Выбрать главу

Rozdział 29

Maestro, Wirginia

Piątek po południu

Dix i Ruth usłyszeli głos Cynthii Holcombe dobre piętnaście stóp od drzwi Tary. Dix przyłożył palec do ust, zszedł z brukowanej ścieżki i podszedł przez pokryty śniegiem trawnik do ściany domu.

– Jedyną osobą, na którą Cynthia wrzeszczy, jest Chappy. Założę się, że są w bibliotece. Zobaczmy, czy mam rację.

Na ołowianym niebie nie było śladu słońca, nad górami zbierały się ciężkie śniegowe chmury. Okno biblioteki było uchylone i głos Cynthii Holcombe dochodził do nich głośno i wyraźnie.

– Ty okropny, stary kutwo, ze mną jest wszystko w porządku i Tony nigdy się ze mną nie rozwiedzie! Od roku próbujemy dać ci wnuka! Przestań rozmawiać o tym z moją matką, ona o niczym nie wie. I jeszcze jedno, nie sypiam z innymi mężczyznami. Ile razy mam ci to powtarzać?

– Wie wystarczająco dużo, żeby powiedzieć mi, że nie lubisz dzieci. Co do mojego biednego syna, to jest bliski obłędu, powiedział, że go okłamujesz, bierzesz po kryjomu pigułkę i opowiadasz, jak bardzo chcesz zajść w ciążę.

– Nie biorę żadnej cholernej pigułki! Dlaczego wciąż wymyślasz takie bzdury? Jesteś aż tak znudzony? Może zajmiesz się swoim życiem? Albo przynajmniej idź pluć swoim jadem na kogoś innego.

– Twoja matka twierdziła, że nie mogę wierzyć w ani jedno twoje słowo, ona…

Usłyszeli brzęk roztrzaskującej się o ścianę szklanki, a potem śmiech Chappy'ego. Cynthia ledwo mogła złapać oddech, gdy wrzasnęła:

– Każdy, kto słucha mojej matki, zasługuje na to, co go spotyka, rozumiesz? Chcesz usłyszeć prawdę, staruchu? Zaczynam się zastanawiać, czy chcę mieć dziecko z twoim synem mięczakiem! Dziwię się, że on w ogóle może chodzić skoro nie ma kręgosłupa.' Pozwala, żebyś go rozstawiał po kątach, aż mam ochotę krzyczeć.

– O kurczę – powiedziała Ruth.

– Nie spodziewałem się tego – przyznał Dix. – Lepiej wejdźmy, zanim rozwali Chappy' emu wazon na głowie. Wtedy musiałbym ją aresztować, a ta perspektywa naprawdę mnie przeraża.

Ruth uśmiechnęła się szeroko do Cynthii, gdy ta otworzyła drzwi.

– Co do… Dix, cześć, Wejdźcie. Och, ty. Ciągle tu jesteś? Wybacz, ale nie pamiętam twojego imienia. Też jesteś jakąś policjantką, prawda?

– Tak, coś w tym rodzaju – powiedziała Ruth spokojnie.

– Agentka Ruth Warnecki. Dwa dni temu jadłyśmy razem lunch. Mówią, że najpierw traci się pamięć.

– Tak, też o tym słyszałam. Ale dlaczego miałabym chcieć cię pamiętać?

– Punkt dla ciebie.

– Ruth i ja słyszeliśmy twoją kłótnię z Chappym. Powinniście byli zamknąć okno w bibliotece.

Cynthia wzruszyła ramionami, wydawała się w ogóle nie przejmować sytuacją.

Dix ruszył prosto na nią, a ona odsunęła się w ostatniej chwili.

Skierował się w stronę biblioteki, Ruth u jego boku. Cynthia niechętnie podreptała za nimi. Dziwna to była biblioteka, pomyślała Ruth, rozglądając się dokoła po pokoju pełnym setek płyt CD pogrupowanych według rodzajów muzyki i opatrzonych tabliczkami: „jazz”, „blues” i trzy lub cztery nazwiska kompozytorów muzyki klasycznej. Jedynymi książkami były wielkie albumy, które zwykle wykłada się na stoliki do kawy. Dix wskazał Ruth sofę w kolorze burgundu, a sam zajął stuletnie krzesło wykładane jasnozielonym brokatem. Cynthia usiadła na przeciwko z taką miną, jakby wolała siedzieć w fotelu dentystycznym. Chappy' ego nie było w pokoju.

– Ty i Chappy przygotowaliście nowy materiał. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żebyście obrażali Tony'ego. Przykro mi, że do tego doszło, Cynthio.

– Ty nie jesteś jego żoną, Dix. Nie widzisz, jak się kuli, kiedy tylko Chappy zmarszczy brew. Nie potrafi sobie wyobrazić, że mógłby stracić stanowisko w banku, tak jakby to w ogóle było możliwe.

– Czym rzuciłaś w Chappy'ego?

– Jakąś głupią niebieską miską, którą ktoś mu przysłał z Chin.

– To była bardzo cenna miska z okresu Kangxi dynastii Qing wykonana około 1690 roku – powiedział Chappy, wchodząc do pokoju lekkim krokiem jak najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. – Stłukła trzystuletnie dzieło sztuki, które kosztowało mnie więcej, niż wyniósłby jej rozwód z Tonym.

– Spodziewam się, że powtórzysz mu to, co powiedziałam – odezwała się Cynthia z wyrazem złości, frustracji i czegoś jeszcze, czego Dix nie potrafił nazwać, na twarzy. Przypomniał sobie misę, jaka była piękna. Na miejscu Chappy'ego dostałby szału.

– Miska była ubezpieczona? – spytał.

– Pewnie, ale komu zależy na pieniądzach?

Cynthia zerwała się na równe nogi, wymachując pięściami.

– Tylko to cię interesuje, Chappy, pieniądze i kontrola nad wszystkimi dokoła. Nie udawaj męczennika i ofiary. – Zwróciła się do Dixa. – On chce, żebym zniknęła z życia Tony'ego i wyjechała jak najdalej stąd.

Dix wzruszył ramionami.

– Więc dlaczego nie wyjedziecie razem z Tonym? Masz inne możliwości, Cynthio. Naprawdę chcesz wychowywać dziecko tutaj, w Tarze?

Cynthia wzruszyła ramionami.

– Nie, oczywiście, że nie, ale to, czego ja chcę, me ma znaczenia. Tony nie wyjedzie.

– Nie, mój syn nigdzie nie pojedzie – twierdził Chappy, po czym zwrócił się do Dixa i Ruth: – Jeśli ta harpia nie da mu dziecka, to może jechać gdzie pieprz rośnie, a po drodze jeszcze zerżnąć Gordona, jeśli ma ochotę.

– Nie sądzę, żeby Gordon miał na to czas – zauważyła Ruth.

– Ostatnio jest dosyć zajęty.

– Twister nigdy nie był tak zajęty żeby nie mieć czasu na seks. – Chappy wbił wzrok w swoje paznokcie. – Wiecie, że Gordon może wam powiedzieć, jakich perfum używa każda kobieta, taki ma nos? Zawsze mnie zadziwiał. – Potrząsnął głową. – Tony wybiera się na ten memoriał w Stanislausie, powiedział, że nie wyglądałoby dobrze, gdyby lokalni bankierzy nie złożyli wyrazów szacunku.

– My też idziemy – powiedział Dix.

– Cóż, ja nie. Po co miałbym iść? Założę się, że Twister tam będzie, z jakąś słodką laleczką u boku, która będzie ściskała go za rękę, jak się rozpłacze. Zawsze mnie wkurzało, że on potrafi płakać na zawołanie.

– Trzeba mieć choć trochę serca, żeby płakać, Chappy – powiedziała Cynthia głosem aż kapiącym od jadu.

Chappy zignorował synową i zwrócił się do Dixa:

– Zamkniesz Twistera w więzieniu?

– Zobaczymy.

– Gdybym myślał, że mówisz serio, załatwiłbym mu prawnika. – Chappy zatarł ręce. – Wtedy Twister nie miałby nic przeciwko temu, że ma w rodzinie kogoś z pełną kieszenią, prawda? Jak myślisz, Dix? Znalazłbym mu jakiegoś szykownego obrońcę. Może tego małego Shreka z Bostonu? Hm, powiedz Twisterowi, że się tym zajmę. – Wyszedł z pokoju, pogwizdując, ale w drzwiach obrócił się i pomachał do Ruth. – Znajdę nową wazę, tym razem może japońską. Hej, agentko Ruth, słyszałem, jak Twister zapraszał cię na kolację. Pójdziesz?

– Zależy, do jakiej restauracji mnie zaprosi – odpowiedziała gładko.

– Włóż spodnie – poradził Chappy. – To będzie twoja najlepsza obrona. – Wyszedł, depcząc po skorupach miski i nawet na nie nie patrząc.

– On jest nienormalny – powiedziała Cynthia. – Naprawdę, Dix, ten stary głupiec jest szalony. Wyobraź sobie, twierdzi, że biorę pigułkę, podczas gdy Tony i ja staramy się o dziecko. Oskarża mnie, że sypiam z Gordonem. Czy Chappy nie widział własnego syna? Tony jest bardzo przystojny, nie sądzisz?

– Przystojny i słaby?

– Pewnie nie powinnam była tego mówić, ale Chappy do prowadza mnie do takiego stanu, że nie wiem, co robię. Nit, chce puścić Tony'ego tylko dlatego, że on, jest jego jedynym biletem do nieśmiertelności, teraz, kiedy Christie odeszła… – Cynthia wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok od Dixa.