Выбрать главу

Kiedy miałem dwanaście lat, myślałem, że jest zabójcą, którego nazywali Zodiak. Wiedziałem o morderstwach z telewizji, ale one nie były popełniane w te dni, kiedy znikał. I to obłąkańcze gwizdanie, zawsze ta sama melodia „Eleanor Rugby”. On wciąż nucił lub gwizdał tę cholerną piosenkę, ogłupiał nią ludzi, by myśleli, że ma sklerozę.

– I co zrobiłeś? – zapytał Dane.

– Nigdy w życiu się tak nie bałem. Nie wiedziałem, co mam robić. Byłem tylko dzieckiem. A on był moim ojcem.

– Ale w końcu jakoś zareagowałeś? – dociekała Nick. – Nie dawało ci to spokoju, prawda?

– Tak, i wiecie, co on zrobił? Po prostu stał tam, patrzył na mnie z góry i zaczął się śmiać. Śmiał się, aż się zapluł. Wtedy przestał i znieruchomiał. Niespodziewanie wyprostował się, a w oczach miał śmierć. Pamiętam jak dziś te oczy. A miałem wtedy dwanaście lat. – Weldon zamilkł, biorąc głęboki oddech. W małym pokoju było cicho. – Zimnym, grobowym głosem powiedział, co mi zrobi, jeśli komukolwiek o tym powiem.

– Był pan odważny, rozmawiając z nim – powiedziała Nick. – Bardzo odważny.

– Wychodzi na to, że byłem tchórzem, i że kiedy byłem już na tyle dorosły, by zabić starego potwora, nie wystarczyło mi odwagi, nie zrobiłem tego. Chciałem go tylko nastraszyć, by go uciszyć. Ale on się nie bał. Tym razem chciałem go udusić. Ale zupełnie nie wiem, jak bym sobie z tym poradził. – Weldon pokręcił głową, spojrzał w dół na swoją zabandażowaną stopę, skrzywił się. W końcu zapytał: – Co zamierzacie zrobić?

Popatrzył po kolei na każdego z nich. Środki przeciwbólowe w końcu zaczęły działać i czuł tylko monotonne pulsowanie w stopie.

– Nie winię pani za to, że stanęła pani w obronie starca. Nie mogła pani wiedzieć – odezwał się do Nick.

– Żałuję, że nie strzeliłam do niego, zamiast do pana – powiedziała Nick. – Ale gdybym to zrobiła, nie poznalibyśmy prawdy.

Weldon potrząsnął głową i znowu popatrzył na wszystkich po kolei.

– W dniu, w którym skończyłem osiemnaście lat, opuściłem dom. Pojechałem do Los Angeles, bo byłem dobrym pisarzem i chciałem pisać scenariusze filmów i programów telewizyjnych. Poznałem dziewczynę, miała na imię Georgia, zakochaliśmy się w sobie. Zaszła w ciążę. Pobraliśmy się. Zabił ją pijany kierowca, kiedy nasz syn miał zaledwie trzy lata.

– Samotnie wychowywał pan syna, tak samo jak ojciec pana?

– Oczywiście, ale ja nie byłem taki, jak mój ojciec. Naprawdę kochałem mojego chłopca. Zrobiłbym dla niego wszystko. Niewiele wcześniej dostałem pracę w telewizji, pisałem scenariusz serialu i zacząłem zarabiać wystarczająco dużo pieniędzy, by nigdy się nie martwić o ich brak. – Na chwilę przestał mówić. – Utrzymywałem kontakt ze staruszkiem. Wiecie, że jak był po sześćdziesiątce, ludzie wciąż chcieli, żeby był szeryfem?

– Dlaczego? – zapytał Dane.

– Starzec był taki wredny, że gnębił nawet pijanych rowerzystów. Słyszałem, że pewnego razu mierzył z pistoletu do faceta, który zaczepił na ulicy kobietę, i przez cały czas krzyczał do niego. „Żadnego kurewstwa w moim mieście!”. Zawsze lubił tak mówić, wypluwając przy tym zwitek tytoniu.

Na pewno zastanawiacie się, dlaczego przez dziesięć lat trzymałem go w tak przyjemnym miejscu. Faktycznie, nikt o tym jeszcze nie pomyślał.

– Dlaczego pan to zrobił? – zapytała Nick.

– Powiedział mi, że jeśli nie zapewnię mu naprawdę korzystnych warunków, skontaktuje się z prasą i opowie im, gdzie zakopał ciała, o których nikt nie wie, powie im, gdzie schował broń, powie im o pakunkach, które zakopał obok wiązu. Było wystarczająco dużo dowodów, by mu uwierzyć. Zgodziłem się. Co innego mogłem zrobić? Musiałem myśleć o karierze, którą robiłem, ale najważniejszy był mój syn, mój niewinny chłopiec.

– Jestem w stanie to zrozumieć, ale czy on wciąż mordował ludzi? – zapytała Nick – Czy nie zdawał pan sobie sprawy, że musi coś zrobić? Był pan dorosły i nie był od niego zależny.

– Starałem się o tym nie myśleć – odpowiedział Weldon. – On ma rację. Byłem tchórzem, i on wiedział, że nic nie powiem, bo mam syna. Ciągle był szeryfem, kiedy trzynaście lat temu coś poszło nie tak przy aresztowaniu i potrącił go samochód, miażdżąc mu nogę. Od tamtego czasu jest przykuty do wózka. Wiedziałem, że już nikomu nie zagraża.

Savich próbował coś powiedzieć, ale Nick potrząsnęła głową.

– Ale grozić zaczął ostatnio? – zapytała. – Wiedział, że pozostało mu niewiele życia, i chciał, żeby świat dowiedział się, co zrobił.

Weldon pochylił się, zacisnął dłonie, tak blady i przytępiony, że ścisnęło jej się serce.

– Tak, po tym jak opowiedział mi, co zamierza zrobić, powiadomić prasę, opowiedzieć wszystko, nie wiedziałem, co robić. Przypomniałem mu, że przysiągł zachować milczenie tak długo, jak długo będę trzymał go w tym domu. Śmiał się tylko, mówił, że niedługo i tak wykituje, więc to nie ma znaczenia. Wiedziałem, że jego szaleństwo jest nie do opanowania.

Weldon nagle zamarł. Wziął głęboki oddech i powiedział:

– To było wtedy, gdy powiedział mi, że właśnie widział się ze swoim wnukiem. To wtedy uderzyłem i wywróciłem go razem z wózkiem. Chciałem go zabić, ale nie potrafiłem tego zrobić. Groziłem mu, mając nadzieję, że się przestraszy i zamilknie, tak jak już wam mówiłem, ale wiedziałem, że to się nie uda. Myślałem o tym, kiedy wyszedłem, i wiedziałem, że muszę go zabić, nie było innego wyjścia. Ale tego nie zrobiłem.

– Weldon, czy pana ojciec opowiedział chłopcu, kim był? – bardzo delikatnie zapytał Dane.

– Tak.

– Weldon, kim jest pański syn? Weldon potrząsnął głową.

– Proszę posłuchać, agencie Savich, mój syn nie jest mordercą, naprawdę.

– Ale przecież pan wie, że jest – powiedziała Sherlock. – I to pana gryzie. Myśli pan, że pana syn zabił ludzi w San Francisco i Pasadenie, postępując według scenariusza, który pan napisał.

– Nie mógłbym zaakceptować, gdyby był jak jego dziadek, musiałby mieć coś nie tak z głową – odezwał się po jakimś czasie.

– Musimy go tu sprowadzić, Weldon, wie pan o tym. Nie może pan pozwolić mu dalej robić tego, co pana ojciec robił przez wiele lat – tłumaczył Dane. Weldon potrząsnął głową.

– Nie zrozumcie mnie źle. Ojciec powiedział mi o tym kilka dni temu. I nawet wtedy nie chciałem przyjąć tego do wiadomości. Chwalił się, jak to w końcu doczekał się prawdziwego mężczyzny w rodzinie, i nie musiał zbyt wiele uczyć wnuka, bo on, tak jak jego dziadek, urodził się, wiedząc, co i jak należy robić. Powiedział mi, że jego wnuk przyszedł się z nim zobaczyć i przyniósł gwiazdkowy prezent, ładny krawat w czerwone kropki. I jakie to było wspaniałe, i że powiedział chłopcu, że wkrótce umrze i chce mu wszystko o sobie opowiedzieć. Śmiał się z głupoty wszystkich, a w szczególności z głupoty policji.

Weldon zamilkł, znów patrząc na nich. W końcu wyznał:

– Nie miałem pojęcia, co robić. Wiedziałem tylko, że muszę zabić tego plugawego starca, pochować i zapomnieć.

– Ale co by pan wtedy począł ze swoim synem? – zapytała Sherlock.

– Pomógłbym mu. Powstrzymałbym przed robieniem krzywdy innym. Zaprowadził na policję, gdybym musiał.

– My jesteśmy policjantami. Jak on ma na imię, Weldon? – zapytała Sherlock.

Ale Weldon tylko potrząsnął głową.

– Nie mogłem pozwolić mu dalej tego robić, tak jak robił to mój ojciec. Był dobrym chłopcem, naprawdę. Wiedziałem, że musiało się zdarzyć coś, co zmieniło go w takiego potwora, jak jego dziadek. Nie wiem, co to było, ale coś musiało się wydarzyć. Był taki grzeczny, bystry i wyjątkowo utalentowany. Ale były pewne oznaki, bił się z kolegami w liceum, nie lubił nauczycieli, nie miał przyjaciół, to wystarczyło, by zwrócić moją uwagę. Raz był agresywny, kiedy będąc na studiach, przypadkowo zabił dziewczynę, ale to mogło się zdarzyć każdemu, prawda? Po prostu stracił panowanie nad sobą. To było nieumyślne spowodowanie śmierci. Pomogłem mu. Prawnicy go wybronili. Mój syn obiecał mi, że się poprawi, a ja desperacko chciałem mu wierzyć. Coś się stało. Starzec coś mu zrobił.

Spojrzał na każdego z nich po kolei.

– Wiecie, że wciąż nie wiem, ile osób zabił ten stary potwór? Są pośród nich zabici, których nikt nigdy nie znajdzie. O Jezu!

Ukrył twarz w dłoniach i cicho szlochał.