Выбрать главу

– Ile jeszcze razy będziemy mieli szczęście?

– Tym razem to nie było tylko szczęście.

– Jasne, jesteś Supermanem.

– Obiecaj mi, że nie uciekniesz, Nick.

– Posłuchaj, chcę, żebyś przestał mnie dręczyć.

– Bardzo łatwo cię przejrzeć, zwłaszcza teraz. Ucieczka w niczym ci nie pomoże. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, prawda?

Jego umysł zaczął pracować wolniej. Nie był pewny, czy coś czuje, czy nie. Poczuł się wykończony, jego ciało i umysł odpływały.

– Nie jestem bez serca, nie zostawię cię w takim stanie – powiedziała Nick. – Więc przestań kombinować, jak mnie tu zatrzymać.

– Dziękuję – mruknął i zamknął oczy. Przynajmniej Savich pomógł mu się rozebrać. Miał na sobie biały podkoszulek i spodnie od dresu, nie miał skarpetek. Lubił mieć przykryte stopy. Nick naciągnęła na niego prześcieradło i otuliła go starannie.

Omal przez nią nie zginął.

Rozdział 24

CHICAGO

Słyszała, jak otwiera drzwi frontowe, wchodzi przez duży korytarz i zatrzymuje się na chwilę, by powiesić płaszcz. Słyszała, jak mruczy coś pod nosem o współpracowniku. Kiedy wszedł do salonu, gdzie siedziała na jednym ze lśniących krzeseł z jasnobrązowej skóry, jego twarz najpierw znieruchomiała, a potem rozjaśniła się w uśmiechu.

– Nicola, cóż za wspaniała niespodzianka. Właśnie miałem do ciebie dzwonić, chciałem się tylko rozebrać. Rozpaliłaś w kominku, to świetnie. Na dworze jest bardzo zimno.

Powoli wstała i stała tak, wpatrując się w niego i zastanawiając się, co dzieje się w jego głowie, co naprawdę myśli, kiedy patrzy na nią.

– Czy coś się stało? O Boże, czy znowu spotkało cię coś złego? Nikt mi nic nie powiedział, nikt…

– Nie, nic więcej się nie stało. No, może oprócz tego, że dostałam list od twojej byłej żony. Ostrzega mnie, że próbujesz mnie zabić, bo jesteś przekonany, że sypiam z Elliottem Bensonem.

– Co? Dostałaś list od Cleo?

– Tak. Pisze mi, że myślisz, że sypiam z Elliottem Bensonem, i że byłeś przekonany, że ona również z nim sypiała.

– Oczywiście, że z nim nie sypiasz. Dobry Boże, Nicola, ty nie sypiasz nawet ze mną. Poza tym, on jest stary, mógłby być twoim ojcem.

– Ty też mógłbyś.

– Nie mów tak. Nie jestem aż taki stary. Wiesz, że od miesięcy pragnąłem z tobą sypiać, ale ty wciąż mnie odrzucałaś, a teraz zaczynasz się ode mnie oddalać.

– Owszem, ale to nie ma nic do rzeczy, John.

– Zgoda. Co to za nonsens z tym listem od Cleo? Przecież to niemożliwe, wiesz o tym. Dawno temu odeszła, ale nie z Elliottem Bensonem, a z Todem Gambolem, tym draniem, któremu ufałem przez osiem długich lat. O co, do diabła, chodzi?

– Dostałam list dosłownie przed godziną. Ona ostrzega mnie, że będziesz próbował mnie zabić, tak, jak próbowałeś zabić ją. Radzi mi, bym uciekła – ona tak zrobiła. Ja też bym chciała dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, John. Ona stawia poważne zarzuty. Pisze o ponoć przypadkowej śmierci twojej matki i twojej dziewczyny ze studiów, Melissy – obie zginęły w wypadkach samochodowych.

Twarz poczerwieniała mu ze złości, ale kiedy mówił, jego głos brzmiał spokojnie, był jak rozsądny, pełen współczucia przywódca, uspokajający wyborcę. Wytrawny polityk.

– To nonsens. Absurd. Nie wiem, kto napisał do ciebie list oskarżający mnie o to wszystko, ale to nie była Cleo. Odeszła przed trzema laty. Od tego czasu nie odezwała się. Na litość boską, nie miała powodu, by do ciebie pisać. O ile sobie dobrze przypominam, ona nawet cię nie lubiła. Myślę, że była o ciebie zazdrosna, bo prawdę mówiąc, już wtedy uważałem, że jesteś cudowna. Nie zrozum mnie źle. Kochałem Cleo, kochałem ją bardzo, ale uważałem, że ty jesteś błyskotliwa, bardzo zaangażowana i pełna entuzjazmu.

Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Oczywiście, pomyślała, w tamtych czasach prawdopodobnie lizałaby mu buty, gdyby tego chciał.

– John – powiedziała – mogłabym zignorować ten list, uznając go za wytwór maniaka, ale jest coś jeszcze.

– O czym ty, do diabła, mówisz?

– Dołączyła kilka kartek z twojego dziennika.

– Mojego dziennika? Skąd go miała?

– Powiedziała, że pewnego dnia przypadkiem znalazła je w sejfie w twojej bibliotece. Przeczytała je, przeczytała twoje wyznania na temat zabójstwa Melissy. Tam leżą, zapisane twoim charakterem pisma. Ile kobiet zabiłeś?

Stał sztywno, jak ten pogrzebacz oparty o kominek zaledwie metr za nią, wystarczająco blisko by go chwycić i obronić się, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jego źrenice rozszerzyły się, kiedy powiedział:

– Nie wiem, o czy mówisz, Nicola. Prowadzę dziennik, ale pisanie czegoś takiego? Po co? Dla żartu? To absurd. Nie, zaczekaj. Czy Albia namówiła cię do tego?

– Nie, John, to nie żart. Albia nie ma z tym nic wspólnego. Nie, nie zbliżaj się do mnie. Ani kroku dalej. Widzisz to? – Pomachała mu przed oczami trzema kartkami papieru. – To jest list Cleo do mnie i dwie strony, które skopiowała z twojego dziennika. To jest od kobiety, którą poznałam, kiedy po raz pierwszy pracowałam przy kampanii wyborczej przed twoją reelekcją, od kobiety, którą bardzo lubiłam. Gdy cię zostawiła, wierzyłam, zresztą jak wszyscy, że byłeś zdruzgotany, ale ona twierdzi, że uciekała, żeby ratować życie. Pamiętam, jak wszystkim było przykro z twojego powodu. Nie, nie zbliżaj się do mnie, John!

Nawet na chwilę nie oderwał wzroku od kartek, które trzymała. Widziała, że chciał je dostać, bardzo chciał.

– Tak, Cleo mnie zostawiła, wiedziałaś o tym, Nicola – powiedział. – Skoro pokazałaś mi ten list, pokaż mi też te niedorzeczne strony z dziennika. Będę mógł udowodnić, że nie są nawet od Cleo. Przecież to niemożliwe.

– Nie rozumiem, dlaczego to jest niemożliwe, a ten list jest od Cleo. Znam jej charakter pisma. Dobrze wiesz, że czytałam wiele jej notatek, gdy byłam wolontariuszką. Napisała, że próbowałeś zabić nie tylko ją – dlatego uciekła, z powodu dziennika – próbujesz też zabić mnie, bo jesteś przekonany, że sypiam z Elliottem Bensonem. Zapytam jeszcze raz, John, ile kobiet zabiłeś?

– Na litość boską, Nicola. Ktoś inny napisał do ciebie list, ktoś podrobił jej charakter pisma, ktoś, kto mnie nienawidzi i kto chce zniszczyć nasz związek. Ktoś podrobił te strony z dziennika. Nie pozwól na to, Nicola. Chcę zobaczyć ten list. Oddaj mi go.

Nicola cofnęła się o krok. Teraz stała prawie naprzeciw paleniska. Na plecach czuła żar płomieni.

– Cleo napisała, że nie chce, żebym umarła – powiedziała.

– Napisała, że powinnam uciekać, tak jak ona zrobiła. Ona też nie chciała umierać.

– To kompletny absurd. – Wyglądał na oszołomionego, jakby całkiem nie mógł pojąć, co ona mówi, i ciągle patrzył na kartki w jej dłoni. – Pozwól mi zobaczyć ten cholerny list!

– Nie, bo zniszczysz go i kartki z dziennika. Nie mogę na to pozwolić.

– Dobrze, już dobrze. Posłuchaj mnie. Nikogo nie zabiłem – ani mojej matki, ani Melissy, ani nikogo innego. To jakiś obłęd. – Wciąż patrzył na te kartki papieru, jego źrenice ciskały błyskawice, a twarz była biała jak jego doskonale wykrochmalona koszula. – Musisz mi pozwolić obejrzeć ten list. Nie może być od Cleo. Ona mnie kochała, nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego.

– Odeszła, bo chciałeś ją zabić, a ona zdała sobie sprawę z tego, że oszalałeś z zazdrości. Byłeś przekonany, że była ci niewierna.

– Odeszła ode mnie, by być z Todem Gambolem, wszyscy to wiedzą. Posłuchaj, Nicola, usiądźmy i porozmawiajmy. Zacznijmy od początku. To wszystko da się jakoś poukładać. Kocham cię.

– Idę na policję, John. Chciałam dać ci szansę konfrontacji z tym listem, wysłuchać, co masz do powiedzenia. Naprawdę miałam nadzieję, że ci uwierzę…