Выбрать главу

– Jestem szeryf Noble. A ty kim jesteś?

– Hej…

– Kim jesteś?

– Sam Moraga.

– To dom profesor Marian Gillespie. Co ty tu robisz?

– Marian daje mi prywatne lekcje – odpowiedział chłopak i ziewnął szeroko.

– Z jakiego przedmiotu?

– Gram między innymi na klarnecie. Wczoraj wieczorem przyszedłem późno, bo doktor Holcombe, jej ojciec, był tutaj i nie mogła się go pozbyć przed dziewiątą.

– Widziałeś, jak doktor Holcombe wyjeżdżał?

– Tak, widziałem. Jeździ srebrnym mercedesem, myśli, że jest lepszy od nas, wieśniaków.

– Gdzie jest doktor Gillespie? – spytał Dix.

– Wyszła niedawno, powiedziała, że musi napisać maila do tego kompozytora, który przesłał jej jakiś utwór na klarnet. Mówiła, że był świetny. Jest w swoim biurze w szkole.

– Musisz być jedyną istotą ludzką w okolicy, która nie wie, w się stało. Wczoraj w nocy zamordowano Helen Rafferty.

Sam Moraga omal się nie przewrócił. Dix złapał chłopaka za ramię.

– Rozumiem, że ją znałeś.

– Och, człowieku, pewnie, że znałem panią Rafferty. Człowieku, wszyscy giną, nie mogę w to uwierzyć. Ona była miła, nikogo by nie skrzywdziła, zawsze świetnie sobie radziła z tatą Marian… Zamordowana? Była jak matka dla Marian, dla wszystkich studentów. Kto ją zabił?

– Pracujemy nad tym – powiedział Dix. – Rozumiem, że ty i doktor Gillespie sypiacie ze sobą?

Sam Moraga skinął głową.

– Helen nie żyje. Nie mogę tego zrozumieć. To potworne.

Najpierw Erin, teraz Helen. Co się dzieje, szeryfie? – Chodźmy do salonu.

Rozmawiali z Samem Moragą przez następne pół godziny.

Był zdenerwowany obecnością agentów FBI, jąkał się, odpowiadając na ich pytania. Sherlock pomyślała, że pewnie ma marihuanę w domu. Zostawili go siedzącego przy stole w kuchni, w pięknych dłoniach ściskał kubek zimnej kawy.

Dix i Ruth poszli przodem do samochodu, Savich i Sherlock konferowali z tyłu.

– Sam był przerażony waszą obecnością i pewnie myślał, że wzięliście mnie dla żartu – powiedział Dix.

– Dix, wiesz tak samo dobrze jak ja, że Sam nie ma z tym nic wspólnego. Ktokolwiek to robi, jest bystry i jak na razie gra jak prawdziwy profesjonalista.

– Jedźmy do doktor Gillespie – zawołał do Savicha i Sherlock, po czym uśmiechnął się do Ruth. – Chcesz pójść na łyżwy, jak to wszystko się skończy? Staw Honeyluck jest zamarznięty już dwa tygodnie.

– Na łyżwy? Pewnie, z wielką chęcią. Nie jeździłam na łyżwach od lat, ale kiedyś byłam w tym nie zła.

Znaleźli Marie Gillespie w bufecie na drugim piętrze Elankenship Hall. Była sama w wyłożonej pluszem i ciemną boazerią sali, stała przy oknie, popijając kawę z kubka i wpatrując się w pokryte śniegiem wzgórza. Ruth bez trudu odgadła, że ma do czynienia z córką doktora Gordona i bratanicą Chappy'ego. Była wysoka, szczupła, ubrana w pięknie skrojony niebieski kostium i wysokie kozaki. Miała gęste, jasne włosy i ciemne oczy jak Tony.

– Marian – powiedział Dix, stając w drzwiach.

Poderwała głowę, na czoło opadł jej kosmyk długich włosów.

– Dix! Wielkie nieba, przyszedłeś w sprawie Helen, prawda?

Och, Boże, co się dzieje? – Odstawiła kubek na stół, podbiegła do niego i zarzuciła mu ramiona na szyję. – Nie mogę w to uwierzyć, nikt nie mógłby chcieć skrzywdzić Helen. Była dla mnie niemal jak matka, zawsze taka słodka, wysłuchiwała wszystkich moich kłopotów. Pisała do mnie, kiedy byłam w Juilliard, wiedziałeś o tym?

– Tak, Christie mi mówiła, jak byłyście sobie bliskie.

Musimy porozmawiać, Marian. – Dix przedstawił jej agentów FBI.

Poprosiła ich gestem, by usiedli.

– Słyszałam o tych ludziach, którzy usiłowali panią zabić, agentko Warnecki. Potem była biedna Erin i biedny stary Walt McGuffey. Teraz Helen. Kto za tym stoi, Dix? Kto morduje naszych przyjaciół, niszczy to wszystko, na co tak ciężko pracowaliśmy?

– Niedługo się dowiemy, Marian, ale potrzebujemy twojej pomocy.

– Rozmawialiśmy z Samem Moragą w pani domu – powiedział Savich.

Nie wyglądała na zakłopotaną, nawet na zainteresowaną, wzruszyła tylko ramionami.

– Cóż, Sam to wspaniały chłopak, który ma przed sobą świetlaną przyszłość, jeśli skupi się na tym, co dla niego ważne. Zobaczymy. Szybko się uczy, to muszę mu przyznać. I jest pilny.

Nikt nie zamierzał wytknąć jej dwuznaczności tej wypowiedzi i Savich zastanowił się, czy Marian wie o romansach ojca ze studentkami. Czy ona robiła mu to na złość?

– Bardzo nam przykro, profesor Gillespie – powiedział Savich. – Rozmawialiśmy też z pani ojcem. Był w Tarze, razem z Chappym.

– A zatem mój ojciec wiedział i nie zadał sobie trudu, żeby do mnie zadzwonić. Nie jestem zaskoczona, że był u wuja Chappy'ego. Założę się, że się kłócili, prawda?

– Wygląda na to, że jest to ich jedyny sposób komunikacji – odpowiedziała Sherlock.

Marian znowu wzruszyła ramionami.

– Zawsze tak było. Już nie zwracam uwagi na ich przedstawienia. Czasami zdarza im się wrzeszczeć, ale rzadko.

– Profesor Gillespie – powiedział Savich – wiedziała pani, że pani ojciec i Helen Rafferty byli kiedyś kochankami?

– Tak, powiedziała mi. To nie była wielka tajemnica. Myślałam, że wiedziałeś, Dix. Jestem pewna, że Christie wiedziała. Chyba nie sądzisz, że tata miał z tym coś wspólnego?

Dix patrzył na nią w milczeniu. Marian uderzyła dłonią w stół.

– Słuchaj, to szaleństwo. Tata potrzebował Helen, prawdopodobnie bardziej niż kogokolwiek innego na świecie. Nie kochał jej, ale potrzebował. Kiedyś, gdy grałam na klarnecie, akompaniowała mi na pianinie. Nie próbowała mnie zagłuszyć jak niektórzy pianiści, tylko…

Dix poklepał ją po ręce.

– Wiem, że to trudne, ale spróbuj trzymać się tematu, dobrze? Proszę, opowiedz mi wszystko, co wiesz.

– Dobrze, dobrze. Tata i Helen. Kiedy tata z nią zerwał, Helen zupełnie się załamała. Byłam na niego naprawdę wściekła. Powiedziałam mu, że ona jest już dla mnie jak matka, więc dlaczego nie ogłosił tego publicznie? Powiedziałam mu, że jest okrutny i samolubny. – Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. – I wiecie, co on zrobił? Roześmiał się, naprawdę się roześmiał. Odrzekł, że zmęczył się nią jako kochanką, że była utalentowana w administracji, nie w łóżku. Kiedy go spytałam, o co mu chodzi, skoro sam nie jest już takim młodym kogutem, wyszedł z pokoju. Później, jak już przeprosiłam – tak, wiem, wciąż próbuję sprawić przyjemność tatusiowi – powiedział mi, że była zbyt namolna i przeciętna, takiego określenia użył.

Próbowałam pomóc Helen przez to przejść, naprawdę, ale wiecie co? Za każdym razem, gdy mówiłam jej, co myślę o jego zachowaniu, ona go broniła. Możecie w to uwierzyć? Broniła go!

Nikt nic nie powiedział. Marian wzięła głęboki oddech.

– Na jakieś pół roku zrezygnowała z pracy, ale nikomu w Stanislausie nie powiedziała dlaczego. Pomyślałam: dobrze, Helen jest gotowa pójść dalej, zostawić mojego ojca za sobą, ale wiecie, co się stało? Przekonał ją, żeby wróciła do biura. Ja urwałabym mu jaja, ale Helen tylko pochyliła głowę, pozwoliła, żeby ją podeptał, i wróciła do pracy.

Marian potrząsnęła głową i wypiła łyk herbaty.

– Powiedziała mi, że wciąż go kocha i podziwia, że jego geniusz jest wart każdego poświęcenia i że jej potrzebuje. Wyobrażacie sobie? – Przesunęła wzrokiem po słuchaczach. – A wiecie, co w tym wszystkim jest najsmutniejsze? Ja mam trzydzieści osiem lat i wciąż mi zależy, żeby mnie zauważył, żeby mówił mi, że mnie podziwia i jaka jestem utalentowana. czyż to nie żałosne?