Выбрать главу

– Na wiosnę będziemy mieli dziecko – oświadczył, nie kryjąc dumy. Hiroko odwróciła się zawstydzona. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do jego amerykańskiego sposobu bycia, do otwartości, z jaką oznajmiał ludziom fakty tak dla niej intymne. Ale czuła się nie mniej szczęśliwa od niego.

– To wspaniale. – Crystal uśmiechnęła się. – Kiedy dokładnie?

– Najprawdopodobniej w marcu. – Spojrzał z dumą na swą żonę, a Hiroko nałożyła Crystal nową porcję sashimi.

– Wydaje się to jeszcze strasznie odległe, prawda? – Dla Crystal była to niemal wieczność. Oczekiwanie na dzień, kiedy Becky urodzi swe pierwsze dziecko, zdawało się nie mieć końca. Becky dzień i noc narzekała, wiecznie jęczała, jaka jest chora i jak jej źle. W końcu Crystal nie mogła już tego dłużej znieść. Nawet Jaredowi się to sprzykrzyło, a Tom całe noce spędzał poza domem, ze swymi kolegami. Tylko Olivia okazywała zrozumienie. Obie kobiety bardzo się do siebie zbliżyły, ale Crystal to nie przeszkadzało. Najszczęśliwsza była wtedy, kiedy mogła spędzać czas ze swym ojcem. W ciągu tego roku bardzo też polubiła wizyty u Hiroko. Rozmawiały o przyrodzie, życiu, ideałach, a bardzo niewiele o ludziach. Hiroko nie miała przyjaciół, o których mogłaby rozmawiać, jedynie rodzinę w Japonii, a ostatnio rzadko o niej wspominała. Byli tak daleko, że miała wrażenie, jakby ich utrąciła. Raz wyznała, że tęskni za swymi małymi siostrzyczkami. Crystal z kolei zwierzyła się jej, że czasami marzy o graniu w filmie. Hiroko była zachwycona i uważała, że Crystal jest wystarczająco ładna, by zostać aktorką. Ale Hollywood leżało bardzo daleko od Doliny Alexander. Tak daleko, że równie dobrze mogłoby się znajdować na innej planecie.

Na chrzciny Williama Boyd przyjechał razem z Hiroko. Dziecko wybuchnęło żałosnym płaczem, kiedy pastor zmoczył mu główkę wodą. Chłopczyk ubrany był w chrzestną sukienkę ojca babci Minervy. Kiedy wyszli z kościoła, Hiroko trochę zbladła. Boyd ujął ją delikatnię pod ramię, spoglądając na nią pytająco, a ona tylko skinęła głową. Nigdy się nie skarżyła, że jej coś dolega, wiedział jednak, że ostatnio kiepsko się czuła. Nadal przygotowywała posiłki, ale prawie nic nie jadła, rozgrzebując tylko jedzenie na talerzu. Parę razy słyszał, jak rano wymiotowała. Zanim Boyd odjechał z Hiroko, spojrzenia Crystal i Japonki spotkały się na moment. Kobiety uśmiechnęły się do siebie, ale nikt z obecnych tego nie zauważył. Wszyscy rozpływali się nad Williamem.

Na ranczo podano lunch, tak jak w dniu ślubu Becky, lecz tym razem nie było tyle pracy, bo zaproszono mniej osób. Kobiety siedziały w małych grupkach i rozmawiały o tym, kto wkrótce weźmie ślub albo komu urodzi się dziecko. Nikt nic nie wiedział o ciąży Hiroko, zresztą chętniej szeptano sobie o Ginny Webster, która ostatnio bardzo przytyła. Krążyła pogłoska, że sypia z Marshalem Floydem. Ktoś widział nawet, jak razem wychodzili z hotelu w Napa.

– Mówię wam, że jest w ciąży – oświadczyła Olivia konspiracyjnym tonem, a Becky dodała, że w zeszłym tygodniu Ginny o mały włos nie zemdlała podczas mszy.

– Sądzicie, że się z nią ożeni?

– Niewykluczone – stwierdziła jedna z kobiet. – Choć dobrze by było, gdyby się pośpieszył. – Kobiety rozmawiały, a mężczyźni stali w pewnej odległości, jedząc i pijąc. Dzieciaki, tak jak rok temu, bawiły się beztrosko. Od zakończenia wojny upłynęły dwa lata i właściwie nic się przez ten czas nie zmieniło, może tylko dzieci trochę podrosły. Crystal nie wyglądała już tak dziecinnie. Miała długie, smukłe nogi i zgrabną sylwetkę, przyciągającą wzrok mężczyzn. Nawet luźne sukienki nie były w stanie ukryć w pełni ukształtowanej figury. Oczy miała bardziej skupione i przenikliwe. Przez całą zimę martwiła się słabym zdrowiem ojca.

Jared w czerwcu ukończył szkołę i zamierzał podjąć pracę na ranczo, razem z ojcem i Tomem. Wprawdzie Tad chciał, by syn kontynuował naukę, ale Jared nie palił się do studiów. Dłubał przy samochodach i lubił nimi jeździć z kolegami. Miał w Caligosta dziewczynę.

– Wcale do rzeczy z niego chłopak – zauważyła jedna z przyjaciółek Olivii, nie kryjąc zachwytu. – Zobaczycie, że niebawem się ożeni. Słyszałam, że spotyka się z dziewczyną Thompsonów. – Olivia uśmiechnęła się dumnie, ale na widok swej młodszej córki spochmurniała. Crystal miała na sobie niebieską sukienkę, którą ojciec kupił dla niej w San Francisco.

– Piękna dziewczyna… prawdziwa ślicznotka… – Kobiety obserwowały Olivię, przyglądającą się Crystal. – Wkrótce będziesz ją chyba musiała zamykać w domu – powiedziała żartobliwie jedna z nich, ale Olivia udała, że nie usłyszała.

Najmłodsze dziecko wciąż wydawało się jej obce. Tak bardzo się różniła od innych dziewcząt, a szczególnie od swej siostry. W przeciwieństwie do nich była spokojna, lubiła samotność. Często siedziała pogrążona w myślach; a kiedy wypowiadała je na głos, co zdarzało się bardzo rzadko, doprowadzała matkę do irytacji. Dziewczyna nie powinna za dużo myśleć. Nie powinna też marzyć o dalekich podróżach, natomiast Crystal często rozmawiała z Tadem o miastach, które zwiedził w młodości. To była wszystko jego wina. Nabił jej głowę takimi rzeczami. Winiła go również za to, że Crystal lubiła wyprawiać się samotnie w góry, jeździć konno i pływać nago w strumieniu jak jakaś dzikuska. Czasami znikała z domu na wiele godzin. Była inna niż pozostałe dziewczęta, niż Becky czy jej własna matka. Zawsze się od nich różniła, a teraz, kiedy dorosła, stało się to bardziej widoczne. Zdawała się w ogóle nie zauważać chłopców. Sprawiała wrażenie najszczęśliwszej wtedy, kiedy mogła być sama lub całymi godzinami rozprawiać z ojcem o ranczo, o przeczytanych książkach czy o miastach, w których Tad niegdyś bywał i które ona też pragnęła zobaczyć. Pewnego dnia Olivia słyszała, jak rozmawiali o Hollywood. Ojciec wiedział, że to czyste szaleństwo. Niełatwo będzie dla niej znaleźć męża. Uroda to nie wszystko. Zbyt się spośród nich wyróżniała, a to odseparowało ją od innych, kobiety były ostrożne, mężczyźni zaś gapili się na nią, ale nie w taki sposób, który schlebiałby Olivii. To, że jest matką najpiękniejszej dziewczyny w dolinie, stanowiło słabą pociechę. Crystal była za ładna, zbyt niezależna i niepokojąco odmienna. Nawet teraz, kiedy wszystkie kobiety rozmawiały, ona siedziała samotnie na huśtawce, bujając się wysoko, podczas gdy pozostałe dziewczyny bawiły się w pobliżu. Zdawała się w ogóle ich nie zauważać. W ciągu ostatniego roku, zamiast stać się podobną do nich, zrobiła się jeszcze większym odludkiem. Jared, pochłonięty swoimi własnymi sprawami, także zostawił siostrę w spokoju. Zwracano na nią uwagę jedynie wtedy, kiedy zaczynała śpiewać, na przykład w niedzielne poranki w kościele. Miała taki głos, że czy się ją lubiło, czy nie, człowiek musiał się zatrzymać, by jej posłuchać. Jeśli kiedykolwiek mówiono o Crystal, to tylko o tym, jak śpiewa.

Szybowała w powietrzu na huśtawce, obojętna na ludzkie gadanie, i śpiewała sama dla siebie, niemal nie zdając sobie sprawy z tego, że obok odbywa się przyjęcie. W pewnej chwili zobaczyła nadjeżdżający samochód.

Rozpoznała go, gdy tylko wysiadł z auta. Nie widziała go rok, ale poznałaby wszędzie. Nie zapomniała Spencera, od czasu do czasu pytała Boyda, czy nie miał listu. I oto pojawił się na chrzcinach. Crystal umilkła i przestała się bujać na huśtawce, obserwując, jak Spencer ściska dłoń ojcu, a potem idzie, by odszukać Boyda i Hiroko. Był tak samo przystojny jak rok temu, może nawet bardziej. Ani na moment nie zapomniała o Spencerze Hillu i teraz na jego widok serce w niej zamarło.

Miał na sobie letni garnitur i słomkowy kapelusz. Pomyślała, że Spencer wygląda jeszcze wspanialej niż rok temu. Obserwowała go, jak powiedziawszy coś Hiroko, wybuchnął śmiechem. Potem wolno się rozejrzał. Dostrzegł Crystal, siedzącą bez ruchu na huśtawce. Nawet z tej odległości zorientował się, że mu się przygląda, czuł jej wzrok, utkwiony w sobie. Wolnym krokiem ruszył w stronę dziewczyny. Zatrzymał się tuż obok Crystal, spoglądając na nią ciemnoniebieskimi oczami. Czuli, że powietrze jest czymś naładowane. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, nie mogli się wyprzeć tego, czego oboje nie zapomnieli przez cały ten rok. Był to rodzaj namiętności trudnej do zrozumienia i opisania, bo przecież wiedzieli, że są sobie całkowicie obcy.