– Nie jestem żałosna, ty psychopato! I o nic bym cię nie błagała, ty sukinsynu! Teraz już nam nie uciekniesz i przez resztę swojego żałosnego życia będziesz gnił w więzieniu – krzyczała z furią.
Sherlock stała nad nimi, powoli odzyskując czucie w rękach i nogach.
– To był całkiem niezły numer, Nick. Dobra robota.
– Prawda? – powiedziała Nick, uśmiechając się do Sherlock. Wtedy Dwight nagle wstał, chwiejnym krokiem podszedł do Nick i uderzył ją w tył głowy.
– Panu już dziękujemy, Dwight – powiedziała Sherlock i kopnęła go w głowę. Opadł z powrotem na pokład. Nick podniosła się.
– Ty łajdaku! – krzyknęła, wymierzając mu cios w brzuch, potem wstała i jeszcze kopnęła go w żebra.
Popatrzyła na Sherlock, uśmiechnęła się szeroko i otrzepała ręce.
– Niezłe jesteśmy. Sherlock przytuliła ją mocno.
– Jesteśmy dobre, Nick. Bardzo dobre.
– Nikt nas nie pokona – dodała Nick.
– Powiadomię Dillona – powiedziała Sherlock i podeszła do radia, które znajdowało się na łodzi. Skontaktowała się ze strażą przybrzeżną.
Dwadzieścia minut później funkcjonariusz straży przybrzeżnej zacumował swoją motorówkę przy pomoście na Wyspie Żurawi, z Savichem i Dane'em na pokładzie, w pełnej gotowości do skoku na łódź Rothmana. Wtedy zobaczyli Sherlock i Nick wychylające się z boku łodzi i machające do nich.
– Dlaczego mnie to nie dziwi? – powiedział z uśmiechem Savich. – Dzięki Bogu.
– Mogę znowu zacząć oddychać – powiedział Dane. – Cholera, w życiu się tak nie bałem. Popatrz tylko na nie, śmieją się od ucha do ucha. Czy to Rothman leży na pokładzie twarzą do ziemi?
– O, nie – odparła Nick. – To nie był senator Rothman. Przez cały czas mieliście rację. To była Albia, a to jest człowiek, który trzy razy próbował mnie zabić.
– Cztery razy – poprawiła ją Sherlock.
Dwight jęknął, próbując się podnieść, po czym opadł z powrotem na pokład.
– Hej, Dwight – krzyknęła do niego Nick. – To mam szczęście, czy nie?
Dwight nie odpowiedział. Z okrzykiem wściekłości poderwał się, wyciągnął nóż z buta i ruszył w kierunku Nick. Zamarła. Patrzyła na ostrze wymierzone w jej serce, kiedy nagle została przewrócona na pokład. Dane rzucił się na niego, schwycił go za nadgarstki i mocno ścisnął.
Dwight wykrzyknął mu prosto w twarz:
– Witam, agencie federalny. Raz już prawie cię dopadłem, następnym razem mi się uda.
– Raczej nie – powiedział Dane, pozwolił Dwightowi zbliżyć się i wtedy uderzył go kolanem w pachwinę. Ten krzyknął z bólu i cofnął się. Dane wymierzył mu cios w brzuch i mocno popchnął na pokład. Usiadł na nim, uderzając jego głową o pokład. Ledwie słyszał krzyki Savicha. Kiedy zobaczył niewyraźny zarys noża, zdał sobie sprawę, że dał się ponieść wściekłości. Zszedł z Dwighta, a kiedy ten przykucnął i ponownie próbował go zaatakować, zwijając się przy tym z bólu, Dane kopnął go w szczękę. Osunął się na ziemię.
Tym razem już się nie ruszał. Wszyscy patrzyli, jak powoli wypuszcza z ręki nóż.
– Niezły cios – powiedział Savich do Dane'a, ściskając jego ramię.
Uśmiechnął się i patrzył, jak Dane odwraca się, podchodzi do Nick i powoli przytula ją do siebie. Trwali w tym uścisku dość długo.
– Wiesz co, Dillon? – powiedziała Sherlock. – Dziś po południu chcę w końcu kupić te wałki. Wystarczająco długo to odkładaliśmy, nie sądzisz?
Savich roześmiał się.
EPILOG
Patrzyła, jak Dane kładzie białą lilię na grobie brata. Wyprostował się, ale głowę miał opuszczoną. Ruszał ustami, nie słyszała jednak, co mówił.
W końcu podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.
– Michael kochał Wielkanoc, a ona kojarzyła nam się z liliami. – Zamilkł na chwilę. – Do końca życia będę za nim tęsknił. Ale przynajmniej został pomszczony.
– To nie wystarczy – powiedziała. – To po prostu za mało.
– Oczywiście, że nie wystarczy, ale zawsze to coś. Dziękuję, że ze mną przyszłaś, Nicola.
– Proszę, nazywaj mnie po prostu Nick. Nie chcę, żeby ktokolwiek nazywał mnie Nicolą.
– Nie ma sprawy. Co ty na to, żeby zabrać inspektora Deliona na obiad?
– Podoba mi się ten pomysł. – Chwyciła jego wyciągniętą dłoń. Jeszcze raz odwrócił się, by spojrzeć na grób brata. Biała lilia lśniła na tle świeżej ziemi. Potem znowu spojrzał na nią i uśmiechnął się.
– Inspektor Delion powiedział mi o meksykańskiej restauracji „La Barca” w Lombard. Chodźmy tam – powiedziała Nick.
– Czy to znaczy, że do szczęścia potrzebne jest ci tylko tacos? – zapytał z uśmiechem.
W milczeniu szli w stronę wypożyczonego samochodu.
– Mam wieści od Savicha. Dziś rano odbyło się przesłuchanie Albii Rothman. Oczywiście twierdzi, że jest niewinna. I wiesz, co? Dwight Toomer nie mówi, że to ona go wynajęła, przynajmniej na razie. Zobaczymy, jak bezwzględny jest prokurator. Też będziesz musiała zeznawać, Nick. To nie będzie zbyt przyjemne.
– To prawda, ale może warto zrobić to dla Cleo.
– Minie sporo czasu, zanim sprawa trafi do sądu. Albia Rothman zatrudnia najlepszych prawników. Będą grać na zwłokę, robić uniki i złożą więcej apelacji niż prawnicy O.J. Simpsona. Ale to nastąpi. Pójdzie na dno. To nie wystarczy, ale to wszystko, co możemy zrobić. Co zamierzasz dalej robić, Nick?
– Wiesz, że złożyłam rezygnację na uniwersytecie.
– Tak, wiem – przyznał i uśmiechnął się na myśl o wielkiej paczce prezerwatyw, którą miał w teczce. Uśmiechał się dalej nawet, kiedy powiedziała:
– Myślałam o tym, żeby pojechać na wschód, może do Waszyngtonu, może tam są jakieś możliwości dla bezrobotnych wykładowców uniwersyteckich.
Przystanął, delikatnie pogładził jej policzek, wciągnął świeże morskie powietrze i powiedział:
– Myślę, że to świetny pomysł. Z twoim talentem do pakowania się w kłopoty, to dla ciebie rozsądne rozwiązanie być jak najbliżej największego posterunku w kraju.
– Mam nadzieję, że się mylisz. Nie planuję nawet dostać mandatu za złe parkowanie. Dane, a pamiętasz swoje plany na najbliższe pięćdziesiąt lat?
– Tak, a potem będziemy negocjować resztę. Tak sobie pomyślałem, że kiedy Sean Savich dorośnie i może, jeżeli będziemy mieli córkę, mogliby się pobrać. Co o tym myślisz?
– Boże drogi. Jeszcze się nie pobraliśmy, a ty już wydałeś naszą córkę za mąż! Hm, a co do Seana, musimy omówić z Savichem i Sherlock szczegóły ceremonii ślubnej. Jak myślisz?
Roześmiał się, wziął ją za rękę i poczuł, jak wypełnia go fala szczęścia, ogromna i jasna. Jeszcze raz odwrócił się, by spojrzeć, jak biała lilia na grobie Michaela powiewa na wietrze.
Catherine Coulter