Выбрать главу

Turner przyjrzał się chłopcu. Wciąż otacza go mgła śmierci Jackie, uznał. Wyszedł z sieci i z krzykiem zerwał trody. Beauvoir musiał go spoliczkować, trzy razy i mocno, żeby się uspokoił. Ale o tym wejściu — wejściu, które Jackie kosztowało życie — powiedział tylko tyle, że przekazał Jaylene Slide wiadomość Turnera. Teraz Turner patrzył, jak Bobby wstaje sztywno i podchodzi do baru; spostrzegł, że chłopak uważa, by nie spojrzeć w stronę sceny. Czyżby tych dwoje było kochankami? Partnerami? Żadne z tych wyjaśnień nie wydawało się prawdopodobne.

Podniósł się z brzegu sceny i wyszedł do gabinetu Jammera. Po drodze zatrzymał się przy Angie, która spała na dywanie pod stołem, nakryta jego wyprutą parką. Jammer także zasnął w fotelu, trzymając na kolanach poparzoną rękę, luźno owiniętą pasiastą ścierką. Twardy facet, pomyślał Turner. Stary dżokej. Gdy tylko Bobby wyszedł z matrycy, Jammer podłączył telefon, ale Conroy nie zadzwonił. Teraz już nie zadzwoni; Turner wiedział, że Jammer nie mylił się co do prędkości, z jaką zaatakuje Jaylene, by pomścić Ramireza. Wiedział, że Conroy prawdopodobnie nie żyje. A teraz zwijała się też jego wynajęta armia szczeniaków z przedmieścia. Tak mówił Bobby.

Turner podszedł do telefonu, wybrał numer wiadomości i usiadł w fotelu. Wodolot linii promowej zderzył się w Macau z miniaturową łodzią podwodną; kamizelki ratunkowe wodolotu okazały się nie spełniać norm, przez co utonęło co najmniej piętnaście osób. Łódź podwodna, spacerowy statek zarejestrowany w Dublinie, nie został jeszcze odnaleziony… Używając karabinu bezodrzutowego ktoś zasypał pociskami zapalającymi dwa piętra bloku mieszkalnego przy Park Avenue. Na scenę tragedii przybyły oddziały Straży Pożarnej i Sił Taktycznych; jak dotąd nie ujawniono nazwisk mieszkańców i żadna ze znanych organizacji nie przyznała się do zamachu… (Turner przewinął ten fragment jeszcze raz…) Zespoły badawcze Agencji Energii Atomowej pracujące w miejscu rzekomego wybuchu jądrowego w Arizonie utrzymują, że wykryty poziom radioaktywności jest zbyt niski, by był wynikiem detonacji dowolnej znanej taktycznej głowicy bojowej… W Sztokholmie ogłoszono wiadomość o śmierci Josefa Vireka, bajecznie bogatego patrona sztuki; informacji tej towarzyszyły nie sprawdzone pogłoski, jakoby Virek chorował od dziesięcioleci, a jego śmierć była wynikiem katastrofalnej awarii systemu podtrzymywania życia w pilnie strzeżonej prywatnej klinice na przedmieściach Sztokholmu… (Turner przewinął tekst drugi raz, potem trzeci, zmarszczył brwi, wreszcie wzruszył ramionami…) Dziś rano policja na przedmieściach New Jersey…

— Turner…

Wyłączył wiadomości i obejrzał się. W drzwiach stała Angie. — Jak się czujesz, Angie?

— Dobrze. Nic mi się nie śniło. — Otuliła się czarną bluzą i zerkała na niego spod kosmyków grzywki. — Bobby pokazał mi, gdzie jest prysznic. To coś w rodzaju szatni. Zaraz tam wracam. Włosy mam potworne.

Zbliżył się i oparł ręce na jej ramionach.

— Bardzo dzielnie się zachowywałaś. Wkrótce się stąd wydostaniemy.

Odsunęła się.

— Wydostaniemy się stąd? I co potem? Japonia?

— Może nie Japonia. Może nie Hosaka.

— Pójdzie z nami — odezwał się Beauvoir, stając za jej plecami.

— Dlaczego miałabym pójść?

— Ponieważ — odparł Beauvoir — wiemy, kim jesteś. Twoje sny są prawdziwe. W jednym z nich spotkałaś Bobby'ego i ocaliłaś mu życie, wyrwałaś z czarnego lodu. Powiedziałaś „Dlaczego oni ci to robią?”…

Angie szeroko otworzyła oczy. Spoglądała to na Turnera, to na Beauvoira.

— To długa historia — powiedział Beauvoir. — I dopuszcza liczne interpretacje. Ale jeśli pójdziesz ze mną, do Projektów, nasi ludzie nauczą cię wielu rzeczy. Nauczymy cię tego, czego sami nie rozumiemy, ale ty może zrozumiesz…

— Dlaczego?

— Z powodu tego, co masz w mózgu. — Beauvoir z powagą kiwnął głową i poprawił na nosie plastikowe oprawki okularów. — Nie musisz z nami zostawać, jeśli nie masz ochoty. Właściwie będziemy tam tylko po to, żeby ci służyć…

— Mi służyć?

— Jak już mówiłem, to długa historia… I jak, panie Turner?

Turner wzruszył ramionami. Nie wiedział, dokąd jeszcze mogłaby pójść. Maas z pewnością zapłaci, żeby ją dostać z powrotem… albo za jej śmierć. Hosaka również.

— To może najlepsze wyjście — stwierdził.

— Chciałabym z panem zostać — zapewniła. — Polubiłam Jackie, ale ona…

— Nie szkodzi — uspokoił ją Turner. — Wiem. — Niczego nie wiem, krzyknął bezgłośnie. — Będziemy w kontakcie… — Nigdy już cię nie zobaczę. — Ale o czymś powinienem ci powiedzieć: twój ojciec nie żyje. — Popełnił samobójstwo. — Ludzie z ochrony Maasa go zabili; powstrzymywał ich, dopóki nie odleciałaś motolotnią z płaskowyżu.

— To prawda? Rzeczywiście ich powstrzymywał? To znaczy… Czułam to, czułam, że nie żyje, ale…

— Tak — przerwał jej Turner. Wyjął z kieszeni i zawiesił jej na szyi czarny futerał Conroya. — W środku jest biosoft dossier. Sprawdź go, kiedy będziesz starsza. Nie zawiera całej historii. Pamiętaj o tym. Nic nigdy nie zawiera…

Bobby stał przy barze, kiedy potężny facet wyszedł z gabinetu Jammera. Z miejsca, gdzie spała dziewczyna, podniósł z podłogi swoją brudną wojskową kurtkę. Włożył ją i podszedł do sceny, gdzie pod czarnym płaszczem leżała Jackie; wydawała się taka mała… Tam wyjął z kieszeni rewolwer, potężny Smith Wesson Tactical. Otworzył magazynek, wyjął naboje, schował je do kieszeni i położył rewolwer przy ciele Jackie, tak delikatnie, że nawet nie stuknął o podłogę.

— Dobra robota, Graf — pochwalił, odwracając się do Bobby'ego. Wbił ręce w kieszenie kurtki.

— Dzięki. — Mimo odrętwienia, Bobby poczuł dumę.

— Trzymaj się, Bobby. — Mężczyzna podszedł do drzwi i próbował otworzyć kolejne zamki.

— Chcesz wyjść? — Bobby pobiegł za nim. — Zaczekaj, Jammer mi pokazywał. Idziesz? Dokąd?

Drzwi stanęły otworem, a Turner oddalał się już między porzuconymi straganami.

— Sam nie wiem — zawołał jeszcze przez ramię. — Najpierw muszę kupić osiemdziesiąt litrów ropy, a potem się zastanowię…

Bobby spoglądał za nim, aż zniknął na martwych ruchomych schodach. Potem zamknął drzwi i zasunął rygle. Nie patrząc na scenę, podszedł do drzwi gabinetu i zajrzał do środka. Angie płakała, opierając głowę na ramieniu Beauvoira. Bobby poczuł ukłucie zazdrości, które samego go zaskoczyło. Telefon odtwarzał coś za plecami Beauyoira i Bobby spostrzegł, że to wiadomości.

— Bobby — odezwał się Beauvoir. — Na jakiś czas Angela zamieszka z nami w Projektach. Masz ochotę też się tam wybrać?

Za Beauvoirem, na ekranie telefonu, pojawiła się twarz Marshy Newmark, Mamy Marshy, jego matki.

— …policja z przedmieścia New Jersey poinformowała, że kobieta, której mieszkanie było celem niedawnego zamachu bombowego była zdumiona, kiedy wróciła wczorajszej nocy, a disco…

— Tak — zgodził się szybko Bobby. — Pewno.

ROZDZIAŁ 35

TALLY ISHAM

— Jest dobra — stwierdził dwa lata później kierownik zespołu, maczając brązową skórkę wiejskiego chleba w kałuży oliwy pozostałej na dnie salaterki. — Naprawdę dobra. Szybko się uczy. Musisz jej to przyznać.

Gwiazda roześmiała się i wzięła szklankę chłodnego wina.

— Nie znosisz jej, Roberts. Prawda? Jak dla ciebie ma za dużo szczęścia. Jeszcze nie zrobiła błędnego kroku.

Opierali się o szorstką kamienną balustradę patrząc, jak odbija wieczorny statek do Aten. Dwa dachy niżej w kierunku portu, na rozgrzanym słońcem wodnym łożu leżała dziewczyna: naga, z rozłożonymi ramionami, jakby chciała objąć to, co pozostało jeszcze ze słońca.