Przedostał się do podziemi i tunelami na urwisko ponad cudownym lasem. Znów rzucił się w dół i znów pochwyciła go chmura i przeniosła do komnaty w wieży zamku.
Wąż zaczął rozwijać się z dywanu i tym razem Ender się nie wahał. Nadepnął na jego głowę i przygniótł mocno. Wąż wił się i skręcał, a Ender dociskał go coraz mocniej do kamiennej podłogi. Wreszcie znieruchomiał. Ender podniósł go i potrząsnął, aż odwinął się do końca i wzór na dywanie zniknął. Potem, ciągle wlokąc węża za sobą, zaczął się rozglądać za wyjściem.
Zamiast tego znalazł lustro. A w lustrze zobaczył twarz, którą rozpoznał natychmiast. To był Peter; krew kapała mu po brodzie, a z ust wystawał ogon węża.
Ender wrzasnął i odepchnął od siebie pulpit. Kilku chłopców na sali zaniepokoił jego krzyk, ale przeprosił wyjaśniając, że nic się nie stało. Odeszli. Spojrzał na ekran. Jego postać wciąż tam była i patrzyła w lustro. Próbował podnieść jakiś mebel, by rozbić zwierciadło, ale nie potrafił ich poruszyć. Lustro nie dało się zdjąć ze ściany. W końcu Ender cisnął weń wężem. Rozprysnęło się, odsłaniając dziurę w murze. Z tej dziury wypełzły dziesiątki maleńkich węży, raz po raz kąsających figurkę Endera. Odrywając je od siebie gorączkowymi ruchami, postać upadła i zginęła pod stosem wijących się ciał. Ekran poczerniał i pojawił się tekst:
Ender wyłączył się i odsunął pulpit. Następnego dnia kilku dowódców zjawiło się u Endera osobiście albo przysłało żołnierzy. Zapewnili go, że nie ma się czym martwić, że większość uważa jego treningi za świetny pomysł i powinien je kontynuować. I żeby się upewnić, że nikt nie będzie mu przeszkadzał, przyślą paru starszych żołnierzy, którym przydadzą się dodatkowe zajęcia.
— Są prawie tak duzi, jak ci robale, którzy was wczoraj napadli. Następnym razem pomyślą, zanim coś zrobią.
Tego wieczoru zamiast dwunastu chłopców miał czterdziestu pięciu, więcej niż armię. I może ze względu na obecność starszych chłopców po stronie Endera, a może dlatego, że mieli już dość, jego wrogowie nie pokazali się.
Ender nie wracał więcej do gry. Ta jednak żyła nadal w jego snach. Wciąż pamiętał, co czuł zabijając węża, miażdżąc go — to samo co nadrywając ucho temu chłopakowi, co niszcząc Stilsona i łamiąc Bernardowi rękę. Wspominał, jak stał trzymając ciało swego wroga i widział twarz Petera patrzącą na niego z lustra. Ta gra wie o mnie za dużo. Ta gra obrzydliwie kłamie. Nie jestem Peterem. Nie mam serca mordercy.
Potem ogarniał go jeszcze większy strach, strach, że jednak jest mordercą, tylko sprytniejszym niż Peter, że to właśnie tak cieszy nauczycieli. Na wojnę z robalami potrzebowali zabójców. Ludzi, którzy potrafią wgnieść twarz wroga w ziemię i zalać wszystko jego krwią.
No dobra, jestem dla was kimś. Jestem tym cholernym sukinsynem, który był wam potrzebny, kiedy daliście zgodę na moje poczęcie. Jestem waszym narzędziem. Co za różnica, że nienawidzę tej części siebie, której potrzebujecie najbardziej? Co za różnica, że kiedy w grze zabiły mnie te małe węże, przyznawałem im rację i byłem zadowolony?
Rozdział 9
Locke i Demostenes
— Nie wzywałem pana tutaj, żeby marnować czas. W jaki sposób, do diabła, komputer mógł to zrobić?
— Nie wiem.
— Jak zdołał znaleźć obraz brata Endera i wstawić go do grafiki w procedurze Krainy Baśni?
— Pułkowniku Graff, nie ja go programowałem. Wiem tylko, że nigdy jeszcze nie zabrał nikogo do tego miejsca. Już Kraina Baśni była niezwykła, ale to już nie jest Krainą Baśni. To jest już poza Końcem Świata i…
— Znam nazwy tych miejsc. Nie wiem tylko, co one oznaczają.
— Kraina Baśni została wprogramowana. Wspomina się o niej w kilku innych punktach. Ale na temat Końca Świata nic nie wiadomo. Nie mamy w tej sprawie żadnego doświadczenia.
— Nie podoba mi się, że komputer pakuje się w taki sposób do umysłu Endera. Peter Wigginjest najbardziej znaczącą osobą w jego życiu, może oprócz siostry, Valentine.
— Gra myślowa została zaprojektowana, by pomóc im się ukształtować. Znaleźć sobie światy, w których będzie im dobrze.
— Nie rozumie pan tego, majorze Imbu? Nie chcę, żeby Ender czuł się dobrze z Końcem Świata. Nasz zawód to zapobiec końcowi świata!
— Koniec Świata w grze to niekoniecznie koniec ludzkości w wojnie z robalami. Dla Endera ma on osobiste znaczenie.
— Dobrze. Jakie znaczenie?
— Nie wiem, sir. Nie jestem tym dzieciakiem. Niech pan jego zapyta.
— Majorze Imbu, pytam pana.
— Możliwe są tysiące znaczeń.
— Niech pan poda kilka.
— Izolował pan tego chłopca, sir. Może pragnie końca tego świata, Szkoły Bojowej. A może chodzi o koniec świata, w którym wyrastał jako dziecko, jego domu. Albo jest to sposób na poradzenie sobie z tym, że połamał ostatnio tyle dzieciaków. Ender to wrażliwy chłopak, wie pan, a że zrobił innym parę paskudnych rzeczy, może pragnąć końca takiego świata.
— Albo jeszcze coś innego.
— Gra myślowa jest relacją pomiędzy dzieckiem a komputerem. Wspólnie tworzą opowieści. I te opowieści są prawdziwe w tym sensie, że są odbiciami rzeczywistości życia dziecka. Tyle wiem.
— Powiem panu, co j a wiem, majorze. Tego wizerunku Peter a Wiggina nie pobrano z naszych akt w szkole. Nie mamy żadnych danych na jego temat, ani elektronicznych ani innych. Nic, odkąd Ender do nas trafił. A ten obraz był dużo późniejszy.
— To zaledwie półtora roku, sir. Jak bardzo zmienia się chłopiec w takim okresie?
— Ma zupełnie inną fryzurę. Aparat ortodoncyjny zmienił mu kształt ust. Dostałem z planety jego nowe zdjęcie i porównałem. Komputer Szkoły Bojowej mógł dostać ten obraz wyłącznie żądając go od komputera na Ziemi. I to od żadnej z maszyn MF, co wymaga specjalnego dostępu. Nie możemy przecież jechać do Guilford County w Północnej Karolinie, by wyciągnąć zdjęcia ze szkolnych rejestrów. Czy ktokolwiek z tej szkoły wyraził zgodę na wzięcie fotografii?
— Pan tego nie rozumie, sir. Komputer Szkoły Bojowej jest częścią sieci MF. Jeśli m y potrzebujemy tego zdjęcia, musimy prosić o zgodę. Jeśli jednak potrzebuje go program gry myślowej…
— Może go sobie zwyczajnie wziąć?
— Nie tak zwyczajnie. Wyłącznie dla dobra dziecka.
— Zgoda, więc to dla jego dobra. Ale dlaczego? Jego brat jest niebezpieczny, został odrzucony przez nasz projekt, gdyż jest jedną z najgorszych istot ludzkich, jakie trafiły nam do rąk. Dlaczego dla Endera jest taki ważny? Dlaczego, po tak długim okresie?
— Uczciwie mówiąc, sir, nie wiem. A program gry myślowej jest tak zaprojektowany, że nie potraf i nam tego wyjaśnić. Może zresztą sam tego nie wie. Ale to i tak biała plama.
— Chce pan powiedzieć, że komputer wymyśla to wszystko w miarę rozwoju wypadków?
— Można to tak określić.
— Czuję się trochę lepiej. Myślałem, że tylko ja tak robię.