Cecylia była, rzecz jasna, bardzo ciekawa, ale nie odważyła się zapytać, o kogo to chodzi. Znała wszystkich na dworze bardzo dobrze…
– Ja nie potrafię kochać kobiet. Żadnych!
– Próbowałeś?
Alexander milczał.
– Opowiedz – poprosiła łagodnie, jakby chciała mu okazać cierpliwość i wyrozumienie.
Gdy wciąż nie odpowiadał, zapytała:
– Czy czujesz niechęć do samego siebie? Bo to by nie było dobrze.
– Nie, to nie tak – odparł szczerze: – Dla mnie uczucie do mężczyzn jest czymś naturalnym. To reakcja innych sprawia, że odczuwam wstyd.
– Rozumiem. Czy mogę mówić otwarcie?
– Proszę.
– Czy ty ich pożądasz? Mężczyzn, których spotykasz?
– Nie, Cecylio, to błędne rozumowanie. Pomyśl, co ty czujesz, kiedy jesteś zakochana? Czy od razu pragniesz tego mężczyzny?
– Nie. Najpierw jest to sympatia, uczucie jakiejś więzi.
Potwierdził skinieniem głowy.
– Dokładnie tak. Coś serdecznego pomiędzy mną a innym mężczyzną może narastać powoli. I ostrożnie, nieskończenie ostrożnie, poprzez długi okres przyjaźni i koleżeństwa, pojawia się pragnienie, by… żyć razem.
– Ależ to dokładnie tak samo, jak między kobietą i mężczyzną! – wykrzyknęła.
– Oczywiście! To jest właśnie to, czego ludzie nie chcą zrozumieć. Miłość, serdeczność. Intuicyjne porozumienie dwojga ludzi.
– Kiedy… odkryłeś, że jesteś taki?
Czuła się trochę nieswojo, nazywając go „takim”, ale nie znajdowała innego określenia. Cecylia zadała to pytanie z niewielką nadzieją, że Tarjei może jednak miał rację i że Alexandra ukształtowały jakieś zewnętrzne okoliczności, z którymi zetknął się we wczesnym okresie swojego życia.
To raczej płonna nadzieja świadczyła tylko o tym, że Cecylia wciąż nie porzuciła daremnych marzeń w związku z tym małżeństwem.
Minęło trochę czasu, nim odpowiedział.
– Jeśli chodzi o dzieciństwo, to nic takiego nie mogę sobie przypomnieć – zaczął niechętnie. Usiadł wygodniej, opierając się plecami o wysoki stos poduszek. – Żebym się nie wiem jak starał, niczego szczególnego sobie nie przypominam. Mieszkaliśmy tutaj, miałem liczne rodzeństwo, ale wszyscy zmarli w wyniku zarazy w 1601 roku, została tylko siostra Ursula i ja.
– Nie byłeś chyba wtedy bardzo duży, prawda?
Uśmiechnął się.
– Nie, miałem sześć lat.
A więc wreszcie się dowiedziała! To znaczy, że teraz Alexander ma trzydzieści jeden lat.
– Biedni twoi rodzice – szepnęła. – Stracić prawie wszystkie dzieci…
– Tak. Stracili dziesięcioro dzieci jednocześnie. Po tym wszystkim matka odnosiła się do Ursuli i do mnie z histeryczną troskliwością, zwłaszcza do mnie, bo byłem jedynym, który mógł przekazać rodowe nazwisko następnemu pokoleniu. Nie wolno nam było nigdzie chodzić, nic robić. Wszystko było niebezpieczne!
Cecylia próbowała właśnie w tym szukać wytłumaczenia dla jego skłonności, lecz nie mogła uwierzyć, żeby to naprawdę mógł być powód. Wielu chłopcom rodzice okazują nadopiekuńczość, a mimo to wyrastają na normalnych mężczyzn.
– A twój ojciec?
Alexander zmarszczył brwi.
– Pamiętam go jak przez mgłę. Wysoki, przysadzisty mężczyzna, który… Nie, nie wiem. Matka płakała często, póki on żył. Przypominam sobie, że miał w swoim pokoju wiele obrazów. Nie lubiłem tam chodzić.
– A co to były za obrazy?
Alexander skrzywił się i wzruszył ramionami. Albo nie pamiętał, albo nie chciał odpowiedzieć.
– Czy on także wcześnie zmarł?
– Tak. W rok po śmierci mojego rodzeństwa.
– A potem?
– Ech, potem właściwie nie działo się nic. Dopóki nie doszedłem do wieku młodzieńczego.
– Interesowali cię wtedy chłopcy, czy dziewczęta?
– Właśnie tego nie mogę sobie przypomnieć. Matka chciała, bym został oficerem. W naszym środowisku to normalne. A tam, wśród żołnierzy, słyszałem, jak moi koledzy opowiadają o dziewczętach i miłosnych przygodach. Słuchałem i myślałem sobie, że z pewnością nadejdzie taki czas, kiedy i ja zacznę zbierać doświadczenia. – Alexander z trudem przełknął ślinę. – Nie wiem, czy będę w stanie opowiadać dalej.
– Proszę cię, spróbuj – poprosiła Cecylia półgłosem. – Bardzo bym chciała wiedzieć możliwie jak najwięcej o mężczyźnie, którego poślubiłam. Bo chciałabym zrozumieć…
Skinął głową. W blasku świec, teraz już prawie całkiem wypalonych, widać było jego pobladłą twarz. Cecylia wyciągnęła rękę i zdusiła tlący się jeszcze płomyk najbliższej świecy. Alexander uczynił to samo z pozostałymi. Pokój pogrążył się w nieprzeniknionym mroku. Zdawało się, że to właśnie odpowiada Alexandrowi najbardziej.
– Był tam pewien młody człowiek – zaczął wyraźnie spięty. – Jeden z moich towarzyszy. Polubiliśmy się bardzo od pierwszej chwili i trzymaliśmy się razem bez względu na okoliczności. On jednak często spotykał się z dziewczętami i zawsze nalegał, bym mu towarzyszył. To, że się wzbraniałem, uznał za moją nieśmiałość wobec kobiet. Ja natomiast nie odczuwałem żadnej potrzeby spotykania się z nimi, rozumiesz mnie, Cecylio. Nic mnie nie obchodziło to, jak wyglądają ani jakie są. Coraz częściej natomiast łapałem się na tym, że pragnę dotykać mojego przyjaciela, bawić się lokami na jego karku. Chciałem dawać mu widoczne dowody sympatii, na przykład obejmować go, kiedy coś mnie radowało, albo pocieszać, kiedy był smutny. Wciąż jeszcze niczego nie pojmowałem. Kiedyś on podstępem zaciągnął mnie na spotkanie z dwoma dziewczętami i tak wszystko urządził, że znalazłem się sam na sam z jedną z nich na ogrodowej ławce. Była bardzo ładna i pociągająca pod każdym względem, ale ja ze strachu byłem jak sparaliżowany. Nie wiedziałem, czego się ode mnie oczekuje, i okazywałem jej swoje zainteresowanie jak umiałem, ograniczając się, rzecz jasna, wyłącznie do eleganckich słów.
– Mniej więcej tak samo jak podczas pierwszego spotkania ze mną – powiedziała Cecylia. – Byłeś niezwykle uprzejmy, ale z dużą rezerwą.
W jego głosie dało się słyszeć rozbawienie, gdy powiedział:
– Prawdopodobnie. Z tą różnicą, że kiedy rozmawiałem z tobą, nie byłem przerażony. Tamtej dziewczynie najwyraźniej się jednak podobałem, bo przysunęła się do mnie i położyła mi rękę na kolanie. Z prostotą i poufałością. To wzbudziło we mnie tak wielką niechęć, że nie byłem w stanie usiedzieć spokojnie, musiałem udać ból głowy i jak najszybciej się pożegnać. Biegiem wróciłem na kwaterę.
Cecylia dotknęła dłoni Alexandra, mokrej ad potu. Te zwierzenia musiały go wiele kosztować! Poczuła wzruszenie i wdzięczność.
I w tym momencie pomyślała, że nigdy nie zapomni tej nocy. Ciemności, która ich otaczała niczym ochronna peleryna, tego niezwykłego nastroju, zaufania…
Nic na to nie mogła poradzić – ogarnęła ją fala trudnej do zniesienia tęsknoty. Zrobiło się jej smutno, tak ogromnie smutno, że wszystko jest takie, jakie jest.
Nie chciała dokładniej zgłębiać tych pragnień, które żywiła, nie chciała się tym pragnieniom poddawać.
Alexander umilkł na chwilę, jakby zbierał siły do dalszych zwierzeń.
I wtedy zacząłem się poważnie nad sobą zastanawiać – powiedział. – Bo damskie przygody przyjaciela dręczyły mnie od dawna. Stwierdziłem, ku swemu najwyższemu zdumieniu, że jestem zazdrosny! Aż pewnego wieczoru na kwaterze, kiedy siedzieliśmy w licznej grupie, graliśmy w karty, piliśmy wino, żartowaliśmy i w ogóle było nam wesoło, niechcący w rozbawieniu położyłem rękę na ramieniu mego przyjaciela. Wtedy ogarnęło mnie przemożne pragnienie, by go do siebie przytulić. Odsunąłem się natychmiast, lecz podczas gry w karty wciąż odczuwałem jego bliskość. Spoglądałem na niego ukradkiem i ogarniała mnie coraz większa rozpacz, stwierdziłem bowiem, że jest on niewiarygodnie pociągający. Myśl o nim przepełniała mnie radosnym podnieceniem i nagle pojąłem, że go pożądam. Wymówiłem się czekającą mnie pracą i opuściłem towarzystwo. Wyszedłem na mróz, powlokłem się na wybrzeże, siadłem tam na jakimś oszronionym słupku i pragnąłem śmierci, Cecylio! Moje serce przepełniała miłość do tego młodego człowieka. Czy możesz zrozumieć, jak ja się wtedy czułem? Słyszałem oczywiście jakieś wzmianki o tym, że zdarzają się tego typu zboczenia, sądziłem jednak, że to tylko takie gadanie, jakieś wulgarne żarty! I oto okazałem się jednym z mężczyzn, o których moi koledzy opowiadali obrzydliwe i wieloznaczne historie. Szalałem, płakałem i przeklinałem samego siebie, napawało mnie to wstrętem, gryzłem palce aż do krwi i błagałem Boga o pomoc, bym mógł znowu być normalny, lecz tęsknota da tamtego chłopca nie opuszczała mnie. Ani tamtego dnia, ani przez wszystkie następne, dopóki nie poprosiłem o przeniesienie i prośba moja nie została spełniona. Jego bowiem interesowały wyłącznie kobiety, we mnie widział towarzysza i nic więcej, a ja wolałbym raczej umrzeć, niż wyjawić swoje uczucia.