Dużo pływał w basenie. W osłonie efektora zainstalowano projektor holograficzny i „Czynnik Ograniczający” pokazywał błękitne niebo z białymi obłokami we wnętrzu purchla szerokiego na dwadzieścia pięć metrów. Gurgeha znudziła jednak ta sceneria i poprosił statek o wyświetlenie widoku, jaki ukazywałby się, gdyby podróżowali w przestrzeni rzeczywistej. Dostrojony obraz równoważny, jak określał to statek.
Gurgeh pływał więc pod nierzeczywistą czernią kosmosu i zimnymi pyłkami światła wolno poruszających się gwiazd; nurkował pod łagodnie oświetloną powierzchnią ciepłej wody — stawał się miękką inwersją samego statku.
Po dziewięćdziesięciu dniach zaczął wyczuwać biotechy. Potrafił rozegrać ze statkiem okrojoną partię na małych planszach i na jednej z dużych, a w nocy przez trzy godziny śnił o ludziach i swym życiu, o dzieciństwie, o latach dojrzałych; była to dziwna mieszanina wspomnień, fantazji i niespełnionych pragnień. Miał zamiar napisać lub coś nagrać dla Chamlisa, Yay i innych znajomych z Chiark, którzy przesyłali mu wiadomości, ale zawsze wydawało mu się, że czas ku temu nieodpowiedni, a im dłużej to odkładał, tym trudniejsze stawało się zadanie. Stopniowo ludzie przestawali pisać; Gurgeh miał poczucie winy, ale równocześnie czuł ulgę.
Sto jeden dni po opuszczeniu Chiark, dobrze ponad dwa tysiące lat świetlnych od Orbitalu, „Czynnik Ograniczający” spotkał się z Superlifterem klasy Rzeka „Pocałuj mnie w dupę”. Dwa połączone statki, otoczone elipsoidalnym polem, zaczęły przyśpieszać, by osiągnąć szybkość taką, jaką miał WPS. Powinno to zająć kilka godzin, więc Gurgeh, jak zwykle o tej porze, poszedł spać.
„Czynnik Ograniczający” rozbudził go w połowie snu i włączył ekran w kabinie.
— Co się dzieje? — spytał Gurgeh sennie. Zaczął się niepokoić.
Ekran, stanowiący jedną ze ścian kabiny, był holograficzny, funkcjonował więc podobnie jak okno. Nim Gurgeh poszedł spać, widział na nim rufę Superliftera na tle gwiazd. Teraz był tam powoli przesuwający się krajobraz: jeziora, wzgórza, strumienie, lasy, wszystko oglądane z góry.
Jakiś statek powietrzny niczym leniwy owad powoli leciał nad okolicą.
— Pomyślałem sobie, że zechcesz to zobaczyć — powiedział statek.
— Gdzie to jest?
Gurgeh przecierał oczy. Nie rozumiał. Sądził, że po to spotykają się z Superlifterem, by WPS, do którego mieli dołączyć, nie musiał zwalniać; Superlifter miał nadać im jeszcze większą prędkość, by mogli dogonić olbrzymi statek. A tu najwyraźniej zatrzymali się po drodze na orbitalu, planecie czy jakimś jeszcze większym obiekcie.
— Dotarliśmy do WPS „Żulik” — poinformował statek.
— Naprawdę? Co to jest? — Gurgeh spuścił nogi z łóżka.
— Patrzysz na tylny park na wierzchu statku.
Przedtem obraz musiał być powiększony, gdyż teraz Gurgeh spoglądał w dół i widział olbrzymi statek, nad którym powoli sunął „Czynnik Ograniczający”. Park stał się zaledwie kwadratem, trudno było ocenić jego rzeczywiste rozmiary. W dali z przodu mgliście rysowały się głębokie, regularne wąwozy. Schodkowo uformowana olbrzymia przestrzeń opadała w dół tarasami. Powietrze, ziemia, woda oświetlone były bezpośrednio z góry. Gurgeh nie widział nawet cienia rzucanego przez „Czynnik Ograniczający”.
Patrząc w ekran, zadał kilka pytań.
„Żulik”, WPS klasy Płyta, miał zaledwie cztery kilometry wysokości, ale pięćdziesiąt kilometrów długości i dwadzieścia dwa w najszerszym miejscu. Park na górnym pokładzie, przy rufie, miał czterysta kilometrów kwadratowych, a całkowita długość między krańcami jego wysuniętych pól wynosiła nieco ponad dziewięćdziesiąt kilometrów. Nastawiony był raczej na budowę statków, niż na zapewnienie miejsc mieszkalnych, więc miał na pokładach tylko dwieście pięćdziesiąt milionów ludzi.
W ciągu pięciuset dni, w czasie których „Żulik” pokonywał odległość między Główną Galaktyką a Obłokami, Gurgeh uczył się gry w Azad, a nawet znalazł czas na życie towarzyskie.
Poznał kilka osób, ludzi ze Służby Kontaktu. Część z nich stanowiła załogę statku. Zajmowali się nie tyle obsługą pojazdu — z tym zadaniem doskonale radził sobie każdy z trzech statkowych Umysłów — ile organizacją swego własnego społeczeństwa. Byli również po to, by poświadczać; by studiować niezliczone dane na temat nowych odkryć, dostarczane przez odległe jednostki Służby Kontaktu i inne WPS-y; by poznawać odkrywane systemy gwiazd i systemy społeczeństw istot rozumnych, reprezentować w nich Kulturę, badać je i niekiedy zmieniać.
Pozostali stanowili załogi mniejszych statków. Niektórzy zatrzymali się tu dla rozrywki lub nabrania sił, inni — tak jak Gurgeh i „Czynnik Ograniczający” — byli jedynie przewożeni z miejsca na miejsce; niektórych zostawiano po drodze — mieli badać skupiska gwiazd między galaktyką a Obłokami; jeszcze inni czekali na ukończenie budowy swych pojazdów — statków oraz małych Pojazdów Systemowych — które teraz istniały tylko jako pozycje na liście przyszłych konstrukcji.
„Żulika” Służba Kontaktu zwała WPS-em przechodnim; służył jako pewnego rodzaju punkt przygotowawczy dla osób i materiału, zbierał ludzi i zestawiał ich w załogi Specjalizowanych Pojazdów Systemowych, Średnich Pojazdów Systemowych i mniejszych WPS-ów, które budował. Inne typy wielkich WPS-ów były głównie kompleksami mieszkalnymi i potrafiły obsadzić załogami ludzkimi statki filialne.
Gurgeh spędził kilka dni w parku na wierzchu statku. Spacerował lub latał samolocikami — taka moda panowała teraz na WPS-ie. Nabył w tym wprawy i wziął udział w zawodach, podczas których kilka tysięcy kruchych samolotów krążyło ósemkami nad wierzchem pojazdu przez przepaściste drogi komunikacyjne wzdłuż całego statku, potem pod dolnymi pokładami.
Do uprawiania sportu zachęcał go „Czynnik Ograniczający”, parkujący w jednym z głównych hangarów tuż przy Drodze. Twierdził, że to dobry relaks. Gurgehowi proponowano rozegranie kilku partii, nie zgodził się jednak. Skorzystał natomiast z niektórych zaproszeń na przyjęcia, imprezy, spotkania. Część dni i nocy spędzał poza „Czynnikiem Ograniczającym”, a stary statek gościł kolejno kilka młodych osób płci żeńskiej.
Większość czasu Gurgeh spędzał jednak samotnie wewnątrz statku; ślęczał nad tabelami liczb i zapisami poprzednio rozegranych partii; tarł dłońmi biotechy; kroczył po trzech wielkich planszach, oglądał konfigurację terenu, układ figur; jego mózg przepatrywał wszelkie możliwości, badał silne i słabe strony rozmaitych kombinacji.
Przez dwadzieścia dni intensywnie uczył się eańskiego, języka imperium. Początkowo zamierzał posługiwać się jak zwykle marain i korzystać z tłumacza, doszedł jednak do wniosku, że gra Azad ma subtelne związki z językiem i dlatego postanowił się z nim zapoznać. Statek powiedział mu później, że i tak należało to zrobić, gdyż Kultura nie chciała zdradzać Azadianom nawet tajników swego języka.
Tuż po przybyciu na „Żulika” przysłano Gurgehowi dronę jeszcze mniejszego od Mawhrin-Skela. Maszyna była kulista i składała się z oddzielnych pierścieni obracanych wokół stacjonarnej osi. Przedstawił się jako Trebel Flere-Imsaho Ep-handra Lorgin Estral, drona-bibliotekarz o przygotowaniu dyplomatycznym. Gurgeh przywitał się z nim, sprawdzając jednocześnie, czy ma włączony swój terminal. Gdy maszyna sobie poszła, wysłał do Chamlis Amalk-neya korespondencję wraz z nagraniem spotkania z maleńkim droną. Chamlis odpowiedział później, że urządzenie jest prawdopodobnie tym, za kogo się podaje, jednym z dość nowoczesnych modeli drony bibliotecznego. Nie staruszek, którego można się było spodziewać, ale prawdopodobnie nieszkodliwy. Chamlis nigdy nie słyszał o wersji bojowej tego modelu.