– Nigdy!
– jest pani tego pewna?
Cecylia uśmiechnęła się nieśmiało.
– Absolutnie, wasza wielmożność. Raczej wręcz przeciwnie. Alexander wielokrotnie przed ślubem dawał dowody swojej niecierpliwości.
Skąd, na Boga, brały się u niej takie niedyskretne słowa? Sama była tym w najwyższym stopniu zaskoczona i nie miała odwagi spojrzeć Alexandrowi w oczy.
Sala jednak uśmiechała się ze zrozumieniem.
– Czy zauważyła pani jakieś nienaturalne skłonności u Hansa Bartha?
Tak, oczywiście, pomyślała Cecylia, lecz nie odsłoniła maski.
– Ja… nie znam go tak dobrze… ale… Nie. Często rozmawialiśmy ze sobą wszyscy troje, niekiedy bywały to nawet bardzo gorące dyskusje. Nigdy jednak żadne takie rzeczy, o jakich głosiły plotki, nie były wspominane.
Sędzia nie miał już więcej pytań. Pozwolono jej odejść, a sąd zarządził krótką przerwę w celu rozważenia sprawy.
W czasie przerwy Cecylia nie podeszła do Alexandra, lecz on przesłał jej z drugiej strony sali delikatny, dodający odwagi uśmiech, na który odpowiedziała tym samym.
Śmiertelnie bała się chwili, w której Alexander będzie musiał składać wyjaśnienia. Wtedy wszystko może przepaść. Och, jakiż on jest nierozumny, czy naprawdę nie mógłby skłamać w obronie życia? Lecz Alexander tego nie potrafił. Był zbyt prostolinijny, by fałszywie przysięgać, biorąc Boga na świadka.
Sędzia i jego ludzie wrócili wcześniej niż oczekiwano. No, zaraz się to wszystko skończy, pomyślała Cecylia.
Sąd nawet nie siadał, wszyscy stali obok swoich miejsc.
– Jesteśmy zgodni co do tego, że po zeznaniach margrabiny, Cecylii Paladin, nie ma już żadnych powodów, by przedłużać ten przypominający farsę proces. Uważamy, że oskarżenie było podstępnym atakiem na jednego z najszlachetniejszych ludzi Danii… Alexandrze Paladin, jest pan wolnym człowiekiem i może pan swobodnie stąd wyjść dzięki licznym świadkom, którzy przekonali nas o pańskiej niewinności, a przede wszystkim dzięki słowom pańskiej małżonki.
Wszystko to działo się w czasach, kiedy jeszcze nie zabraniano żonom świadczyć przeciw lub w obronie własnych mężów.
W tym miejscu Hans mógłby zaprotestować gwałtownie przeciwko wyrokowi, lecz tego nie zrobił. Wystrzegał się, by przy okazji nie wrzucać kamieni do własnego ogródka!
– Co się zaś tyczy Hansa Bartha…
Cecylia nie interesowała się losem Hansa. Wybiegła z sali, pragnąc jak najszybciej spotkać Alexandra.
Minęło jednak sporo czasu, nim on także wyszedł, i to ją zabolało. Najwyraźniej chciał usłyszeć, jaki wyrok wydano na jego byłego przyjaciela.
W końcu się pokazał.
– Dziękuję ci, Cecylio! Naprawdę nie wiem, jak ci dziękować. I Hans dzięki tobie uniknął kary śmierci. Zostanie, oczywiście, umieszczony w więzieniu i będzie karany, to znaczy chłostany, ale uratowałaś mu życie. Jestem taki szczęśliwy!
Cecylia zdusiła w gardle długą litanię brzydkich słów. To o los Alexandra walczyła i tylko z konieczności mówiła dobrze także o Hansie.
Alexander nie musiał się tak cieszyć z tego powodu.
Cecylia wróciła do pracy we Frederiksborg, ponieważ nadal była damą dworu. Jednak każdego wieczora powóz zabierał ją i odwoził do Gabrielshus. Siadywali chętnie oboje z Alexandrem nad jakąś grą lub rozmawiali, lecz łoża nie dzielili.
Pewnego razu zapytała, czy widział Hansa po procesie.
– Nie, oszalałaś? Po pierwsze, on jest dobrze strzeżony w jakimś nieznanym zamku lub twierdzy albo w więzieniu. Po drugie, to przecież on zerwał naszą przyjaźń, a po trzecie wreszcie, byłoby z mojej strony niewybaczalną głupotą szukanie kontaktu z nim i narażanie się na nowe podejrzenia.
– Ale chciałbyś go widzieć?
– Nie. Wczoraj w nocy leżałem, nie śpiąc, i zastanawiałem się. Uświadomiłem sobie, jak mało on mnie już obchodzi. Podczas procesu, gdy zobaczyłem go po dłuższej przerwie, doznałem wrażenia, że jest wprost niesmaczny. Strojna lalka!
Cecylia skinęła głową. Ona też tak uważała.
– Bardzo mi było trudno łączyć go z tobą – przyznała. Nigdy bym się nie spodziewała po tobie takiego gustu.
– W czasie kiedy go znałem, był bardziej męski – odparł Alexander krótko. – Widocznie on się umie zmieniać zależnie od okoliczności.
– Tak myślę – potwierdziła Cecylia.
Królewskie dzieci dorastały. Najsilniejszą osobowością wśród nich była czteroletnia Leonora Christina. Najnieszczęśliwszą najstarsza, Anna Catherina, prześladowana przez matkę z powodu podobieństwa do królewskiego ojca. Pozostałe dziewczynki i jedyny wśród rodzeństwa chłopiec byli zarozumiali i bardzo nieprzyjemni dla podwładnych. Uczyła ich tego matka, Kirsten Munk, i babka Ellen Marsvin. To zresztą babka była ich prawdziwą opiekunką i wychowawczynią w okresie dzieciństwa. Najtrudniej było sobie poradzić z sześcioletnią Sofą Elisabeth. Nieopanowana i zazdrosna, często przejawiała niebezpieczną gwałtowność. Prezentowała niebywały zbiór złych cech i zatruwała życie wszystkim niańkom, podobnie jak w przyszłości miała zatruwać życie swemu mężowi, Christianowi von Pentz.
Uznawane oficjalnie królewskie dzieci, dziedziców tronu z małżeństwa Christiana IV z Anną Katriną Brandenburską, Cecylia widywała rzadko albo wcale. Prawie nigdy nie znajdowały się w tym samym miejscu, co dzieci pani Kirsten. Wielu ludzi zresztą stawiało pad znakiem zapytania legalność małżeństwa króla z Kirsten Munk. Formalnego błogosławieństwa nigdy nie otrzymali, lecz on nazywał ją zawsze swoją drogą małżonką i twierdził, że jest jego legalną żoną. Ona widocznie nie do końca podzielała ten pogląd, bo swoje dzieci nazywała bękartami.
Cecylia miała słabość do króla Christiana. Można było powiedzieć o nim wiele złego, lecz nikt nie mógł zaprzeczyć, że swoim najbliższym okazywał serdeczną troskę. Zawsze bardzo się zajmował dziećmi, dbał o nie, musiały mieć to co najlepsze. Wobec Kirsten Munk zachowywał się zawsze bardzo lojalnie i, mimo wszystko, był do niej szczerze przywiązany. Natomiast ona nie mogła mu wybaczyć, że ich pierwszą córkę ochrzcił imieniem Anna Catherina po swojej zmarłej pierwszej żonie. Nienawiść do tego dziecka w tym miała swój początek.
Wychowaniem dzieci zajmowała się głównie bardzo surowa ochmistrzyni i Cecylia nie raz musiała pocieszać zwłaszcza dwie swoje protegowane, gdy upominano je ostro lub bito. Leonorę Christinę, bo miała własne zdanie w wielu sprawach, Annę Catherinę dlatego, że była pyskata. Kirsten Munk pojawiała się od czasu do czasu, bardziej z obowiązku niż z miłości, a gdy po procesie zobaczyła Cecylię, która w sprawie Alexandra Paladina odniosła zwycięstwo na wszystkich frontach, swoje niezadowolenie i urażoną pychę wyładowywała na niewinnych dzieciach. Nieopanowana, poszturchiwała każde, które weszło jej w drogę, i gdy opuszczała pokój, wszystkie dzieci płakały chórem.
Okazało się, że na realizację wojennych planów potrzeba więcej czasu. Możni królestwa nie chcieli wspierać króla w jego zapale do walki, wobec czego Alexander nie wyruszył do Holsztynu tak szybko, jak się spodziewano. Pewnego wieczora powitał Cecylię w hallu siedziby w Gabrielshus słowami:
– Przyjechała dzisiaj moja siostra. Życzy sobie cię widzieć.
Jego twarz nie wyrażała niczego i już samo to było dostatecznie wymowne.
– Boże, miej mnie w opiece – mruknęła Cecylia. – Pomóż mi, Alexandrze!
On uśmiechnął się cierpko.
– Dasz sobie radę, na pewno. To mnie Ursula nie lubi.
Może przenieść to uczucie także na mnie, pomyślała Cecylia z lękiem.
Niepewnym krokiem, na chwiejnych nogach, weszła do salonu.
Hrabina Ursula Horn była starsza od brata. Wyprostowana jak struna, miała podobnie jak on ciemne, gładko zaczesane włosy. Oczy jednak miała brązowoszare i, kiedy badawczo przyglądała się wchodzącej Cecylii, lodowato zimne. Nos Ursuli, w przeciwieństwie do nosa Alexandra, był lekko garbaty i bardzo arystokratyczny, usta surowo zaciśnięte i pomalowane jaskrawoczerwoną szminką. Cecylia po prostu się jej bała. Wiedziała, że Ursula Horn jest wdową po niemieckim arystokracie, który zginął w bitwie morskiej, i że w oczach służby tu, w Gabrielshus, na dźwięk jej imienia pojawiał się jakiś dziwny błysk.