Cecylia uśmiechnęła się.
– Przypuszczam, że byłoby to raczej męczące. Babcia była cudowną istotą, ale brakowało jej wykształcenia. Zapytam mamę, gdzie jest ten dziennik. Ja go zresztą nigdy nie widziałam. Może został wyrzucony?
– To by była szkoda.
Weszli do pustego hallu w Lipowej Alei, a ich kroki odbijały się echem od ścian.
– Ach, jaki piękny witraż! – zawołał Alexander z podziwem. – To prawdziwy klejnot!
– Tak. Silje dostała go kiedyś, dawno temu, od wybitnego malarza kościołów…
W drzwiach ukazała się jakaś postać.
– Hej! – przywitał ich Tarjei. – Tak wcześnie na nogach?
– To i ty już wytrzeźwiałeś? – zdziwiła się Cecylia. – Mam nadzieję, że cię nie obudziliśmy?
– Nie pijam zbyt dużo – uśmiechnął się Tarjei. – Nie śpię już od dawna. Podziwiasz portrety naszych przodków, Alexandrze? Są znacznie skromniejsze niż portrety twoich antenatów.
– Tego bym nie powiedział – odparł Alexander, przyglądając się, zafascynowany, portretowi Sol.
– To moja babka – oświadczył Kolgrim z dumą. – Ona była czarownicą!
– Nietrudno w to uwierzyć – wzdrygnął się Alexander. – Miała na imię Sol, prawda?
Chłopiec uszczęśliwiony kiwał głową.
– Teraz widzę, że jesteś do niej podobna, Cecylio. Ona była naprawdę piękna, Kolgrimie! Masz z czego być dumny!
Dzięki za ten pośredni komplement, Alexandrze, pomyślała Cecylia.
Kolgrim uznał, że teraz Alexander jest jego ulubieńcem.
– Ona umiała czarować.
– Tak, słyszałem o tym.
– I ja też umiem.
– Nie mów głupstw, Kolgrimie – zaprotestowała niepewnie Cecylia.
Oczy chłopca stały się niemal całkiem żółte.
– Ale ja umiem, umiem i już!
– Ja ci wierzę – zapewnił Alexander pospiesznie. – Cecylia też o tym wie. Ona się tylko z tobą trochę drażni.
Żar w oczach chłopca nieco przygasł.
Alexander szedł wolno wzdłuż ściany z portretami.
– A tu jest Dag, ten blondyn.
Tarjei roześmiał się.
– Niestety, nie zostało już wiele blond włosów na jego głowie.
Serce Cecylii skurczyło się boleśnie. Nie chciała, by jej ukochany ojciec się starzał.
– Aha – mówił dalej Alexander. – A to jest Liv, to widać wyraźnie. A ten ostatni to Are. Twoja babka była naprawdę dobrą malarką, Cecylio.
– Powinieneś zobaczyć jej ścienne malowidła i jej tapety!
Później Alexander rzeczywiście wszystko obejrzał i bardzo pięknie prosił, by móc jedną z tapet zabrać do Gabrielshus. Cecylia obiecała, że porozmawia o tym z dziećmi Silje.
Tarjei zrozumiał jej dyskretny gest i zajął się Kolgrimem tak, że Cecylia i jej mąż mogli w samotności dalej zwiedzać posiadłość. Tarjei obiecał chłopcu, że pokaże mu czarodziejskie sztuczki, a temu Kolgrim nie mógł się oprzeć.
Cecylia i Alexander, uspokojeni, opuścili Lipową Aleję i poszli przez łąki w stronę lasu.
Pogrążeni w rozmowie zapuszczali się coraz dalej i dalej w las. W końcu dotarli do tej jasnej, tajemnej polanki, gdzie Sol tak często przychodziła ze swoim kotem, by czarować. Tam rozłożyli się na trawie, rozkoszując się leśną ciszą, śpiewem ptaków i ciepłymi promieniami słońca.
– Teraz znowu mam to wrażenie – powiedziała Cecylia, wpatrując się w chmury.
Alexander łaskotał ją w czoło źdźbłem trawy.
– Jakie?
– Że już kiedyś tu byłam.
– To chyba możliwe.
– Nie, bo bym przecież pamiętała, zwłaszcza że tak trudno się tu dostać. Dobrze mi tutaj.
– Mnie też. Tu jesteśmy z dala od wszystkiego.
Właśnie w tym miejscu, gdzie Sol miała zwyczaj rozrzucać różne rzeczy, za pomocą których czarowała, a potem odmawiała nad nimi zaklęcia, nasienie Alexandra odnalazło drogę tam, gdzie powinno się było znaleźć, by mogły zostać poczęte nowe pokolenia.
ROZDZIAŁ XIV
Brand i Matylda zostali rodzicami chłopca równie dorodnego i udanego jak oni sami. Mały dziedzic Lipowej Alei otrzymał na chrzcie imię Andreas, a Meta i Are przenieśli się do starej części domu, by zrobić miejsce młodym gospodarzom.
Tarjei wrócił do Tybingi, gdzie miał zamiar kontynuować przerwane studia. Wojna wciąż jeszcze trwała, lecz teraz Szwecja przejęła dowództwo nad nowymi wojskami protestanckimi. Gustaw II Adolf byt dużo zdolniejszym strategiem niż Christian, pojawiły się więc widoki na zwycięstwo.
Duńska wyprawa skończyła się źle. Bardzo źle. Oddziały króla Christiana na wieść o tym, że zaciężni żołnierze Wallensteina depczą im po piętach, rzuciły się do ucieczki przez Jutlandię, grabiąc i plądrując po drodze. Wojska protestanckie składały się przeważnie także z żołnierzy zaciężnych. Trudny był to czas dla mieszkańców Jutlandii, ów rok 1627. Po jesiennym przemarszu wojska nadszedł Wallenstein ze swymi siejącymi postrach oddziałami, które łupiły ich równie bezlitośnie. Wallenstein zajął całą Jutlandię i niezliczeni chłopi oraz szlachta duńska musiała uchodzić z półwyspu na Zelandię albo do Norwegii.
Sam król Christian nie czuł się zbyt dobrze. W jednej z bitew został postrzelony w ramię i teraz cierpiał dotkliwie z powodu rany. Dręczył nieustannymi podejrzeniami swoją żonę, Kirsten Munk, która stała się oziębła i nieprzystępna. W ogóle spotykały go same porażki i przeciwieństwa! Myśl o tym, że król szwedzki być może wygra wojnę i zdobędzie sławę, doprowadzała go do furii.
Alexander i Cecylia natomiast żyli własnym życiem, dość odległym od światowych wydarzeń. W Gabrielshus, gdzie teraz jedną ze ścian zdobiła tapeta Silje, rządy objęła Ursula, ku skrywanej starannie złości Alexandra. Dowiedziawszy się, że Cecylia ponownie oczekuje dziecka, przyjechała natychmiast. Bowiem teraz nic nie mogło zagrozić dziedzicowi majątku, nazwiska i wszystkiego! Tym razem już Ursula dopilnuje!
Szczęśliwi byli, że udało im się unikać wizyt Ursuli w czasie długiej choroby Alexandra. Teraz jednak z równym powodzeniem mogliby próbować powstrzymać wiatr.
Ależ ona wszystkimi komenderowała! Była taka dobra, miła i troskliwa, i pragnęła wyłącznie ich dobra. Mało brakowało, a zagłaskałaby ich na śmierć. W oczach służby pojawiał się coraz częściej wyraz desperacji.
W końcu Alexandrowi udało się podstępem wyprawić uczynną siostrę do jej zamku na Jutlandii. Powiedział mianowicie, że hordy Wallensteina zajmą jej posiadłość, jeśli właścicielki nie będzie na miejscu. Cecylia z trudem znosiła już nadmiar opieki. Ursula zabraniała jej wstawać z łóżka, nie mówiąc już o tym, by mogła wyjść na dwór, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza…
Gdy Ursula wyjechała, zapadli każde w swoim fotelu i śmiali się z ulgą.
– To na pewno będzie ogromny chłopiec – przepowiadał Alexander, pieszcząc wzrokiem kształty Cecylii, które ona usiłowała ukryć pod obszerną suknią.
Cecylia spoważniała.
– Nie mów tak, Alexandrze. Przerażasz mnie! Duzi chłopcy w rodzinie Ludzi Lodu mają paskudny zwyczaj odbierać życie swoim matkom przy porodzie.
– To nie może się stać! Poprosimy, żeby przyjechał Tarjei.
– Nie, dziękuję!
– Dlaczego? On wie więcej, niż można sobie wyobrazić.
Cecylia odpowiedziała porywczo:
– On jest moim kuzynem, Alexandrze! Pięć lat młodszym ode mnie. Trochę prywatności należy się chyba także kuzynkom.
– Ale…
– Są takie sfery mojego ciała, które należą wyłącznie do ciebie, i nikt inny nie powinien mieć do nich dostępu.
– A co z akuszerką?
– To całkiem inna sprawa.
– Nie przypuszczałem, Cecylio, że jesteś taka wstydliwa.
– Nie, nie chcę. Nie Tarjei! On jest moim dobrym przyjacielem, chętnie prowadzę z nim intelektualne dyskusje. Ale jeśli o niego chodzi, to nie chcę wiedzieć o niczym poniżej pasa. I ja dla niego też mam pozostać taka. Rozumiesz? Chciałbyś, żeby twoja siostra widziała cię nago?