Выбрать главу

– Przed chwilą dzwonił do mnie Moses Grace. Jest tutaj, jest kompletnie szalony i dam sobie głowę uciąć, że ma broń z teleskopem. Musimy być bardzo ostrożni. Rozmawiał ze mną o Sherlock, groził jej.

Savich chyba nigdy nie był tak czujny. Rejestrował każdy dźwięk, każdy odgłos kroku wokół niego. Sherlock szła obok niego, bez przerwy badając wzrokiem okolicę. Przynajmniej nie muszą już udawać turystów na tym zimnie, mogą skupić się na szukaniu tego starego potwora i Claudii.

– Maitland przysłał lekarza sądowego – powiedział do żony – techników i jeszcze tuzin agentów, żeby znowu przeszukali całą okolicę. Wie, że Moses Grace tu jest, i martwi się tak samo jak my.

Sherlock skinęła głową.

– Jeśli przywieźli tu Pinky'ego dziś rano, to nie mieli wiele czasu. Może coś zostawili – powiedziała, czujnie rozglądać się dokoła, tak samo jak on.

Agenci otoczyli grób szeregowca Jeremy'ego Williamette.

Nagrobek niczym się nie różnił od tysięcy pozostałych. Wielkie litery układały się w napis:

JEREMY ARTHUR WILLIAMETTE UKOCHANY SYN

SZEREGOWIEC ARMII STANÓW ZJEDNOCZONYCH KOREA

18 maja 1935 – 10 września 1953

Nikt nie odezwał się ani słowem, ale wszyscy odczuli boleśnie śmierć młodego człowieka, poczuli, że był jednym z nich.

Connie Ashley, która już odwiązała poduszkę z talii, powiedziała:

– To wygląda naprawdę świeżo.

Savich popatrzył na przyprószoną śniegiem czarną ziemię i ohydny bukiet zwiędniętych czerwonych róż i poczuł smutek. Chciał uratować Pinky'ego, ale było już za późno. Podniósł bukiet róż przewiązany wielką, złotą kokardą. Parę stopni mniej i kwiaty by zamarzły. Podał bukiet agentowi Donowi Grassi.

– Dowiedz się, gdzie Moses Grace kupił te róże. Mógł je zabrać z innego grobu, ale popytaj w najbliższych kwiaciarniach.

Dane Carver spytał, nie odrywając oczu od czarnej, sypkiej ziemi:

– Myślisz, że Moses Grace i Claudia teraz na nas patrzą? Savich powoli skinął głową, obserwując po kolei każde drzewo w okolicy.

– Tu jest zbyt wiele miejsc, w których można się ukryć.

Dwieście akrów pełnych drzew, nagrobków, budynków, pomników. – Zwrócił się do Ollie Hamisha, swojego zastępcy. – Ollie, zadzwoń do pana Maitlanda i powiedz mu, że chciałbym przeczesać to miejsce. Powiedz mu, żeby zadzwonił do Fortu Meyer i poprosił żołnierzy o pomoc.

– Myślisz, że Pinky tu jest? – Dane postawił oczywiste pytanie. Każdy agent, który tam stał, wiedział, że Pinky Wormack był pod tą czarną ziemią, ale.nikt nie chciał spojrzeć w twarz makabrycznej rzeczywistości. Nikt nie odpowiedział. Wszyscy stali w ciszy.

Savich zdał sobie sprawę, że czekają, aby nimi pokierował, ale on nie mógł przestać myśleć o tym, że ten potwór groził Sherlock. Ich oczy spotkały się nad grobem.

– Tak, bardzo, bardzo mi przykro, Dillon. Biedny Pinky.

– Sherlock nagle się pochyliła. – Patrzcie na to. Kulka przeżutej gumy.

Savichowi przypomniała się miseczka wypełniona kulkami przeżutej gumy na ladzie w Motelu Hootera – cała ta guma nie leżała tam dlatego, że Raymond Dykes lubił ruszać szczęką. Moses Grace zostawił ją tam celowo, tak samo jak tu.

– Zostawił ją dla nas – powiedział – żeby nas sprowokować, może to jakiś jego żart. To pewnie bez znaczenia, ale sprawdźmy ją, zróbmy testy DNA.

Savich patrzył, jak Dane chowa gumę do torebki na dowody.

Dwóch z jego ludzi przyprowadziło brygadę grabarzy.

Znaleźli ciało Pinky'ego Wormacka w trumnie, oczy miał szeroko otwarte i widać było w nich szok. Leżał na umundurowanym szkielecie osiemnastoletniego Jeremy'ego Williamette.

Z plam krwi można było wywnioskować, że Pinky został dźgnięty nożem w pierś, zapewne w serce, więc śmierć nastąpiła szybko – przynajmniej Savich miał taką nadzieję. Nie dostrzegał żadnych śladów tortur, ale będą mogli mieć pewność dopiero po autopsji.

Od razu zadzwonił do panny Lilly z Bonhornie Club.

– Biedny Pinky – powiedziała, gdy usłyszała, co się stało.

– Nie był taki zły, wiesz, Dillon? Czasami potrafił nawet rozśmieszyć Fuzza, barmana. Chociaż niezbyt często. Sama powiem jego bratu, nie martw się o to. Och, Dillon, to naprawdę okropne.

Wsuwając telefon do kieszeni, Savich wiedział, że minie sporo czasu, zanim zdoła usunąć twarz Pinky'ego ze swoich myśli. Zastanawiał się, gdzie podziała się jego żona.

Usłyszał ostre szczęknięcie broni, krzyki i zobaczył agentów biegnących z wyciągniętą bronią. Dostrzegł Sherlock, znowu otoczoną przez agentów, jak klęczy nad leżącą koleżanką i mocno przyciska dłonie do jej ramienia. Savich krzyknął jej imię, a ona podniosła na niego wzrok. Źrenice miała rozszerzone, twarz bladą jak papier.

– Connie stała niecałe dwie stopy ode mnie, Dillon. Nic jej nie było. Dzięki Bogu była cała.

Ale agentka, Connie Ashley nie. Poczuł ulgę, gdy zobaczył, że jest przytomna. Kiedy ukląkł przy niej, wyszeptała:

– Nie rozczulaj się nade mną, Dillon. Przeżyję.

Mimo nacisku krew wypływała spomiędzy palców Sherlock.

Odsunął ja lekko, przyłożył zwiniętą chusteczkę do ramienia Connie i przycisnął z całej siły.

– Tak – powiedział. – Nic ci nie będzie. Ale porozczulam się nad tobą, zanim przyjedzie karetka.

– Myślę, że strzelali stamtąd – powiedziała Sherlock.

– Z północnego wschodu, przez tamte drzewa, może z drugiego piętra tamtego domu..

Savich kazał jej opowiedzieć dokładnie, gdzie ona i agentka Ashley stały, gdy padł strzał. Skinął głową.

– To wystarczająco blisko. No dobrze, sprawdźmy, czy uda nam się ich znaleźć. – Rozdzielił zadania i krzyknął, gdy agenci zaczęli się rozchodzić: – Bądźcie ostrożni! – po czym znowu ukląkł przy Connie.

– Dopadniemy go, Connie, nie martw się o to.

Z oddali dobiegło ich wycie syren. Śnieg padał coraz gęściej. Savich patrzył, jak jego żona wyciera dłonie z krwi Connie w świeży śnieg.

Wokół nich zaczęli gromadzić się turyści. Wiedział, że media mogą zjawić się w każdej chwili i miał nadzieję, że karetka przyjedzie pierwsza.

Patrzył na żonę, trzymającą Connie za rękę aż do przyjazdu ambulansu.

Rozdział 7

Maestro, Wirginia

Sobota po południu

Rafe wypił jednym haustem pół szklanki mrożonej herbaty, otarł dłonią usta i powiedział do ojca:

– Madonna opowiedziała mi o tej kobiecie, Rosalind Franklin, która dokonała wielkich odkryć o DNA, a nikt nie docenił jej pracy i nawet nie dostała Nobla.

– Hm.

– Była niewiele starsza niż mama, kiedy umarła. Nieźle, co?

– Pewnie, Rafe. Ciekawe, czego mogłaby dokonać, gdyby żyła dłużej.

– Madonna powiedziała to samo. Powiedziała, że to Rosalind Franklin zrobiła pierwsze zdjęcie podwójnej spirali molekularnej.

Dix zastanawiał się, dlaczego nigdy nie słyszał o Rosalind Franklin, ale nic nie powiedział. Postawił przed synem miskę rosołu z kluskami, drugą umieścił na tacy i zaniósł do salonu. Madonna leżała wsparta na trzech poduszkach, a Brewster rozłożył się jej na piersi z pyskiem na przednich łapach. Oczy mu się zamykały, gdy głaskała go po łebku. Dix przysiągłby, że jej spojrzenie było dużo bystrzejsze niż godzinę temu.