– Więc pojechałaś do San Francisco i zapadłaś się pod ziemię. Wiedziałaś, że na długo się tam nie ukryjesz, Nick. Co zamierzałaś zrobić?
– Jeszcze nie zdecydowałam. Uwierz mi, nie spieszyło mi się. Nieważne, gdzie byłam, wszędzie czułam się bezpiecznie, dopóki to się nie stało.
– Kto to jest Albia?
– Jest starszą siostrą Johna Rothmana. Są bardzo blisko, zawsze byli.
– Jaka ona jest?
– Albia jest siedem lat starsza od Johna. Po śmierci ich matki w wypadku samochodowym Albia zastąpiła mu ją. I, jak powiedziałam, byli ze sobą bardzo zżyci. Kiedyś zapytałam ją o rodzinę, a ona opowiedziała mi o ich matce, że zmarła tragicznie, a ojciec zmarł pięć lat wcześniej na zawał serca.
– W jego rodzinie było mnóstwo wypadków samochodowych.
– Mnie to mówisz?
– Czy Albia nie powiedziała ci o tym, że jej matka zdradzała ojca?
– Nie, a ty byś powiedział?
– Chyba nie.
– Jest jeszcze coś. Na urodzinowej kolacji Albii, zanim zrobiło mi się niedobrze, podarowałam jej apaszkę. Zaczęła opowiadać, jak to jej matka miała apaszkę podobną do tej, po chwili wyglądała, jakby stało się coś złego. Zamurowało ją. Powiedziała mi, że to bardzo drażliwy temat.
– Żadnych wyjaśnień?
– Żadnych.
– Nic poza tym. Czy tak?
– Nie, jest coś jeszcze, to jest coś, co wiedziałam. Pamiętam, jak John powiedział mi, że zakochał się w Cleo od pierwszego wejrzenia. Kiedy go zostawiła, był załamany, nie mógł w to uwierzyć. Zastanawiał się, dlaczego ona nie powiedziała mu, co było nie tak, ale tak po prostu odeszła.
– Hm – mruknął Dane.
– Wiesz, Dane, bardzo trudno było mi uwierzyć, że John zaczął mordować kobiety, bo jego matka zdradzała ojca. Myślisz, że to możliwe, żeby mógł zabić swoją matkę?
– Myślę, że to możliwe, niektórzy to robią.
– Kto jeszcze mógłby to zrobić? Tylko potrząsnął głową.
– Jest mnóstwo pracy. Włączmy w to Savicha i Sherlock. MAX dość szybko zidentyfikował cię jako dr Nicolę Campion. Są gotowi do pomocy.
– Myślę, że to świetny pomysł.
Spotkali się we czwórkę w kawiarni hotelu Holiday Inn.
– Może zatrzymalibyście się w Chicago, zanim wrócicie do Waszyngtonu – powiedział Dane.
– Właściwie – odparł Savich – Sherlock właśnie miała zadzwonić do ciebie, Nick, by wszystkiego dowiedzieć się od ciebie, a nie z ekranu MAX – a.
– To prawdziwy bałagan – powiedziała Nick.
Mówiła i mówiła, powoli znów powtarzając wszystko, co się stało, odpowiadając na wiele tych samych pytań, choć na wiele z nich miała inne spojrzenie, przypominając sobie wiele szczegółów. Zdała sobie sprawę, że jest przesłuchiwana przez ekspertów. To było prawie bezbolesne. W końcu oboje, Savich i Sherlock, przestali pytać. Savich wziął żonę za rękę, pogładził kciukiem jej dłoń, powoli i delikatnie.
Nick patrzyła, jak Savich, marszcząc brwi, sączy swoją herbatę.
– Bardzo słaba, zupełnie bez smaku – powiedział, rozlewając herbatę wokół filiżanki.
Sherlock klepnęła go po dłoni.
– Chyba powinniśmy zacząć wozić ze sobą herbatę, którą lubisz.
– A wy co o tym myślicie? – zapytał niecierpliwie Dane. Savich uśmiechnął się do Nick i powiedział:
– Muszę przez chwilę się nad tym wszystkim zastanowić. Ale najpierw muszę zadzwonić.
Wyciągnął swój telefon komórkowy, wybrał numer i czekał.
– Cześć, George. Mówi Savich, potrzebuję pomocy.
– Kto to jest George? – szepnęła Nick do Dane'a.
– To kapitan George Brady z policji w Chicago – poinformowała szybko Sherlock.
Savich czekał, słuchał, po czym powiedział do telefonu:
– Mam sprawę, George. Potrzebuję informacji o Cleo Rothman.
Dwie minuty później Savich zakończył rozmowę. Spojrzał na każde z nich z osobna i zwrócił się bezpośrednio do Nick:
– Przykro mi Nick, ale Cleo Rothman nie została zabita kilka tygodni temu.
– Co masz na myśli? Nie rozumiem. Dostałam od niej list nie dalej jak miesiąc temu – powiedziała Nick.
– Kapitan Brady powiedział, że lekarz sądowy jest prawie gotowy obwieścić wyniki swoich badań. Fakty są takie – Cleo Rothman została zamordowana przynajmniej trzy lata temu.
Rozdział 35
Całe późne popołudnie i wieczór spędzili na spotkaniach z Jimmym Maitlandem, przełożonym Savicha, i zastępcą szefa FBI, Gilem Rainy z biura terenowego FBI w Los Angeles, szefem policji w Los Angeles Williamem Morganem i jego sztabem, łącznie z detektywem Flynnem. Mieli czas zaledwie na krótkie pożegnanie inspektora Deliona, zanim późnym wieczorem odleciał do San Francisco.
Prokurator okręgowy nie zamierzał wnosić aktu oskarżenia przeciwko Weldonowi DeLoachowi, bo doszedł do wniosku, że stracił on syna, a w Hollywood i tak nie będzie mu łatwo. Poza tym Weldon miał wskazać im miejsce, gdzie jego ojciec przez tyle lat zakopywał wszystkie zakrwawione ubrania. To była zdecydowanie wystarczająca kara. Co do kapitana DeLoacha, próbowali wyciągnąć z niego szczegóły, ale ciągle zachowywał się jak obłąkany. Udawał? Tego nikt nie wie. Ale faktem było, że umierał.
Nie było sensu zamykać starego człowieka w więzieniu, ale wiele pytań wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Ciekawe, ile z nich znajdzie wyjaśnienie.
Następnego ranka, pożegnana przez Jimmy'ego Maitlanda, cała czwórka odleciała do Chicago. Przeszli rutynową kontrolę, jaka towarzyszyła podróży samolotem. Cóż, świat się zmienił. Ich odznaki FBI zostały obejrzane z każdej strony, dokumenty przeczytane trzy razy, a odciski palców pieczołowicie przeanalizowane, aż w końcu zostali przepuszczeni.
Wypożyczyli dwa samochody i wlekli się w niemiłosiernym korku, który i tak miał się nijak do tego w Los Angeles, i droga do hotelu Four Seasons zajęła im prawie czterdzieści pięć minut. Jak powiedział Savich, to była ich nagroda, na którą zgodził się Jimmy Maitland. Jak mówił Savich, szef pochwalił ich za kawał dobrej roboty, jaki wykonali, łapiąc scenariuszowego mordercę, i powiedział, że teraz mają nieograniczone możliwości. W tym przypadku odpowiadały one dwóm zwykłym pokojom, całkiem jednak przyjemnym, w luksusowym hotelu Four Seasons. Udało im się zarezerwować dwa sąsiadujące ze sobą pokoje.
Najpierw zamówili jedzenie.
– Dużo o tym myślałem – powiedział Savich nad swoją bezmięsną kanapką – i dyskutowałem z Sherlock i Dane'em w samolocie. Otóż, uważamy, Nick, że niekoniecznie John Rothman jest tu mordercą.
Nick poczuła, jakby ktoś uderzył ją pięścią w brzuch. Wstrzymała oddech. Wpatrywała się w kiwającą głowami trójkę i powiedziała:
– Nie, to niemożliwe.
– Ale zastanów się – powiedział delikatnie Savich, bo wiedział, że jest święcie przekonana, że ten człowiek próbował ją zabić. – To prawda, że John Rothman jest bardzo wpływowym człowiekiem, z ogromną siłą przebicia, mnóstwem przyjaciół, winnych mu przysługi, ale poza tym wszystkim, ma wiele do stracenia. Nie tylko swoją karierę polityczną, ale też życie. Swoje życie, Nick. Dla człowieka takiego jak on, z jego pozycją i umiejętnościami, zaprzepaszczenie tego wszystkiego tylko dlatego, że jego matka miała romans, kiedy był nastolatkiem, to po prostu nie ma sensu. Tak uważamy. – Uśmiechnął się do niej. – Wydaje nam się, że to może być Albia Rothman.
Dane tylko się uśmiechnął, ugryzł swoją kanapkę, całkiem smaczną.
– Albia – powtórzyła Nick bezbarwnym głosem, zapominając o kanapce w dłoni. – O co wam, do diabła, chodzi?
– Cóż – powiedział Savich – szczerze mówiąc, wydawała mi się podejrzana, kiedy pierwszy raz o niej wspomniałaś. Dlatego powiedziałem, że chcę to przemyśleć, przedyskutować z Sherlock i Dane'em. Nie twierdzę, że od razu pójdziemy z tym do Johna Rothmana, bo wcześniej pomyliliśmy się co do niego. Ale może zmienimy zdanie. I chyba powinniśmy poważnie przyjrzeć się jego siostrze.