– Nie wiem, nie mam pojęcia. Czy uwierzyłeś mu, John, kiedy zaprzeczył plotkom o mnie?
– Dobry Boże, oczywiście, że tak.
– Jesteś tego pewny?
– Oczywiście. – Jednak mówiąc to, spuścił wzrok. – Te aluzje do mojego dziennika, do tego, co podobno napisałem. Posłuchaj mnie. Nie napisałem tego wszystkiego, a to znaczyłoby, że kłamała, ale teraz wiemy, że to nie Cleo, tylko ktoś inny.
– Tak – powiedział Savich. – Też uważamy, że to możliwe, senatorze.
Rothman ożywił się.
– Naprawdę? A co dokładnie ma pan na myśli, agencie?
– Chcielibyśmy porozmawiać z pańską siostrą, Albią Rothman – powiedziała Sherlock. – Czy mógłby pan nas umówić?
– Jestem pewny, że Albia bardzo ucieszy się na twój widok, Nicola. A może przyjdą państwo dziś do mnie na kolację?
– Dobrze – zgodziła się Nick. – Dziękuję, John.
– Czemu chcecie rozmawiać z Albią? Myślicie, że ma z tym coś wspólnego, że to ona napisała list do Nicoli i spreparowała ten dziennik? – Jego twarz płonęła. – To nonsens, zupełna bzdura.
– O której godzinie, John? – zapytała Nick.
Wszyscy zasiedli w jadalni przy wspaniałym stole, nakrytym na sześć osób. Przy jednym końcu stołu zasiadł senator Rothman, przy drugim jego siostra, Albia.
Dane pomyślał, że była piękną kobietą, równie czarującą jak jej brat, może trochę bardziej wystudiowaną. Wydawało mu się oczywiste, że brat nie wspomniał jej o liście czy o dzienniku.
Kiedy Albia Rothman zobaczyła Nick, rozpłakała się, mocno ją przytuliła, i w kółko jej powtarzała, jak bardzo się o nią martwili, i jak bardzo była zrozpaczona, kiedy Nick uwierzyła w te straszne rzeczy o Johnie.
– Moja droga, wprost nie mogę opisać, jak bardzo się z Johnem o ciebie martwiliśmy. Wiele o tym dyskutowaliśmy, ale wszystko wydawało się nam bez sensu. Potem pokazali cię w telewizji z tym tutaj panem, agentem FBI, i powiedzieli, że jesteś naocznym świadkiem w sprawie „Scenariuszowego mordercy”. Ale jak do tego doszło? Słyszeliśmy, że morderca popełnił samobójstwo. To musiał być dla ciebie ciężki czas, Nicolo.
– Tak, Albio, było mi ciężko – odpowiedziała Nick.
Głos Nick brzmiał łagodnie, wtapiał się w sączącą się w tle delikatną melodię. Dane zauważył, że nie miała na sobie niczego, co jej kupił. Razem z Sherlock udały się na zakupy do butiku przy Michigan Avenue i obie wyglądały bardzo elegancko i, zdaniem Dane'a, po prostu pięknie. Nick miała na sobie krótką, czarną sukienkę, odsłaniającą bardzo zgrabne, długie nogi, ale dość skromną, pasującą do otoczenia. Znowu przyszło mu do głowy, że doskonale pasuje do tego środowiska. Z łatwością mógł wyobrazić ją sobie w roli żony wpływowego senatora. Robiło mu się od tego niedobrze. Teraz patrząc na nią, uświadomił sobie, że gdyby nie śmierć Michaela, nigdy by jej nie spotkał.
Jedli właśnie sałatę z misternie ułożonymi na niej orzechami i grzankami, kiedy Nick nagle zapytała:
– Albio, czy to ty napisałaś do mnie list? Ten, który podobno był od Cleo?
Albia Rothman uniosła idealnie zarysowaną brew. Z tym wyrazem twarzy wyglądała zupełnie jak jej brat. Lekko zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
– Nic nie wiem o żadnym liście.
– John nie wspominał o liście, który dostałam od Cleo i w którym ostrzegała mnie, że on próbuje mnie zabić, że usiłował też zabić ją i dlatego uciekła? – zapytała Nick.
– Dobry Boże, cóż to za pomysł. List od Cleo? To niedorzeczne. John próbował zabić Cleo? I ciebie? To zupełny absurd. John, co tu się dzieje?
Senator Rothman tylko wzruszył ramionami i, nie patrząc na nikogo, wyłowił orzecha z sałaty.
– To agenci FBI znają odpowiedzi na wszystkie pytania, nie ja.
– Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę – powiedziała Albia pochylając się nad wielkim stołem – jakie to niedorzeczne. John jest miłym, inteligentnym mężczyzną, którego należy podziwiać, który uczyni ten kraj lepszym.
– Panno Rothman – odezwał się Dane – wróćmy do tego, czy to pani napisała list do Nick.
– I czy to znaczyłoby, że próbowałaś mnie ostrzec, Albio – powiedziała Nick. – I pomóc mi. Czy może próbowałaś się mnie pozbyć?
– Jedz lepiej swoją sałatę, Nicolo. Nie przyszłam tu, żeby dyskutować o takich bredniach.
– Potrzebujemy pani pomocy, panno Rothman – włączył się Savich.
Albia powoli odłożyła widelec do sałatki.
– Jeżeli to twoi przyjaciele, ci agenci federalni, tak cię przerobili, Nicolo, to chyba chcę już stąd wyjść. – Mówiąc to, wstała i powiedziała do brata: – John, wychodzę. Nie mam zamiaru jeść obiadu w towarzystwie osób, które oskarżają cię o mordowanie kobiet. Na twoim miejscu zadzwoniłabym po Rocklanda, żeby przyszedł i cię reprezentował. Poprosiłabym ich też, żeby wyszli. Nicolo, naprawdę zawiodłam się na tobie.
To mówiąc, wyszła z jadalni.
John Rothman milczał, dopóki nie usłyszał, jak w oddali zamknęły się drzwi wejściowe.
– Cóż, cokolwiek próbowaliście osiągnąć, to było haniebne. Życzę państwu miłego wieczoru.
Senator John Rothman wstał, porzucił swoją serwetkę obok niedojedzonej sałaty i opuścił swoją jadalnię.
Pozostali patrzyli na siebie, dopóki nie usłyszeli, jak drzwi wejściowe zamknęły się po raz drugi.
– Cóż – powiedział Dane. – Lubię niespodzianki. A sałata jest wyśmienita.
Rozdział 37
Jimmy Maitland zaprosił nas na spotkanie z komendantem policji i kilkoma innymi nerwowymi politykami w związku ze sprawą Rothmana – powiedział Dane. – Nick, nie jesteś zaproszona na to spotkanie. Zostaniesz z Sherlock. Jesteśmy zgodni co do tego, że jesteś ważniejsza niż to. Pójdziemy tylko Savich i ja. Obiecasz mi, że nigdzie sama nie pójdziesz?
– Obiecam ci, ale to nie w porządku wobec Sherlock.
– Pomyśl o tym jak o spotkaniu grzecznych chłopców w ważnej sprawie – poradził Savich. – Będzie na nim szef biura FBI w Chicago, może nawet burmistrz. Wszystko jest ściśle tajne, przynajmniej do czasu wiadomości o szóstej.
– Nie mam ochoty patrzeć na pajacującą bandę facetów – powiedziała Sherlock do Nick. – Ale chłopaki, jeżeli wydarzy się jakiś skandal, na pewno opowiecie mi o tym. – Pocałowała męża w ucho i pomachała jemu i Dane'owi, kiedy wychodzili z lobby hotelu Four Seasons.
– Mamy coś lepszego do roboty, Nick – powiedziała Sherlock, gdy wyszły na ulicę. – Pójdziemy zobaczyć się z senatorem Rothmanem. Mój mąż o tym wie, ale nie chciał, żeby Dane się dowiedział. Dane jest bardzo opiekuńczy wobec ciebie, Nick. Tak naprawdę, on trzęsie się na samą myśl, że coś ci się stanie, jeśli nie będzie chodził za tobą krok w krok. Mogłabyś być z sześcioma gliniarzami, a on i tak byłby chory ze zmartwienia. Ale wszystko będzie dobrze. Masz mnie.
Nick roześmiała się i zatarła ręce.
– Nie mogę sobie wyobrazić, że ktokolwiek potrzebuje więcej ochrony, niż ty możesz zapewnić.
– Obyś miała rację. No dobrze, zobaczymy, czego możemy się dowiedzieć. Tak czy inaczej wolę to niż siedzieć na zebraniu.
Nick patrzyła, jak Sherlock sprawdza swój pistolet. Uśmiechnęła się, gdy Sherlock powiedziała:
– Dillon zawsze mówi, że jak nie masz stuprocentowej pewności, co się stanie, przygotuj się na każdą okoliczność.
Około 9.30 były w biurze senatora Rothmana. Pani Mazer zdziwiła się na ich widok.
– A gdzie wasi wielcy chłopcy?
– Bawią się z innymi wielkimi chłopcami – odpowiedziała Sherlock.