Ocenił zarys pomieszczenia; zauważył znajomą, otwartą kratownicę, typową dla większości wczesnych bitew i podobną do drabinek w parku; w przestrzeni rozmieszczono sześć czy siedem gwiazd. Było ich wystarczająco dużo i na dostatecznie wysuniętach pozycjach, by opłacało sieje zdobywać.
— Rozproszyć się wokół najbliższych gwiazd — polecił Ender. — C spróbuje prześliznąć się po ścianie. Jeśli się uda, A i E ruszają za nim. Jeśli nie, zdecyduję, co dalej. Będę przy D. Idziemy.
Wszyscy żołnierze wiedzieli, co się dzieje, ale taktyka walki zależała wyłącznie od dowódców plutonów. Nawet czekając na instrukcje Endera byli spóźnieni nie więcej niż o dziesięć sekund. Armia Królika na swoim końcu sali wykonywała już jakiś złożony taniec.
We wszystkich armiach, w jakich dotąd służył Ender, w tej chwili musiałby się martwić, czy razem ze swoim plutonem zajmuje właściwe miejsce w szyku. Teraz on i jego ludzie myśleli wyłącznie o tym, by ominąć formację przeciwnika, opanować gwiazdy i kąty sali, a potem rozbić tamtych na rozproszone, zdezorientowane grupki. Nawet po niecałych czterech tygodniach wspólnych treningów, ten sposób walki wydawał się jedyną inteligentną, jedyną możliwą metodą. Ender odczuwał niemal zdumienie, że Armia Królika nie pojęła jeszcze, jak beznadziejnie jest opóźniona.
Pluton C przesuwał się po ścianie, kierując w stronę przeciwników podkurczone kolana. Zwariowany Tom, ich dowódca, najwidoczniej polecił swoim ludziom zamrozić własne nogi. W półmroku był to znakomity pomył, ponieważ oświetlone skafandry ciemniały w punktach trafienia. Dzięki temu żołnierze byli mniej widoczni. Ender musiał pochwalić Toma.
Armia Królika zdołała odeprzeć atak plutonu C, ale wcześniej Zwariowany Toni i jego chłopcy przetrzebili ich porządnie. Zamrozili z tuzin wrogów, zanim wycofali się na pozycję za gwiazdą. Lecz gwiazda znajdowała się na tyłach formacji Królików, a to oznaczało, że będą łatwym celem.
Hań Tzu, zwany powszechnie Kant Zupą, był dowódcą plutonu D. Pospiesznie prześliznął się przez brzeg gwiazdy do miejsca, gdzie czekał Ender.
— Może by przeskoczyć na północ i klęknąć im na głowach?
— Działaj — odparł Ender. — Ja wezmę B na południe, żeby ich zajść od tyłu.
— A i E powoli na ściany! — krzyknął.
Przesunął się po gwieździe stopami w przód, zaczepił palce o krawędź, odskoczył do górnej ściany, po czym odbił się w dół, do gwiazdy plutonu E. Po chwili prowadził ich już do południowej ściany. Odbili się niemal równocześnie, by wylądować za dwoma gwiazdami, bronionymi przez żołnierzy Carna Carby’ego. Przypominało to krojenie masła gorącym nożem. Armia Królika przestała istnieć, pozostało tylko końcowe wymiatanie. Ender rozbił plutony na półplutony, by przeszukać wszystkie zakamarki i znaleźć żołnierzy przeciwnika, którzy byli jeszcze cali, lub tylko trafieni. Po trzech minutach dowódcy plutonów zameldowali, że sala jest czysta. Tylko jeden z chłopców Endera był całkowicie zamrożony — z plutonu C, który wziął na siebie całą siłę uderzenia wroga. Większość została trafiona, na ogół w nogi, często własnymi strzałami. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko potoczyło się lepiej, niż Ender oczekiwał.
Pozwolił dowódcom plutonów pełnić honory przy bramie-czterech przyłożyło hełmy do rogów, a Zwariowany Tom przeszedł przez wrota. Komendanci brali do tego żołnierzy, którzy byli zdolni do ruchu; Ender mógł wyznaczyć właściwie każdego. Dobra bitwa.
Rozbłysły światła i sam major Andersen wszedł przez bramkę nauczycieli na południowym końcu sali. Wyglądał bardzo poważnie, gdy podawał Enderowi nauczycielski hak, tradycyjnie wręczany zwycięzcy. Chłopiec rozmiękczył najpierw skafandry własnych żołnierzy i ustawił ich w szyku, a dopiero potem rozmroził przeciwników. Chciał, by jego ludzie wyglądali godnie i po wojskowemu, gdy Carn Garby i Armia Królika odzyskają zdolność ruchu. Mogą przeklinać i kłamać, ale będą pamiętali, że ich zniszczyli. Nieważne, co powiedzą; inni żołnierze i inni dowódcy zobaczą prawdę w ich oczach. Te oczy mają ich widzieć w równym szyku, zwycięskich i prawie bez strat po pierwszej bitwie. Wkrótce cała Szkoła będzie znać Armię Smoka.
Rozmrożony Carn Garby natychmiast pogratulował Enderowi. Miał dwanaście lat i został dowódcą w swym ostatnim roku w szkole. Nie był więc zarozumiały jak ci, którzy dostają armię rok wcześniej. Zapamiętam to, pomyślał Ender, kiedy mnie ktoś pokona. Trzeba zachować godność i wyrazić uznanie temu, kto na to zasłużył. Wtedy porażka nie przynosi wstydu. Ender miał nadzieję, że niezbyt często będzie musiał to robić.
Anderson zwolnił Armię Smoka, gdy Króliki wyszły już bramą zdobytą przez chłopców Endera. Dopiero po nich Ender wyprowadził swoich żołnierzy. Smuga światła pod drzwiami powiedziała im, gdzie znajdzie się dół, gdy powróci ciążenie. Wszyscy lądowali lekko. Potem ustawili się w korytarzu.
— Jest 7.15 — oznajmił Ender. — To znaczy, że macie jeszcze piętnaście minut na śniadanie. Potem czekam na was w sali treningowej.
Słyszał, jak szepczą do siebie: daj spokój, wygraliśmy, trzeba to uczcić. No dobrze, zgodził się.
— Dowódca zezwala rzucać w siebie jedzeniem przy śniadaniu.
Cieszyli się, krzyczeli, a potem Ender rozkazał rozejść się i ruszać biegiem do koszar. Zatrzymał jeszcze dowódców plutonów, by ich poinformować, że na porannych ćwiczeniach nie oczekuje nikogo przed 7.45, a sesja potrwa krócej, żeby chłopcy mieli czas się wykąpać. Pół godziny na śniadanie i brak czasu na prysznic po walce — reguły nadal były ostre, ale łagodniejsze w porównaniu z początkowym kwadransem. A Ender wolał, żeby wiadomość o dodatkowym czasie wolnym przekazali dowódcy plutonów — niech chłopcy wiedzą, że od nich pochodzą ulgi, surowość zaś cechuje komendanta. To zwiąże ich jeszcze mocniej.
Nie jadł śniadania. Nie był głodny. Zamiast tego poszedł do łazienki i stanął pod prysznicem. Skafander włożył do oczyszczalni, by był gotów, gdy skończy kąpiel. Wymył się dwa razy, po czym pozwolił, by woda spływała bez końca po jego ciele. Woda krążyła w obiegu zamkniętym. Niech wszyscy dzisiaj wypiją odrobinę mojego potu. Dali mu niewyćwiczoną armię, a on zwyciężył i to wcale nie o włos. Zwyciężył, mając tylko sześciu zamrożonych i unieruchomionych. Przekonają się, jak długo inni dowódcy będą próbować walki w szyku, gdy się dowiedzą, ile można dokonać stosując elastyczną strategię.
Unosił się w środku sali treningowej, gdy zaczęli się pojawiać jego żołnierze. Naturalnie, żaden się do niego nie odezwał. Wiedzieli, że sam zacznie mówić, gdy będzie gotów. Nie wcześniej.
Kiedy wszyscy byli już na miejscach, Ender zaczepił się hakiem przed nimi i spojrzał uważnie.
— Niezła pierwsza bitwa — zaczai, a chłopcy poruszyli się. Próbowali wznieść okrzyk „Smoki! Smoki!”, ale uspokoił ich szybko. — Armia Smoka poradziła sobie z Armią Królika. Ale nieprzyjaciel nie zawsze będzie walczył tak fatalnie. Gdyby to była dobra armia, to wy, z plutonu C, atakując tak wolno, zostalibyście otoczeni ze skrzydeł przed osiągnięciem dobrej pozycji. Powinniście się rozdzielić i nacierać z obu stron, żeby nie mogli zaatakować z flanki. Plutony A i E — celność beznadziejna. Z tabeli wynika, że mieliście mniej więcej jedno trafienie na dwóch żołnierzy. To oznacza, że udawało się wyłącznie atakującym, którzy strzelali z bliska. Tak dalej być nie może — lepszy przeciwnik wyciąłby pozbawioną osłony grupę nacierającą. Wszystkie plutony będą ćwiczyć strzelanie z większych odległości, do ruchomych i nieruchomych celów. Półplutony służą na zmianę za cele. Rozmrażam skafandry co trzy minuty. Do roboty.