Выбрать главу

Dane pokręcił głową.

– Ten facet nie jechał samochodem, tylko harleyem. Nawet nie zdążyłem się dobrze przyjrzeć broni. Byłem zbyt zajęty uciekaniem przed jego kulami. Nick, czy twoje dłonie wciąż krwawią?

– Już prawie nie – odpowiedziała. – Nic mi nie jest. Teraz bądź cicho i pozwól zawieźć się do szpitala.

Odzyskała równowagę, otrząsnęła się z szoku. Był z niej dumny.

W ciągu ośmiu minut agent Lou Cutter dowiózł ich do szpitala miejskiego Elmwood.

Włączył syrenę i w ten sposób korek przed nimi rozstąpił się.

Nick nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Jak powiedziała, to zupełny odjazd.

Dane lekko oddychał przez usta, ból był ostry i piekący, wcale nie podobało mu się to uczucie. Po raz pierwszy w życiu został postrzelony.

– Prawdopodobnie chciał podjechać od strony pasażera i zastrzelić Nick – powiedział do Lou. – Mieliśmy szczęście. Nie mógł wjechać na chodnik obok niej, bo było tam za dużo ludzi. Próbował z mojej strony.

– Jeśli zabiłby ciebie – powiedziała Nick – straciłbyś kontrolę nad samochodem i rozbilibyśmy się. Wtedy mógłby mnie bardzo łatwo zastrzelić. Albo zginęłabym w wypadku.

– To ty ocaliłeś was oboje, Dane, to twoja zasługa – powiedział Lou. – Dobra robota. Przyznaję, że sytuacja nas przerosła. Nie spodziewaliśmy się czegoś podobnego. To zupełnie nie to, co do tej pory robiliśmy.

Dane westchnął.

– Tak, jak powiedziałeś, Lou, nikt z nas się tego nie spodziewał. Facet jest zdesperowany, chwyta się wszelkich możliwości. Tak mi przykro, Nick.

– Przecież to ciebie postrzelił.

Lou załatwił wszystko, co trzeba, z personelem oddziału ratunkowego, i całe szczęście, bo Nick była całkowicie pochłonięta tym, co działo się z Dane'em.

Pewnie doktor John Martinez pomyślał, że Nick jest żoną Dane'a, i dlatego nie wygonił jej z sali.

– Kula przeszła przez pana ramię, panie Carver – oznajmił lekarz po oczyszczeniu i zbadaniu rany. Dane patrzył na niego z zaciśniętymi ustami. – Miał pan dużo szczęścia. Większe naczynia krwionośne pozostały nietknięte. Jak do tego doszło? Czyścił pan broń czy co? No wie pan, muszę opowiedzieć o tym policji.

– Właśnie pan to zrobił – powiedział Dane. Z wewnętrznej kieszeni wyjął swoją odznakę FBI.

– FBI. Nigdy wcześniej nie leczyłem agenta FBI – powiedział Martinez, robiąc Dane'owi zastrzyk w ramię. – To środek znieczulający, zacznie działać za pięć minut. Założymy kilka szwów i będzie po sprawie. Ach, i jeszcze zastrzyk przeciw tężcowi.

Dane'owi wydawało się, że minęło jakieś dziesięć lat, zanim doktor Martinez założył pierwszy szew.

Dane siedział sztywno, czując każde ukłucie igły i przeciągnięcie nici przez jego ciało. Patrzył na stosy bandaży na półce w gabinecie zabiegowym. Były tam bandaże we wszystkich rozmiarach. Wkłuwanie i wyciąganie, Dane'owi wydawało się, jakby doktor Martinez robił to setki razy, w końcu, dzięki Bogu, było po wszystkim. Przyglądał się, jak pielęgniarka bandażuje mu ramię, potem oczyszcza i bandażuje dłonie Nick.

– Szwy są rozpuszczalne, ale za parę dni chcę je obejrzeć – powiedział doktor Martinez. – Za chwilę damy panu antybiotyki. Gdyby coś panu dokuczało – gorączka, silny ból – proszę się do nas zgłosić lub udać się do swojego lekarza. – Spojrzał na Nick. – Czy pani też jest agentem FBI?

– Ona jest kimś więcej niż zwykłym agentem – powiedział Dane i wciągnął głęboko powietrze w chwili, gdy pielęgniarka wbiła igłę w jego prawą rękę.

– To jest zastrzyk przeciwtężcowy – poinformował doktor Martinez. – Jeszcze tylko trochę bólu. To powinno utrzymać pana w dobrym nastroju przez jakieś cztery godziny. Później będzie pan potrzebował środków przeciwbólowych. Proszę je zażywać przez trzy dni. Niech pan nie zgrywa twardziela i je bierze.

– Tak zrobi – obiecała Nick, trzymając zabandażowane ręce na biodrach, jakby gotowa była przylać mu pasem, gdyby spróbował się jej sprzeciwić. Wciąż miała na sobie jego zakrwawioną marynarkę. Wyglądała komicznie.

Pielęgniarka powiedziała coś na ucho lekarzowi, a ten skinął głową.

– Jeżeli nie jest pani jego żoną, teraz musi pani wyjść. Pielęgniarka musi mu zrobić zastrzyk w pośladek.

– Widziałam już sporą część jego ciała – powiedziała Nick. – Ale tyłka jeszcze nie.

Gdy Dane opuścił gabinet zabiegowy, jego lewe ramię było zabandażowane i spoczywało na temblaku. Prawą ręką próbował zapiąć spodnie. Nick odsunęła jego rękę.

– Stój spokojnie. – Zapięła zamek w spodniach, guzik i pasek. – Gotowe.

Uśmiechnęła się znacząco.

– Czy doktor Martinez widział ślady zębów na twoim ramieniu?

– Powiedział, że nie muszę się martwić o infekcję, antybiotyk powinien zadziałać również na ukąszenie. Chociaż, jeśli jesteś wściekła, może być z tym problem.

Uśmiechnęła się, bardzo nieznacznie, ale jednak. Długo przyglądała się jego twarzy. Wyciągnęła ostatni kawałek szkła z jego włosów i delikatnie przeczesała je palcami.

– Jesteś tylko trochę blady. Dziękuję, że tak dobrze się mną zająłeś, Dane. Jestem twoją dłużniczką.

– Jasne, że jesteś – powiedział, potem pochylił się i pocałował ją. – Dług został spłacony.

Zaśmiała się i przez chwilę wyglądała na speszoną, co bardzo ucieszyło Dane'a, po czym zdjęła jego marynarkę i zarzuciła mu na plecy. Nieomal znowu ją pocałował, gdy nadszedł Lou.

– Załatwiłem formalności. Wszyscy tutaj bardzo przeżywają, że trafił do nich prawdziwy agent FBI z raną postrzałową. Czasami trafia tu ktoś z lokalnej policji, ale nigdy federalny. Wydaje mi się, że tamta kobieta za biurkiem ma na ciebie ochotę, Dane.

– Ale ja nie mam ochoty na nią – odparł Dane. Poczuł lekkie mdłości. Jego ramię tylko trochę pulsowało. Cokolwiek było w zastrzyku, który zrobiła pielęgniarka, działało.

– Wracamy do hotelu i osobiście dopilnuję, żeby Dane do wieczora odpoczywał.

– Jasne – zgodził się Lou – ale możecie spodziewać się, że wszyscy będą przychodzić, żeby zobaczyć, co się stało.

– A właśnie – przypomniała sobie Nick. – Będziemy potrzebowali nowego samochodu.

– Niech cię głowa o to nie boli – powiedział Lou. – Bo już się tym zajął. Gwarantuję, że w ciągu kilku godzin będziecie mieli inny samochód.

– Mogłeś zostać zabity. Mało brakowało.

– Nieważne, Nick, to moja praca – zbagatelizował Dane. – Ręka zagoi się w ciągu kilku dni, jak mówi Bo, który zgadza się w tej sprawie z Lou, a ten wie, co mówi. Jak twoje dłonie?

Zignorowała to pytanie.

– Nie chcę, żebyś zginął.

– Nie zginę. Daj już spokój. Podaj mi, proszę, sajgonkę. I zanurz w sosie. Dziękuję.

Patrzyła, jak je. Było ciemno, dochodziła siódma wieczorem. Byli sami tylko przez ostatnie pięć minut. Ostatni wyszli Savich i Sherlock.

– Pamiętajcie, jakby coś, jesteśmy dwa piętra niżej, w pokoju dwadzieścia trzy, numer telefonu jest taki sam. Smacznej chińszczyzny! – powiedziała na odchodnym Sherlock.

– Powinieneś wziąć kolejną tabletkę przeciwbólową – poradziła Nick, gdy zdała sobie sprawę, że już więcej nie jest w stanie zjeść. Przyniosła mu tabletkę z fiolki, która stała na komodzie.

Nie brała pod uwagę możliwości, że spróbowałby udawać twardziela i protestować, po prostu wepchnęła mu tabletkę do ust i podała szklankę z wodą.

– Po tym będziesz lepiej spał. Teraz przede wszystkim potrzebujesz odpoczynku.

Zaczęła przemierzać niewielki pokój w tę i z powrotem.

– Tym razem niewiele brakowało.

– Nie – powiedział Dane, kręcąc głową. – O wiele poważniej zranił cię Milton w kościele.