Trochę ludzi obserwowało odlot starego okrętu. Holowniki odpadły.
Statek poszedł w górę, mijając wrota do doków, lity kadłub, wiszące ogrody, otwarte sektory mieszkalne; Gurgeh widział tam ludzi: spacerowali, tańczyli, jedli, niektórzy obserwowali, co dzieje się w powietrzu; gdzieniegdzie widział rozgrywki sportowe. Patrzył przez ekran widokowy i nawet rozpoznał kilku znajomych, którzy lecieli obok w pojeździe powietrznym i żegnali go okrzykami.
Oficjalnie udawał się na samotny rejs wypoczynkowy przed podróżą na Zawody Pardethillisiańskie. Rozpowszechniał pogłoski, że może nie stawić się na turnieju. Niektóre pisma teoretyczne i informacyjne zainteresowały się jego zniknięciem z Chiarka oraz gwałtowną przerwą w dopływie nowych publikacji. Prosili swoich korespondentów na „Żuliku”, by uzyskali od niego wywiad. Zgodnie ze strategią uzgodnioną ze Służbą Kontaktu, Gurgeh stwarzał wrażenie, że gry zaczynają go nudzić i cała ta wyprawa, udział w wielkim turnieju ma rozniecić gasnące zainteresowanie.
Ludzie chyba dawali temu wiarę.
Statek minął szczyt WPS-u, wzniósł się obok poplamionego cieniami chmur parku na górnym pokładzie i wleciał w rzadsze powietrze, gdzie spotkał się z superlifterem „Czynnik Sprawczy” i razem z nim pozostawał z tyłu, nieco z boku wewnętrznej otoczki atmosferycznej WPS-u. Powoli przechodzili przez kolejne warstwy póclass="underline" zderzakowe, izolacyjne, sensoryczne, sygnalizacyjne i receptorowe, energetyczne i ciągnące, otoczkowe, zewnętrzne sensoryczne, wreszcie przez horyzont, aż znowu znaleźli się w hiperprzestrzeni. Kilka godzin hamowali do szybkości, z którą mogły sobie poradzić silniki „Czynnika Ograniczającego”, po czym rozbrojony okręt został sam, natomiast „Czynnik Sprawczy” przyśpieszył, by dogonić swój WPS.
…dobra rada, byś nie zadawał się z kobietami. Będzie im trudno rozmawiać poważnie z mężczyzną, nawet z mężczyzną wyglądającym tak dziwacznie jak ty. Jeśli jednak próbowałbyś nawiązać trwalsze kontakty seksualne, prawie na pewno uznają to za poważną obrazę.
— Drono, czy masz więcej dobrych wiadomości?
— Nie wspominaj nic o zmianach płci. Wiedzą już o gruczołach narkotycznych, choć mogą nie znać ich dokładnego działania, nie zdają sobie jednak sprawy z podstawowych ulepszeń fizjologii. Możesz oczywiście wspomnieć o takich drobiazgach jak bezpęcherzowe nagniotki, ale na przykład wiadomość o zasadniczych usprawnieniach hydraulicznych, choćby takich jak w twoich genitaliach, to byłaby dla nich bomba.
— Naprawdę? — zdziwił się Gurgeh. Siedział w głównym saloniku „Czynnika Ograniczającego”. Statek i Flere-Imsaho wyliczali mu, co mógł, a czego nie mógł robić w Imperium. Znajdowali się teraz zaledwie parę dni drogi od jego granic.
— Tak, zazdrościliby — stwierdził mały drona wysokim, nieco skrzeczącym głosikiem. — A równocześnie czuliby wstręt.
— Głównie by jednak zazdrościli — powiedział statek przez swego zdalnego dronę i westchnął.
— No, tak — przyznał Flere-Imsaho — ale zdecydowanie czuliby obrzy…
— Musisz przede wszystkim pamiętać, Gurgeh — przerwał mu statek — że ich społeczeństwo oparte jest na własności. Wszystko, co zobaczysz, czego dotkniesz, z czym wejdziesz w kontakt należy do jakiejś osoby lub instytucji; ktoś będzie właścicielem. Każda osoba wie, jakie jest jej miejsce w społeczeństwie i ma świadomość swej pozycji w stosunku do innych. Trzeba zwłaszcza pamiętać, że jest możliwe również posiadanie ludzi. Nie jest to w zasadzie niewolnictwo — są dumni, że je znieśli — ale w zależności od tego, do jakiej klasy i płci należy dana osoba, może być ona częściowo własnością kogoś innego w tym sensie, że sprzedaje swą pracę i umiejętności, a inni je kupują. W przypadku mężczyzn całkowite oddanie ma miejsce wówczas, gdy stają się żołnierzami. Wojskowi w ich siłach zbrojnych są jak niewolnicy, nie mają swobód osobistych, a nieposłuszeństwo grozi śmiercią. Kobiety w ramach legalnego kontraktu „małżeństwa” sprzedają ciała osobnikom płci pośredniej, a ci płacą im za seksualne względy przez…
— Statku, daj spokój! — zaśmiał się Gurgeh. Sam wcześniej zdobył nieco wiadomości o Imperium, czytał ich materiały historyczne, oglądał nagrania informacyjne. Poglądy statku na tamtejsze życie społeczne wydawały mu się niesprawiedliwe, stronnicze i pełne Kulturowej świętoszkowatości.
Flere-Imsaho i zdalny drona statku ostentacyjnie spojrzeli na siebie, po czym drona-bibliotekarz wysłał szaro-żółte rozbłyski rezygnacji i zapiał po swojemu:
— Dobrze, zacznijmy od początku…
„Czynnik Ograniczający” tkwił w przestrzeni nad piękną niebiesko-białą planetą Ea, tą, którą Gurgeh ujrzał po raz pierwszy przed dwoma laty na ekranie w Ikroh. Po obu stronach statku unosiły się krążowniki Imperium, każdy dwukrotnie dłuższy od okrętu Kultury.
Okręty wojenne wyleciały mu na spotkanie u granic skupiska, do którego należał układ planetarny gwiazdy Ea i „Czynnik Ograniczający”, już na powolnym napędzie ponadświetlnym, a nie na zwykłym hiperprzestrzennym — ten ostatni również ukrywano przed Imperium — zatrzymał się. Jego osiem przezroczystych bąbli efektorowych ujawniało trzy plansze do gry, hangar modułu i basen oraz puste przestrzenie w trzech długich wstawkach na dziobie, skąd podczas pobytu na „Żuliku” usunięto uzbrojenie. Mimo to Azadianie wysłali mały statek inspekcyjny z trzema oficerami. Dwaj zostali z Gurgehem, trzeci sprawdzał wszystkie purchle i rozglądał się po statku.
Rozmaici oficerowie pozostawali na pokładzie przez pięć dni, aż do osiągnięcia samej Ea. Powierzchowność mieli taką, jakiej się Gurgeh spodziewał — płaskie szerokie twarze, ogolone i niemal białe. Gdy stanęli tuż przy nim, okazało się, że są niżsi od niego, choć w mundurach czemuś wydawali się więksi. Gurgeh po raz pierwszy w życiu widział mundur — poczuł osobliwy podziw i odrazę.
Dzięki temu, co o nich wiedział, nie zaskoczyło go przyjęcie z ich strony. Nie zwracali na niego uwagi, rzadko się odzywali, ale nawet wówczas nie patrzyli mu w oczy. Nigdy jeszcze nie czuł się tak ignorowany.
Oficerowie wydawali się zainteresowani statkiem, ale nie ciekawił ich ani zdalny drona, ani Flere-Imsaho, który i tak trzymał się z boku. Tuż przed przybyciem wojskowych na pokład, Flere-Imsaho, zrzędząc, niechętnie schował się w obudowę starego drony. Złościł się przez chwilę, gdy Gurgeh mówił mu, jak atrakcyjnie i zabytkowo wygląda w tej bezaurowej skrzyni, a potem gdy wojskowi weszli na pokład, szybko się ulotnił.
No i tyle mam od niego pomocy w pokonywaniu zawiłości języka i etykiety, pomyślał Gurgeh.
Zdalny drona statku nie był lepszy. Krążył przy Gurgehu, ale udawał głupiego i co chwila ostentacyjnie wpadał na różne przedmioty. Gurgeh dwa razy omal się nie przewrócił o powolną, niezgrabną skrzynkę. Korciło go, by ją kopnąć.
Gurgeh musiał więc osobiście wyjaśnić oficerom, że o ile wie, na statku nie ma mostka, kokpitu, ani sterowni, ale odniósł wrażenie, że azadiańscy wojskowi mu nie wierzą.
Gdy przybyli nad Ea, oficerowie skontaktowali się ze swym krążownikiem i zaczęli coś-szybko mówić; Gurgeh ich nie rozumiał. Do rozmowy włączył się jednak „Czynnik Ograniczający” — i rozgorzała dyskusja.