, na pewno nakręciłby film, a nie tylko zrobił zdjęcie. Więc może Dane ma rację, że zrobił to morderca.
– Ale to nie jest w tym wszystkim najgorsze – powiedział Dane. Pochylił się do przodu, a Nick złapała go za ramię.
– Nie, Dane, proszę.
Nie zwrócił na nią uwagi.
– Nick mieszkała w schronisku dla bezdomnych w San Francisco, bo ucieka przed kimś lub czymś, o czym nikomu z nas nie powiedziała. A więc na jej życie czyhają dwie osoby, obie niebezpieczne. Pokazanie jej w telewizji to najgorsze, co mogło ją teraz spotkać.
– Dobra, Nick, teraz czas na chwilę szczerości – powiedziała Sherlock. – Jesteśmy agentami FBI, idealni z nas słuchacze. Flynn i Delion są gliniarzami, ale też są nieźli, bo jedzą dużo cukru. Zrobimy dla ciebie, co w naszej mocy, możesz na nas liczyć. A teraz mów.
Nick uśmiechnęła się.
– Dziękuję, Sherlock, ale ja nie mogę, po prostu nie mogę.
– Możemy cię dobrze ukryć – zapewnił Savich.
– Nie, nie możecie – odparła Nick. – Zawarłam umowę z Delionem i Dane'em. Zostawcie mnie w spokoju. To wszystko.
Potem odepchnęła krzesło i wyszła z pokoju.
– Niech to szlag! – wybuchnął Dane, kopnął swoje krzesło i poszedł za nią.
– Spokojnie – powiedział Gil Rainy. Rozmawiał przez swój telefon komórkowy. – Nie uda jej się wyjść z budynku.
– Ale nie możemy jej przecież zatrzymać – zastanawiał się Flynn.
– Możemy – orzekł Delion. – Jest ważnym świadkiem.
Nagle usłyszeli jakieś krzyki i trzask padających mebli. Wybiegli z sali konferencyjnej i zobaczyli czterech agentów trzymających Nick za ręce, próbujących się przed nią obronić. Korzystając z chwili ich nieuwagi, zaczęła kopać stojące tam krzesła. Całkiem straciła nad sobą panowanie. Walczyła tak zaciekle, jakby od tego zależało jej życie. Dane zrozumiał, że zbyt mocno naciskał, ale czuł, że nie ma wyjścia.
– Tylko nie zróbcie jej krzywdy, do cholery! – wrzasnął Delion. Trzy krzesła były przewrócone, a monitor wisiał na krawędzi biurka. Ktoś złapał go w ostatniej chwili.
– Oddajcie mi ją – powiedział Dane, chociaż wiedział, że jego też próbowałaby zabić. Agenci z ulgą się jej pozbyli. Tym razem go nie ugryzła, ale próbowała kopnąć go w krocze.
Usłyszał tylko, jak Rainy krzyknął „Hej, uważaj!” i błyskawicznie odskoczył na bok, w samą porę. Uderzyła go kolanem w udo. Przyciągnął ją do siebie i, stojąc za nią, objął ramionami, jej ręce były unieruchomione wzdłuż ciała, a nogi zablokowane wzdłuż jego nóg tak, że nie mogła się ruszać. Ale nie dawała za wygraną. Miotała się i szarpała, nie wydając żadnego dźwięku.
– Hej – zawołał Dane, którego to położenie wyraźnie zmęczyło. – Ma ktoś kajdanki?
– Nie waż się, dupku – syknęła Nick. Złapał ją za ramiona i potrząsnął nią.
– Posłuchaj mnie, Nick. Nie pozwolę ci umrzeć, przynajmniej póki sam żyję. Spróbuj mi choć trochę zaufać. – Znowu nią potrząsnął. Rainy podał mu kajdanki. Dane złapał ją z tyłu za ręce i skuł. Wyglądała, jakby miała za chwilę wybuchnąć. Kopała, gryzła i wiła się, aż podeszła do niej Sherlock, spojrzała jej w oczy i powiedziała:
– Przestań natychmiast, Nick, albo przyleję ci pasem. Oni tego nie zrobią, bo są mężczyznami. Naprawdę sama się o to prosisz.
Nick posłuchała jej. Uspokoiła się, ale minęła chwila, zanim ustąpił jej paniczny popłoch. Była blada, cała się trzęsła i nie mogła złapać oddechu.
– Nie bij mnie, Sherlock – powiedziała słabym głosem i zachwiała się. Sherlock ją złapała.
– Ma ktoś kluczyki od tych głupich kajdanek?
Jeden z agentów rzucił Sherlock kluczyki. Rozkuła ręce Nick i potarła jej nadgarstki.
– Nie waż się ruszyć albo pozbawię cię przytomności – ostrzegła Sherlock. – A teraz, Nick…