Выбрать главу

– Czy chciałbym? – powtórzył, poruszając się powoli między jej udami, przyzwyczajając ją do takich pieszczot.

– Czy… chcesz, żebym cię dotykała? – spytała niepewnym głosem..

– Tak. – Pochylił się i całował ją bez pośpiechu. – A chcesz mnie dotknąć?

– Tak, ale…

– Ale?

– Nie wiem, w jaki sposób – wyznała, zagryzając usta. – Chcę, żeby ci było dobrze, tak samo jak mnie.

Zamknął oczy porwany pragnieniem pociągnięcia jej rąk w dół swojego ciała, tam, gdzie pożądanie pulsowało boleśnie.

– Jeżeli będzie mi choćby odrobinę lepiej – powiedział prawie szorstko – to zaraz potem będzie po wszystkim. – Uśmiechnął się do niej. – Dotykaj mnie, gdzie chcesz. Wszędzie. Rób, co tylko ci się spodoba. Potrzebuję tego, maleńka. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Uniosła drżące ręce do jego twarzy. Powiodła palcem po ciemnych łukach brwi, linii nosa, brzegach uszu, a następnie zaczęła dotykać tych miejsc ustami. Z kocią delikatnością przesunęła końcem języka po krzywiznach ucha, aż poczuła wstrząsający Rye'em dreszcz.

– To ci się spodobało – szepnęła.

– Nie jestem pewien – odparł. – Może to był przypadek. Musisz spróbować jeszcze raz.

Popatrzyła zaskoczona, ale zaraz się roześmiała.

– Droczysz się ze mną.

– Nie, maleńka. To ty się ze mną droczysz.

Zamruczał cicho, kiedy chwyciła zębami za koniec ucha w sposób, jakiego się od niego nauczyła.

– Mam przestać się droczyć? – spytała, śmiejąc się cicho.

– zapytaj mnie jeszcze raz za godzinę.

– Za godzinę? To można tak długo wytrzymać, czując to, co ja teraz? '

– Nie wiem – przyznał. – Ale warto nawet oddać życie, żeby się przekonać.

Nie odpowiedziała, zaintrygowana nagle różnicą w dotyku, jaką sprawiała jego szorstka broda i delikatne ucho… Rye lekko przechylił głowę, żeby łatwiej mogła sięgnąć ustami, gdzie tylko chciała. Natknęła się na. przeszkodę w postaci jego koszuli, więc odsunął się na chwilę, zrzucił ją z ramion i cisnął za siebie. Jednak kiedy spojrzał na Lisę, przestraszył się, że popelnil błąd. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, jakby nigdy nie widziała nagiego do pasa mężczyzny.

– Mam ją włożyć z powrotem? – spytał spokojnie.

– Co takiego? – Lisa jakby otrząsnęła się i próbowała wrócić do rzeczywistości.

– Tę koszulę. Czy mam ją włożyć z powrotem?

– Zimno ci?

– Ani odrobinę. Tyle że wyglądałaś, jakbyś była… zaskoczona, kiedy ją zdjąłem.

– Przypomniało mi się, jak skończyłeś rąbać drzewo i poszedłeś się umyć w strumieniu. Opłukałeś piersi i ramiona, a potem wyprostowałeś się i krople wody błyszczały w słońcu jak brylanty. Miałam ochotę zlizać je z twojej skóry. Czy to by ci się spodobało?

Chwycił ją w ramiona i znów zaczął całować, jednocześnie wstrząśnięty i podniecony tym, co właśnie powiedziała. Po chwili jednak musiał ją uwolnić, ponieważ zdał sobie sprawę, że traci samokontrolę. Położył się na kocu i założył ręce za głowę, żeby nie dotykać różowo zakończonych piersi, które tak kusząco wyglądały spod rozpiętej bluzki.

– Czy masz dobrą pamięć? – spytał.

– Chyba tak.

– W takim razie zamknij oczy i spróbuj przypomnieć sobie wszystkie krople, które widziałaś. Jesteś w stanie to zrobić?

– O, tak – odparła, uśmiechając się.

– A teraz zrób to, co chciałaś z nimi zrobić.

Patrzyła, jak leży wyciągnięty przed nią, z uśmiechem jednocześnie wesołym i zmysłowym, który sprawiał, że traciła oddech. Drżąc, pochyliła się nad nim.

– Jedna była tutaj – powiedziała, całując nasadę szyi. – I tu… i tu – mówiła dalej, przesuwając wargami wzdłuż obojczyka, do środka piersi. – A tędy spływała cienka strużka.

Rye zamknął oczy i czuł tylko to, że czubek jej języka przesuwa się w dół, rozgarniając przy tym jego gęste włosy i liżąc gorącą skórę.

– Te krople płynęły w dół, aż za pasek od spodni – powiedziała, wahając się, z pytaniem w głosie.

– Dobry Boże, mam nadzieję…

Dotykała językiem żeber, spróbowała zębami sprężystości mięśni. Zatrzymała się przy klamrze paska, a Rye'a kusiło, żeby powiedzieć jej, że woda spływała pod ubraniem aż do jego stóp. Zaczął oddychać szybciej, kiedy całowała i skubała zębami skórę na jego brzuchu. Splótł razem palce obu rąk, żeby powstrzymać się od przyciągnięcia jej do siebie, a ona tymczasem podążała w górę, zatrzymując się jedynie na chwilę przy sutkach ukrytych w gęstwinie czarnych włosów. Kiedy już znalazła się z powrotem przy jego szyi, mruknął z niezadowoleniem.

– Opuściłaś kilka kropli.

– Naprawdę? Gdzie? Może tutaj? – spytała, dotykając językiem wgłębienia przy obojczyku.

– Niżej.

– Tu? – Wargami pociągnęła delikatnie ze kędzierzawe włoski na środku klatki piersiowej.

– Już prawie. Teraz na prawo.

– Jesteś tego pewny?

– Wszystko jedno, kochanie. Tak czy owak je znajdziesz.

Zrozumiała nagle i zaśmiała się cicho.

– Oczywiście, jak mogłam zapomnieć.

Odszukała płaski sutek i zaczęła drażnić go zębami i językiem, tak jak robił to Rye z jej piersiami. Potem palce jej błądziły po jego piersi, dotykały szorstkich włosów i twardych mięśni, pocierały, głaskały, rozkoszowały się jego ciepłem. Ustami wciąż drażniła twarde, małe punkciki jego sutków. Nie mógł już dłużej trzymać rąk z dala od niej, więc pociągnął ją na siebie, aż na nim usiadła. Zsunął jej bluzkę z ramion, zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo. Czubeczki jej piersi stwardniały pod wpływem jego wzroku, domagając się pieszczoty równie mocno, jak on pragnął ich dotknąć.

– Rye…?

– Chodź tu bliżej, maleńka – wyszeptał.

Pochyliła się powoli, żeby mógł sięgnąć do jej piersi.

Wzdrygnęła się pod wpływem przeszywającej rozkoszy, jaką sprawił dotyk ciepłych, zręcznych palców. Nie potrafiła powstrzymać cichego krzyku, takjak nie była w stanie zatrzymać gorąca, które rozlało się po jej ciele. Rye podciągnął ją wyżej i poczuła język drażniący brodawkę jej piersi. Z jękiem wyciągnęła się jak struna, ulegając tym pieszczotom.

Jego ręce objęły ją w talii, przesuwały się po pośladkach, ocierały o uda, błądziły tam i z powrotem kołyszącym ruchem, który sprawiał, że Lisa cała drżała. Wsunął kciuki pod dolny brzeg szortów i gładził jej gładkie ciało.

– Rye – odezwała się, gdy palce powędrowały dalej.

– Co? – wyszeptał, unosząc głowę do drugiej piersi.

– Czuję się… kręci mi się w głowie.

– Mnie też.

– Naprawdę?

– No pewnie. Nie ustałbym teraz na nogach.

– Myślałam, że to tylko ja… – Zaśmiała się trochę uspokojona.

– Oczywiście, że to ty. W twoim ciele jest dość żaru, żeby stopić górę lodową.

– Czy to… dobrze?

– Nie – odpowiedział szeptem. – O niebo lepiej niż dobrze. To jest niewiarygodne i piekielnie podniecające. Tęskniłem za tobą przez całe życie i nawet o tym nie wiedziałem.

J ej śmiech przeszedł w westchnienie pod wpływem zmysłowej pieszczoty, jaką było delikatne ssanie i pociąganie za pierś. Nagle jego ręka powędrowała między nogi i Lisa zamarła zaskoczona.

– To też należy do tego – powiedział, nie przerywając pieszczoty i uważnie obserwując jej twarz.