Выбрать главу

– Z kim?

– Z tym młodym człowiekiem, z którym tańczyłaś tak często.

– Czy ja tańczyłam z kimś szczególnie często? A, no tak, z tym blondynem? Wiesz, on zachowuje się z pewną przesadą, ale w takich sytuacjach wszyscy po trosze tacy są.

– Tak – zgodził się Alexander sucho.

Podano im jeszcze coś lekkiego do picia, lecz Alexander przez cały czas przyglądał jej się w roztargnieniu, jakby się nad czymś zastanawiając.

Następnego dnia zachowywał się tak samo. I następnego…

Piątego dnia wieczorem wybuchnął:

– Czy ty go lubisz? Tego Hochsthofena?

Cecylia zaczęła szukać w pamięci.

– A, tego! Owszem, był bardzo miły. Jak wszyscy zresztą.

Alexander stał i stukał złamanym gęsim piórem w blat stołu. Dopiero co było całe, pomyślała Cecylia. Co się z nim właściwie dzieje? Przeniknął ją dreszcz lęku. Hochsthofen? Nie, tylko nie to! Tego by nie zniosła!

To, co Alexander powiedział teraz, całkiem ją zmroziło.

– Cecylio – rzekł powoli – czy ty nie czujesz się tutaj samotna?

– Czy kiedykolwiek dałam coś takiego do zrozumienia? – odparła spokojnie, lecz pytanie męża sprawiło jej ból.

– Nie, ale… Jesteś młodą, lecz dojrzałą kobietą. Byłoby rzeczą naturalną, gdybyś…

Cecylia długo milczała. Czuła się martwa w środku.

– Chcesz, żebym się wyprowadziła, Alexandrze? Czy to o Hochsthofenie myślisz?

Alexander wpatrywał się w nią uważnie.

– Czy co?

– Co to jest za odpowiedź? Dobrze, wobec tego wprost: chciałbyś mieć tutaj Hochsthofena zamiast mnie?

Alexander wyglądał na ogromnie zaskoczonego.

– Na Boga! Nie! – krzyknął i wyszedł z pokoju tak szybko, jak mu na to pozwalała jego chora noga.

To dziwne zamyślenie jednak trwało. Dni mijały, a on wciąż spoglądał na nią badawczo…

W końcu Cecylia nie wytrzymała. Któregoś wieczora już się mieli kłaść i Alexander jak zawsze zamykał drzwi i okna.

– Alexandrze, powiedz mi, co się z tobą dzieje?

– Co masz na myśli? – zapytał, udając zaskoczenie.

– Od tamtego balu, a minęły już trzy tygodnie, zachowujesz się co najmniej dziwnie! I to ciągłe nawracanie do Hochsthofena!

– Wybacz mi – powiedział. – Ja się po prostu o ciebie martwię, Cecylio.

– O mnie? Dlaczego?

Z trudem wypowiadał słowa:

– Bo żyjesz nienaturalnym życiem, kochanie. Uświadomiłem to sobie dopiero widząc, jak tańczysz z innymi mężczyznami.

Cecylii zrobiło się przykro.

– Żałuję, jeśli zachowywałem się nieodpowiednio. Nie miałam takiego zamiaru.

– Nie, nie, źle mnie zrozumiałaś. Ja myślałem… Uf, nie, nie można rozmawiać o tych sprawach.

– Alexandrze, tylko znowu nie wychodź! Muszę wiedzieć, o co ci chodzi! Denerwuję się tym, jakbym robiła coś złego.

– Ależ nic takiego, droga Cecylio! Mnie chodzi o twoje dobro.

Spojrzała na niego pytająco.

– Czy ty nie rozumiesz, co mam na myśli? – dokończył ostro.

– Nie, naprawdę nie rozumiem.

– Jesteś pełną życia, dojrzałą młodą kobietą…

– To już mówiłeś.

– Tak, ale na Boga, Cecylio, nie możesz tego pojąć? Czy nigdy nie pragnęłaś mężczyzny?

Tak więc te słowa nareszcie padły. Cecylia stała jak sparaliżowana z purpurowoczerwoną twarzą.

Alexander próbował ratować sytuację. Brnął więc dalej i pogrążał się coraz bardziej.

– Myślę, że skoro mogłaś rzucić się w ramiona tego pastora, musiałaś mieć… pewne… no, uczucia?

Cecylia nie była w stanie odpowiedzieć.

On więc nadal rozpaczliwie starał się wytłumaczyć swoje obawy, zdając sobie coraz bardziej sprawę z tego, że porusza się po niezwykle grząskim gruncie, że dotyka spraw delikatnych i kruchych jak szkło.

– Mówiłaś przecież, że go nie kochałaś. Powiedziałaś, że „coś takiego” jest czasami konieczne.

Cecylia opadła bez sił na najbliższy fotel.

– Bardzo bym chciał to wiedzieć – powiedział cicho.

– Ale dlaczego?

– Ponieważ zależy mi na tym, żeby ci było dobrze.

Rozmawiali w małym pokoju, przylegającym do obu sypialni. Cecylii wzrok się mącił, krew pulsowała jej w głowie, w uszach i w całym ciele.

– Dopóki postępuję dyskretnie jako twoja żona i nie sprawiam kłopotów…

– Nie o tym chciałem rozmawiać, Cecylio. To ciebie mam na myśli, ciebie. Chcę, żebyś czuła się w pełni szczęśliwa tutaj, w Gabrielshus. Zrobiłaś dla mnie tak wiele, ja jestem…

Nagle dotarło do niego to, co przed chwilą powiedziała Cecylia.

– Dopóki postępuję dyskretnie, mówisz? Czy ty… czy ty masz kochanka?

Zmęczenie i udręka brzmiały w głosie Cecylii, gdy odparła:

– Nie, Alexandrze. Jak mogłeś przypuszczać coś takiego?

On wciąż czekał, nie spuszczał wzroku z jej twarzy.

– Zatem dajmy spokój ewentualnemu kochankowi – rzekł po chwili półgłosem. – I wróćmy do punktu wyjścia. Do potrzeb kobiety.

Cecylia wstrząsnęła się, nieprzyjemnie dotknięta. Pragnęła być teraz zupełnie gdzie indziej.

On jednak nie znał miłosierdzia. Czekał na odpowiedź.

– No, a nawet gdyby? Gdybym miała czasami takie pragnienia, to co? – syknęła ze złością. – Jak mógłbyś temu zaradzić?

Zwlekał przez chwilę.

– Mógłbym ci pomóc – szepnął wreszcie.

Tego było Cecylii za wiele. Zerwała się z fotela i uciekła do swojego pokoju. Stała tam potem długo, drżąc na całym ciele.

Nie zauważyła, że Alexander wszedł za nią, dopóki nie usłyszała jego głosu.

Czy rozumiesz teraz, dlaczego aż trzy tygodnie się zastanawiałem, zanim odważyłem się zadać ci to pytanie?

Cecylia kiwnęła głową.

On zaś z pewnym wahaniem próbował mówić dalej:

– Ty podejrzewałaś…

– Aleksandrze, to mnie tak zawstydza!

– Pytania nie powinny cię zawstydzać, kochanie.

– Ale czy ty naprawdę wierzyłeś, że ja… na balu… miałam ochotę na któregoś z tych mężczyzn?

– Nie wierzyłem w to. Ja się tego bałem.

– Och, Alexandrze, myślałam, że lepiej mnie znasz!

– Zapomniałem o tym, co powiedziałaś, kiedy bałaś się, że umrę – wyjaśnił cicho.

– Szczerze pragnę, żebyś o tym zapomniał. Ty jednak mimo wszystko zaproponowałeś, że mi pomożesz. Jak? W jaki sposób?

– Nie wdawajmy się w szczegóły. Chciałbym tylko wiedzieć: masz jakieś problemy?

Cecylia głośno przełknęła ślinę, wahała się długo, a potem kiwnęła w milczeniu i zawstydzona schyliła głowę.

– Jakie? Jak to odczuwasz?

– Alexandrze, próbujesz wedrzeć się w moje najbardziej intymne sprawy! Zbyt wiele mnie to kosztuje.

– Nie, moja kochana, to nie tak. Jeśli mam ci pomóc, to muszę wiedzieć, czego pragniesz. Ja nie znam uczuć kobiet. Nie rozumiem ich potrzeb ani pragnień. Nie wiem, co im sprawia przyjemność.

Cecylia głośno odetchnęła, jakby chciała powiedzieć coś na ten temat, ale powstrzymała się.

– Nie, nie mogę! Nie chcę obnażać się przed mężczyzną, który czuje odrazę do kobiet.

– Nie do ciebie, Cecylio. Dla mnie jesteś jak przyjaciel, jak towarzysz. A przyjaciół staramy się rozumieć, prawda? Chcemy ich osłaniać, chronić przed kłopotami.

– Owszem – zgodziła się ledwo dosłyszalnie.

– No więc – ponaglał, gdy milczała zbyt długo.

Cecylia toczyła ze sobą zaciekłą walkę. Zaciskała kurczowo dłonie na swojej nocnej koszuli. Znowu głośno przełknęła ślinę.

– Nocami. Kiedy już idziemy spać…

– Tak? – Jego głos był niezmiennie pełen życzliwości.

– Wtedy ogarnia mnie tęsknota, taka pustka…

Alexander milczał. Stał nieco z boku, więc nie musiała patrzeć mu w oczy.