– Bardzo śmieszne, Ruth. Wiesz, że za każdym razem, gdy prowadzę ten samochód, dostaję mandat za przekroczenie prędkości.
– Nic się nie stało – powiedział Savich trochę zbyt głośno.
– A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko temu, chciałbym porozmawiać na poważne tematy.
Sherlock skinęła głową.
– Układ jest taki. Musimy wyjechać jutro rano do Quantico, bo…
– Zanim do tego dojdziemy – przerwał jej Savich – musimy wam powiedzieć, że MAX znalazł informacje na temat Mosesa Grace i Claudii. Ona ma na nazwisko Smollett, z akcentem na ostatnią sylabę.
Ruth pochyliła się do przodu, momentalnie poważna. – To angielskie nazwisko, prawda?
Savich skinął głową.
– Jej matka była Angielką. Nazywała się Paulina Smollett. Przyjechała do Stanów w wieku dwudziestu jeden lat, pracowała jako nauczycielka matematyki w Cleveland i nigdy nie wyszła za mąż, przynajmniej nie w tym kraju. Z policyjnych raportów wynika, że miała dosyć burzliwe życie osobiste, ale to nigdy nie kolidowało z jej pracą. Sama wychowywała córkę, Claudię.
– Co się z nią stało? – spytała Ruth.
– Została zgwałcona i zamordowana przez jakiś gang.
Dix pochylił się do przodu z dłońmi opartymi na kolanach.
– Raporty policyjne? Jak udało się wam to powiązać, Savich?
– Kiedy dzwoniłem, mówiłem wam, że mamy jeszcze sporo pracy, a to oznaczało, że musieliśmy sprawdzić parę informacji, które Claudia podała Sherlock.
– Chyba nie chcesz powiedzieć… Naprawdę rozmawiałaś z Claudią, Sherlock? – spytał z niedowierzaniem Dix.
Sherlock uniosła podbródek, w jej oczach zabłysły ogniki.
– Tak, i to przez dłuższą chwilę. Zadzwoniła na komórkę Dillona, kiedy on brał prysznic. – Popatrzyła na męża zwężonymi oczami, jakby prowokując go, żeby skomentował jej zachowanie.
– Rzeczywiście rozmawiała – przyznał gładko. – Po śmierci matki Claudia uciekła z domu. Mieliśmy wystarczająco dużo danych, żeby MAX wyszukał sześć spraw o podobnym profilu i w ten sposób natrafiliśmy na Paulinę Smollett. Wszystko pasuje.
Claudia sama ma kartotekę, porównaliśmy jej zdjęcie z fotografią Annie Bender, którą dała nam jej matka, Elsa. Obie dziewczyny są podobne jak dwie krople wody.
– Claudia Smollett miała dziewięć lat, kiedy zaczęła podkradać papierosy i alkohol z lokalnego sklepu – kontynuowała Sherlock. – Dwukrotnie wyrzucono ją ze szkoły, raz gdy przypaliła chłopca papierosem, a drugi raz gdy złamała koleżance rękę. Poza tym zwykłe szkolne występki: rzuciła książką w jedną nauczycielkę, zwymyślała inną, groziła jej matce. Była złym dzieckiem, które prawdopodobnie nigdy nie wyrosłoby na uczciwego człowieka, nawet gdyby jej matka nie umarła.
Spotkała Mosesa Grace kilka chwil po tym, jak zamordował bezdomnego. Upili się borbonem w motelu, a reszta to już historia. Claudia wymówiła słowo „burbon” z południowym akcentem i wydawało mi się, że spotkała Mosesa gdzieś na Południu. – Przerwała. – Ona nie ma osiemnastu lat, trzy tygodnie temu skończyła szesnaście.
Dix przeczesał palcami włosy.
– Jest mniej więcej w wieku Roba.
Savich skinął głową, bawiąc się jedną z poduszek leżących na sofie.
– To dziecko, zwariowane, nieposkromione dziecko – mruknął Savich. – Wygląda na to, że moja żona miała rację co do zamordowanego bezdomnego. Znaleźliśmy raport o śmiertelnym pobiciu mężczyzny na ulicy około ośmiu miesięcy temu w Birmingham w Alabamie. Policja nigdy nie znalazła napastnika, ale inny bezdomny zeznał, że widział jakiegoś starucha ubranego w zakrwawione bojówki, więc stawiam na Mosesa.
– Claudia mi powiedziała, że Moses nosi bojówki i glany – wyjaśniła Sherlock. – Poinformowaliśmy policję w Birmingham, przekazaliśmy im, co wiemy. Niestety nie mogli się nam niczym zrewanżować.
– Namierzyliście telefon, Dillon? Wiecie, gdzie byli? – dopytywała się Ruth.
– Mam dobrą i złą wiadomość – odparł Savich. – Claudia dzwoniła z telefonu na kartę pre – paid, który Moses kupił rano za gotówkę. Aktywował numer z publicznego telefonu na parkingu, więc nie mieliśmy zarejestrowanego właściciela, ale sygnał był głośny i wyraźny. Dzwonili z konkretnego miejsca i udało nam się ich zlokalizować co do metra.
– Gdzie byli? – spytał Dix.
– W restauracji Denny' ego na rogu Ósmej Alei i Pfeiffer Strett w Miltown w stanie Maryland. Mimo że lokalne gliny dojechały tam w mniej niż pięć minut, Mosesa i Claudii już nie było. Najwidoczniej Moses zostawił Claudię samą ze swoją komórką. Kiedy wrócił, ona wciąż ze mną rozmawiała. Słyszałam jego głos, był wściekły, że telefonowała, co oznacza, że wie, że możemy go namierzyć. Zniknęli stamtąd w mgnieniu oka. – Sherlock westchnęła. – Gdyby tylko siedział chwilę dłużej w toalecie, moglibyśmy teraz jeść z nimi kolację.
– A gdzie w tym wszystkim są dobre wieści? – zdziwiła się Ruth.
– Dobra wiadomość jest taka, że mamy dokładne opisy obojga, łącznie z czarnymi, starymi glanami Mosesa, a Claudia też nie starała się wtopić w tłum. Miała na sobie dżinsy biodrówki, obcisłą różową bluzeczkę i kurtkę ze sztucznego futra. Zrobili spore wrażenie na kelnerce, która powiedziała, że Claudia była ładna, ale zbyt mocno umalowana, a staruszek wyglądał, jakby spędził sto lat w palącym słońcu.
Ale najlepsze informacje pochodzą od kelnera, który palił na zewnątrz papierosa, gdy Claudia i Moses wychodzili z restauracji. On na nią wrzeszczał, machał jej telefonem przed nosem, po czym wepchnął do furgonetki.
Kelner obserwował Claudię, dopóki samochód nie zniknął mu z oczu. Pomachała do niego przez okno po stronie pasażera. Prawie wcale nie pamięta furgonetki, wydaje mu się, że to był ford, bardzo brudny, ale skoncentrował się na Claudii. Założę się o następną pensję, że jeszcze sporo z niego wyciągniemy.
– Nasz kelner jest umówiony na jutro rano na seans hipnozy z doktorem Hicksem w Quantico i my też musimy tam być – powiedział Savich. – Nie jestem pewien, czy uda nam się wrócić jutro wieczorem, zależy, co się pojawi. Moses nie jest głupi. Pewnie domyślił się, że ich zlokalizowaliśmy nawet przez telefon na kartę.
– Co oznacza, że wie, że rozmawialiśmy z ludźmi z restauracji, którzy ich widzieli – dokończyła Sherlock. – Teraz przez chwilę mogą się ukrywać. I tak do rana każdy wóz patrolowy w okolicy będzie miał zdjęcie Claudii.
Ruth zaklaskała w dłonie.
– Dillon nie mówił nam o tym wszystkim, kiedy dzwonił wcześniej. To fantastyczne, Sherlock. Jak tak dalej pójdzie, to sama rozwiążesz całą sprawę•
– Claudia chciała rozmawiać z Dillonem, Ruth – powiedziała Sherlock. – Tak naprawdę to chce uprawiać z nim seks. Dillon był zły, bo uważa, że jestem zbyt delikatna, żeby słuchać plugastw Claudii.
Obie kobiety popatrzyły na Savicha.
– Chodzi o coś więcej, Ruth, i Sherlock dobrze o tym wie.
– Aha – powiedział Dix, rozparł się na sofie i skrzyżował ramiona na piersi.
– Aha co? – spytał Savich, nie spuszczając wzroku z żony.
– Więc może wszystko sprowadza się do faktu, że chcesz ją chronić?
Sherlock popatrzyła na niego.
– Przed zwariowanym dzieckiem po drugiej stronie linii telefonicznej? Dillon nie ma prawa…
– Pewnie czułbym to samo, gdyby Ruth była moją żoną – wszedł jej w słowo Dix. – Taka już jest natura bestii, obie powinniście o tym wiedzieć. Instynkt.
Sherlock aż pokraśniała ze złości i Dix cieszył się, że Savich siedzi między nimi.
– Kobiety mają taki sam instynkt, panie macho. Dix odchrząknął.
– Cóż, cieszę się, że ustaliliśmy to bez rozlewu krwi. Popatrzcie tylko, która godzina! Ale późno!