– Tęsknię wtedy… – szepnęła znowu.
– Tak, ale jak to odczuwasz?
Cecylia ukryła twarz w dłoniach.
– Nie zadawaj głupich pytań! Moje ciało płonie. Czy to tak trudno zrozumieć?
Ostrożnie położył jej ręce na ramionach.
– Chodź, Cecylio.
Wciąż stała z twarzą ukrytą w dłoniach, więc delikatnie zaniósł ją do łóżka. Cecylia nie miała odwagi otworzyć oczu, czuła jedynie, że położył się obok.
– Kochanie, powiedz, co chcesz, żebym robił.
– Ja nie mogę, nie potrafię!
Alexander ostrożnie dotknął jej dekoltu i rozwiązał tasiemki koszuli.
– Więc tylko daj znać, czy jest ci dobrze.
– Alexandrze, nie! Nie chcę, żebyś poczuł do mnie wstręt!
– Nie czuję wstrętu, kochanie. Ty jesteś piękna, a mnie bardzo interesuje, jak przeżywają to kobiety. Nic o tym nie wiem.
Cecylia zdobyła się na cichutkie pytanie:
– A ty sam… ty nie czujesz nic?
– Oczywiście, że nie! Ale w żadnym razie nie wolno ci sądzić, że sprawia mi to przykrość! Powiedzmy, że powoduje mną ciekawość. Nie, to złe słowo. Zainteresowanie przyjaciela, to już lepiej. Czy jest ci przyjemnie? pytał szeptem.
Wsunął rękę pod jej koszulę i delikatnie dotykał palcami piersi.
– Nie mogę kłamać – jęknęła udręczona. – Przecież sam czujesz, jaka napięta zrobiła się skóra.
– Tak, to bardzo ciekawe, że piersi mogą zmieniać kształt. Kulać się jakby, robić się twarde. Dlaczego?
– Może dlatego, że chciałyby… Nie, Alexandrze, to zbyt krępujące! Skończmy z tym, dopóki cała zabawa jest jeszcze przyjemna.
– Chciałyby, żeby je całować? – dokończył Alexander. – Tego nie wiedziałem.
Rozpiął koszulę do końca. Zaczął całować jedną pierś, ssać ją leciutko.
Cecylia drżała.
– Nie, nie chcę tego dłużej!
– Ale czy coś teraz czujesz?
– Proszę cię!
– Cecylio, ja nie chcę, żebyś leżała tu po nocach i cierpiała dlatego, że związałaś się z takim odmieńcem jak ja. Byłaś dla mnie taka dobra przez cały czas mojej choroby, uczyń mi teraz tę radość i pozwól mi być dobrym dla ciebie.
Cecylia jęknęła znowu.
On bez uprzedzenia położył rękę na jej łonie. Czuła przez materiał koszuli, że ten dotyk ją pali. Cała jej wrażliwość skupiła się teraz w tym jednym miejscu. Nie mogła powstrzymać ledwo dostrzegalnego ruchu w kierunku jego dłoni.
– Nie – prosiła udręczona. – Wracaj do siebie, Alexandrze, błagam cię, nie zniosę więcej takiego wstydu. Proszę cię! Odejdź!
Alexander zdławił westchnienie i odsunął rękę.
– Jak chcesz, kochanie. Wybacz mi, jeśli zachowałem się natrętnie. Nie chciałem sprawić ci bólu.
Wyszedł, zamykając starannie drzwi. Zostawił Cecylię pogrążoną w straszliwym uczuciowym chaosie. Rzucała się na łóżku, tłukła pięścią w poduszkę, jęczała cicho, a serce jej krwawiło.
O, Alexandrze, ty potworze! – skarżyła się.
Potem usiadła, spuściła nogi z łóżka i siedziała tak długo. Gryzła palce, zaciskała nogi.
– Och, kochany – szeptała do siebie – ja tego nie wytrzymam, nie wytrzymam! Jak wiele można od człowieka wymagać?
W końcu stłumiła wstyd, zeskoczyła z łóżka i przerażona tym, co robi, zapukała do pokoju Alexandra.
– Wejdź – powiedział.
Otworzyła drzwi. Alexander leżał w łóżku, obok stała zapalona świeca. Cecylia zatrzymała się nieśmiało w progu. On bez słowa przesunął się, żeby jej zrobić miejsce, i podniósł kołdrę.
Cecylia zamknęła na moment oczy i zdecydowanie podeszła do łóżka. Położyła się obok męża tak szybka, jakby nie była pewna, czy się nie rozmyśli.
Alexander zgasił świecę. Jego ręka znowu dotknęła jej ciała, a ona przyjęła to z cichym, jakby przepraszającym westchnieniem.
Dłoń Alexandra błądziła po całkiem dla niego obcych okolicach. Ostrożnie, nieskończenie ostrożnie przesuwała się ku górze po udach, delikatnie drażniła ich wewnętrzną stronę i Cecylii zdawało się, że własne podniecenie ją zadławi. Dłoń znowu zbliżała się do centrum, powolutku, badawczo…
Nie mógł nie zauważyć, że Cecylia drgnęła.
– Gdzie? – szepnął.
Ona odwróciła głowę, zawstydzona tym, co czuje.
– Cecylio, jesteśmy mężem i żoną!
W milczeniu ujęła jego dłoń i pokierowała nią.
Och, musiał zauważyć, jak bardzo jest przygotowana!
– Wydaje mi się to takie trudne – szepnęła.- To, że ty nie jesteś ze mną.
– Ale to mi sprawia przyjemność, kochanie. W przeciwnym razie bym o to nie prosił. Nie robił tego. W jakimś sensie jest to miłe także dla mnie.
Cecylia zacisnęła wargi, zrozpaczona.
– Nie zapominaj, że pragnąłem tego od trzech tygodni – dodał Alexander. – Kiedy zobaczyłem cię w towarzystwie innych mężczyzn, zrozumiałem, czym to grozi. A nie chciałbym widzieć cię w ich ramionach.
Jego słowa przenikały ją jak płomień. Jeśli to nie jest zazdrość, to w każdym razie niewiele brakuje.
– Nie zniósłbym myśli o tobie z którymś z nich w intymnej sytuacji – szepnął.
O, co za słodkie słowa dla spragnionej duszy!
– Nie stawiaj oporu, Cecylio. Poddaj się! Chcę cię doprowadzić do końca. Proszę cię…
Pieścił ją tak czule i delikatnie, że nie była już w stanie opierać się dłużej. Zmysły wzięły górę. Objęła go, całowała jego ramiona, boleśnie zagryzała wargi, gdy wprowadzał ją w największe uniesienie.
Potem leżała zmęczona, zasłaniając rękami rozpaloną twarz.
– Byłaś wspaniała, Cecylio – powiedział czule. – Boże, ile w tobie jest ognia! Chciałabyś zostać tu u mnie na noc?
– Nie – mruknęła niewyraźnie i wysunęła się z łóżka. Chwiejnym krokiem powlokła się do swego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi i położyła się. Długo leżała, drżąc jak w febrze, zanim wreszcie nadszedł sen.
Trudno jej było następnego ranka spotkać się z Alexandrem. Odwlekała to jak mogła. Myła włosy i układała je, śniadanie zjadła w swoim pokoju. W końcu jednak zabrakło jej pretekstów.
Alexander czekał na nią w pięknym salonie, gdzie wszystko było tak jak dawniej, zanim Cecylia zamieszkała w zamku. Nie chciała zmieniać stylu ani przerabiać niczego wedle własnego gustu. W innych pokojach wprowadzała pewne zmiany, dyskretne, ale ważne. Zawsze jednak pytała Alexandra o radę i nie robiła niczego bez jego zgody.
– Dzień dobry – bąknęła i miała zamiar szybko przejść do drugiego pokoju, ale mąż chwycił ją za rękę.
– Cecylio, nie masz sobie nic do zarzucenia – powiedział szeptem, bo w hallu kręciła się pokojówka. – Chyba że masz coś do zarzucenia mnie. Gniewasz się na mnie?
Potrząsnęła głową.
– Nie, tylko na siebie.
– A to dlaczego?
– Bo nie potrafiłam zachować się godnie.
W jego oczach pojawił się uśmiech.
– Bywają chwile, kiedy godne zachowanie wydaje się śmieszne. Czy mogę mieć do ciebie prośbę?
– Jaką? – zapytała z najgorszymi przeczuciami.
– Daj mi znać, kiedy będę ci znowu potrzebny.
Patrzyła na niego oszołomiona.
– Chciałbyś powtarzać tę upokarzającą grę?
– Nie widzę w tym nic upokarzającego. Dla mnie to było wspaniałe przeżycie! Powiesz mi?
– Powiem – mruknęła, żeby przerwać rozmowę, i pospiesznie wyszła.
Wieczorem zagrali w szachy. To przywróciło Cecylii zachwianą równowagę, znowu mogła się śmiać i zachowywać naturalnie. Poprzysięgła sobie zapomnieć, że tamto wszystko kiedykolwiek się stało.
Ale tego się zapomnieć nie dało. Dnie mijały jakoś łatwiej, bo wtedy, jak wszystkie panie dużych majątków, miała mnóstwo zajęć, w snach jednak czuła przy sobie obecność Alexandra, jego delikatne ręce, ciepłą skórę… A w marzeniach na jawie, wieczorami, widziała siebie, jak wchodzi przez jego drzwi, i z gwałtownym biciem serca wspominała wyraz jego oczu wtedy, w jego pokoju, kiedy pojął, że rozpalił w niej ogień.