Выбрать главу

Powiedz, proszę, jeśli czegoś ci potrzeba do występu – powiedziała księżna Portland. – Mam na myśli rekwizyty czy kostiumy. Widziałam, jak grasz, moja droga, i wiem, że nawet ubrana w wór konopny i występując na pustej scenie potrafisz rzucić publiczność na kolana i wzruszyć ją do łez. Jestem jednak pewna, że wolałabyś wystąpić w czymś bardziej okazałym niż worek i nie stać pośrodku pustej sceny.

– Dziękuję waszej wysokości za słowa uznania – odrzekła Isabella. – Mam nadzieję, że okażę się ich godna w Boże Narodzenie.

Usłyszawszy ponure sapnięcie, spojrzała na potężnego mężczyznę siedzącego przy kominku w saloniku księżnej. Był to książę Portland. Patrząc na niego, nietrudno było uwierzyć, że to despota – co zresztą potwierdzała jego małżonka.

– Niestety nie widziałem pani na scenie, hrabino -powiedział. – Podagra nie pozwala mi opuszczać domu. Lecz jeśli jej wysokość twierdzi, że pani gra potrafi wzruszyć publikę i doprowadzić ją do łez, to pewnie tak jest. Jej wysokość nie szafuje pochwałami.

Isabella poczuła się przygnębiona i dziwnie poruszona. Miała wrażenie, że – wbrew pozorom – ma przed sobą rzadko spotykany fenomen: parę starszych ludzi, którzy darzą się głębokim uczuciem. Dziadkowie Jacka. Pospiesznie porzuciła tę myśl.

Zwróciła natomiast myśli ku sprawom, które lubiła i które ją zajmowały – ku swej pracy. Po tej okropnej rozmowie z Jackiem chciała zajrzeć tylko na chwilę do dzieci, by ucałować je na dzień dobry, a potem schronić się w swym pokoju i lizać rany. Ale tak było chyba nawet lepiej. Przynajmniej nie musiała myśleć o przeszłości. A nad obecną sytuacją nie było sensu się zastanawiać. Juliana Beckford to słodka istota. Jack będzie szczęściarzem, jeśli pojmie ją za żonę. Życzyła im wszystkiego najlepszego. Jak najszczerszej. Miała przecież swoją pracę, która zawsze znaczyła dla niej więcej niż wszystko. Z wyjątkiem Jacka. Ta niepożądana myśl została jednak natychmiast wyparta. I z wyjątkiem dzieci.

– Chciałabym przygotować kilka fragmentów z Szekspira – powiedziała. – Niezbyt dużo i niedługie. Spodziewam się, że goście zechcą rozpocząć tańce wkrótce po obiedzie. Może trzy monologi? Wasza wysokość sugerowała, by występ trwał to około godziny. Jest parę wspaniałych ról kobiecych u Szekspira.

– Zawsze najbardziej przeżywam „Romeo i Julię" rzekła księżna. – Julia wygłasza tam prawdziwie wzruszające kwestie.

– Wasza wysokość raczy mi wybaczyć – powiedziała Isabella – ale tej sztuki nie wykorzystam. Julia ma czternaście lat i zachowuje się jak czternastolatka. Zawsze czuję się nieswojo, kiedy oglądam w tej roli dojrzałą aktorkę, co zdarza się nader często. A sama mam prawie trzydzieści lat.

Książę sapnął.

– Wygląda pani na dziesięć lat młodszą, hrabino – rzekł z galanterią.

Isabella posłała mu wdzięczny uśmiech. Polubiła go, mimo że sprawiał wrażenie srogiego i nieprzystępnego.

– Wolałabym raczej monolog Porcji ze sceny pałacowej w „Kupcu weneckim" – powiedziała. – A także przedśmiertny monolog Desdemony z „Otella". I może scenę z „Poskromienia złośnicy". To dość odmienne i skontrastowane role.

– Wspaniale! – Księżna klasnęła w dłonie. – Naprawdę cudownie. Już nie mogę się tego doczekać. A ty, kochanie? – Zwróciła się do męża. – Ale czy poradzisz sobie sama? Nie potrzebujesz partnera?

– Nie – odparła Isabella. – Co najwyżej będzie mi potrzebny ktoś do roli Shylocka czy Otella, albo Petruchia. Ale przecież nie zaprosimy tu całej trupy teatralnej. Dam sobie radę, wasza wysokość. Może ktoś zechce tylko czytać kwestie istotne dla rozumienia danej sceny.

Księżna, która usiadła przy boku męża, wstała ponownie, podniecona jak mała dziewczynka. A z piersi księcia dobyło się głębokie dudnienie. Isabella uzmysłowiła sobie nagle, że to chichot.

– Wywoła pani wilka z lasu, hrabino – powiedział i znowu dało się słyszeć dudnienie.

– Bo, moja droga – pospieszyła z wyjaśnieniem księżna – ty nic nie wiesz, prawda? W naszej rodzinie od dawna organizujemy przedstawienia teatralne. Mamy chętnych i doświadczonych aktorów. Na pewno przekonamy kogoś, by ci partnerował. Będzie to dla niego wielki zaszczyt i przyjemność.

Dudnienie w piersi księcia zamieniło się w atak kaszlu i obie przez chwilę z niepokojem przyglądały się starszemu panu, dopóki atak nie minął.

– Masz całkowitą rację – zwróciła się do niego księżna, jakby chciała zakonkludować jakąś wymianę zdań między nimi. – Ostatnim przedstawieniem, jakie tu przygotowaliśmy, moja droga, było „Ugnij się, by zwyciężyć". Wystawiliśmy je z okazji pięćdziesiątej rocznicy naszego ślubu

– i mieliśmy prawie bunt w rodzinie. Obiecałam im więc, że to już ostatni raz. Ale przedstawienie okazało się tak udane, iż pożałowałam tej obietnicy. Teraz będzie można jakoś nawiązać do dawnych tradycji. Pani zagra główną rolę, hrabino. Pozostali aktorzy wystąpią jakby w charakterze rekwizytów.

Isabella uśmiechnęła się.

– Nie chciałabym stać się zarzewiem kolejnego buntu- rzekła.

– Nonsens! – odparła księżna stanowczo. – Gdy tylko wspomnę im o tym pomyśle, wszyscy moi bratankowie i siostrzeńcy, a także wnukowie, będą się bić o to, by ci partnerować. Zostaw to mnie, moja droga.

Książę pogładził jej rękę, kiedy usiadła, a potem zamknął ją w swej wielkiej dłoni.

– Dobrze więc – zgodziła się Isabella. – To rzeczywiście będzie dla mnie duże ułatwienie. Wystarczy nam tylko kilka prób. Nikt nie będzie musiał grać ze mną na scenie ani uczyć się tekstu na pamięć. Byłoby to kłopotliwe i męczące nawet dla ochotnika. Zwłaszcza że mamy okres przedświąteczny.

– Moja droga – powiedziała księżna – nie znasz naszych krewnych i ich gotowości do wzięcia udziału w przedstawieniu. Och, będzie znacznie ciekawiej, niż się spodziewałam. Nieprawdaż, kochanie?

W odpowiedzi książę chrząknął.

Isabella miała o czym myśleć, kiedy już opuściła salonik księżnej. Chociaż przedtem tęskniła za odpoczynkiem w święta, teraz wdzięczna była niebiosom, że może wrócić do pracy. Zawsze tak było. Granie traktowała bardzo poważnie, zdawała sobie jednak sprawę, że czasami stanowi dla niej ucieczkę przed nudą albo rozpaczą. Dzięki pracy udawało jej się zachować zdrowe zmysły i ona też nadawała sens jej życiu.

Miała teraz wiele do zrobienia. Musi obejrzeć salę balową, oswoić się z jej wielkością i atmosferą oraz sprawdzić akustykę. Powinna zaprojektować proste kostiumy i zastanowić się nad rekwizytami. Wiedziała już, co zagra, ale chciała jeszcze popracować nad rolami. Musi rozważyć, jakie postacie i kwestie są niezbędne w scenach, które wybrała. Obiecała księżnej, że na popołudnie przygotuje listę potrzebnych rzeczy. Należy też ustalić liczbę i plan prób każdej sceny.

Tak, w ciągu tego tygodnia – już niecałego – czeka ją sporo zajęć. Nie będzie musiała myśleć. Nie ma na to czasu.

Aktorzy, którzy będą jej partnerować, zostaną wybrani z rodu księcia i księżnej. Kto to będzie – zastanowiła się. Kto z nich może być najlepszym aktorem?

Jack też wchodzi w rachubę.

Nawet jeśli to on gra najlepiej z nich i jeśli zostanie o to poproszony, i tak na pewno odmówi. „Trzymaj się ode mnie z daleka, Belle" – tak przecież powiedział dzisiejszego ranka.

Wobec tego nie ma się nad czym zastanawiać.

Rozdział szósty

Mam przeczucie – rzekł Claude Raine. – Złe przeczucie.

– O, nie – sprzeciwiła się Hortense. – To niemożliwe. Przecież mamy przed sobą przygotowania do świąt. Trzeba przynieść choiny i udekorować nią salę balową, salon i jadalnię.

– I hali – dodała Celia.