Выбрать главу

Przez cały dzień rozmyślała, panicznie poszukując rozwiązania. Najbardziej szalone pomysły odrzucała. Słyszała, oczywiście, o różnych sposobach pozbycia się płodu, takich jak praca do utraty sił czy taniec do upadłego, przez całą noc. Można też podnosić ciężary, aż będzie trzeszczało w krzyżu, pójść do znachorki lub zażyć jakieś znane kobietom środki. Nie była jednak zdolna do tego, by odbierać życie.

Gdy nadszedł wieczór, podjęła decyzję, choć nie uspokoiło jej to wcale. Gdyby tylko miała więcej czasu na przygotowania! Gdyby sprawa nie była tak okropnie pilna! Nie pozostawało ani chwili do stracenia. Przygnębiona i zdeterminowana poszła do mieszkania Alexandra Paladina.

– Pana margrabiego nie ma tutaj – poinformował ją kamerdyner i wtedy wszelka odwaga opuściła Cecylię. – Przebywa w skrzydle dla dworzan.

– O! A kiedy mogłabym go zastać?

– Ja nie wiem, panno baronówno. Jest teraz taki zajęty. Jego Królewska Wysokość przygotowuje się do wojny z katolikami, gromadzi się wielkie siły.

Akurat w tej chwili przygotowania do wojny interesowały Cecylię najmniej. Nie wiedziała zresztą wcale o działalności werbowników w Norwegii ani o losie swoich kuzynów. Opuściła Grastensholm, zanim to się stało. Dostrzegała tylko bieżące niedogodności, jakie jej te przygotowania sprawiały.

Dopiero co tak bardzo lękała się spotkania z Alexandrem, a teraz pragnęła go jak najszybciej zobaczyć. Zwłoka wywoływała w niej gniew.

– Co ja mam zrobić? – szeptała sama do siebie pobladłymi wargami. – To pilne! To takie strasznie pilne!

Służący wahał się przez chwilę.

– Gdyby zechciała pani wejść na chwilę, mógłbym wyprawić posłańca po pana margrabiego.

Cecylia zastanawiała się nad tą ewentualnością, nie była nią specjalnie zachwycona, ale cóż…

– Dobrze, dziękuję.

Poszła za służącym i po chwili położyła mu rękę na ramieniu. Zatrzymał się, zdumiony.

– Proszę mi powiedzieć – rzekła niepewnie. – Słyszałam takie okropne plotki. Czy nasz przyjaciel, margrabia, ma kłopoty?

Twarz starego sługi ściągnęła się ledwie dostrzegalnie. Wiedział jednak dobrze o przyjaźni Cecylii i Alexandra, o jej wielkiej życzliwości dla swego pana, a teraz dostrzegał w jej oczach niepokój i troskę.

– Poważne kłopoty, panno baronówno. Sytuacja jest bardzo zła. Zostało mu tylko kilka dni, a potem koniec.

Cecylia skinęła głową.

– Proces?

Tak.

Nie potrzebowali więcej słów. Kamerdyner wprowadził ją do eleganckiego saloniku i zniknął.

Mimo że w świetle tej rozmowy zamiary Cecylii wydawały się nieco prostsze, nie odczuwała ulgi. Musiała czekać dobrą chwilę, co bynajmniej nie działało na nią uspokajająco. Czuła, że pocą jej się ręce. W ciągu nieprzerwanej nerwowej wędrówki po pokoju zdążyła zauważyć wszystkie, najdrobniejsze nawet szczegóły.

Salonik urządzony był z wielkim smakiem. Znajdowały się tu przedmioty ogromnej wartości, wspaniałe rzeźbione renesansowe fotele, mapa świata, z której Cecylia nie pojmowała zbyt wiele, piękne książki… Alexander Paladin musiał być bardzo bogaty. Teraz jednak to bogactwo nie mogło mu w niczym pomóc.

Nareszcie w korytarzu rozległy się pospieszne kroki i Cecylia, stojąca przed portretami przodków rodu, drgnęła. Poczuła, że krew uderza jej do głowy, a dłonie zaciskają się mocno. Stała bez ruchu i wielkimi oczyma wpatrywała się w drzwi. Najważniejsze, żeby teraz wyłożyć wszystko jasno i zwięźle!

Alexander wszedł do pokoju. Wyglądał dość marnie.

– Co się stało, Cecylio? Posłaniec powiedział, że to bardzo pilne, a ja brałem właśnie udział w posiedzeniu rady.

Cecylia była sztywna ze strachu.

– Czy musisz się bardzo spieszyć?

– Tak by było najlepiej.

– Ale możesz mi poświęcić pół godziny?

Zawahał się.

– Spróbujmy załatwić to jak najszybciej. Panowie z rady nie byli zadowoleni, że wychodzę.

– Wybacz mi – szepnęła spuszczając wzrok. – Postaram się wyjaśnić wszystko krótko. Jest to jednak sprawa, której nie da się załatwić w dwóch słowach. Chciałabym mieć wiele dni…

– Usiądź! – powiedział bardziej przyjaźnie i sam usiadł naprzeciw niej. – Widzę, że coś cię gnębi. O co chodzi?

Jakiż on jest przystojny, pomyślała. Jakie ma czyste, arystokratyczne rysy i jakie piękne oczy! Teraz jednak nie miało to najmniejszego znaczenia. Tak starannie obmyśliła wszystko, co mu powie, a nagle okazało się, że nie pamięta nic, ani słowa.

– Alexandrze… Przychodzę do ciebie z pewną propozycją, ale proszę, żebyś nie myślał, że chcę cię dotknąć albo zranić. – Margrabia ściągnął brwi. – Nie chciałabym niczego na tobie wymuszać – wyjąkała. – Wiem, że masz teraz kłopoty, ale ja zawsze byłam po twojej stronie, nie zapominaj o tym! – Alexander wciąż czekał i Cecylia wyczuwała wyraźnie jego rezerwę. Zdesperowana wyrzuciła z siebie jednym tchem: – Potrzebuję twojej pomocy! Rozpaczliwie!

Wyglądał, jakby zrobiło mu się niedobrze.

– Pieniądze?

– Nie, nie! Ale myślę, że mogłabym zarazem pomóc tobie…

Nie, tego się w ogóle nie da ani opowiedzieć, ani zrobić. Widziała, że na dźwięk jej ostatnich słów Alexander zesztywniał. Cecylia wykręcała sobie palce, załamywała ręce, bliska płaczu.

– Ja wiem, że znalazłeś się w bardzo trudnej sytuacji. Nie znam szczegółów, ale… – Zaczynała się powtarzać. To już przecież mówiła.

– Mów dalej – rzekł bezbarwnie. – Potrzebujesz mojej pomocy. Jakiego rodzaju?

Cecylia przełknęła ślinę.

– No dobrze, słuchaj. Kiedy byłam w domu na Boże Narodzenie, popełniłam straszne głupstwo. Niewybaczalne głupstwo, z którego nigdy nawet sama przed sobą nie zdołam się wytłumaczyć. Dzisiaj rano uświadomiłam sobie, że spodziewam się dziecka.

Alexander przestał oddychać.

– To się stało dopiero co – dodała pospiesznie. – Nie więcej niż dwa tygodnie temu. Po powrocie dowiedziałam się też, że grozi ci proces może nawet utrata głowy, z powodu twojej… skłonności. Wygląda na to, że stało się coś niedobrego, gdy mnie tu nie było…

– Tak – odparł po chwili wahania i podniósł się, jakby nie był w stanie dłużej patrzeć jej w oczy. Potem odwrócił się do niej plecami i powiedział: – Pamiętasz może Hansa?

– Tak.

– Opuścił mnie dla innego mężczyzny.

Jakże dziwnie to zabrzmiało! Prawdziwy miłosny dramat!

Alexander mówił dalej:

– Obaj zostali schwytani na gorącym uczynku i nowy przyjaciel Hansa doniósł na mnie. Twierdzi, że Hans mu o mnie opowiedział.

Cecylia poczuła, że rozumie jego ból.

– A Hans?

– Jest na tyle lojalny, żeby zaprzeczać, i jestem mu za to wdzięczny. Tylko że nikt mu nie wierzy. Znalazłem się w okropnej sytuacji, Cecylio!

Usiadł i znowu na nią patrzył. Skoro właściwie wszystko zostało powiedziane, mógł spojrzeć jej w oczy.

– Za kilka dni sprawa znajdzie się w sądzie i zostanę pociągnięty do odpowiedzialności. Będę musiał przysięgać na Biblię, a jestem człowiekiem głęboko wierzącym.

Krzywoprzysięstwo jest nie do pomyślenia.

– Więc nawet król nie może cię uratować?

– On wierzy moim słowom, przynajmniej na razie. Ale kiedy się dowie, że go okłamywałem, będzie po mnie…

Cecylia potwierdziła skinieniem głowy. Nie była w stanie wykrztusić ani słowa więcej. Rozumiała bardzo dobrze, co podobna udręka, podobne upokorzenie mogły znaczyć dla mężczyzny tak wrażliwego jak Alexander. Wystawiony na publiczne pośmiewisko, zagrożony być może pręgierzem, chłostą na placu…