Выбрать главу

Nagle zatrzymała się na szczycie kolejnego wzniesienia, zanim droga zaczęła opadać po raz ostatni. Zgasiła silnik, wyłączyła światła.

– Coś złego? – spytał Chris.

– Nie. Muszę o czymś pomyśleć i obejrzeć naszego pasażera.

Wysiadła i obeszła dżipa. Otworzyła drzwi bagażnika. W oknie widniał otwór po kuli. Hartowana szyba popękała i kawałeczki szkła upadły na ziemię u jej stóp. Wspięła się na platformę bagażową i kładąc się obok swego obrońcy, zbadała mu puls. Dalej był słaby, może nawet słabszy niż poprzednio, ale bił regularnie. Położyła mu rękę na czole i poczuła, że nie jest już zimne; zdawał się płonąć od środka. Na jej prośbę Chris podał jej latarkę ze schowka. Odchyliła koce, aby sprawdzić, czy mężczyzna nie krwawi mocniej niż wtedy, kiedy ładowali go do dżipa.

Jazda po bezdrożach wytrzęsła nim solidnie i rana nie wyglądała dobrze, choć krwawienie prawie ustało. Przykryła go z powrotem, oddala latarkę Chrisowi, wysiadła z dżipa i zamknęła drzwi.

Wytłukła całe pozostałe szkło z tylnej szyby i małego bocznego okienka za kierowcą. Kiedy szkła w ogóle nie będzie, uszkodzenie stanie się mniej widoczne i w mniejszym stopniu będzie przyciągało uwagę glin czy kogokolwiek innego.

Przez chwilę stała obok samochodu w zimowym powietrzu, wypatrując oczy w ciemną pustkę, i starała się odnaleźć ten punkt, gdzie na styku intuicji i świadomości słyszała głos, który ostrzegał, że niebezpieczeństwo znów nadciąga, że przemoc, z jaką się zetknęli tej nocy, powróci. Skąd była tak pewna, że ten głos nie kłamie?

Wysoko wiejący w górze wiatr rozrywał chmury, gnając je w kierunku wschodnim. Nie dosięgnął jeszcze ziemi, gdzie powietrze było prawie nienaturalnie spokojne. Światło księżyca przebijało się przez nierówne przeręble w chmurach i w fantastyczny sposób oświetlało ośnieżony krajobraz wznoszących się i opadających wzgórz, zbitych w gromady skał i wiecznie zielonych drzew, którym noc odebrała teraz wszelki kolor.

Laura spojrzała na południe, gdzie biegnąca grzbietem wzgórz droga parę mil dalej dochodziła do drogi stanowej nr 38. Wszystko to zdawało się tchnąć spokojem. Popatrzyła następnie na wschód i na zachód i odwróciła się ku północy, skąd przybyli. Na całym obszarze gór San Bernardino nie było śladu ludzkiej obecności, nawet pojedynczego światła; spoczywały w pierwotnej czystości i spokoju.

Zadawała sobie te same pytania i dawała na nie te same odpowiedzi, które były częścią jej wewnętrznego dialogu przez cały zeszły rok. Skąd przybyli ludzie w pasach? Z innej planety, innej galaktyki? Nie. Byli takimi samymi ludźmi jak ona. Więc może przybyli z Rosji? Może pasy działały jak transmitery materii, urządzenia podobne do teleporterów w tym starym filmie Mucha? Wyjaśniałoby to akcent jej obrońcy – jeśliby został teleportowany z Rosji – ale nie tłumaczyłoby, dlaczego nie postarzał się przez ćwierć wieku, a poza tym, prawdę mówiąc, odkąd skończyła osiem lat, nie wierzyła, że w Związku Radzieckim albo gdzie indziej ludzie prowadzili badania nad transmiterami materii. Zostawały więc tylko podróże w czasie.

Rozważała tę możliwość od kilku miesięcy, choć nie była jej nawet na tyle pewna, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami z Thelmą. Gdyby obrońca wkraczał w jej życie w krytycznych momentach dzięki podróżom w czasie, to wtedy, kiedy u niej mijały lata, on mógłby odbyć wszystkie wyprawy w przeciągu jednego miesiąca albo tygodnia swojego czasu i dlatego by się nie starzał. Dopóki nie będzie mogła go zapytać i dowiedzieć się prawdy, teoria podróży w czasie była jedyną sensowną koncepcją. Jej obrońca przybył do niej z jakiegoś przyszłego świata i najwyraźniej nie była to przyjemna przyszłość, bo mówiąc o swoim pasie, powiedział: „Nie chciałabyś dostać się tam, gdzie mógłby cię zabrać”, a w jego oczach pojawił się posępny, pełen strachu wyraz. Nie miała pojęcia, dlaczego podróżny w czasie miałby cofać się z przyszłości, aby troszczyć się właśnie o nią, chronić przed uzbrojonymi ćpunami i walącymi się na nią ciężarówkami – ale nie miała czasu na rozważanie tego problemu.

Noc była cicha, ciemna i zimna.

Jechali prosto w paszczę niebezpieczeństwa.

Wiedziała o tym, ale nie miała pojęcia, jakie ono jest ani skąd nadejdzie.

Kiedy wsiadła z powrotem do dżipa, Chris zapytał:

– A teraz, co znowu nie gra?

– Wariujesz na punkcie Gwiezdnej wędrówki, Gwiezdnych wojen, Batteries Not Included, więc może w twojej osobie mamy tu wreszcie kogoś w rodzaju eksperta, takiego faceta od różnych konkretnych, fachowych szczegółów, z pomocy którego korzystam przy pisaniu książki. Jesteś teraz moim stałym ekspertem od niesamowitości.

Silnik był wyłączony i wnętrze dżipa rozjaśniał tylko niepewny blask prześwitującego między chmurami księżyca. Ale widziała nieźle twarz syna, bo przebywając parę chwil na zewnątrz przyzwyczaiła oczy do ciemności. Zamrugał, patrząc jej w oczy i wyglądało, że nie może się w tym połapać.

– O co ci chodzi?

– Chris, jak już wspomniałam, opowiem ci potem wszystko o tym leżącym z tyłu mężczyźnie, o dziwnych momentach, w których pojawiał się w moim życiu, ale teraz nie mamy na to czasu. Nie zasypuj mnie więc zbyt wieloma pytaniami, dobra? Przypuśćmy tylko, że mój obrońca – tak go nazywam, bo chronił mnie przed potwornymi rzeczami, kiedy tylko mógł – przypuśćmy, że on jest podróżnym w czasie, przybyłym z przyszłości. Przypuśćmy, że nie przybywa w wielkiej, niezgrabnej machinie czasu. Przypuśćmy, że cała ta machina to pas, który ma zapięty na biodrach pod ubraniem i że kiedy przybywa tu z przyszłości, po prostu materializuje się w rozrzedzonym powietrzu. Nie pogubiłeś się w tym?

Chris patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.

– I tak właśnie jest?

– Tak, to możliwe.

Chłopiec uwolnił się z pasów, zmienił pozycję, klękając na siedzeniu i spojrzał na leżącego w tyle wozu mężczyznę.

– Ale jaja.

– Z uwagi na niezwykłe okoliczności – powiedziała – pominę milczeniem twoje niestosowne słownictwo.

Popatrzył na nią z zakłopotaniem.

– Przepraszam. Ale podróżnik w czasie!

Jeżeli nawet była na niego zagniewana, to krótko, bo ujrzała nagle odmieniającą go falę chłopięcego podniecenia i zachwytu, jakich nie widziała u niego od roku, nawet podczas Bożego Narodzenia, kiedy bawił się tak świetnie z Jasonem Gainesem. Możliwość spotkania podróżnika w czasie natychmiast spowodowała, że poczuł smak i radość przygody. Na tym polega uroda życia; mimo że okrutne, jest również pełne tajemnic, przepełnione cudownością i niespodziankami. Czasem te niespodzianki są tak zadziwiające, że można je uznać za cuda, i jeśli przeżywa je odpowiednia osoba, to dzięki nim ma możność odkryć sens życia; zgorzkniały cynik może niespodziewanie uwolnić się od chorobliwego znudzenia, a głęboko zraniony chłopiec – nabrać dzięki nim sił, by otrząsnąć się z melancholii.

– Dobra, przypuśćmy, że kiedy on chce opuścić nasz czas i powrócić do swojego, naciska przycisk na specjalnym pasie, który zawsze nosi.

– Mogę zobaczyć ten pas?

– Później. Pamiętaj, że obiecałeś nie zadawać pytań.

– W porządku. – Jeszcze raz obejrzał się na obrońcę, potem obrócił się i usiadł prosto, koncentrując uwagę na matce. – Co się dzieje, kiedy naciska przycisk?