Выбрать главу

Chamlis przesłał kilka wiadomości, przeważnie plotki z Płyty. Mawhrin-Skel zniknął; Hafflis mówił, że znowu zmieni się w kobietę, by urodzić kolejne dziecko. Rdzeń i twórcy krajobrazu ustalili datę rozpoczęcia konstrukcji Tepharny, ostatniej Płyty, po przeciwległej stronie Orbitalu. Gdy Gurgeh wyjeżdżał, ciągle jeszcze przechodziła procesy erozyjne. Miała być udostępniona za parę lat. Chamlis podejrzewał, że Yay będzie niezadowolona, iż nie konsultowano się z nią przed ogłoszeniem tej informacji. Stary drona życzył Gurgehowi wszystkiego najlepszego i pytał o samopoczucie.

Wiadomość od Yay była praktycznie filmową pocztówką. Dziewczyna leżała w hamaku grawitacyjnym, przed wielkim ekranem albo olbrzymim oknem widokowym, pokazującym niebiesko-czerwoną planetę gazowego giganta, i twierdziła, że wraz z Shuro i kilkoma jego przyjaciółmi dobrze się bawią na rejsie. Prawdopodobnie nie była zupełnie trzeźwa. Kiwała do Gurgeha palcem i mówiła, jak to nieładnie z jego strony, że wyjechał tak szybko i na tak długo, nie czekając na jej powrót. Nagle musiała chyba zobaczyć kogoś poza polem widzenia terminalu, więc powiedziała tylko na koniec, że później się odezwie.

Gurgeh prosił „Czynnik Ograniczający” o potwierdzanie przyjęcia wiadomości, ale nie odpowiadał od razu. Te wszystkie listy sprawiały, że czuł się nieco samotny, ale za każdym razem z pasją wracał do gry i tylko to miał w głowie.

Rozmawiał ze statkiem, który był bardziej przystępny od swego zdalnego drony. Zgodnie z opinią Worthila, statek dał się lubić, choć nie odznaczał się błyskotliwością. Ta przejawiała się jedynie podczas gry w Azad. Gurgeh sądził nawet, że stary statek wojenny bierze z gry więcej niż on; poznał ją doskonale i z przyjemnością uczył Gurgeha, zachwycony grą jako złożonym i pięknym systemem. Statek przyznał, że nigdy nie wypalił ze swych efektorów w gniewie i przypuszczalnie w Azad odkrył coś, czego nie doświadczył w realnych walkach. „Czynnik Ograniczający” był Wszechstronną Jednostką Zaczepną klasy „Morderca”, o numerze 50017. Został skonstruowany siedemset szesnaście lat temu, w ostatniej fazie konfliktu idirańskiego, gdy wojna w kosmosie zbliżała się do końca. Teoretycznie był w służbie czynnej, ale nigdy nie zaznał prawdziwego niebezpieczeństwa.

Po trzydziestu dniach Gurgeh zaczął korzystać z figur.

Część figur Azad była biotechami, rzeźbionymi tworami z genetycznie obrobionych komórek, które zmieniały swój charakter od chwili pierwszego rozpakowania i umieszczenia na planszy. Częściowo rośliny, częściowo zwierzęta, o wartości i potencjale wyznaczonym przez kolor, kształt i rozmiar. „Czynnik Ograniczający” twierdził, że wytworzone przez niego figury są nie do odróżnienia od autentycznych, jednak Gurgeh uważał, że to zbytni optymizm.

Jak trudna jest cała gra, uświadomił sobie dopiero wówczas, gdy zaczął się zapoznawać z poszczególnymi figurami. Dotykał, wąchał, próbował zrozumieć, czym jest i czym może się stać każda z nich — słabszą czy silniejszą, szybszą czy wolniejszą, krócej czy dłużej aktywną.

Nie potrafił ich przeniknąć. Leżały w jego dłoni jak kawałki wyrzeźbionych, pomalowanych warzyw; były martwe. Oglądał je, wąchał, pocierał, aż barwiły mu palce. Lecz gdy tylko znalazły się na planszy, przeistaczały się nieoczekiwanie. Zmieniały się w mięso armatnie, gdy Gurgeh już sądził, że to pancerniki; z filozoficznych obiektów na tyłach własnego terytorium stawały się wywiadowcami doskonałymi w górzystym terenie albo na pierwszej linii frontu.

Po czterech dniach był zrozpaczony. Poważnie rozważał następujący scenariusz: zażąda, by zawrócono go do Chiarka, przyzna się do wszystkiego Służbie Kontaktu, mając nadzieję, że z litości dla niego albo zatrzymają u siebie Mawhrin-Skela, albo go uciszą. Aby tylko nie brać udziału w tej frustrującej, demoralizującej łamigłówce.

„Czynnik Ograniczający” zasugerował, by Gurgeh na razie porzucił biotechy i skoncentrował się na grach drugoplanowych. Gdyby w nich zwyciężył, zyskałby pewien stopień swobody w zakresie wyboru biotechów, które zostaną użyte w następnych etapach. Postąpił zgodnie z radą statku i wypadł dość dobrze, nadal jednak odczuwał depresję i pesymizm, a niekiedy łapał się na tym, że „Czynnik Ograniczający” coś do niego mówił od kilku minut, a on myślał o zupełnie innym aspekcie gry i musiał prosić statek o powtórzenie.

Dni mijały. Co pewien czas statek proponował, by Gurgeh zajął się którymś biotechem i doradzał, jakie wydzieliny należy przedtem przygotować. Zasugerował nawet, by brał niektóre ważniejsze figury ze sobą do łóżka; sypiał więc z rękoma wokół biotechu, jakby obejmował małe dziecko. Nad ranem zawsze czuł się głupio i cieszył się, że nikt go nie widzi (choć potem od razu się zastanawiał, czy to aby prawda; po swym doświadczeniu z Mawhrin-Skelem był przewrażliwiony; wątpił, czy kiedykolwiek jeszcze odzyska całkowitą pewność, że go nie śledzą. Może „Czynnik Ograniczający” go szpieguje, może Służba Kontaktu go obserwuje, ocenia… jednak postanowił się już tym nie przejmować).

Co dziesiąty dzień robił sobie urlop, również za radą statku. Poznawał statek dokładniej, choć niewiele tam było do oglądania. Widywał przedtem statki cywilne — przypominały one zwykłe, zamieszkane przez ludzi domy, miały obszerne pomieszczenia i dość cienkie ściany. Okręt wojenny jednak podobny był raczej do kawałka skały, metalu lub asteroidu z kilkoma małymi wnękami i wydrążonymi korytarzami, gdzie mogli spacerować ludzie. Gurgeh wędrował korytarzami, wdrapywał się lub latał w pasażach, zatrzymał się przez chwilę w jednym z purchli na dziobie, oglądał podobne do skrzepu zwały wciąż nie usuniętej maszynerii.

Główny efektor otaczały dodatkowe urządzenia: łamacze pól, skanery, instrumenty śledzące, analizatory, przemieszczacze i uzupełniające systemy uzbrojenia. Piętrzyły się, w przyćmionym świetle, przypominały gigantyczną gałkę oczną o stożkowatej soczewce, z kostropatymi metalicznymi naroślami. To obszerne zbiorowisko miało ze dwadzieścia metrów średnicy, ale statek powiedział mu — a Gurgeh chyba zauważył u niego pewną dumę — że gdy to wszystko było podłączone, potrafił rozkręcić i zatrzymać całą instalację tak błyskawicznie, że człowiekowi wydawało się to mgnieniem oka: jeśli w tym momencie mrugnąłeś, nic nie zauważyłeś.

W jednym z bąbli obejrzał pusty hangar, gdzie miał się pomieścić odpowiednio dostosowany moduł Służby Kontaktu, przygotowany na WPS, do której właśnie zmierzali. Ten moduł miał być domem Gurgeha na Ea. Przyszły lokator widział hologramy wnętrza i stwierdził, że jest dość przestronne, choć nie umywa się do Ikroh.

Dowiedział się więcej o samym Imperium, jego historii, polityce, filozofii, religii, wierzeniach i obyczajach, o mieszance podgatunków i płci.

Odniósł wrażenie, że jest to nieznośnie żywotna plątanina sprzeczności, patologicznie agresywna, a jednocześnie ponuro sentymentalna zaskakująco barbarzyńska i zadziwiająco wyrafinowana, bajecznie bogata i beznadziejnie biedna. Przy tym wszystkim jednak bez wątpienia niezwykle fascynująca.

Jak mu powiedziano, jedynym stałym elementem tego zdumiewająco różnorodnego życia była gra Azad, przenikająca wszystkie warstwy społeczne niczym powtarzalny temat subtelnie wpleciony w kakofonię dźwięków. Gurgeh zrozumiał, co Worthil miał na myśli, mówiąc, że Służba Kontaktu podejrzewa, iż to właśnie gra jest spoiwem imperium. Cóż innego mogło je spajać?