Выбрать главу

– Cześć, Crystal. Co u ciebie słychać? – Ręce mu się trzęsły. Wsunął je do kieszeni i oparł się o drzewo, na którym wisiała huśtawka. Starał się, by jego głos zabrzmiał normalnie, próbując ukryć przed nią to, co czuł. Nie było to wcale łatwe. Nie poruszyła się, wpatrzona w niego. Przez moment wydało im się, że są zupełnie sami. W pobliżu rosły krzewy magnolii i powietrze wypełniała ich ciężka woń. Odnieśli wrażenie, że z oddali dobiegł ich głos bębnów.

– Wszystko w porządku – odpowiedziała, siląc się na spokój.

Chciała go spytać, czemu nie przyjechał wcześniej, ale nie miała odwagi. Czuli, że nie wolno im słowami wyrazić tego, co pragnęliby powiedzieć. Mogła mu się jedynie przyglądać. Ubrany był z nieskazitelną elegancją, ciemne włosy miał starannie ostrzyżone, twarz ogorzałą. Wyraźnie czegoś w niej szukał wzrokiem. Nie potrafiła zrobić ani kroku. Chciałaby tak stać obok niego przez całe życie, wdychając zapach jego skóry i czując na sobie jego spojrzenie. Było parno i gorąco. Miał wrażenie, że wnętrzności mu się roztopiły. Musiał sobie w kółko powtarzać, że Crystal to jeszcze dziecko. Ale oboje wiedzieli, że najchętniej powiedziałby, iż ją kocha. Choć oczywiście nie mógł tego zrobić. Ledwo ją znał. Z przerażeniem uzmysłowił sobie, że dziewczyna, której obraz pragnął przez cały ubiegły rok wymazać ze swej pamięci, w rzeczywistości jest jeszcze bardziej niezwykła niż w jego wspomnieniach.

– Jak tam studia? – spytała, pożerając go wzrokiem. Była pół dzieckiem, półsyreną, teraz, po upływie roku, stała się kobietą.

– Właśnie złożyłem egzamin na adwokata. – Skinęła głową, a oczami zadawała mu tysiące pytań, na które żadne z nich nie potrafiło odpowiedzieć. I choć trawił go wewnętrzny ogień, Spencer wiedział, że ma dość siły, by stawić czoło wszystkiemu poza uczuciem, jakim zapałał do tego dziecka. Jego twarz pozostała spokojna, kiedy obserwował, jak letni wietrzyk rozwiewa włosy Crystal. – A co u ciebie? – Pragnął wyciągnąć dłoń i dotknąć jej.

– Pojutrze są moje szesnaste urodziny – powiedziała cicho, a jemu serce zamarło.

Przez chwilę, przez króciutką chwilkę miał nadzieję, że się myli, że może Crystal jest starsza. W ciągu ostatniego roku bardzo się zmieniła. Wydoroślała, zdawała się taka kobieca w swojej niebieskiej sukience. Bardziej kobieca niż rok temu, ale jednak nadal dziecinna. Znów się zastanowił, co za szalona siła ciągnie go do niej. Przyjechał dziś tutaj nie tylko, żeby się spotkać z Boydem. Chciał się również zobaczyć z Crystal, mając nadzieję, że ją zastanie, pragnąc przed wyjazdem z Kalifornii ujrzeć dziewczynę jeszcze choć raz. Czemu sam siebie tak zadręczał? Było to pozbawione jakiegokolwiek sensu. Ma zaledwie szesnaście lat, jest jeszcze dzieckiem. A przecież… jej oczy mówiły mu, że czuje to samo co on. To czyste szaleństwo w wieku dwudziestu ośmiu lat zadurzyć się w szesnastolatce.

– Czy rodzice wyprawią ci przyjęcie urodzinowe? – Rozmawiał z nią jak z dzieckiem, choć patrząc na nią, widział kobietę.

Roześmiała się i potrząsnęła głową.

– Nie… – Jak miała mu powiedzieć, że ma niewiele koleżanek, że dziewczęta nienawidzą jej za to, iż jest piękna, choć w głębi duszy nie rozumiała ich niechęci. – Tatuś obiecał mi, że może w przyszłym miesiącu zabierze mnie do San Francisco. – Chciała go spytać, czy wciąż tam będzie, ale nie zrobiła tego. Musieli udawać obojętność, musieli udawać, że nie rozumieją, co do siebie czują pomimo dużej różnicy wieku i głębokiej przepaści, dzielącej światy, w których żyli.

Jakby czytając w jej myślach, odpowiedział na pytanie, którego nie śmiała zadać.

– Za kilka dni wracam do Nowego Jorku. Dostałem propozycję pracy w jednej z kancelarii prawniczych z Wall Street. To światowe centrum finansowe. – Poczuł się głupio, wyjaśniając jej to. Uśmiechnął się i przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, cały czas opierając się o drzewo. Tak mu się trzęsły nogi, że bał się, iż nie ustoi o własnych siłach. – To podobno niezła firma. – Chciał wywrzeć na niej wrażenie, ale właściwie nie musiał się trudzić. I tak jej imponował, i to czymś więcej niż jakąś tam posadą na Wall Street.

– Cieszy się pan na tę pracę? – Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, jakby chciała mu zajrzeć w głąb duszy.

Niemal się zląkł, że jej się to uda; prawdopodobnie zobaczyłaby mężczyznę przerażonego swoimi uczuciami dla tej dziewczyny… Nigdy dotąd nie myślał tak o żadnej kobiecie. Nie był pewien, co go tak pociągnęło: jej uroda czy też wyraz jej oczu. Wiedział, że jest w niej coś niezwykłego i niepospolitego, choć nie potrafił tego określić. Przez cały ostatni rok prześladowały go myśli o Crystal, mimo że na wszelkie sposoby starał się o niej zapomnieć. Teraz, stojąc tuż obok dziewczyny, czuł napięcie spowodowane jej bliskością.

– Chyba tak. Choć trochę się boję. – Łatwo mu przyszło przyznać się do tego. – To wspaniała posada, moja rodzina byłaby rozczarowana, gdybym nie spełnił pokładanych we mnie nadziei. – Ale w tej chwili rodzina wydawała mu się nieważna. Teraz liczyła się tylko Crystal.

– Czy jeszcze kiedyś przyjedzie pan do Kalifornii? – Spojrzała na niego tak smutno, jakby ją porzucał. Oboje poczuli się tak, jakby coś tracili.

– Chciałbym tu jeszcze kiedyś przyjechać. Choć prawdopodobnie nie nastąpi to szybko – oświadczył poważnie i przez chwilę pożałował, że w ogóle tu przyjechał. Byłoby mu łatwiej, gdyby się z nią nie spotkał drugi raz. Ale musiał tu przyjechać. Od tygodni wiedział, że musi się z nią zobaczyć. Przyglądała mu się swymi mądrymi oczami, w których czaiła się samotność. Dzisiejsze spotkanie było jak prezent. Zawsze z radością wróci do niego wspomnieniami. Spencer stał się dla niej bohaterem marzeń, niemal jak gwiazdorzy filmowi. Był równie odległy, nierealny i niedostępny, jak oni, mimo że jego spotkała naprawdę. Między nimi a Spencerem istniała tylko jedna różnica: w Spencerze była zakochana.

– Hiroko spodziewa się dziecka -powiedziała, żeby zmienić smętny nastrój.

Westchnął i odwrócił głowę, jakby chciał zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i zmusić się do pomyślenia o kimś innym niż Crystal.

– Bardzo się ucieszyłem, kiedy się o tym dowiedziałem. – Uśmiechnął się do niej lekko, zastanawiając się, kiedy ona wyjdzie za mąż i będzie miała dzieci. Niewykluczone, że gdy przyjechałby tu jeszcze raz, zastałby Crystal otoczoną przez gromadkę maluchów, uczepionych jej spódnicy. Miałaby męża, zbyt często zaglądającego do kieliszka i raz w tygodniu zabierającego ją do pobliskiego kina. Na myśl o tym ogarnęły go mdłości. Nie chciał, by Crystal spotkał taki los. Zasługiwała na coś lepszego. Różniła się od pozostałych mieszkańców doliny. Była niczym gołębica osaczona przez stado pawic, które – jeśli tylko nadarzyłaby się okazja – zadziobałyby ją, a może nawet pożarły. Nie zasłużyła sobie na to. A1e wiedział, że nie może nic zrobić, by dziewczynę uchronić przed taką przyszłością. – Będzie z niej wspaniała matka. – Słowa te odnosiły się do Hiroko, ale przez ułamek sekundy przemknęło mu przez głowę, czy wymawiając je nie miał na myśli Crystal.