– Tak, wiemy. Czy kapitan DeLoach kiedykolwiek opowiadał pani o swoim synu, poza tym, czym się zajmuje?
– Oczywiście. Elly mówił, że był już bardzo stary, kiedy się urodził. To była wpadka. Chłopiec potrzebował młodszego mężczyzny, by go wychował. Później umarła jego matka. No i Elly został z nim sam, podstarzały policjant z małym dzieckiem na wychowaniu.
Chyba jakiś tydzień temu powiedział, że jego chłopiec nie zachował się tak, jak on by sobie tego życzył, ale co mógł na to poradzić? Mówił, że szczególnie teraz kusiło go, żeby wyjawić całą prawdę. Powiedział, że śmiertelnie by mnie to przeraziło. Zapytałam, co chce przez to powiedzieć, a on tylko pogroził mi bilą. Mortiemu wydało się to bardzo śmieszne, stary zgred.
Stary zgred Mortie, bez przerwy drapał się w przedramiona. Powiedział, że owszem, przez te wszystkie lata kilka razy rozmawiał z Weldonem.
– Jasne, Elly czasami o nim opowiadał, ale mam wrażenie, że ci dwaj nie kochali się zbytnio. A wiecie, że Elly był zapalonym graczem w bilard? Do czasu, aż złapał go artretyzm i zaczęły mu się trząść ręce. – Mortie potrząsnął głową i znowu podrapał się w przedramię.
– Podać panu kij do bilardu? – zapytała Nick. Natarła kredą końcówkę kija i podała go Mortiemu.
Ten roześmiał się i podszedł do stołu bilardowego. Precyzyjnym ruchem uderzył bile w chwili, gdy Dane i Nick opuszczali salę rekreacyjną.
– Pomyślałam, że to może przez chwilę powstrzymać go przed drapaniem – wyjaśniła z uśmiechem Nick. – Co teraz zrobimy?
– Pójdziemy do siostry Carli.
Była w pokoju pielęgniarek, przeglądała grafik, gwiżdżąc kolędę „Cicha noc”.
– A tak – powiedziała. – Wszyscy tutaj znają i lubią Weldona. Jest bardzo dobrym synem, troskliwym, miłym, często odwiedza ojca. Skąd pomysł, że go uderzył? Nie. Nie mogę w to uwierzyć. To musiał być jakiś intruz.
– Jak wygląda Weldon? – zapytał Dane. Carla Bender zastanowiła się chwilę.
– Jest blondynem, właściwie ma białe włosy i jest blady, jakby nigdy nie wychodził na dwór. Kiedyś żartowałam z nim na ten temat, śmiał się i powiedział, że ma bardzo wrażliwą skórę i nie chce dostać raka. Wie pan, agencie Carver, że Weldon bez wahania zgadzał się na wszystko, o co poprosił go ojciec. Dobry z niego syn. Po prostu nie mogę uwierzyć, że byłby w stanie zrobić coś takiego.
– I mnie się tak wydaje – powiedziała Velvet Weaver, wychodząc z łazienki na korytarz. – Weldon jest naprawdę miły, ma łagodny głos i nie wyobrażam sobie, by w najmniejszym choć stopniu był zdolny do jakiejkolwiek przemocy. A co takiego mógł zrobić starszy pan, że wściekł się i go uderzył?
Dane pokazał jej zdjęcie.
– Tak, to Weldon. Carla to potwierdziła.
Rozmawiali z pielęgniarzami, dwoma dozorcami i grupą ogrodników. Wszyscy znali Weldona DeLoacha, ale nikt nie widział go w okolicy, gdy jego ojciec miał wypadek.
– Tak bardzo chciałbym, żeby chociaż jedna osoba widziała tu wczoraj Weldona – powiedział Dane, kiedy szli razem z Nick do nowo wynajętego pontiaca. – Przynajmniej w odległości dwóch kilometrów od tego miejsca. – Westchnął.
– Jeśli to Weldon, to był bardzo o ostrożny. Albo przebrał się, tak jak być może zrobił to w San Francisco.
Dane nic nie odpowiedział, jadąc w stronę Los Angeles. Po jego głowie krążyło mnóstwo myśli, żadna z nich nie prowadziła nigdzie, z wyjątkiem świata fantazji. Starał się trzymać z daleka od harleyów.
Kiedy na chwilę przed północą Nick w końcu zasnęła, natychmiast zaczęła jej się śnić tamta noc, kiedy w Chicago usiłował ją rozjechać czarny samochód. We śnie zobaczyła też mężczyznę, który wychodził z jej mieszkania, tego samego, który podłożył ogień. Potem nagle pojawił się facet na harleyu i bez przerwy do nich strzelał.
Obudziła się, westchnęła i usiadła na łóżku, ciężko oddychając. To wszystko w jednym śnie. Nagle zrozumiała, że to był ten sam mężczyzna.
Ten mężczyzna chciał ją zabić, nie dlatego, że była świadkiem zabójstwa księdza Michaela Josepha, ale dlatego, że wynajął go senator Rothman, który chciał jej śmierci. Dziwne, ale była tego całkowicie pewna.
Po cichu wyszła z łóżka i zdjęła nocną koszulę. Ubrała się i włożyła buty. Popatrzyła na drzwi łączące jej pokój z pokojem Dane'a, wzięła głęboki oddech i ostrożnie nacisnęła klamkę. Usłyszała równomierny oddech. Prawie na bezdechu otworzyła komodę i z kieszeni marynarki Dane'a wykradła kluczyki do samochodu. Dostrzegła leżący na komodzie jego portfel i wyjęła z niego kartę kredytową. W końcu wzięła też jego pistolet i zapas naboi. Spojrzała na niego – dalej spokojnie spał. Jeszcze jedno ostatnie spojrzenie i wymknęła się cicho, zamykając za sobą drzwi. Nieomal zginął, próbując ją chronić. Nie zniosłaby myśli, że mógłby umrzeć, tak jak jego brat, bezsensowną, brutalną śmiercią. Po prostu nie mogła go dłużej narażać. Ona była celem, a tak długo, jak była z nim, on też. Z tej prostej przyczyny, w głębi duszy była o tym przekonana, że gdyby była w niebezpieczeństwie, on oddałby za nią życie.
A tego by nie zniosła. Po prostu nie byłaby w stanie. Poza tym, miała plan. Jeżeli nie wypali, mogłaby znowu zniknąć. Wymknęła się z pokoju, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
Trzy pokoje dalej Savich, który właśnie się obudził, stał nago przy oknie hotelowego pokoju. Usłyszał warkot uruchomianego silnika samochodu niedaleko okna swojego pokoju i zobaczył, jak ktoś wypożyczonym samochodem Dane'a wyjeżdża z hotelowego parkingu.
Rozdział 29
Ma jakieś pieniądze? – westchnęła Sherlock.
– Chyba nie za wiele – odpowiedział Dane. – A to znaczy, że będzie jechać autostopem. Jasna cholera, cofam to, co powiedziałem, Nick nie jest idiotką. Chwileczkę. – Wbiegł do swojego pokoju, po chwili zawołał: – Czy ma ktoś kajdanki?
– Nie przy sobie – odparł Savich. Dane wrócił, ciężko oddychając.
– Gdy ją dopadnę, niech się ma na baczności. Tym razem nie będę się z nią cackał. Przypomnijcie, żebym wziął więcej par kajdanek od detektywa Flynna. Nie dość, że ukradła kluczyki od samochodu, wzięła też moją kartę kredytową i broń. – Zastanowił się przez chwilę. – Dlaczego uciekła? Przecież nic się nie zmieniło. Dlaczego?
W ciągu kilku minut detektyw Flynn miał już rysopis młodej kobiety, która uciekała samochodem marki pontiac. Blondynka z włosami do ramion i szarymi oczami, waga około pięćdziesięciu kilogramów. To nie były po prostu szare oczy, pomyślał Dane, ale wielkie szare oczy z ciemnymi rzęsami. Ale była chuda, za chuda, chociaż wyglądała lepiej, niż gdy ją pierwszy raz zobaczył. Boże, to było zaledwie w zeszły wtorek. Była ubrana w ciemnobrązowe spodnie i jasnobrązowy sweter, dobrze to zapamiętał. Torebka? Miała czarną skórzaną torebkę w kolorze butów. Rozmiar siedem i pół, tak, dokładnie taki był rozmiar jej buta. Rysopis musiał być bardzo dokładny, więc dodał, że miała regularne, ciemnobrązowe brwi. Miała jakieś metr siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, może trochę więcej. Sięgała Dane'owi prawie do nosa. Każdy funkcjonariusz w rejonie Los Angeles otrzymał ten bardzo szczegółowy rysopis.
Zabrała wszystkie ubrania, wszystkie, które jej kupił. Szybko zorientował się, że jeszcze nigdy w życiu tak się nie bał. Ona była gdzieś tam zupełnie sama i nie miała pojęcia, jak się obronić. Miała jego samochód i broń. Dzięki Bogu, nie była bezbronna. Kiedy ją znajdzie, zwiąże ją i przykuje do siebie.
Jego gojące się ramię swędziało. Kiedy dziesięć minut później zadzwoniła jego komórka, nieomal przewrócił się, biegnąc, by ją odebrać.