Выбрать главу

— Jest pan mężczyzną, jak sądzę?

— Tak. — Dłonie Gurgeha zaczęły się pocić.

— Moja stawka to kastracja. Usunięcie męskiego członka i gruczołów przeciw apeksalnemu wytrzebieniu, w tej jednej grze na Planszy Pochodzenia. Czy akceptuje pan te warunki?

— Ja… — Gurgeh przełknął ślinę, ale usta miał suche. To był absurdalny zakład: jemu przecież nic w gruncie rzeczy nie groziło. „Czynnik Ograniczający” wyratuje go. Mógł też po prostu poddać się zabiegowi, nie czułby bólu, a genitalia to przecież jedna z najszybciej odrastających części ciała. A jednak sala zaczęła przed nim wirować. Zobaczył okropny widok czerwonego płynu, czerniejącego powoli, bąbelkującego. — Tak — wyrzucił z siebie. — Tak — powiedział do arbitra.

Obaj apeksowie skłonili się i odeszli.

— Jeśli chcesz, możesz teraz przywołać statek — powiedział Flere-Imsaho.

Gurgeh nie zwracał uwagi na dronę. Patrzył w ekran. Właśnie chciał wezwać „Czynnik Ograniczający”, ale zamierzał tylko przedyskutować swą dość kiepską sytuację w grze, nie zaś wołać o ratunek.

Tego dnia poszło mu źle. Bermoiya grał błyskotliwie, serwisy prasowe pełne były informacji o zawodach. Rozgrywkę nazwano klasyczną, a Gurgeh — wraz z Bermoiya — stał się znowu głównym tematem wiadomości obok Nicosara, który nadal tłamsił przeciwników, lubo bardzo dobrych, jak przyznawano.

Po wieczornej sesji do Gurgeha spokojnie, niemal z respektem podszedł Pequil — który ciągle jeszcze miał rękę na temblaku — i powiedział mu, że do końca rozgrywki moduł Gurgeha poddany będzie specjalnej obserwacji. Oczywiście Gurgeh jest osobą szanowaną, ale wszyscy uczestniczący w opcji fizycznej są zawsze dyskretnie obserwowani. W tym przypadku inwigilację przeprowadzi wysoko atmosferyczny krążownik antygrawitacyjny, jeden z eskadry stale patrolującej jeszcze-nie-całkiem przestrzeń nad Groasnachek. Moduł nie będzie mógł opuścić swego miejsca postoju w ogrodzie na dachu hotelu.

Gurgeh zastanawiał się, jak Bermoiya się teraz czuje. Zauważył, że apeks użył słowa „muszę”, gdy zaproponował opcję fizyczną. Gurgeh nabrał szacunku dla jego stylu gry, a zatem i dla samego Bermoiyi. Podejrzewał, że sędzia nie miał ochoty na zastosowanie opcji fizycznej, ale sytuacja Imperium robiła się poważna. Zakładano, że Gurgeh zostanie już wcześniej pokonany i na tym założeniu oparto strategię wyolbrzymiania zagrożenia, które stanowił. Ta, jak sądzono, zwycięska gra zmieniała się w małą katastrofę. Krążyły pogłoski, że w Biurze Cesarskim poleciały już głowy. Bermoiya otrzymał rozkazy. Gurgeh musiał być powstrzymany.

Gurgeh sprawdził, jaki los czeka sędziego w razie przegranej. Wytrzebienie apeksalne polegało na całkowitym i trwałym usunięciu wywracalnej pochwy i jajników. Gdy to sobie wyobraził, gdy pomyślał, co stanie się wówczas z dostojnym sędzią, uświadomił sobie, że akceptując opcję fizyczną, nie przeanalizował całkowicie wszystkich konsekwencji. Nawet jeśli zwycięży, czy mógł dopuścić, by tak kogoś okaleczono? Jeśli Bermoiya przegra, koniec z nim, koniec jego kariery, koniec rodziny. Cesarstwo nie pozwalało na regenerację lub transplantację części ciała zastawionych w czasie gry. Dla sędziego byłby to zabieg stały i być może ostateczny. W podobnych przypadkach dochodziło nawet do samobójstw. Chyba lepiej, żebym to ja przegrał, pomyślał Gurgeh.

Nie miał jednak na to ochoty. Nie czuł osobistej wrogości do Bermoiyi, lecz bardzo chciał zwyciężyć w tej grze i w następnej, i w kolejnej. Nie zdawał sobie sprawy, jak Azad, rozgrywana w swej ojczyźnie, potrafi wciągać. Technicznie była to ta sama gra, jaką ćwiczył na „Czynniku Ograniczającym”, jednak rozgrywana w miejscu, do jakiego ją stworzono, stawała się czymś zupełnie innym. Teraz to sobie uświadomił, zrozumiał, dlaczego Imperium przetrwało dzięki grze. Azad wyzwalała nienasyconą żądzę nowych zwycięstw, zdobycia większej potęgi, większego terytorium, większej dominacji…

Tego wieczora Flere-Imsaho został w module. Gurgeh skontaktował się ze statkiem i omówił z nim swą żałosną pozycję w grze. Jak zwykle statek znalazł kilka ekstrawaganckich wyjść z sytuacji, ale Gurgeh już sam wcześniej je dostrzegł. Jednak czym innym jest rozpoznanie dróg wyjścia, a czym innym zastosowanie ich podczas gry. Statek nie okazał się więc zbyt pomocny.

Gurgeh porzucił analizę rozgrywki. Przesłał do statku pytanie:

— Co mógłbym zrobić, by złagodzić zakład z Bermoiya, gdybym mimo wszystko wygrał, a sędzia musiałby stanąć przed chirurgiem? Nic, brzmiała odpowiedź. Zakład został zawarty, klamka zapadła. Żaden z zawodników nie mógł już nic zrobić. Musieli grać do końca. Gdyby obaj przerwali grę, uznano by, że obaj przegrali zakład.

— Jernau Gurgeh, muszę wiedzieć — zaczął statek z wahaniem — co mam zrobić, jeśli jutro sprawy potoczą się niepomyślnie.

Gurgeh spuścił wzrok. Spodziewał się takiego pytania.

— Chodzi ci o to, czy chcę, byś przybył i porwał mnie stąd, czy wolę przez to przejść i niech mnie zabierają później. Między nogami miałbym podwinięty ogon, ale niewiele więcej, i czekałbym, aż mi to wszystko odrośnie. Ale oczywiście Kultura zachowałaby milutkie stosunki z Imperium. — Nie próbował nawet ukryć sarkazmu.

— Mniej więcej — odparł statek z opóźnieniem. — Chodzi tylko o to, że gdybyś poddał się procedurze, byłoby mniej hałasu, ale i tak musiałbym przemieścić lub zniszczyć twoje genitalia, jeśliby ci je usunęli. Cesarstwo uzyskałoby zbyt wiele informacji o nas, gdyby poddali je tu pełnej analizie.

Gurgeha to rozbawiło.

— Czyżby moje jaja były tajemnicą stanu?

— Właśnie. Zatem i tak musielibyśmy dokuczyć Imperium, nawet gdybyś się poddał operacji.

Gurgeh nadal rozmyślał, gdy nadszedł opóźniony sygnał. Zwiniętym językiem wyczuwał maleńką grudkę pod miękką tkanką.

— A, cholera — powiedział wreszcie. — Obserwuj rozgrywkę. Jeśli definitywnie przegram, postaram się jak najdłużej wytrzymać, zrobię, co się da. Gdy zobaczysz, że już koniec, przybywaj. Wyrwij nas stąd i przeproś w moim imieniu Służbę Kontaktu. Gdybym się załamał, niech się dzieje, co ma się dziać. Zobaczę, jak się będę czuł jutro.

— Dobrze — odparł statek.

Gurgeh gładził się po brodzie. Przynajmniej dano mu wybór. Jeśli jednak z góry nie zaplanowali usunięcia dowodów i spowodowania prawdopodobnego incydentu dyplomatycznego, czy Służba Kontaktu byłaby skłonna brać pod uwagę jego życzenia? Nieważne. Jednak po tej rozmowie w duchu czuł, że stracił ochotę na zwycięstwo.

Statek miał również inne wiadomości. Właśnie otrzymał sygnał od Chamlisa Amalk-neya, który obiecał wkrótce dłuższą wiadomość, ale tymczasem informował, że Olz Hap w końcu udało się osiągnąć Pełną Sieć. Gracz Kultury osiągnął wreszcie najwyższy rezultat w Trafionego. Młoda dama była chlubą Chiarka i graczy Kultury. Chamlis już jej gratulował w imieniu Gurgeha, spodziewa się jednak, że Gurgeh prześle osobiste powinszowania. Stary drona przekazywał życzenia wszystkiego najlepszego.

Gurgeh wyłączył obraz i przez chwilę wpatrywał się w pusty ekran, niezdecydowany, co wiedzieć, co myśleć, co pamiętać, nawet czym być. Przelotny, smętny uśmiech wykrzywił mu usta.

Podleciał Flere-Imsaho.

— Jesteś zmęczony, Jernau Gurgeh?

— Co? Tak, trochę — odparł po chwili. Wstał, przeciągnął się. — Ale mimo to chyba nie będę długo spał.

— Tak właśnie myślałem. Może zechciałbyś pójść ze mną?

— Obserwować ptaki? Nie sądzę, ale dzięki za zaproszenie.

— Nie miałem na myśli naszych upierzonych przyjaciół. Gdy wychodzę nocą, nie zawsze je obserwuję. Niekiedy udaję się do różnych części miasta, by sprawdzić, jakie tam żyją gatunki ptaków. Tak było na początku, ale potem… ponieważ…