Выбрать главу

Wszystko było więc ustalone. Cesarstwo miało nowych marszałków gwiazdowych — konieczne były tylko drobne przesunięcia, by zastąpić Yomonula — nowych generałów, admirałów, arcybiskupów, ministrów i sędziów. Kurs Cesarstwa został wytyczony i niewiele się różnił od poprzedniego. Nicosar będzie kontynuował swą dotychczasową politykę; Zasady zwycięzców rozmaitych szczebli nie wykazywały ani specjalnego niezadowolenia, ani nowatorskich zapatrywań. Dworzanie i oficjele mogli zatem odetchnąć, wiedząc, że nic się nie zmieni, a ich posady są niezagrożone. Zamiast więc zwykłego napięcia towarzyszącego finałowi, atmosfera przypominała raczej nastrój podczas gry pokazowej. Tylko dwaj zawodnicy traktowali ten finał jako prawdziwe współzawodnictwo.

Gurgeh od razu był pod wrażeniem gry cesarza i stale zyskiwał on u niego coraz większy szacunek. Im bardziej Gurgeh poznawał styl Nicosara, tym wyraźniej zdawał sobie sprawę, z jak silnym i wszechstronnym przeciwnikiem ma do czynienia. Potrzebował nadzwyczajnego szczęścia, by go pokonać; wręcz musiałby stać się kimś innym. Od samego początku koncentrował się nie na tym, by zwyciężyć Cesarza, lecz by nie doznać sromotnej porażki.

Nicosar grał na ogół ostrożnie, ale nagle potrafił zaatakować serią błyskotliwych posunięć, które najpierw sprawiały wrażenie zagonu utalentowanego szaleńca, po czym okazywało się, że to taktyka mistrzowska, idealna odpowiedź na nierozstrzygalne, postawione przez nią pytania.

Gurgeh starał się przewidzieć te eksplozje podstępu i siły oraz przygotować na nie odpowiedź, ale gdy zakończyła się rozgrywka wstępna, trzydzieści dni przed pożogą, Nicosar uzyskał w figurach i kartach znaczną przewagę, którą przeniósł na pierwszą z trzech wielkich plansz. Gurgeh oceniał teraz, że jego jedyną szansą jest jak najlepsza gra na dwóch początkowych planszach i miał nadzieję, że odrobi swą pozycję na planszy końcowej.

Żagiewnice wypiętrzały się wokół zamku, złocistym przypływem wznosząc się wysoko ponad mury. Gurgeh siedział w małym ogrodzie, w którym już przedtem wypoczywał. Poprzednio miał perspektywę nad koronami roślin, aż po odległy horyzont — teraz widok kończył się po dwudziestu metrach, na pierwszych wielkich, żółtych liściach. W świetle wieczornego słońca, na baldachim lasu kładł się cień zamku. Z tyłu za Gurgehem zapalały się lampy fortecy.

Gurgeh spoglądał na brązowe pnie olbrzymich drzew i kręcił głową. Przegrał na Planszy Pochodzenia, a teraz przegrywał na Planszy Formy.

Coś przeoczył. Umykała mu jakaś cecha gry Nicosara. Wiedział o tym z całą pewnością, ale nie potrafił jej rozpoznać. Dręczyło go przypuszczenie, że to coś prostego, choć w rozgrywce na planszy wyraża się w sposób skomplikowany. Już dawno powinien to rozpoznać, zanalizować, ocenić i wykorzystać ku swemu pożytkowi, ale z jakiegoś powodu nie potrafił tego zrobić i był pewien, że ma to związek z jego nie dość głębokim rozumieniem Azad. Pewien aspekt gry uleciał mu i Gurgeh zaczął podejrzewać, że uraz głowy podczas polowania wywołał poważniejsze następstwa, niż się początkowo wydawało.

Ale przecież nawet statek nie potrafił określić, jakie Gurgeh popełnia błędy. Rady „Czynnika Ograniczającego” zawsze sprawiały wrażenie sensownych, jednak na planszy okazywało się, że nie można ich zastosować. Gdy wbrew swej intuicji postępował tak, jak sugerował statek, lądował w jeszcze większych tarapatach. Na planszy Azad, jeśli ktoś nie grał zgodnie z własnymi przekonaniami, pakował się w problemy — to miał gwarantowane.

Gurgeh wstał powoli, wyprostował plecy — nie czuł już w nich bólu — i wrócił do swego pokoju. Flere-Imsaho unosił się przed ekranem, obserwował hologram dziwnego diagramu.

— Co robisz? — spytał Gurgeh, siadając w miękkim fotelu. Drona odwrócił się do niego i powiedział w marain:

— Znalazłem sposób na unieszkodliwienie pluskiew. Możemy teraz używać marain. Czy to nie wspaniale?

— Chyba tak — odparł Gurgeh nadal po eańsku. Wziął do ręki mały płaski ekran, by zobaczyć, co dzieje się w Cesarstwie.

— Mógłbyś przynajmniej mówić po naszemu, skoro zadałem sobie trud i wyłączyłem ich podsłuch. To nie było łatwe. Nie zostałem zaprojektowany do takich rzeczy. Musiałem wiele się nauczyć, przewertować swoje zasoby na temat elektroniki i optyki, pół podsłuchujących i różnych spraw technicznych. Sądziłem, że będziesz zadowolony.

— Pozostaję w najwyższej i najgłębszej ekstazie — powiedział Gurgeh w starannym marain.

Spojrzał w mały ekran: donoszono o nowych nominacjach; o zdławieniu powstania w odległym układzie; o postępach w meczu między Nicosarem a Tenyosem — Tenyos przegrywał, ale nie tak zdecydowanie jak Gurgeh; o zwycięstwie wojsk cesarskich nad rasą potworów; o zwiększonym żołdzie dla mężczyzn, którzy zgłoszą się na ochotnika do armii.

— Co tam oglądasz? — spytał, zerkając na ścienny ekran, gdzie powoli obracał się dziwny torus drony.

— Nie poznajesz? — zapiszczał Flere-Imsaho, wyrażając w ten sposób zdumienie. — Sądziłem, że poznasz. To model Rzeczywistości.

— Rze… ach, tak. — Gurgeh kiwnął głową i znów spojrzał na ekran. Cesarskie okręty zbombardowały grupę asteroidów, by zdławić powstanie. — Cztery wymiary itepe. — Przełączył kanały i znalazł programy poświęcone grze. Na Ea nadal odbywały się mecze drugiej ligi.

— W zasadzie siedem istotnych wymiarów w przypadku samej Rzeczywistości. Jedna z tych linii… ale czy ty mnie słuchasz?

— Cooo? Tak.

Rozgrywki na Ea dobiegały końca. Nadal analizowano pomocnicze mecze z Echronedal.

— …jedna z tych linii w Rzeczywistości reprezentuje nasz cały wszechświat. Z pewnością uczono cię tego.

— Hmmm — potwierdził Gurgeh.

Nigdy szczególnie nie interesował się teorią przestrzeni, hiperprzestrzeni czy hipersfer. Po co mu ta wiedza, skoro i tak nie wpływała na jego sposób życia? Istniały gry, które najlepiej się rozumiało w czterech wymiarach, jednak Gurgeh zajmował się zasadami poszczególnych gier, a ogólne teorie zajmowały go tylko o tyle, o ile dawały się zastosować do konkretnej gry. Nacisnął tester, wywołał kolejną stronę na małym ekranie… i stanął oko w oko z sobą. Jeszcze raz wyrażał żal, że odpadł z rozgrywek, życzył ludziom i Imperium Azad wszystkiego najlepszego oraz dziękował wszystkim za zaproszenie. Na tle jego cichnącego głosu komentator oznajmił, że Gurgeh wycofał się z drugiej serii na Echronedal. Gurgeh uśmiechnął się niewyraźnie, obserwując, jak oficjalna rzeczywistość, w której współtworzeniu brał udział, stopniowo przekształca się w akceptowalny fakt.

Spojrzał na ekranowy torus i przypomniał sobie coś, co zastanawiało go wiele lat temu.

— Jaka jest różnica między hiperprzestrzenią a ultraprzestrzenią? — spytał dronę. — Statek wspomniał raz o ultraprzestrzeni, ale nie potrafiłem zrozumieć, o co mu chodziło.

Flere-Imsaho próbował wyjaśnić, korzystając z holograficznego modelu Rzeczywistości. Był to zbyt szczegółowy wykład, ale Gurgeh w zasadzie pojął jego sens.

Flere-Imsaho irytował go tego wieczoru; trajkotał w marain o wszystkim i niczym i choć początkowo Gurgehowi wydawało się to niepotrzebną komplikacją, z przyjemnością znów słuchał macierzystego języka i odkrył, że miło jest się nim posługiwać, jednak wysoki, piskliwy głos drony zmęczył go po pewnym czasie. Flere-Imsaho umilkł dopiero podczas zwyczajowej — tym razem dość przygnębiającej i bez pozytywnych wyników co do gry — rozmowy ze statkiem, również w marain.

Od dnia polowania Gurgeh nie spał tak dobrze jak tej nocy. Rano obudził się z nadzieją — nie potrafił jednak wyjaśnić jej przyczyn — że jest szansa odwrócenia biegu gry.