Cecylia odetchnęła także.
– Dzięki, Alexandrze! To bardzo miło z twojej strony. Dzięki za troskliwość.
– To może pomóc nam obojgu – uśmiechnął się przyjaźnie.
Cecylia zaczęła się śmiać.
– Sądzę, że bywają nudniejsze noce poślubne!
On także roześmiał się serdecznie.
– Przypuszczam, że bardziej dręczące także! Dziękuję ci za życzliwość, droga Cecylio, i za twoje zrozumienie!
– Czy rozmowa ze mną pomogła ci trochę? Chodzi mi o to, czy odczułeś ulgę?
– Och, jeszcze jak! Wszystko wydaje mi się teraz jakieś dużo czystsze.
– Ja też mam takie uczucie. Rozumiem teraz dużo więcej. Alexandrze, przed chwilą przelękłam się, że wcale cię nie znam. Że wyszłam za mąż za obcego człowieka i że będziemy musieli żyć w bardzo niekonwencjonalnym związku. Ale przecież to sama odnosi się także do ciebie. Czy ta myśl nie przeraża cię trochę?
Alexander nie zgasił jeszcze świecy i patrzył teraz na nią w zamyśleniu.
– Wczoraj, przez chwilę, miałem podobne wątpliwości. Uspokoiłem się jednak, bo właśnie takie małżeństwo jak nasze może dawać nam więcej swobody niż inne, bardziej tradycyjne. Nasze oparte jest na wzajemnym zrozumieniu i szacunku, prawda? Unikniemy tej uczuciowej szamotaniny, która niewątpliwie musi się pojawiać w bardziej intymnym współżyciu, jak zazdrość, lęk, że przestanie się być kochanym, czy też takiej uczuciowej bliskości, która pozbawia człowieka własnego ja. Bo chyba wiesz, Cecylio, że każdy człowiek ma prawo zachować jakiś mały kącik w duszy, miejsce, do którego nikt inny nie ma dostępu. Tego właśnie bardzo wielu małżeństwom brak. Chce się posiadać swojego partnera bez reszty, nie toleruje żadnych jego zainteresowań, nawet najbardziej niewinnych.
Cecylia skinęła głową.
– Myślę, że nasze małżeństwo, Alexandrze, może być bardzo wartościowe. Dzięki ci za te słowa. Czuję się teraz dużo spokojniejsza. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Ja się tak okropnie boję, by nie stać się dla ciebie zawadą.
On uśmiechnął się serdecznie. Zawsze, gdy się uśmiechał, jego wzrok nabierał jakiegoś szczególnego ciepła.
– Nigdy nawet o niczym takim nie myśl. Chciałem ci jednak powiedzieć, że to samo dotyczy mnie. Za nic nie chciałbym być ci w niczym przeszkodą.
– Wiesz, że nie jesteś – odparła szczerze. – Och, jaka się zrobiłam zmęczona, właśnie teraz.
– To zrozumiałe. Dzień był męczący! Spróbujmy może przespać się trochę.
Ułożyli się, każde na swojej połowie łoża, w odpowiedniej od siebie odległości. Cecylia zasnęła natychmiast, Alexander, który czuł się teraz wyzwolony i uspokojony, wkrótce potem także zapadł w głęboki sen.
Gdy rano zjawiła się procesja, mająca stwierdzić, że wszystko odbyło się tak jak trzeba, leżeli oboje już znacznie bliżej siebie. We śnie odnaleźli też nawzajem swoje ręce.
Procesja była niezbędna, Alexander pochodził bowiem z książęcego rodu, a w takich wypadkach obyczaj nakazywał, by delegacja znakomitych mężów i dam królestwa potwierdziła spełnienie małżeństwa. Dawnymi czasy było znacznie gorzej, bowiem szlachetni panowie i panie spędzali całą noc poślubną w pokoju młodej pary. W końcu jednak, w wyniku powszechnej presji, wymagania ograniczono.
Dwoje „przestępców”, Cecylia i Alexander, przyjęło to z wdzięcznością.
Procesja weszła cichutko, na palcach, i otoczyła kołem ogromne łoże. Nie padło ani jedno słowo, by nie przeszkadzać najwyraźniej bardzo utrudzonym nowożeńcom.
Szlachetni panowie i panie kiwali głowami. Wszystko wyglądało wspaniale. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że świece wypaliły się prawie do końca.
ROZDZIAŁ IV
Mimo protestów Alexandra Cecylia pojechała do Kopenhagi. Nikt nie pomoże ci skuteczniej niż ja, twierdziła.
Oczywiście rozumiał to, ale miał wiele skrupułów.
– Nie chcę, byś musiała kłamać z mojego powodu.
– Ha! – upierała się Cecylia. – Dla ratowania życia moich najbliższych mogę kłamać jak z nut, lecz mojego sumienia nie dotknie to w najmniejszym nawet stopniu. Pod tym względem jestem bezwstydnie podobna do mojej ciotki Sol. Choć, jak powiadają, ona posuwała się znacznie dalej. Bez mrugnięcia okiem mordowała wszystkich, którzy stawali się niebezpieczni dla kogoś z jej ukochanych.
– Dziękuję – obruszył się Alexander. – Myślę, że do czegoś takiego nie będziesz zmuszona.
W jednej sprawie dał jednak za wygraną: zgodził się, by Cecylia towarzyszyła mu do sądu. Proces miał się odbyć w jednej z sal zamku w Kopenhadze. Zebrało się mnóstwo ludzi, wielu oficerów i szlachty. Sprawa była delikatna i Cecylia uświadomiła sobie, że zanosi się na widowisko w wielkim stylu. Coraz wyraźniej docierała do niej prawda, że Alexander Paladin jest w królestwie ważnym człowiekiem.
Jego Wysokość nie przybył, nie było także Kirsten Munk. Poza tym jednak poznawała wielu wysoko postawionych panów i dam dworu, więc zapewne i król, i jego ukochana małżonka przysłali szpiegów, każde swoich. Zobaczyła Hansa, którego nie widziała od dawna. Rzeczywiście był piękny, może nawet zbyt piękny jak na jej gust. Ubrany z przesadną elegancją, pretensjonalnie ufryzowany, obwieszony połyskliwym złotem, ruchy miał zanadto kobiece, zdaniem Cecylii. Alexander natomiast nie miał w sobie nic kobiecego. Przeciwnie, był tak męski, że to niemal sprawiało ból.
Tamten drugi mężczyzna był starszy, z wyraźną opalenizną na twarzy, jakby przebywał na południu, łysy, jedynie z wianuszkiem włosów wokół głowy i na karku. Jak wielu mężczyzn w średnim wieku był tęgi, figurę miał beczkowatą, pewnie z powodu nadmiernego zamiłowania do piwa. Skórzana kamizelka sterczała na wydatnym brzuchu jak namiot, a nogi w obcisłych spodniach wydawały się śmiesznie chude. Ogromny kołnierz budził w Cecylii lęk. Wyglądało, jakby lada moment miał zadławić swojego właściciela.
Tak jednak wygląda większość mężczyzn w naszych czasach, pomyślała.
Ten człowiek był skończony, został bowiem schwytany na gorącym uczynku. Nic nie mogło go uratować.
Cecylia z całego serca bolała nad jego losem, lecz mimo to nie mogła się powstrzymać, by szeptem nie zapytać Alexandra:
– Jak Hans mógł zdradzić cię dla kogoś takiego?
– Pieniądze – odparł jej nowo upieczony małżonek równie cicho. – Duży zamek w prezencie.
A zatem to człowiek bogaty, pomyślała. W takim razie nie żałuję go tak bardzo. I tu była niekonsekwentna, bo przecież Alexander także do biednych nie należał. Czuła jednak złość do tego obcego mężczyzny, który ściągnął kłopoty na jej męża.
Sprawa związku Hansa i tego obcego została już rozstrzygnięta. Teraz chodziło o Alexandra Paladina, którego tamten chciał pociągnąć za sobą. Alexander wyjaśnił Cecylii, że Hans powoływał się na swój młody wiek i tłumaczył, że został uwiedziony przez tego starszego mężczyznę.
Nie bardzo to piękne zachowanie ze strony przebiegłego młodzieńca, ale chyba głęboko ludzkie.
– Czy chciałbyś ratować Hansa? – zapytała szeptem.
Twarz Alexandra wykrzywił ból.
– Nie mogę tego zrobić. Postaram się jednak uczynić wszystko, by nie zapłacił głową. Przed sądem zachował się bardzo lojalnie wobec mnie. Oświadczył, że co, co opowiadał o mnie przyjacielowi, to były tylko przechwałki.
Chyba powinieneś spojrzeć na rzeczy bardziej trzeźwo, pomyślała Cecylia. Hans stara się teraz rozpaczliwie z tego wydostać, ratuje własną skórę, a nie ciebie.
Głośno tego jednak nie powiedziała, skinęła tylko głową. Śmiertelnie się bała, że Alexander mógłby być przesłuchiwany przed nią. Poprosiła pisarza, żeby wolno jej było wcześniej składać zeznania – zapewniła go, że ma do przekazania ważne informacje. Mogła o to prosić, bowiem sędzia znał bardzo dobrze jej ojca, asesora Daga Meidena z Norwegii. Cecylia zdobyła się na odwagę i powołała się na pokrewieństwo. Nie wiedziała jednak, czy jej prośba zostanie wysłuchana.