– Ma czterdzieści jeden lat, prawie czterdzieści dwa – powiedziała Sherlock. – Zna go pan od ośmiu lat, tak?
– Tak, ale nigdy nie przywiązywałem wagi do takich szczegółów. Kogo to obchodzi?
– Wiele rzeczy mogło od tego zależeć – odparła Sherlock. – Jeszcze tego nie wiemy.
Savich zwrócił się do Linusa Wolfingera.
– Czas na lekcję geografii, Linus. Kanion Bryce jest w stanie Utah, a nie w Wyoming. Więc co pan robił podczas tego roku?
Jon Franken popatrzył na Linusa.
– Nie wiesz, gdzie jest kanion Bryce? Jezu, Linus, ty powinieneś wiedzieć wszystko.
Savich marzył, by Jon Franken już sobie poszedł. Linus uśmiechnął się i dalej stukał swoim piórem.
– Tamta agentka powiedziała mi, że bardzo podoba jej się to miejsce i że znajduje się ono w Wyoming. Nie chciałem, żeby wyszła na nieuka. To nie byłoby zbyt grzeczne, prawda?
Jasna cholera, pomyślał Dane. Politycy w Waszyngtonie mogliby się od nich uczyć manipulacji.
Telefon komórkowy Dane'a zadzwonił w chwili, gdy Nick zapinała mu pasy na tylnym siedzeniu wynajętego przez Savicha dużego, granatowego forda taurusa. Zostawił go na parkingu studia, ponieważ media, dzięki Bogu, nie mogły się tam dostać. Przez dobre trzy minuty nie wypowiedzieli słowa. Sherlock, Savich i Nick patrzyli na niego w oczekiwaniu.
– No dobra – powiedział Dane. – Oddzwonię do pana w ciągu godziny. – Zakończył rozmowę, spojrzał na Savicha i potrząsnął głową. – To był pan Latterley, dyrektor domu dla emerytowanych policjantów Lakeview. Powiedział, że Weldon DeLoach dzwonił dzisiaj rano. Mówił, że dziś późnym popołudniem chce zobaczyć się z ojcem, i że powiedzieli mu, że jego ojciec spadł z wózka i zrobił sobie krzywdę.
– Ale nikt nam nie powiedział, że Weldon wcześniej dzwonił – zauważyła Sherlock.
– Racja – mruknął Dane. Oparł głowę o siedzenie i zamknął oczy. – Nikt nam o tym nie powiedział. Oczywiście zostawiłem w domu opieki moją wizytówkę.
Savich milczał. Wyjechał ze studia na zakorkowany, ryczący klaksonami Pico Boulevard.
– Najpierw najważniejsze sprawy – zdecydował.
Z powodu potężnego korka przejazd do szklanego domu Franka Pauleya na Mulholland Drive zajął im czterdzieści pięć minut. Otaczające wzgórza były bardzo wyschnięte.
Fifi Ann w stroju francuskiej pokojówki otworzyła drzwi i spojrzała na rękę Dana na temblaku.
– Ktoś pana pobił, agencie?
– Tak, harley.
– A to niebezpieczni skurwiele – skomentowała Fifi Ann, schylając się i poprawiając czarne, siatkowe rajstopy.
– Chcielibyśmy się widzieć z panią Pauley – powiedziała Sherlock.
– Proszę za mną – powiedziała Fifi Ann, prostując się i odwracając.
Belinda piła kawę nad błękitnym basenem, ubrana w bardzo skąpe, bladoróżowe bikini.
Obaj panowie przez dobre kilka sekund stali jak wryci, gapiąc się na nią.
Sherlock podeszła do niej i powiedziała.
– Piękny kostium, Belindo.
– Ładny, prawda? – Belinda odstawiła filiżankę i podniosła się, lekko przeciągając. Bardzo dobrze wiedziała, jakie wrażenie robi na mężczyznach. Uśmiechnęła się szeroko do Sherlock. – Lubię różowy. A moja skóra wygląda w nim cudownie.
– Wszystkie odzienie różowego pasują do moich rudych włosów. Czy nie jesteśmy szczęściarami?
Belinda roześmiała się, wzięła zwiewną chustę i owinęła się nią.
– Tak lepiej – uznała Nick. – Teraz panowie mogą oddychać, a ich puls spadł poniżej dwustu.
– No dobrze, Belindo – powiedziała Sherlock, przysuwając bliżej krzesło. – Proszę mi powiedzieć, dlaczego nie zadzwoniła pani do mnie bezzwłocznie, gdy minionej nocy zdała sobie pani sprawę, że ogląda trzeci odcinek?
Belinda milczała prawie minutę. Po czym wstała, podeszła do krawędzi basenu i zanurzyła stopę w wodzie. Powoli odwróciła się, patrząc na każdego z nich i nawet nie próbując się usprawiedliwiać, odezwała się:
– Chciałam zobaczyć, co się stanie.
Nick prawie przewróciła się na kwitnącą na różowo bugenwillę.
– Co takiego?
Belinda wzruszyła ramionami.
– Cóż, nigdy nie wierzyłam w to, że pierwsze dwa odcinki były wzorem dla tych zabójstw. Pomyślałam, że to było w najlepszym wypadku naciągane, że policja i FBI uczepili się ich, bo przypomniały prawdziwe zbrodnie, których nie potrafili rozwiązać. Posłuchajcie, moja rola w tym serialu jest naprawdę dobra. To dla mnie poważny krok naprzód. Wycofanie programu oznacza dla mnie tyle, że nikt mnie nie zobaczy, i że będę mieć kłopoty z dostaniem kolejnej dobrej roli. Oczywiście pani, Sherlock, wiedziała, że skłamałam detektywowi Flynnowi i inspektorowi Delionowi dziś rano, gdy powiedziałam im, że wzięłam tabletki nasenne, zanim program się zaczął i po prostu zasnęłam przed jego końcem.
– Oczywiście – przyznała Sherlock. – Byli na panią wściekli. Myślę, że detektyw Flynn zajmie się tym – strzeliła palcami – i aresztuje panią za składanie fałszywych zeznań. A więc teraz pani twierdzi, że tak jak ten głupiec Norman Lido z kanału dziewiątego, chce zobaczyć, co się stanie.
– Chciałam, by ludzie mnie zauważyli, by przekonali się, że jestem dobrą aktorką i że wolą oglądać mnie, a nie tego durnia Joego Kleypasa, który zawsze drapie się po brzuchu, licząc, że kobiety zwrócą uwagę na jego mięśnie. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nabieram przekonania, że to Joe wysłał trzeci odcinek do kanału ósmego. On bardzo cieszył się na tę rolę. Wiedział, tak samo jak ja, że „Superagent” to dla nas przepustka do wielkiej kariery. Przestał nawet popijać, tak się przejął rolą. Potem wszystko tak się potoczyło. To niesprawiedliwe.
Zanurzyła stopy w wodzie, wzruszyła ramionami, ale nie spojrzała na nich.
– Będzie mi naprawdę przykro, jeśli umrze więcej osób, ale kto wie, może i tak by umarli.
– Nawet nie próbuj się usprawiedliwiać tego, co zrobiłaś – powiedziała ostrym tonem Sherlock. – To było naprawdę poniżej poziomu. – Podniosła się z fotela, podeszła do Belindy stojącej na brzegu basenu, spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała: – Bardzo mnie pani rozczarowała, Belindo. – To mówiąc, Sherlock zepchnęła ją do wody i nie oglądając się, wróciła do pozostałych.
Usłyszała za sobą plusk wody, kaszel, a później śmiech.
– Świetny strzał, Sherlock – krzyknęła za nią Belinda. Sherlock wciąż nie odwracała się, by na nią spojrzeć.
– Myślę, że już czas, byśmy pojechali nad jezioro Niedźwiedzie – zdecydowała. – Weldon powiedział im, że będzie w domu opieki późnym popołudniem.
– Detektyw Flynn pojechał tam razem z Gilem Rainy i sześcioma innych agentami – poinformował Dane. – Jeśli pojawi się wcześniej, zatrzymają go.
– Chcę jechać z wami – powiedziała Nick. – Muszę w końcu zobaczyć Weldona DeLoacha. – Zwróciła się do Savicha. – Ma około czterdziestki. Czy to nie interesujące? Dlaczego skłamał o swoim wieku?
– Kto wie? – odparł Savich. – Może dziesięć lat temu myślał, że to niezbędne. W końcu Hollywood to miasto dla młodych ludzi.
– Może – mruknął Dane. – Ale mógł mieć inny powód, by skłamać. Bardzo chcę osobiście go o to zapytać.
Sherlock odwróciła się i jeszcze raz spojrzała na Belindę Gates, wciąż zanurzającą nogi w odległym końcu basenu. Nad nią powiewała jej biała chusta.
– Miałam zamiar pokazać pani jeszcze jedno zdjęcie Seana, jak kąpie się w basenie u swojej babci – zawołała Sherlock. – Dillon trzyma go na rękach i też ma na sobie kąpielówki. Trudno powiedzieć, który jest bardziej słodki. Ale go pani nie pokażę, Belindo.