Выбрать главу

Savich westchnął.

– Zapewne domyślił się, że namierzyliśmy telefon Claudii i mamy opis samochodu. Nie ma na co czekać, oni mogą w tej chwili wyjeżdżać z miasta.

– Ale ty w to nie wierzysz – powiedział Dane.

Sherlock milczała przez dłuższą chwilę, kręcąc włosy na palcu, co robiła zawsze, gdy intensywnie myślała.

– Nie, Moses nigdzie nie wyjedzie, dopóki ty żyjesz. Savich skinął głową.

– Więc lepiej się przygotujmy.

Rozdział 28

Maestro, Virginia

Piątek rano

O dziesiątej Dix zadzwonił do biura Gordona w Stanislausie.

– … nie rozumiem, dlaczego miałbym ci to powiedzieć, Dix. Ona nie jest naszą studentką. Nie wiem, po co miałbym ją w to mieszać. Słuchaj, to nie było nic takiego, krótki flirt, nic ważnego dla nas obojga.

– Jeśli nie odpowiesz na moje pytanie, Gordonie, mogę przygotować ci miłą, ciepłą celę w moim areszcie. Czy kobieta, którą pominąłeś, to Cynthia, żona Tony'ego?

– Cynthia – powiedział Gordon i Dix przysiągłby, że usłyszał w jego głosie nutę obrzydzenia.

– Twoje szczęście – mruknął Dix. – To jakaś ulga. Powiedz mi, Gordonie. – Gdy cisza się przedłużała, szeryf dodał: – Myślę, że wyprowadzenie cię w kajdankach byłoby niezłą rozrywką dla twoich profesorów i studentów…

– Nie, Dix! Nie możesz tego zrobić. Ja tylko próbuję chronić reputację tej kobiety, nic więcej. Naprawdę myślisz, że mógłbym przespać się z Cynthią?

– Reputację kobiety? Nie dziewczyny? Czyżby miała nawet odrobinę siwizny we włosach?

– Nie, jest piękna i podałaby mnie do sądu… Dix potrząsnął głową.

– A ja myślałem, że Ginger będzie miała na tyle dobrego smaku, żeby nie sypiać z mężczyzną w wieku własnego ojca. Nigdy nic nie wiadomo. Przynajmniej to nie była Cynthia. No i co, nie było tak trudno się przyznać, prawda?

Gordon w końcu skapitulował. Powiedział Dixowi, że sypiał z Ginger Stanford dwa lata temu i, jeśli to go tak ciekawi, to z jej matką też, ale romans z obiema przetrwał tylko kilka miesięcy.

Kiedy przerwał dla zaczerpnięcia oddechu, Dix spytał: – Kto zerwał?

– Nie rozstaliśmy się w przyjaźni. Ginger powiedziała, że spodziewała się po mnie więcej, bo słyszała, że jestem doświadczony, a nie dałem jej tego, czego oczekiwała. Kazała mi pójść na zajęcia z edukacji seksualnej. Wyobrażasz sobie? Edukacja seksualna! Ja!

– A Gloria Stanford? Czy ona też miała wygórowane oczekiwania? Jaka matka, taka córka?

Pełna napięcia cisza.

– Wiesz, Dix, ona jest niezwykle utalentowana, ale prawda jest taka, że nigdy tak naprawdę nie pociągaliśmy siebie nawzajem. Nigdy mnie nie krytykowała jak ta suka, jej córka.

Dix, zanim się rozłączył, ostrzegł Gordona:

Nawet nie myśl o telefonie do Ginger. Jeśli zadzwonisz, nie dam ci do celi drugiego koca.

– Szeryfie, co wy tu robicie? – Henry O. zerwał się na równe nogi, gdy tylko Dix i Ruth weszli do biura. – Och, rozumiem. Nie wiecie nic więcej niż ostatnio, jak tu byliście, co?

Dobrze, pomyślał Dix, Gordon nie dzwonił. Henry O. wyglądał schludnie w wykrochmalonej, białej koszuli i doskonale uszytych szarych, wełnianych spodniach.

– Właściwie, Henry, przyszliśmy aresztować pannę Stanford – powiedziała Ruth. Pomachała do staruszka i dalej szła przed siebie, szeryf tuż za nią.

– Zwariowaliście? Nie można aresztować prawnika! Dostaniecie grzywnę, aż wam kapcie spadną. Poczekajcie, poczekajcie! Och, rety, panno Ginger, oni mnie staranowali!

– Aż trudno uwierzyć – powiedziała Ginger Stanford, wstając powoli i upuszczając piękne czarne pióro na biurko.

– W porządku, Henry. Nie założą mi zaraz kajdanek, prawda, Dix?

Dix delikatnie wypchnął Henry' ego z pokoju i zamknął drzwi.

– Dzień dobry, Ginger. Pora, żebyś opowiedziała nam o twoim krótkim, nudnym romansie z Gordonem Holcombe'em.

Ginger roześmiała się.

– Och, siadajcie. Wyciągnęliście to z niego, tak? Tak, spałam z Gordonem i był to kolosalny błąd. Czysta strata czasu. Naprawdę myślałam, że będzie dobry, nie potrafię zliczyć, ile razy posyłał mi to uwodzicielskie, głodne spojrzenie, ale okazało się, że jest jedynie niezdarnym staruszkiem. Parę razy dałam mu szansę, a potem pożegnałam. Koniec pieśni. Chyba nie sądzicie, że miałam coś wspólnego z tymi potwornymi morderstwami?

– Czy powiedziała pani o tym swojej matce? – spytała Ruth.

– Tak, powiedziałam. Ona się tylko roześmiała, odrzekła, że sama spała z nim kilka razy i przyznała mi rację. Powiedziała mi, że mężczyźni w pewnym wieku nie lubią eksperymentować, są szczęśliwi, jeśli wszystko pójdzie gładko. Mówiła, że już dawno przestała patrzeć przez różowe okulary i że jest bardzo niewielu mężczyzn, którzy wiedzą, o co chodzi, a jeśli nawet wiedzą, nic ich to nie obchodzi i liczą na udawany orgazm, żeby poczuć się zwolnionym od obowiązku. Powiedziała, że jedyne, co dostała od Gordona, to cenne wskazówki dotyczące interpretacji Sonaty na Jedne Skrzypce Bartoka. – Ginger roześmiała się.

– Dlaczego mówi pani o matce „Gloria”?

– Słucham? Och, Gloria. Wiecie, jej prawie wcale nie było w domu, kiedy dorastałam, wciąż podróżowała. Mój tata odszedł, kiedy miałam dziesięć lat, nie chciał żyć jak słomiany wdowiec, nie mógł już dłużej tego znieść. Wychowały mnie dwie niańki, do których wciąż mówię „mamo”. Ona zawsze była „Glorią”. Nie zrozumcie mnie źle, kocham ją i podziwiam, mimo wszystko jest moją matką. W końcu jestem tutaj, prawda?

– Dlaczego przeprowadziła się pani do Maestro razem z nią? Co się stało? Pół roku po tym, jak Christie i Dix tu zamieszkali?

Ginger przechyliła głowę, patrząc na Ruth, nalała trochę wody do kryształowej szklanki i wypiła łyk.

– Christie i ja chodziłyśmy razem do szkoły. Byłyśmy bardzo zżyte.

– Ale miałaś doskonałą praktykę w Nowym Jorku, prawda? – spytał Dix.

– Jesteś jak buldog, Dix. No dobrze, w Nowym Jorku byłam z pewnym mężczyzną, to nie wypaliło. Tak, był żonaty, a ja byłam na tyle głupia, żeby mu uwierzyć, kiedy przysięgał, że jego małżeństwo jest skończone. Zrobił ze mnie kompletną idiotkę. Myślałam, że gdy wyprowadzę się daleko, poczuję się lepiej – i tak jest. Mogę spytać, dlaczego Gordon powiedział wam o mnie i o mojej matce? Dlaczego was to interesuje?

– Byłaś zła, że sypiał z twoją matką?

– Wielkie nieba, nie! Słuchaj, Dix, Gloria nie spotykała się z wieloma mężczyznami, odkąd odszedł mój ojciec. Gordon ma talent i potrafi być naprawdę czarujący. Nie miałam powodu, żeby mieć coś przeciwko temu. To mogłoby nawet wyjść jej na dobre, gdyby on był inny. Pewnie dał nogę, bo nie płaszczyła się przed nim tak, jak oczekiwał, bo niby dlaczego miałaby to robić? Nie ma dwudziestu dwóch lat i nie jest głupia jak but. Jest bardziej utalentowana, sławna i dużo bogatsza, niż on będzie kiedykolwiek.

– Nie sądzi pani, że Gordon zerwał, bo uważał, że pani matka jest dla niego za stara? – zasugerowała Ruth.

– Hm, nigdy o tym nie myślałam. Co za pomysł, Gordon miałby z nią zerwać, bo była za stara? On wam tak powiedział? Przyganiał kocioł garnkowi.

Dix i Ruth wyszli z jej biura dziesięć minut później.

– Zapomnieliśmy kajdanek – wyjaśnił Dix Henry'emu O. – Miej oko na pannę Stanford, dobrze, Henry? Upewnij się, że nie będzie próbowała zwiać.

Henry O. wyprostował się za biurkiem.

– Musiałbyś mi więcej zapłacić, żebym został twoim funkcjonariuszem, szeryfie.