Jeśli Alexander będzie przesłuchiwany jako pierwszy, na pewno pogrąży się kompletnie. Nie zdobędzie się na krzywoprzysięstwo i z pewnością weźmie na siebie winę za sprowadzenie Hansa na złą drogę.
Nie wolno do tego dopuścić!
Z obawą przysłuchiwała się słowom kolejnych świadków. Niektórzy zeznawali na korzyść Alexandra, mówili, że jest prawdziwym mężczyzną i strategiem wojskowym dużego formatu. Jakby to miało jakieś znaczenie dla sprawy. Inni, choć takich było niewielu, twierdzili, że wielokrotnie zachowywał się podejrzanie. Wielu widziało, że Hans Barth opuszczał rano jego mieszkanie i Cecylia przeklinała arogancję tego młodego człowieka. Całym sercem stała po stronie męża.
W końcu przed sądem pojawiła się jakaś dama dworu, na którą Cecylia nie zwróciła przedtem uwagi, i opowiedziała o wiernej przyjaźni Alexandra i Cecylii, trwającej kilka lat. Cecylia ledwie się powstrzymała, by nie podbiec do niej z podziękowaniami, ale przyrzekła sobie, że w przyszłości będzie jej na wszelkie sposoby okazywać wdzięczność.
Kamerdyner Alexandra wyrażał się o swoim panu ciepło i zaprzeczał stanowczo, by ten miał jakieś nienormalne skłonności. Dopuszczasz się krzywoprzysięstwa, myślała Cecylia. Bo przecież służący musiał wiedzieć. Także on podkreślał długoletnią przyjaźń swego pana z jego świeżo poślubioną małżonką.
Pewien dworzanin króla oświadczył, że poprzedniego ranka był z delegacją w sypialni nowożeńców w Gabrielshus i może zapewnić, iż pani Cecylia była dziewicą, gdy ją do tej sypialni wprowadzono, oraz że małżeństwo zostało tej nocy spełnione. Te słowa miały swoją wagę. I nagle poproszono Cecylię. Przed Alexandrem!
Dzięki ci, dobry Boże, szepnęła, gdy zakłopotana zajmowała miejsce dla świadków. Czy raczej, dzięki ci, dobry pisarzu!
Musiała wyjaśnić, kim jest, złożyła przysięgę z ręką na Biblii i nawet się nie zarumieniła, po czym sędzia zapytał, od jak dawna zna Alexandra Paladina.
– Cztery i pół roku, wasza wielmożność – odparła w nadziei, że sędzia tak właśnie chciałby być tytułowany.
– A od jak dawna margrabia adorował panią?
– Przez cztery i pół roku byliśmy serdecznymi przyjaciółmi i mniej więcej tyle samo czasu trwała jego adoracja, lecz nie umiałabym powiedzieć dokładnie, kiedy to się zaczęło. Takie sprawy dojrzewają na ogół powoli.
– Dlaczego zatem wcześniej nie poprosił pani o rękę?
– Rozmawialiśmy o tym często – kłamała Cecylia w żywe oczy. – Lecz ja chciałam najpierw pojechać do domu, by przygotować na to rodziców i dowiedzieć się, czy wyrażą zgodę, jeśli Alexander, zgodnie z obyczajem poprosi ojca o moją rękę. Właśnie teraz, po raz pierwszy w ciągu tego czasu, byłam w domu. Rodzice przyjęli starania margrabiego Paladina z radością i zgodzili się, by przyjechał prosić o moją rękę. Niestety, nie zdążył tego uczynić. Wojna znalazła się u naszych granic.
Boże święty, ależ ona potrafi kłamać, myślał Alexander z podziwem przemieszanym z lękiem. Walezy o mnie jak lwica!
– Czy to ze względu na wojnę pobraliście się państwo teraz? – zapytał sędzia.
– Oczywiście! Mój mąż wyrusza do Holsztynu już w przyszłym tygodniu i nikt nie wie, kiedy wróci.
– A zatem to nie ze względu na ten proces?
– Ten proces jest dla mnie czymś zgoła niepojętym – powiedziała Cecylia gniewnie. – Nie rozumiem oskarżeń, jakimi obciąża się Alexandra, podobnie jak nie rozumiałam plotek, które docierały do mnie od dłuższego czasu. Sąd musiał zostać wprowadzony w błąd przez kogoś, kto źle życzy mojemu mężowi. Może jakaś obrażona kobieta lub coś w tym rodzaju…
Wśród dam dworu dały się słyszeć tłumione chichoty. Widocznie próba uwiedzenia margrabiego, podjęta przez Kirsten Munk, była powszechnie znana. Nie wszyscy byli zachwyceni panią Kirsten. W rzeczywistości ta zarozumiała, żądna rozrywek i podziwu osoba miała bardzo niewielu przyjaciół.
Choć Cecylia nie zdawała sobie z tego sprawy, była teraz Sol, walczącą o bliskiego człowieka. Miała w sobie dużo więcej z Sol, niż przypuszczała, i Alexander zdumiony przyglądał się swojej żonie, jak bardzo się zmieniła składając te zeznania. Stała wyprostowana, dumna i pewna siebie, z roziskrzonym wzrokiem. Nigdy nie widział jej tak piękną jak teraz. Ciemne, miedzianorude włosy połyskujące w świetle płynącym z okien, rumieńce na policzkach, skóra jak płatki kwiatu. Chwilami, gdy wydymała wargi niczym prychająca kotka, ukazywały się zęby. Wyglądała dokładnie tak, jak o sobie opowiadała podczas ich nocy poślubnej.
Wszyscy na sali mogli zobaczyć, jaka jest wspaniała.
Niestety, nie dało się też stłumić tych mniej szlachetnych cech Sol. Niemal przeraziło ją przemożne pragnienie, by je wszystkie odsłonić, dać im ujście w jakichś nieprzystojnych słowach, i musiała bardzo się powstrzymywać, by tego nie zrobić. Przede wszystkim chciałaby pogrążyć Hansa, pragnęła tego z nienawiścią, której głębi nie pojmowała. A potem wszystkich tych sprawiedliwych, którzy z przyjemnością roztrząsają skandaliczny temat w nadziei na upadek Alexandra.
Pisarz sądowy zaczął z innej strony:
– Czy pani zna Hansa Bartha?
– Oczywiście, to nasz dobry przyjaciel.
– I wie pani, że ów Hans Barth nocował nie raz u margrabiego?
– Naturalnie! Ja robiłam to także.
Sala wstrzymała dech, a we wzroku Alexandra pojawił się niepokój. Nie rozumiał, do czego Cecylia zmierza.
Sędzia stuknął młotkiem i zwracając się do zgromadzenia, powiedział:
– Pozwolę sobie przypomnieć, że dopiero co zaświadczono nam, iż cześć pani margrabiny wolna jest od jakichkolwiek podejrzeń.
Znowu spojrzał na Cecylię.
– Może zechciałaby pani wyjaśnić sądowi te nocne wizyty?
– Chętnie, wasza wielmożność. Mój mąż jest zagorzałym szachistą, a pan sędzia z pewnością wie, że partia szachów może się przeciągać. Alexander podczas gry traci poczucie czasu i miejsca, a przecież nie do mnie ani nie do Hansa należało przypominanie, że zrobiło się późno albo że narażamy naszą opinię czy też że po prostu trzeba iść spać.
Z całego serca pragnęła, by Hans grał w szachy! W tym zamieszaniu zapomniała zapytać.
– Czy pani także gra, margrabino? – zapytał zdumiony pisarz.
– Tak.
Sędzia zwrócił się teraz do Alexandra.
– Czy to prawda?
Margrabia wstał.
– Moja małżonka ma niezwykle bystry umysł, wasza wielmożność. Jest dużo trudniejszym przeciwnikiem niż Hans Barth, który jest zdolny, lecz nic ponadto.
Cecylia popatrzyła na Alexandra, by stwierdzić, czy jego słowa to chęć zemsty na Hansie albo czy nie kłamie. Lecz Alexander spokojnie patrzył sędziemu w oczy. Zapewne mówił prawdę, nie chciał przecież kłamać przed sądem.
W porządku. Zatem Hans gra w szachy. Rzuciła pospieszne spojrzenie w jego stronę. Wyglądało na to, że nie bardzo mu w smak zostać pokonanym przez kobietę na szachowym froncie. Hura, hura, pomyślała ze złośliwą satysfakcją.
Sędzia mruczał pod nosem:
– Niegłupi pomysł, nauczyć małżonkę gry w szachy!
– Ona umiała już wcześniej, wasza wielmożność. Ojciec ją nauczył.
Twarz sędziego rozjaśniła się radośnie.
– A, mój przyjaciel, Dag Meiden! Tak, jego umysłowi też niczego zarzucić nie można!
No to mamy nareszcie pointę, pomyślała Cecylia zadowolona. Także Alexander sprawiał wrażenie uspokojonego i usiadł. Dygresja szachowa była zakończona.
– Margrabino Paladin – rzekł pisarz. – Teraz mam bardziej osobiste pytanie. Czy pani kiedykolwiek zauważyła jakieś nienormalne skłonności u swego męża?