Выбрать главу

– Przekonajmy się, czy trafi pan znowu.

– Z pomocą boską, będę musiał to zrobić tylko jeden raz – powiedział

Anatol do siebie.

Ale pozwolił służącemu ładować pistolety i ćwiczył dotąd, aż ostatnia butelka zmieniła się w kupkę szkła.

W powietrzu na dobre zagościł zapach prochu i zwietrzałego piwa.

ROZDZIAŁ 78

Pięć minut przed dwunastą Leonie opuściła sypialnię. Przeszła korytarzem, następnie po schodach. Pozornie była opanowana, lecz serce waliło jej w piersi jak oszalałe.

Obcasy stukały o płytki w holu jakoś złowieszczo, zbyt głośno w cichym domu. Spuściła wzrok. Na dłoniach zostały jej plamy farby, zielone i czarne kropki na paznokciach. Skończyła obraz La Tour, ale nie była z niego zadowolona. Obojętne, jak lekko muskała liście na drzewach, jak starannie dobierała barwę nieba, coś jej przeszkadzało malować.

Minęła przeszklone gabloty w drodze do biblioteki. Medale, pamiątki, broń. Ledwo je zauważyła, myślała jedynie o spotkaniu z bratem.

Przed drzwiami przystanęła na moment. Uniosła wysoko brodę i głośno zapukała, okazując odwagę, której wcale nie czuła.

– Wejdź.

Otworzyła drzwi, przekroczyła próg.

– Chciałeś ze mną rozmawiać? – Czuła się jak przed sądem, a nie w to

warzystwie ukochanego brata.

– Tak. Uśmiechnął się do niej ciepło. Ustami i oczami.

Uświadomiła sobie, że on także jest podenerwowany.

Chodź, chodź, siadaj.

– Strasznie wyglądasz. Taki śmiertelnie poważny.

Położył rękę na ramieniu siostry i poprowadził ją do krzesła.

– Chcę z tobą porozmawiać o poważnych sprawach.

Usadowił ją, po czym odszedł kilka kroków i założył ręce za plecami. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że brat coś trzyma w ręku. Kopertę.

– Co to jest? – spytała. Dusza jej się skurczyła ze strachu, że oto spraw

dzają się jej najgorsze obawy. Jeżeli monsieur Constant, człowiek niewąt

pliwie bystry, dołożył starań i odkrył adres, pod którym przebywała, napi

sał do niej bezpośrednio… Czy to list od mamy? Z Paryża?

Po twarzy Anatola przemknął dziwny cień, jakby brat sobie przypomniał o czymś, co mu umknęło.

– Nie – odparł. – To znaczy, owszem, list, ale nie od mamy. Ja go napi

sałem. Do ciebie.

W Leonie na nowo obudziła się nadzieja. Może jeszcze wszystko będzie dobrze?

– Do mnie?

Anatol przygładził włosy i westchnął ciężko.

– Sytuacja jest dość wyjątkowa – zaczął cicho. – Są pewne sprawy…

o których powinniśmy porozmawiać, ale ja nie potrafię tego zrobić. Przy

tobie brakuje mi słów.

Leonie zaśmiała się głośno.

– Niemożliwe! Tobie? Przy mnie?

W zamierzeniu jej słowa miały być lekką drwiną, lecz Anatol nadal miał ponury wyraz twarzy. Uśmiech zamarł jej na ustach. Zerwała się z krzesła, podbiegła do brata

– Co się dzieje? Coś niedobrego z mamą? Z Izoldą? Anatol spuścił wzrok na list.

– Powierzyłem swoją spowiedź papierowi – rzekł.

Spowiedź?

Jest tam wiadomość, którą powinienem był… powinniśmy byli podzielić się z tobą jakiś czas temu. Izolda mnie do tego namawiała, ale mnie się zdawało, że racja jest po mojej stronie.

Anatolu! – Pociągnęła go za rękę. – Mów!

Lepiej będzie, jeśli w spokoju przeczytasz, co napisałem. Sytuacja stała się znacznie poważniejsza, wymaga mojego natychmiastowego działania. A ja potrzebuję twojej pomocy.

Wysunął rękę z uścisku siostry i włożył jej w dłoń kopertę.

– Mam nadzieję, że zdołasz mi wybaczyć. Głos mu się łamał. – Za

czekam na zewnątrz.

I wyszedł.

Drzwi się zamknęły. Zapadła cisza.

Leonie, niebotycznie zdumiona, obejrzała kopertę. Rzeczywiście, znajdowało się na niej jej imię, wypisane czarnym atramentem, eleganckim romantycznym pismem Anatola.

Lękała się tego, co znajdzie w środku. Musiała zebrać w sobie całą odwagę, by otworzyć list.

Piątek, trzydziesty października

Moja kochana, petite Leonie,

Zawsze mi zarzucałaś, że traktuję Cię jak dziecko. Nawet wtedy, gdy jeszcze biegałaś w krótkich spódniczkach i z kokardami we włosach, słuchałem Twoich pretensji, całkiem nieuzasadnionych. Tym razem jednak sprawa jest poważna, ponieważ jutro o zmierzchu na polanie w bukowym lesie stanę twarzą w twarz z człowiekiem, który robi co w jego mocy, by nas zniszczyć.

Może nie wyjdę z tego starcia zwycięsko, tym bardziej więc nie chcę Cię pozostawiać bez odpowiedzi na wszystkie te pytania, które na pewno byś mi zadała. A i tak, niezależnie od wyniku pojedynku, chcę, byś poznała prawdę.

Kocham Izoldę z całego serca. To przy jej grobie stałaś w marcu. Fałszywy pogrzeb miał ją… nas uchronić przed gwałtowną zawiścią człowieka, z którym przez pomyłkę, na krótko się związała. Nie znaleźliśmy innego wyjścia.

Leonie sięgnęła do tyłu, namacała oparcie krzesła. Usiadła.

Przyznaję, spodziewałem się, że odkryjesz oszustwo. W ciągu tych trudnych miesięcy, wiosną i na początku lata, nawet w czasie, gdy stale atakowano mnie w brukowcach, sądziłem, iż przejrzysz nasz spisek i mnie oskarżysz, lecz widać grałem swoją rolę nazbyt dobrze. A Ty, osoba tak szczera i otwarta, dlaczego miałabyś wątpić, że moje spierzchnięte usta i podkrążone oc.y nie były skutkiem rozpusty, ale żałoby?

Musisz wiedzieć, że Izolda nigdy nie chciała utrzymywać Cię w błędzie. Od momentu gdy przyjechaliśmy do Domaine de la Cade, od pierwszej chwili gdy cię poznała, miała ufność w Twoją miłość do mnie i nadzieję, że z czasem i ją obdarzysz siostrzanym uczuciem, a wtedy pozwolisz sobie na odsunięcie moralnych wątpliwości i wesprzesz nas w naszym spisku. Ja się z nią nie zgadzałem.