Trzymała się blisko budynku, pośród tłumu sąsiadów, patrzyła, jak przyjechała straż pożarna, zrobiło się zamieszanie i ewakuowano wszystkich z budynku. Dzięki Bogu, nikt nie zginął. Właściwie tylko jej mieszkanie było zniszczone, i jedno obok niego było odrobinę uszkodzone i nadpalone.
Ale jemu nie chodziło o spalenie całego budynku. Chciał się tylko upewnić, że ona nie żyje. Słyszała, jak strażacy rozmawiają między sobą:
– Ogień został opanowany. Źródło ognia jest w kuchni mieszkania 7B.
W tej chwili zdała sobie sprawę, że senator John Rothman spalił jej mieszkanie lub kazał je spalić, w nadziei, że ona spłonie razem z nim. Chciał jej śmierci.
Ponieważ nie zostało jej nic oprócz torebki, nie było jej trudno zdecydować, co ma dalej robić. Przenocowała w schronisku Czerwonego Krzyża, czekała, czy John przyjdzie jej szukać. Podała fałszywe nazwisko. Następnego ranka pracownicy ośrodka dali jej ubranie. Tej nocy zdecydowała, co dalej zrobić. Zanim opuściła Chicago, w bankomacie wybrała wszystkie pieniądze ze swojego konta, po czym zniszczyła kartę.
Godzinę później była już w drodze do San Francisco.
Rozdział 25
LOS ANGELES
Savich i Sherlock wrócili nazajutrz z kawą i bajglami. – Beztłuszczowe nadzienie serowe – powiedziała Sherlock, wyciągając plastikowy nóż. – Dillon nie pozwala jeść wysokotłuszczowych produktów w swoim zespole. Savich przyglądał się twarzy Dane'a.
– Zdecydowaliśmy, że wy dwoje dziś tu zostajecie. – Przykro mi, Nick, ale Dane na pewno będzie próbował odnaleźć tych bandytów, chyba że ktoś stanowczo go odwiedzie od tego pomysłu. Podejmiesz się tego zadania?
– Tak, na pewno zrobi, co mu każę – powiedziała Nick, podając Dane'owi bajgla posmarowanego serowym kremem. Ugryzł kawałek i zrobił się blady.
– Ciągle cię mdli? – zaniepokoiła się Sherlock. – Nie martw się, to niedługo minie.
– Skąd wiesz? – zapytał Dane, wpatrując się w Sherlock.
– Tylko mi nie mówcie, że ty też kiedyś oberwałaś w strzelaninie?
– No cóż – mruknęła Sherlock i zamilkła na chwilę. Popatrzyła na męża i po chwili dodała: – Zostałam ugodzona nożem raz, w ramię, bardzo dawno temu.
– Tak, naprawdę dawno temu – powiedział Savich z ironią.
– Całe dwa i pół roku temu.
– No tak, ale to było przed naszym ślubem, a czuję, jakbyśmy byli małżeństwem od wieków. – Posłała mężowi promienny uśmiech i zwróciła się do Dane'a. – Prawda jest o wiele mniej zabawna, ale po dwóch, trzech dniach byłam już na nogach i pracowałam.
– Myślę, że czuła się wtedy źle – powiedział bez emocji Savich – bo lekarz dał jej w tyłek cztery zastrzyki. Zapamiętam twoje krzyki.
Sherlock zakaszlała.
– Nieważne, jak było, lepiej zapomnieć o tej sprawie.
– Zapomnieć cztery zastrzyki w twój tyłek czy ranę po nożu? – zapytał Savich.
Próbował powiedzieć to lekko, ale Dane słyszał strach w jego głosie, strach, którego ciągle nie mógł się pozbyć. Tak samo on bał się o brata, kiedy byli młodsi, ilekroć Michaelowi mogła stać się krzywda, gdy grali w piłkę, płynęli tratwą wezbraną górską rzeką, wspinali się po górach. Kiedy chodzili do szkoły, spędzali razem wiele czasu. Później Michael wstąpił do seminarium, a Dane pojechał na studia do Case Western w Ohio, by studiować prawo, coś, czego nie cierpiał. Na szczęście szybko zorientował się, że chce zostać policjantem.
– Ani słowa więcej o tym wypadku – rozkazała Sherlock.
– Mamy mordercę, który, uciekając, wystraszył się, wystraszył się tak, że wczoraj próbował wariackiego wyczynu kaskaderskiego. Musi być niepoczytalny albo zdesperowany, lub jedno i drugie. Próbowaliśmy dowiedzieć się, co robił Linus Wolfinger podczas tego roku po zrobieniu dyplomu, przed podjęciem pracy tutaj i poznaniem pana Burdocka, właściciela Premier Studios.
– I nie mamy wiele szczęścia – powiedział Savich. – Nawet MAX nie jest w stanie nam pomóc. Nie potrafi niczego znaleźć, śladu transakcji kartami kredytowymi, śladu zatrudnienia, żadnego rachunku za samochód.
– Więc zdecydowaliśmy, że zapytamy go wprost – powiedziała Sherlock. – Co o tym myślisz, Dane?
– Dlaczego nie? – zastanawiał się Dane i wzruszył ramionami. – Przynajmniej będzie jakiś punkt wyjścia, bo i tak będziemy musieli to później sprawdzić. Zaczynam nabierać przekonania, że żadne z nich nie mówi prawdy.
– Przynajmniej wszyscy są konsekwentni – uznał Savich. Telefon komórkowy Sherlock zadzwonił, odgrywając temat przewodni „Z archiwum X”.
– Halo?
– Mówi Belinda Gates. Chyba mamy tu naprawdę poważny problem.
– Co się stało?
– Ostatniej nocy oglądałam kablówkę. O dziewiątej wieczorem leciał trzeci odcinek „Superagenta”
– O nie – jęknęła Sherlock. – Naprawdę mamy problem. Trzy godziny później, udręczony detektyw Flynn powiedział do grupy dziesięciu ludzi tłoczących się w pokoju hotelowym Dane'a:
– Dyrektor programowy lokalnego kanału dziewiątego KRAM, Norman Lido, twierdzi, że Frank Pauley z Premier Studios wysłał mu odcinek i dał pozwolenie na emisję, mówiąc mu, że sam ma zakaz emisji programu, ale może KRAM zechce go puścić. Spodobał mu się odcinek i pokazał go zeszłej nocy. Ten kanał telewizji kablowej ogląda tu, w Kalifornii, około ośmiu milionów osób.
– Czy ten idiota nie wiedział, dlaczego program został zdjęty? – zastanawiał się Dane. – Przecież cały świat o tym mówił.
– Twierdzi, że nie wiedział – rzekł Flynn i wzruszył ramionami. – Oczywiście kłamie jak z nut. Czy ktoś, kto ma choć odrobinę przyzwoitości, wyemitowałby ten program? Chodziło oczywiście o pieniądze, ale nikt nie powiedział tego głośno. Prawdopodobnie zapłacił tłumokom, by wyemitowali program.
– Kiedy mu powiedziałem, że to było we wszystkich wiadomościach, uśmiechnął się głupio i powiedział mi, że nigdy nie ogląda telewizji – rzekł Flynn. – Oni znają się z dawnych lat. Powiedziałem mu, że nawet małe stacje, takie jak jego, podały tę informację w swoich lokalnych wiadomościach. Kretyn po prostu udawał, że jest zaskoczony. Mało brakowało, a bym mu przywalił.
– Dlaczego Belinda Gates nie zadzwoniła do mnie wczoraj? – zastanowiła się Sherlock. – Czyli zaraz po tym, jak obejrzała program?
– Zapytam ją o to – powiedział Delion.
– Nie wiedziała, co zrobił jej mąż? Delion wzruszył ramionami.
– Jeszcze nie wiem. Ale Sherlock i Savich właśnie idą spotkać się z Pauleyem, Nie mogę się doczekać, by usłyszeć, co ma do powiedzenia. Zależnie od tego, co powie, jestem gotów zawlec jego dupsko do więzienia albo postawić go pośrodku Pico Boulevard w godzinach szczytu, by kierował ruchem.
– Przynajmniej na razie nie dostaliśmy raportów o popełnionych morderstwach podobnych do tego z trzeciego odcinka – powiedział Flynn.
– Myślę, że brak wiadomości to w tym przypadku dobra wiadomość – skomentował Savich. – Gdy rozmawialiśmy przez telefon z Pauleyem, twierdził, że nic o tym nie wiedział, że nigdy nie dał nikomu kopii któregokolwiek odcinka. Musimy jeszcze raz spotkać się z nim i z Belindą. Delion uważa, że Sherlock najlepiej sobie z nią poradzi. Dane, ty zostań w łóżku i spróbuj się wyleczyć. Nick, nigdzie nie wychodź, media krążą wokół studia.
– Hej! – krzyknął Dane. – Naprawdę nic mi nie jest. Chcę pójść z tobą na spotkanie z Pauleyem. – Przerwał na chwilę, a potem dodał: – Naprawdę muszę to zrobić, Savich.