Выбрать главу

Skuliłam się nad słuchawką i spróbowałam zmusić swój umysł do działania. Po dwóch godzinach snu nie funkcjonuję najlepiej. Catherine była moją przyjaciółką, jej nazwisko wiele mi mówiło. Zapewne wspomniała mi o tej kobiecie, ale nie byłam w stanie nijak jej sobie skojarzyć.

– Jasne, Monico, naturalnie. Czego chcesz? – Nawet jak dla mnie te słowa zabrzmiały opryskliwie. – Przepraszam, że jestem taka szorstka, ale o szóstej skończyłam pracę…

– Boże, to znaczy, że spałaś niespełna dwie godziny. Pewno miałabyś teraz ochotę mnie zastrzelić, co?

Nie odpowiedziałam na to pytanie, nie jestem aż tak grubiańska.

– Chcesz czegoś ode mnie, Monico?

– Tak. Jasne. Wydaję przyjęcie niespodziankę dla Catherine. To będzie wieczór panieński. Wiesz, że w przyszłym miesiącu wychodzi za mąż?

Skinęłam głową, uświadomiłam sobie, że nie może mnie zobaczyć i wymamrotałam: – Jestem zaproszona. Mam być druhną.

– No tak. Wiedziałam o tym. Widziałam naprawdę piękne suknie dla druhen. A ty? Masz już coś dla siebie?

Prawdę mówiąc, ostatnie, czego mogłabym sobie życzyć, to wydać sto dwadzieścia dolców na długą, różową suknię z bufiastymi rękawami, ale to było wesele Catherine.

– To co z tym wieczorem panieńskim?

– Och, strasznie się rozgadałam, prawda? A ty przecież chciałabyś się przespać.

Zastanawiałam się, czy gdybym na nią krzyknęła, przeszłaby wreszcie do rzeczy. Nie, zapewne by się rozpłakała.

– To o co ci właściwie chodzi, Monico?

– No… wiem, że czasu jest mało, ale wszystko nagle zaczęło wymykać mi się z rąk. Miałam zadzwonić do ciebie już tydzień temu, ale jakoś stale nie mogłam się zebrać.

W to akurat uwierzyłam.

– Mów dalej.

– Wieczór panieński jest dzisiaj. Catherine mówi, że nie pijesz, więc zastanawiam się, czy mogłabyś zostać na parę godzin naszym kierowcą.

Leżałam przez dłuższą chwilę w milczeniu, zastanawiając się, czy dać upust swej złości i co zdołałabym dzięki temu osiągnąć. Może gdybym była bardziej rozbudzona, nie powiedziałabym tego, co naprawdę wtedy myślałam.

– Nie uważasz, że powiadamiasz mnie o tym trochę za późno? Chcesz, żebym was woziła i dzwonisz tego samego dnia, bladym świtem?

– Wiem. Bardzo mi przykro. Ostatnio zupełnie nie mogę się pozbierać. Catherine powiedziała mi, że zwykle piątkowe i sobotnie noce masz wolne. Czy w tym tygodniu nie masz wolnego właśnie w piątek?

Rzeczywiście tak było. Tyle tylko, że nie chciałam marnować mojego wolnego czasu dla tej roztrzepanej szajbuski na drugim końcu łącza.

– Mam wolne.

– To świetnie! Wszystko ci zaraz powiem i będziesz mogła przyjechać po nas po pracy. Zgadzasz się?

Nie byłam z tego za bardzo zadowolona, ale cóż miałam powiedzieć?

– Tak.

– Masz kartkę i ołówek?

– Mówiłaś, że pracujesz z Catherine, zgadza się? – Dopiero teraz naprawdę zaczęłam sobie przypominać Monice.

– No, tak.

– Wiem, gdzie ona pracuje. Nie potrzebuję żadnych objaśnień.

– To oczywiste, ależ jestem głupia. Wobec tego do zobaczenia około siedemnastej. Stroje wieczorowe, ale bez wysokich obcasów. Może dziś wieczorem trochę potańczymy.

Nie znoszę tańczyć.

– Jasne, to na razie.

– Do zobaczenia po południu.

Połączenie zostało przerwane. Włączyłam automatyczną sekretarkę i wróciłam do łóżka.

Monica pracowała z Catherine, a zatem musiała być prawniczką. To była przerażająca myśl. Może należała do tych ludzi, którzy potrafili się zorganizować wyłącznie w pracy. Nie.

Dopiero wtedy, gdy już było za późno, uświadomiłam sobie, że przecież mogłam najzwyczajniej w świecie odmówić. Cholera. Ależ byłam dziś błyskotliwa. No, trudno, czy to taka wielka tragedia? Cóż jest złego w obserwowaniu nieznajomych upijających się do nieprzytomności? Jeśli dopisze mi szczęście, może nawet któraś porzyga się w moim aucie.

Gdy ponownie odpłynęłam, nawiedziły mnie dziwne sny. Wszystkie dotyczyły nieznajomej kobiety, tortu z kremem kokosowym i pogrzebu Williego McCoya.

3

Monica Vespucci nosiła znaczek z napisem „Wampiry to także ludzie”. Nie był to obiecujący początek wieczoru. Jej biała jedwabna bluzka z wysokim, wywiniętym kołnierzykiem kontrastowała ostro z ciemną opalenizną spod kwarcówki. Włosy miała krótkie i modnie obcięte, makijaż doskonały.

Znaczek powinien był dać mi do myślenia, jaki wieczór panieński zaplanowała. Są takie dni, kiedy naprawdę powoli rozumuję.

Miałam na sobie czarne dżinsy, botki do kolan i karmazynową bluzkę. Włosy upięte tak, by pasowało do ubioru, czarne kędziory sięgały do ramion czerwonej bluzki. Ciemny, niemal czarny brąz moich oczu pasował do włosów. Jedynie skóra się odznaczała, zbyt blada, germański akcent pośród typowo latynoskiej czerni. Mój były facet powiedział kiedyś, że wyglądam jak mała laleczka z chińskiej porcelany. W jego mniemaniu miał to być komplement. Ja odebrałam to inaczej. To jeden z powodów, dlaczego tak rzadko umawiam się na randki.

Bluzka miała długie rękawy, by ukryć nóż w pochewce, który nosiłam na prawym przedramieniu, i blizny na lewej ręce. Pistolet zostawiłam w bagażniku. Nie sądziłam, żeby wieczór panieński mógł aż do tego stopnia wymknąć się spod kontroli.

– Przepraszam, że powiedziałam ci o tym praktycznie w ostatniej chwili, Catherine. To dlatego jesteśmy tu tylko we trzy. Wszystkie inne miały swoje plany – rzekła Monica.

– Pomyślcie tylko, ludzie zaplanowali coś sobie na piątkowy wieczór – wtrąciłam.

Monica spojrzała na mnie, jakby zastanawiając się, czy powiedziałam to żartem, czy raczej nie.

Catherine rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie. Uśmiechnęłam się do nich obu anielsko. Monica odpowiedziała uśmiechem. Catherine nie dała się oszukać.

Monica zaczęła tańczyć po chodniku, wesoła jak pijany zając. Przy kolacji wypiła tylko dwa drinki. To był zły znak.

– Bądź miła – szepnęła Catherine.

– Co ja takiego powiedziałam?

– Anito. – Powiedziała to takim tonem, jak mój ojciec, gdy zbyt późno wróciłam do domu.

Westchnęłam.

– Jesteś dziś naprawdę mało zabawna.

– Ale zamierzam się dziś naprawdę dobrze bawić. – Uniosła obie ręce w górę. Wciąż miała na sobie kostium, mocno pomięty po całym dniu pracy. Wiatr rozwiewał jej długie włosy koloru miedzi. Nigdy nie potrafiłam zdecydować, czy Catherine byłoby lepiej, gdyby je ścięła, aby podkreślić twarz, czy to raczej włosy przydawały jej uroku.

– Gdybym to ja miała poświęcić jeden z wolnych wieczorów, bawiłabym się na całego – dodała.

W ostatnich dwóch słowach pobrzmiewała groźna nuta. Spojrzałam na nią.

– Chyba nie zamierzasz urżnąć się w sztok?

– Może. – Uśmiechnęła się filuternie.

Catherine wiedziała, że nie aprobuję, a raczej nie rozumiem sensu upijania się. Nie lubię tracić nad sobą kontroli. Wolę nad sobą panować. To znacznie bezpieczniejsze.

Wysiadłyśmy z mojego samochodu na parkingu dwie przecznice od celu. Parking był otoczony parkanem z kutego żelaza. Nad rzeką nie było wiele miejsc do parkowania. Wąskie ceglane drogi i stare chodniki zostały zaprojektowane dla koni, nie dla aut. Ulica była jeszcze mokra po gwałtownej letniej burzy, która przeszła, gdy jadłyśmy kolację. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy; wyglądały jak brylanty rozsypane na aksamicie.

– Pospieszcie się, ślamazary – ponaglała Monica.

Catherine spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. A potem pobiegła za Monicą.

– Och, na miłość boską – wymamrotałam pod nosem. Może gdybym wypiła do kolacji parę drinków, też bym pobiegła, chociaż szczerze wątpię.