Skinęła głową, uśmiechając się lekko.
– Z największą przyjemnością, tatusiu.
– Pobudka o piątej rano. Idź, prześpij się trochę. – Zmierzwił lekko jej włosy.
Cicho zamknęła drzwi za sobą. Pierwszy raz w życiu będzie spała w tym pokoju sama, bez siostry. Wydał jej się taki spokojny. Miała w końcu swój własny kąt. Leżała w łóżku i myślała o Spencerze. A Spencer Hill, leżąc w łóżku w pokoju hotelowym w San Francisco, myślał o Crystal.
Rozdział trzeci
Pierwsze dziecko Toma i Becky przyszło na świat dokładnie w dziesięć miesięcy po ich ślubie. Becky rodziła w domku na ranczo, były przy niej Minerva i Olivia. Tom w tym czasie przemierzał nerwowo ganek. Urodził im się zdrowy chłopak. Dali mu na imię William, po ojcu Toma, Williamie Henrym Parkerze. Becky chodziła dumna jak paw, Tom podobnie. Był to jedyny radosny moment w ciągu całego tego roku, który dla Wyattów okazał się wyjątkowo niepomyślny. Z powodu gwałtownych deszczów zbiory były słabe, Tad pochorował się na zapalenie płuc i nie mógł dojść do zdrowia. Kiedy urodził się jego pierwszy wnuk, był wciąż słaby, choć udawał, że czuje się dobrze. Tylko Crystal wiedziała, że jest skrajnie wyczerpany. Nie jeździli teraz tak daleko, jak dawniej, sprawiał wrażenie zadowolonego, kiedy w końcu wracali do domu. Natychmiast kładł się do łóżka, czasami nie jedząc nawet kolacji.
Stan Tada poprawił się na krótko przed chrzcinami Williama. Wyprawiono je akurat w dzień uzyskania niepodległości przez Indie, dwa dni przed szesnastymi urodzinami Crystal. Dziecko ochrzczono w tym samym kościele, w którym rok temu odbył się ślub Becky i Toma. Olivia zaprosiła na lunch sześćdziesięcioro znajomych. Przyjęcie było mniej wystawne niż to z okazji ślubu, ale i tak dość uroczyste. Rodzicami chrzestnymi zostali Ginny i Boyd Websterowie. Wyattowie nie najlepiej to przyjęli. Hiroko unikano, podobnie jak rok temu. Jej jedyną przyjaciółką była Crystal, ale nawet ona nie wiedziała, że Hiroko jest w ciąży. Miejscowy lekarz nie chciał się nią opiekować. Jego syn zginął w Japonii i doktor bez ogródek oświadczył Hiroko, że nie pomoże w przyjściu na świat jej dziecka. Boyd musiał zawieźć żonę do San Francisco i tam znaleźć jakiegoś lekarza. Nie było go stać na to, by ją wozić taki kawał drogi zbyt często. Doktor Yoshikawa okazał się łagodnym, sympatycznym człowiekiem. Urodził się w San Diego i całe życie mieszkał w San Francisco, ale mimo to po japońskim ataku na Pearl Harbour został internowany razem ze swymi rodakami. Przez cztery lata opiekował się nimi w obozie niosąc im ulgę, choć dysponował bardzo ograniczonymi środkami. Były to dla niego czasy udręki i frustracji, ale zyskał sobie szacunek i oddanie ludzi, którymi się opiekował i z którymi żył. Hiroko usłyszała o nim od znajomej Japonki z San Francisco. Udała się do niego z drżeniem serca, mając w pamięci odmowę lekarza, o którym wszyscy w dolinie mieli takie dobre mniemanie. Boyd stał przy Hiroko, kiedy doktor Yoshikawa ją badał. Lekarz zapewnił ich oboje, że wszystko powinno być w porządku. Tylko on wiedział, jak dziewczynie ciężko żyć w obcym kraju, wśród ludzi, którzy jej nienawidzą, bo ma inny kolor skóry, skośne oczy i urodziła się w Kioto.
– Panie Webster, w marcu zostanie pan ojcem ładnego, zdrowego dziecka – powiedział Boydowi, a potem uśmiechnął się do Hiroko i przemówił do niej po japońsku. Boyd zauważył, że w miarę słuchania doktora jego żona się odpręża. Poczuła się tak, jakby na moment znalazła się z powrotem w swojej ojczyźnie. Miała do niego całkowite zaufanie. Powiedział jej, by codziennie po południu odpoczywała, by dobrze się odżywiała, zalecił dietę, składającą się z jej ulubionych japońskich potraw, co wywołało stłumiony śmiech Hiroko.
Nazajutrz po wizycie u lekarza w San Francisco, akurat kiedy Boyd pomagał Hiroko przygotowywać lunch, odwiedziła ich Crystal. Od dnia ślubu Becky wpadała do nich od czasu do czasu, żeby powiedzieć "cześć" i chwilkę pogawędzić. Nikt nie wiedział o jej wizytach u Websterów, a Boyd był na tyle przezorny, że nie rozpowiadał o tym.
– Hej, jest tam kto? – Uwiązała konia przed domem i ostrożnie weszła do środka. Włosy miała zebrane do góry i schowane pod kapeluszem kowbojskim, ubrana była w niebieskie spodnie dżinsowe i starą koszulę Tada. Przez ostatni rok jeszcze wypiękniała, stała się bardziej kobieca, ale nadal pozostała niewinna jak dziecko. Wyglądało to tak, jakby absolutnie nie zdawała sobie sprawy ze swej urody, co tylko uwydatniało jej niepospolity wygląd. Rzuciła kapelusz na krzesło i otarła czoło. Fala platynowych włosów opadła jej na ramiona.
– Cześć, Crystal. – Boyd wytarł ręce w ścierkę, a Hiroko uśmiechnęła się i zaproponowała jej sashimi (sashimi – cienko pokrajane w przezroczyste plasterki mięso specjalnego gatunku ryb, które można jeść na surowo – przyp. tłum.), które właśnie szykowali. – Jadłaś lunch? – Była sobota, dzień wolny od zajęć w szkole. Ojciec odpoczywał, a ona nie miała nic do roboty. Wpadła już z wizytą do Becky i małego Williego, jak wszyscy nazywali chłopca. Był tłuściutkim, zdrowym bobasem o pogodnym usposobieniu.
– Co to takiego? – Crystal z zainteresowaniem spoglądała na surową rybę.
– Sashimi – odpowiedziała Hiroko, uśmiechając się nieśmiało. Nieodmiennie zachwycała się jasnymi włosami Crystal i jej wielkimi niebieskimi oczami. Gdyby miała ponownie przyjść na świat, chciałaby wyglądać tak jak ona. Hiroko marzyła w skrytości ducha o operacji oczu, aby wyglądać bardziej po europejsku, ale nie miała na to pieniędzy. Zresztą Boyd zabiłby ją, gdyby się o podobnych pomysłach dowiedział. Kochał ją taką, jaka była, z jej delikatną, azjatycką urodą.
Hiroko, choć tylko o trzy lata starsza od Crystal, wydawała się od niej znacznie poważniejsza. Powagę tę pogłębiła jeszcze samotność, na którą była skazana, mieszkając w dolinie.
– Czy chcesz spróbować trochę sashimi, Crystal-san? – W ciągu ostatniego roku pogłębiła znacznie swoją znajomość angielskiego. Wieczorami czytała Boydowi na głos, mozoląc się nad wymową. Crystal przyniosła jej nawet kilka swoich szkolnych podręczników i Hiroko pracowicie nad nimi ślęczała, robiąc szybkie postępy.
Crystal usiadła razem z nimi w malutkiej kuchni i ostrożnie spróbowała nieznanej potrawy. Chętnie wszystkiego próbowała i jadła już różne przysmaki, które przygotowywała Hiroko swymi zwinnymi palcami.
– Ojciec dobrze się czuje? – spytała cicho Hiroko.
Crystal skinęła głową
– Trochę mu lepiej. To była dla niego ciężka zima. Dziś wstąpiłam do Becky. – Uśmiechnęła się do swej przyjaciółki. – Dzieciak robi się z każdym dniem słodszy. – Zauważyła, że Websterowie wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Boyd patrzył na swoją żonę tak, jakby chciał jej dodać odwagi, piegi na jego bladej twarzy wydawały się wyraźniejsze niż normalnie. Miał zupełnie inną cerę niż Crystal, która opalała się na ciemny brąz mimo jasnych włosów i niebieskich oczu. Ale on zdawał się nieczuły na jej urodę. Był zapatrzony w Hiroko.
– Powiedz jej. – Uśmiechał się do swej żony, pragnąc podzielić się dobrą wiadomością z ich jedyną przyjaciółką Po wizycie u doktora Yoshikawa przestało im to ciążyć brzemieniem. Nie było ich stać na dziecko, ale oboje bardzo go pragnęli. Dziwili się, że dopiero po przeszło dwóch latach małżeństwa Hiroko zaszła w ciążę. – No, śmiało… – Boyd trącił ją łokciem i Hiroko zmieszała się bardzo.
Crystal czekała w milczeniu, nie domyślała się niczego. Dla Crystal macierzyństwo było czymś zupełnie abstrakcyjnym. Spoglądała na nich zaintrygowana, ale Hiroko nie potrafiła się zdobyć na powiedzenie jej nowiny. W końcu Boyd musiał to zrobić za nią.