– Poczekaj na mnie, Rob!
– Uważajcie na siebie! – krzyknęła za nimi Ruth.
Dix otworzył usta, żeby dowiedzieć się, o co chodziło, ale nic nie powiedział. Chłopcy słuchali plotek i wyobraźnia musiała im podpowiadać różne wyjaśnienia. Rob miał rację, oboje z Ruth byli spięci. Rozmowa z chłopcami mogła poczekać, aż będą do niej przygotowani, a to.nastąpi dopiero wtedy, gdy to wszystko się skończy.
– Pewnie winią mnie – powiedziała Ruth, kompletnie go zaskakując. – Łatwo jest pomyśleć, że to wszystko nigdy by się nie zdarzyło, gdybym tu nie przyjechała.
– Jeśli tak myślą, to się mylą i wkrótce to zrozumieją. Są sprawiedliwi i bystrzy. Najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to zakończyć tę sprawę najszybciej, jak to możliwe. Wtedy pomożemy im uporać się z tym. Potrzebują trochę czasu.
Zadzwoniła komórka.
– Szeryf Noble.
Ruth obserwowała twarz Dixa, gdy słuchał.
– Dzwonił Cesar Morales – powiedział po skończonej rozmowie. – Nie zdobył dla nas tego nazwiska.
– Mam ochotę siarczyście zakląć. No dobrze, Dix, nie czaruj. Po co dzwonił?
– Okazało się, że dziewczyna Dempseya wydawała ostatnio mnóstwo gotówki. Przyłapali ją na tym i w końcu przyznała się detektywowi, że Tommy dał jej dziewięć tysięcy dolarów, żeby przechowała je do powrotu jego i Jackiego.
Serce Ruth zaczęło bić szybciej.
– Czy powiedziała cokolwiek, co mogłoby naprowadzić nas na ślad osoby, która dała Dempseyowi pieniądze?
– Tak jak mówiłem, Cesar nie podał mi żadnego nazwiska.
Ale Tommy powiedział swojej dziewczynie, że tę robotę zleciła im kobieta. – Przerwał i uśmiechnął się szeroko. – A dokładnie powiedział, że będzie robił dla tej szurniętej suki ze szkoły muzycznej w Maestro.
Rozdział 37
Maestro
Niedziela wieczór
Dix zaparkował na podjeździe przed domem Gordona o szóstej. Odpiął pas i obrócił się w stronę Ruth.
– Masz broń?
– Tak.
B.B. wysiadł ze swojego samochodu i wszyscy troje stanęli na trawniku.
– Szeryfie, agentko Warnecki. Ktoś został z chłopcami?
– Poszli do Claussonów na kolację i football.
– Masz zamiar go aresztować, szeryfie?
– Zobaczymy, B.B. – Odwrócił się, żeby popatrzeć na dom, i wymamrotał do Ruth:
– Po zniknięciu Christie wszyscy na posterunku zaczęli matkować chłopcom. – Odwrócił się z powrotem do B.B. – Gdzie był dzisiaj po południu?
– Około drugiej pojechał do Tary, potem wrócił tutaj, jakąś godzinę temu. Wygląda na to, że zapalił w domu wszystkie światła.
Rzeczywiście, pomyślał Dix..
– Chciałbym, żebyś został w samochodzie, B.B. Zadzwoń do mnie, jeśli z jakiegoś powodu doktor Holcombe wyjdzie z domu przed nami.
– Zwłaszcza jeśli wybiegnie z dymiącym pistoletem w dłoni – dodała Ruth.
Dix ujął Ruth pod rękę i ruszyli wyłożoną kamieniami ścieżką do frontowych drzwi. Otworzył im Gordon, który w szarym, kaszmirowym golfie i czarnych spodniach wyglądał jak arystokrata. Elegancki i światowy, ale wyczerpany, oczy miał podkrążone i tępe spojrzenie.
On wie, że przyszliśmy po niego, uznał Dix, on wie. Gordon stanął w drzwiach i przyjrzał się im uważnie.
– Witam. Jest niedziela. Czemu zawdzięczam tę przyjemność?
– Chcielibyśmy z tobą porozmawiać, Gordonie. Gordon spojrzał ponad ramieniem Dixa.
– Widziałem na zewnątrz twojego funkcjonariusza. Mam nadzieję, że jego nie będę musiał gościć. – Nie, mój człowiek ubezpiecza tyły. Gordon zaprosił ich gestem do środka.
– Jest parę rzeczy, o których musimy z tobą pomówić, Gordonie, na przykład o tym, kto wynajął Tommy'ego Dempseya i Jackie Slatera.
– Kogo? Och, tych ludzi, których zabiłeś w pościgu samochodowym. No dobrze, w takim razie wejdźcie, przecież nie mogę was powstrzymać. – Gordon wskazał ręką w stronę salonu.
Podszedł do barku, wziął butelkę brandy i odwrócił się do nich, unosząc brew.
– Ktoś ma ochotę na drinka?
– Nie, dziękujemy – odpowiedział Dix.
Ruth rozejrzała się po ogromnym salonie, wyłożonym dębową boazerią, z wielkimi oknami i fortepianem stojącym w najdalszym kącie. Na ścianach wisiały pięknie oprawione nuty – Ruth była pewna, że to oryginały podpisane ręką kompozytorów. Mimo rozmiarów salon wydawał się przytulny i elegancki, wypełniony wielkimi skórzanymi meblami w kolorach ziemi. Na kominku płonął jasny ogień.
Gordon nalał sobie solidną porcję brandy, rozlewając trochę na tacę, jakby już wypił za dużo.
– Ma pan pięknego Steinwaya, doktorze Holcombe. Zauważyłam go już, jak byliśmy tu wcześniej.
– Tak, widzieliście wszystko, jak przeszukiwaliście mój dom, prawda? – Podszedł do wielkiego czarnego fortepianu i położył lekko dłoń na klawiszach. – Wiecie, że ten Steinway walczył w bitwie pod Waterloo?
Potrząsnęli głowami, a Gordon westchnął, popijając brandy. – Kogo to obchodzi?
– Chyba jeszcze ci nie mówiliśmy, Gordonie – powiedział Dix bez wstępów – że wiemy, kto wynajął Dempseya i Slatera. A może już wiesz?
– A skąd miałbym wiedzieć? Powiedz mi, Dix.
– Helen Rafferty.
Ręka mu drgnęła i ze szklanki wylało się jeszcze trochę brandy.
– Helen wynajęła tych dwóch bandytów? Wielkie nieba, ale po co? Żeby zabić agentkę Warnecki? W zeszłą sobotę Helen nawet jej nie znała! To nie ma sensu, Dix.
– Nie, Helen, nie wynajęła ich żeby zabili Ruth. Wynajęła ich, żeby zamordowali Erin.
– Co ty powiedziałeś? Żeby zamordowali Erin? To jakiś obłęd. Dlaczego Helen miałaby robić coś tak szalonego? Nie, myślałem, że to ten kochaś Marian, Sam Moraga. Słyszałem, że pragnął Erin, a ona go nie chciała. – Nagle zamilkł i wbił wzrok w twarz szeryfa. – Poczekaj chwilę, Dix. To znaczy, że już nie podejrzewacie mnie o zabicie Erin? Myślicie, że jestem niewinny?
– Wiemy, że ich nie wynająłeś, Gordonie. Przepraszamy cię, że myśleliśmy inaczej.
– Ale wiemy też, że Sam Moraga nie miał nic wspólnego ze śmiercią Erin – dodała Ruth.
– A zatem winicie Helen? Nic z tego nie rozumiem, Dix. – Oparł się ciężko o fortepian.
– Jesteśmy policjantami – powiedział Dix. – Nasza praca polega na zadawaniu pytań tak długo, aż wszystkie części układanki będą do siebie pasować. I przez chwilę te części układały się w twój wizerunek, ale w końcu okazało się, że nie mogłeś zabić ani Erin, ani Walta. Tak naprawdę, Gordonie, uważamy, że bardzo kochałeś Erin.
– Tak, oczywiście, że kochałem, Dix. Była pełna światła i miłości. – Przez chwilę obawiali się, że Gordon wybuchnie łzami, ale wziął się w garść i zrobił pogardliwą minę. – A zatem ruszacie w dół listy. Bardzo dobrze. Powiedzcie mi, co, waszym zdaniem, Helen miała z tym wspólnego.
– Ruth i ja przez całe popołudnie przeglądaliśmy wyciągi bankowe Helen. Okazało się, że w ostatnich trzech tygodniach dokonała trzech dużych wypłat gotówki. Przejrzeliśmy też bilingi telefoniczne. Dwa razy dzwoniła do Richmond, na numer Tommy'ego Dempseya, a w zeszły czwartek on telefonował do niej. Helen może była dobrą sekretarką, ale kiepską przestępczynią. Zostawiła mnóstwo śladów.
– Wynajęła tych ludzi, żeby zamordowali moją Erin? Ale to nie może być prawda, Dix. Ona zawsze mnie wspierała, pomagała mi. Myślę, że mnie kochała. Dlaczego miałaby robić coś takiego?
– Nie tak trudno odpowiedzieć na to pytanie, prawda, Gordonie? – odezwała się Ruth. – Helen zobaczyła, że Erin Bushnell nie była taka jak inne studentki, z którymi romansowałeś. Zdała sobie sprawę, że Erin jest pierwszą kobietą, którą naprawdę pokochałeś, która będzie mogła zostać z tobą dłużej, a nie tylko do zrobienia dyplomu. Helen pogodziła się z faktem, że zostawiłeś ją przez swoją – jak to nazywała – słabostkę, potrzebowałeś stymulacji, a nawet inspiracji, którą czerpałeś od tych młodych utalentowanych kobiet. Helen mogła je zaakceptować, bo pojawiały się w twoim życiu tylko na chwilę, jedynie ona była na stałe.