Meredith zmrużyła oczy. Bez przerwy powtarzała sobie w duchu, że cała ta wizyta u wróżki to jedynie zabawa, i nic nie znaczy. Tylko dlaczego serce jej wali jak młotem?
– Pamiętaj – dorzuciła Laura pośpiesznie – że wróżba nie mówi o tym.
co się stanie albo do czego z pewnością nie dojdzie. Pozwala przyjrzeć się
możliwościom, odkryć nieuświadomione motywy i pragnienia, które mogą, ale przecież wcale nie muszą, doprowadzić do pewnego wzorca zachowania.
– Wiem, rozumiem.
To tylko zabawa.
Tyle że w głosie Laury dźwięczały bardzo poważne tony. A na twarzy wróżki malowało się skupienie i śmiertelna powaga.
– Wróżenie z tarota powinno wspierać wolną wolę, a nie ją ograniczać -
powiedziała Laura. – Choćby dlatego, że pozwala człowiekowi dowiedzieć
się więcej o sobie samym i o tym, co go może czekać. Ty sama podejmujesz
decyzje, ty rozstrzygasz, co dla ciebie najlepsze. Ty wybierasz drogę.
Rozumiem. Nagle uświadomiła sobie, że ponad wszystko chce zakończyć to spotkanie. Wyciągnąć ostatnią kartę, usłyszeć, co Laura ma do powiedzenia, i wyjść.
– Oczywiście, dopóki o tym pamiętasz.
Tym razem w głosie wróżki zabrzmiało wyraźne ostrzeżenie. Meredith z trudem powstrzymała chęć, by wstać i wyjść natychmiast.
– Powinnaś wyciągnąć jeszcze jedną kartę. Dziesiątą. Połóż ją na górze, po prawej.
Dłoń dziewczyny zawisła nad talią tarota. Niewidoczne linie połączyły ją z zielonymi koszulkami.
Meredith wyciągnęła kartę. Odwróciła ją i z jej ust wydobył się niegłośny okrzyk.
Laura zacisnęła dłonie.
– Sprawiedliwość – powiedziała Meredith cicho. – Twoja córka twierdziła, że jestem do niej bardzo podobna – dodała, choć wiedziała, że się powtarza.
Wróżka nie podniosła wzroku.
– Kamień powiązany z postacią La Justice to opal – rzekła. Zabrzmiało to, jakby czytała podręcznik. – Kolor szafirowy albo żółty jak topaz. A znak zodiaku – Waga.
Meredith zaśmiała się głucho.
– Jestem spod znaku Wagi. Urodziłam się ósmego października.
Laura nie zareagowała, jakby jej ta wiadomość wcale nie zaskoczyła.
– La Justice w talii Bousqueta – podjęła -jest potężną kartą. Jeżeli akceptujesz myśl, że arkana większe obrazują podróż Głupca od szczęśliwej niewiedzy do oświecenia, Sprawiedliwość jest pośrodku tej drogi.
– I co to znaczy?
– Zwykle interpretuje się ją jako radę, by zadbać o obiektywny punkt widzenia. Pytający powinien się upewnić, że nie błądzi, że rozumie sytuację.
Meredith uśmiechnęła się bezradnie.
– Jest odwrócona. – Dziwił ją własny spokój. – A to nie bez znaczenia, prawda?
Laura milczała.
– Prawda? – naciskała Meredith.
Odwrócona Sprawiedliwość przestrzega przed jakąś niesprawiedliwością. Przesądem albo uprzedzeniem czy jakąś pomyłką prawną. Jest też symbolem gniewu z powodu osądzenia, zwłaszcza niesprawiedliwego.
– Ta karta przedstawia mnie?
– Tak sądzę – przyznała Laura. – Nie tylko dlatego, że została odkryta ostatnia. – Zająknęła się wyraźnie. – I nie tylko ze względu na fizyczne podobieństwo. – Znowu umilkła.
– Lauro!
– Dobrze – westchnęła wróżka. – Rzeczywiście wierzę, że karta przedstawia ciebie. Jednocześnie, moim zdaniem, nie chodzi o niesprawiedliwość wyrządzoną tobie. Raczej zyskasz okazję naprawienia jakiegoś zła. Jako wysłanniczka sprawiedliwości. – Wreszcie podniosła wzrok na klientkę. – Chyba właśnie to wyczuwałam wcześniej. Jest coś innego, coś więcej… coś się kryje w tym rozkładzie, karty pokazują jakieś drugie dno.
Meredith powiodła spojrzeniem po kartonikach rozłożonych na stole. Ciągle słyszała wcześniejsze słowa wróżki. Karty mówią o możliwościach, pozwalają odkrywać nieuświadomione motywy i pragnienia.
Czarodziej i Diabeł, obaj z lodowato niebieskimi oczami. Pierwszy dwie oktawy za drugim. I wszystkie ósemki, karty związane z działaniem.
Wzięła do ręki czwartą, a następnie ostatnią kartę. Siła i Sprawiedliwość.
Wydawały jej się nierozłączną parą.
– Przez chwilę – rzekła cicho, tyle samo do wróżki, co do siebie zdawało mi się, że coś rozumiem. Że to wszystko ma jakiś sens.
– A teraz?
Dziewczyna podniosła wzrok. Przez chwilę patrzyły na siebie bez słowa.
– Teraz to tylko rysunki. Kształty i kolory.
Słowa zawisły między dwiema kobietami na długi czas. Potem nagle Laura szybkim ruchem zgarnęła rozłożone karty, jakby jej zależało, żeby odsłonięty układ nie został na stole ani chwilę dłużej.
– Weź je – powiedziała. – Sama z nimi porozmawiaj. Meredith pochyliła się do przodu, pewna, że nie zrozumiała.
– Słucham?
– Talia należy do ciebie.
– Nie mogę… – zaprotestowała dziewczyna.
Laura sięgnęła pod stół, wyjęła z jakiejś skrytki spory kawałek czarnego jedwabiu i owinęła nim karty.
– Weź – poleciła, przepchnąwszy je na drugą stronę blatu. – To taka tradycja. Ludzie wierzą, że kart tarota nie powinno się kupować. Powinno się zaczekać na właściwą talię, na prezent.
Meredith potrząsnęła głową.
– Nie mogę ich przyjąć. Zresztą nie wiedziałabym, co z nimi robić.
Wstała, sięgnęła po kurtkę.
Laura także się podniosła.
– Moim zdaniem, powinnaś je mieć. Raz jeszcze spojrzały sobie w oczy.
– Ja ich nie chcę.
Jeżeli je przyjmę, nie będzie odwrotu, pomyślała.
– Talia należy do ciebie – rzekła wróżka. -1 myślę, że doskonale o tym wiesz.
Ściany zaczęły się poruszać. Barwy, wzory, obrus na stole, gwiazdy i sierpy księżyców. A słońca rosły i malały, zmieniały kształty. Pojawił się jakiś rytm, prawie muzyka. A może to zawodzenie wiatru w gałęziach drzew.
Enfin.