Выбрать главу

– Hej, co jest do cholery!

Ujrzała dwie nagie postacie, które na dźwięk otwieranych drzwi odskoczyły od siebie. Z pokoju dobiegło nerwowe szuranie przyłapanych na gorącym uczynku. Tana szybko zamknęła drzwi i przerażona chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nagle za plecami usłyszała śmiech.

– Ach! – wyrwało jej się. To Billy wyśmiewał się z niej.

– Ale mnie przestraszyłeś… Myślała, że był na dole, z gośćmi.

– Mówiłaś, że nie interesuje cię podglądanie, Panno Cnotko.

– Właśnie kręciłam się tutaj trochę i przypadkiem natrafiłam… Zaczerwieniła się po same uszy, a on śmiał się z niej szyderczo.

– Akurat… a po co przyszłaś na górę, Tan?

Wiedział, że matka tak ją nazywa, ale nie chciała słyszeć tego od niego. Tak mogli mówić do niej tylko przyjaciele, a on z pewnością do nich nie należał. Nigdy.

– Moja mama zwykle pracuje w tym pokoju.

– Nie, wcale nie w tym.

Pokręcił głową, jakby zaskoczony jej pomyłką.

– Oczywiście, że w tym.

Tana była tego pewna. Spojrzała na zegarek. Nie chciałaby, żeby taksówka na nią czekała. Nie słyszała żadnego klaksonu, więc chyba jeszcze nie przyjechała po nią.

– Jeśli chcesz, mogę ci pokazać, który to pokój.

Szedł korytarzem w przeciwnym kierunku, a Tana nie bardzo wiedziała, czy ma za nim iść. Nie chciała tracić czasu na sprzeczki, ale dobrze wiedziała, że biuro matki było w pokoju obok. Ale to w końcu jego dom i czuła się nieswojo stojąc pod drzwiami, zza których dobiegały jęki i sapanie zaskoczonej przez nią pary. Miała jeszcze parę minut do przyjazdu taksówki, więc równie dobrze mogła zobaczyć to, co chciał jej pokazać Billy. Otworzył drzwi do jakiegoś innego pokoju.

To tu.

Tana najpierw stanęła w progu, potem weszła rozglądając się wokół. Nie, to nie było biuro Jean. W tym pokoju najbardziej przyciągało wzrok ogromne łóżko, pokryte szarym aksamitem, z jedwabną pościelą i szarym kocem z oposa. Na wierzchu leżała rozciągnięta narzuta z futra szynszyli. Dywan był także szary, a wszystkie tkaniny miały przepiękne wzory. Tana spojrzała na niego wściekła.

– Bardzo śmieszne. To przecież sypialnia twojego ojca?

– Tak. I tu właśnie pracuje twoja stara. Odwala tu kawał dobrej roboty. Poczciwa Jean.

W tym momencie Tana miała ochotę złapać go za włosy i skopać mu tyłek, ale zmusiła się do przemilczenia jego słów i miała właśnie zamiar wyjść z pokoju, gdy on złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Pchnął drzwi, a one zamknęły się cicho.

– Puść mnie, ty gówniarzu!

Tana rozpaczliwie próbowała się uwolnić z jego uścisku, ale z przerażeniem stwierdziła, że jest od niej znacznie silniejszy. Złapał ją za obie ręce i przycisnął do ściany. Z trudem oddychała.

– Chcesz mi pokazać, jak pracuje twoja mamusia, ty mała dziwko!

Na chwilę złapała oddech. Bolało ją, gdy krępował jej ręce. Oczy zaszły jej łzami, bardziej ze złości niż ze strachu przed nim.

– Już dość, wychodzę stąd.

Spróbowała się jeszcze raz uwolnić, ale ponownie pchnął ją brutalnie, aż uderzyła głową o ścianę. Gdy spojrzała na niego, w jego oczach znalazła jedynie chciwe, obleśne pożądanie. Teraz przeraziła się już naprawdę. On śmiał się.

– Nie wygłupiaj się.

Głos Tany drżał, wyczuwała narastającą w nim wściekłość i brutalność.

Oczy Billy'ego rzucały dzikie spojrzenie. Z siłą, jakiej się nie spodziewała, ścisnął jedną ręką jej dłonie. Drugą ręką otworzył rozporek, eksponując swoją męskość. Chwycił jej dłoń i rozkazał:

– Weź go, ty mała suko.

Teraz była już śmiertelnie przerażona. Zbladła i próbowała odsunąć się od niego. Przyciskał ją do ściany, a Tana z całej siły starała się go odepchnąć, jak najdalej od siebie. Ale to nic nie pomagało, a on śmiał się z niej tylko. I nagle zobaczyła, że jego sflaczały penis, którego wyjął ze spodni, zaczyna pęcznieć i prężyć się w jej kierunku. Sterczał jak obrzydliwy diabelski kikut, a Billy bez przerwy popychał ją na ścianę. Wtedy zdała sobie sprawę, że horror dopiero się zaczyna. Nagle jednym szarpnięciem rozerwał jej sukienkę wzdłuż całej długości, wściekle podarł ją na kawałki, by ujrzeć wreszcie jej ciało. Jego ręce osaczały ją ze wszystkich stron, przesuwały się po brzuchu, piersiach, udach. Napierał na nią całym ciałem, zgniatał ją, ślinił językiem jej twarz. Czuła na sobie obmierzłą woń alkoholu. A on dotykał jej, obmacywał, ciągnął, jakby chciał ją rozerwać. I nagle brutalnie wcisnął między jej nogi swoje palce. Tana krzyknęła i walnęła go z całej siły w szyję, ale on nie zareagował. Okręcił jej blond włosy wokół dłoni jakby miał zamiar je wyrwać i z impetem uderzył ją w twarz. Rzuciła się na niego, próbując walczyć, kopiąc nogami. Brakowało jej tchu, walczyła bardziej o własne życie niż o cnotę. Płakała ze złości, piszczała, z trudem chwytała powietrze. Nagle poczuła, że traci równowagę. Pchnął ją tak mocno, że przewróciła się na miękki dywan. Zdarł z niej resztki sukienki, rozszarpał majtki z białej koronki i oto leżała przed nim piękna, bezbronna i naga, błagając go, płacząc, zgrzytając z wściekłości zębami. Szlochała histerycznie, gdy zsunął spodnie i rzucił w kąt pokoju. Przygniótł ją całym swoim ciężarem, po to tylko by zmiażdżyć jej ciało, zbezcześcić je centymetr po centymetrze. Penetrował je swoimi brutalnymi rękami, szarpał je i wysysał, a ona broniła się i próbowała za wszelką cenę uwolnić. Jednak za każdym razem powalał ją znowu na ziemię. Była prawie nieprzytomna, gdy nagle z całej siły wbił się w nią, a po chwili dywan zalała kałuża krwi. Używał sobie na niej, aż do orgastycznego spełnienia. Dziewczyna leżała jak nieżywa, ledwie oddychała, oczy miała czerwone i spuchnięte od łez. Z ust i nosa sączyła się krew. Billy Durning podniósł się zadowolony. Zaczął zakładać spodnie, ale ona nadal się nie ruszała. Gdy spojrzał na nią, wyglądała jakby była martwa.

– Dzięki.

Drzwi pokoju otworzyły się i stanął w nich jeden z przyjaciół

Billy'ego.

Chryste, co ty jej zrobiłeś?

Tana nadal się nie poruszyła, mimo że gdzieś z bardzo daleka słyszała głosy.

Nie ma sprawy – Billy wzruszył ramionami. – Jej matka jest płatną dziwką mojego starego.

Chłopak zaśmiał się.

Wygląda na to, że przynajmniej jedno z was dobrze się bawiło.

Nie można było nie zauważyć kałuży krwi na dywanie, w której leżało ciało Tany.

– Ma okres?

– Chyba tak.

Billy'ego to nie obchodziło. Zapinał spodnie, podczas gdy ona leżała z rozrzuconymi nogami, jak gumowa lalka. Jego przyjaciel przyglądał się temu z zainteresowaniem. Billy pochylił się i klepnął ją w policzek.

– No, dobra Tan, wstawaj.

Nie poruszyła się jednak. On poszedł do łazienki, zmoczył ręcznik i rzucił go na nią. Uważał, że powinna wiedzieć co ma z nim zrobić. Upłynęło jeszcze z dziesięć minut, zanim z trudem poruszyła się, pomału zwinęła w kłębek i zaczęła wymiotować. Na oczach kolegi podniósł ją za włosy i krzyknął: