– Jak dwie połowy tej samej osoby.
– Na przykład. – Laura pokiwała głową. Tarot jest zbieżnością wzorów, zależnością między kartami.
Meredith słuchała jednym uchem. Coś z tego, czego się przed chwilą dowiedziała, poruszyło w niej czułą strunę. Musiała się chwilę zastanowić. Mam. Oktawy.
– Czy zawsze tłumaczysz te zasady, używając terminów muzycznych? -spyt ała.
– Nie. Wszystko zależy od pytającego. Interpretacji tarota można dokonywać na wiele sposobów. A dlaczego spytałaś?
– Bo jestem związana z muzyką. Ciekawa byłam, czy się tego jakoś domyśliłaś. – Umilkła na moment. Chyba o tym nie wspomniałam.
Laura uśmiechnęła się leciutko.
– Przeszkadza ci to?
– Że się domyśliłaś? Nie – skłamała. Czuła się z tym źle i wcale jej się to nie podobało. Serce podpowiadało, że mogłaby się o sobie czegoś dowiedzieć, sprawdzić, kim jest naprawdę. A rozum twierdził, że to wszystko jeden wielki stek bzdur.
Wskazała Sprawiedliwość.
– Ma nuty przy sukni. Dziwne.
– Cóż, jak to ujęła moja córka, nie ma czegoś takiego jak przypadek.
Meredith zaśmiała się, choć wcale jej nie było do śmiechu.
Wszystkie metody wróżenia – podjęła Laura – opierają się na wzorach, szkicach, rysunkach. Tak samo jak muzyka. Był w Stanach Zjednoczonych taki kartomanta, Paul Foster Case, ukuł całą teorię, według której poszczególne arkana większe są powiązane z konkretnymi nutami na pięciolinii.
– Może przy okazji sprawdzę.
Laura zebrała karty, wygładziła brzegi talii. Spojrzała Meredith głęboko w oczy i w tej jednej chwili dziewczyna zyskała pewność, że wróżka przejrzała ją na wylot, poznała każde drżenie jej serca: niepokój i zwątpienie, a także nadzieję.
– Zaczniemy? – spytała Laura. Klientka miała serce w gardle.
– Pewnie – rzuciła odważnie. – Zaczynajmy.
ROZDZIAŁ 15
– Zostaniemy przy talii Bousqueta? – spytała Laura. – Moim zdaniem, najbardziej ci pasuje.
Meredith opuściła wzrok na karty. Ciemna zieleń przywodziła jej na myśl las wokół domu Mary w Chapel Hill. Przemieszane barwy lata i jesieni. Tak różne od cichych przedmieść Milwaukee, gdzie dorastała.
– Dobrze.
Wróżka zdjęła ze stołu pozostałe talie i ulotkę.
– Tak jak ustaliłyśmy, powróżę ci ogólnie. Wykorzystamy moją wersję krzyża celtyckiego, trochę bardziej rozbudowaną niż klasyczna. Ciągnie nie dziesięciu kart z pełnej talii. Zyskamy dość pełny przegląd tego, gdzie teraz jesteś, co się zdarzyło w niedalekiej przeszłości i co może przynieść przyszłość.
Aha. Czyli zaczynamy bujać w obłokach.
Tyle tylko, że chciała usłyszeć, co wróżka ma do powiedzenia.
– W czasie gdy drukowano talię Bousqueta, pod koniec dziewiętnastego wieku, tarot ciągle jeszcze był sztuką tajemną, dostępną jedynie dla elit.
– Laura uśmiechnęła się kącikiem ust. – Dziś sprawa wygląda inaczej.
Współcześni wróże chcą dać ludziom pewność siebie, wyposażyć ich w odpowiednie narzędzia lub, jeśli wolisz, dodać im odwagi do dokonywania zmian w życiu i w nich samych. Wróżenie ma tym większą wartość, im bardziej pytający uświadamia sobie swoje ukryte motywacje albo nie uświadomione wzorce zachowania.
Meredith pokiwała głową.
– Najistotniejsze – ciągnęła Laura że istnieje w zasadzie nieskończona liczba interpretacji. Jedni twierdzą, na przykład, że jeśli we wróżbie przeważają arkana większe, to znaczy, że sytuacja wymyka się spod kontroli, natomiast gdy arkana mniejsze, pytający rzeczywiście jest kowalem własnego losu. Ja umiem powiedzieć jedynie, że moim zdaniem wróżba nie mówi, co się stanie, ale odsłania to, co może się zdarzyć.
– Rozumiem.
Laura położyła talię na środku stołu.
– Potasuj, proszę. Nie śpiesz się. Tasując myśl o tym, czego się chcesz
dowiedzieć, co cię tu dzisiaj sprowadziło. Niekiedy pomaga zamknięcie
oczu.
Przez okno wpłynął lekki powiew, wyzwolenie od lepkiej wilgoci. Meredith sięgnęła po karty. Zaczęła je tasować. Powoli, spokojnie. Zapamiętała się w monotonnym ruchu, zapomniała o teraźniejszości.
Pojawiły jej się przed oczami obrazy i twarze z przeszłości, stonowane w sepii i odcieniach szarości. Wyblakły, odpłynęły. Jej piękna, tak podatna na zranienia matka. Babka Louisa siedząca przy fortepianie. Poważny miody człowiek w mundurze.
Cała rodzina, jaką znała.
Przez chwilę miała wrażenie, jak gdyby w stanie nieważkości uniosła się w powietrze. Widziała stolik, dwa krzesła, kolorowe ściany, a nawet siebie samą z zupełnie innej perspektywy.
– Wystarczy. Otwórz oczy. – Głos Laury dobiegł z daleka, niby wyraźny, ale ledwo słyszalny, trochę jak dźwięki muzyki, gdy wybrzmi ostatni akord.
Dziewczyna zamrugała, bo pokój gwałtownie wrócił na miejsce, z początku lekko rozmazany, ale po chwili jaśniejszy i wyraźniejszy niż wcześniej.
– Połóż talię na stole i lewą ręką podziel ją na trzy stosy, ułożone w pionie.
Meredith wykonała polecenie.
– Teraz na środkowy stos połóż najpierw górny, potem dolny. – Odczekała, aż karty zostały złożone razem. – Wybierz dowolną kartę. Tę pierwszą nazywamy sygnifikatorem. Reprezentuje ciebie, pytającego, mówi o tym, jaka jesteś. Płeć postaci na rysunku nie ma znaczenia, ponieważ każdy obraz odnosi się i do kobiety, i do mężczyzny.
Meredith wysunęła kartę mniej więcej ze środka talii i położyła ją przed sobą.
– La Filie d'Epees – powiedziała Laura. – Córka Mieczy. Miecze to
kolor powiązany z żywiołem powietrza, reprezentuje świat myśli, inteligencji, rozumu. W tarocie Bousqueta Córka Mieczy jest potężną figurą, myślicielką, postacią bardzo silną. Jednocześnie bywa odsunięta od innych. Może ze względu na jej młody wiek… ta karta często wskazuje młodą osobę, a może z powodu decyzji, jakie podejmuje. Czasami symbolizu