– Chodzi o coś jeszcze – upierał się Claude. – Naprawdę mam przeczucie.
– Mam nadzieję, że to nie to, czego się wszyscy obawiamy, Claude – powiedział Alex. – Bo przysiągłem, że bez morderstwa się nie obejdzie.
– Przecież tym razem Isabella została zaproszona po to, by coś zagrać – rzekła Annę uspokajającym tonem. -My mamy odpoczywać.
– Babcia wspomniała wczoraj wieczorem o wieczorze muzycznym – przypomniał sobie Jack i skrzywił się. -Może właśnie o to chodzi.
Claude jednak stał pośrodku bawialni, patrząc ponuro i potrząsając głową. Miał przeczucie i na pewno nie zostało ono wywołane czymś tak mało ważnym jak wieczór muzyczny.
Wezwano ich – to znaczy całą rodzinę – po drugim śniadaniu do bawialni i wszyscy posłusznie już się tu zebrali, zaniepokojeni i przewidujący kłopoty.
Odwrócili się i zamilkli, kiedy stanęła w drzwiach księżna – drobna, uśmiechnięta kobieta, którą każdy z obecnych tu mężczyzn mógłby podnieść jedną ręką i zgnieść. Ona jednak już od lat bezkarnie ich tyranizowała, zamęczała i dyktowała, co mają robić. Właśnie coś takiego Martin Raine szepnął do ucha Maud Frazer.
Księżna klaśnięciem w dłonie poprosiła o uwagę – był to jej zwykły gest, zupełnie jednak niepotrzebny.
– Mam dla was wspaniałą propozycję, moi kochani -oznajmiła.
Ze strony niewdzięcznych krewniaków dał się słyszeć zbiorowy jęk.
– Nie ma mowy, babciu – śmiało odezwał się Jack. -Z góry odmawiam udziału w tym, co sobie zaplanowałaś, zwłaszcza że sprowadziłaś mnie tu w innym celu. Poza tym kiedyś zarzuciłaś mi, że jestem leniwy i niezdyscyplinowany. Miałaś zupełną rację.
Księżna zaczekała, aż Jack skończy swą buntowniczą tyradę.
– Oczywiście, drogi chłopcze – stwierdziła. – Miałeś czternaście lat, kiedy wraz z kuzynami zostałeś zabrany do stajni, by w ramach zabawy pomóc stajennemu przygotować konie do powozu ślubnego Celii, i zasnąłeś wtedy na sianie.
– I został za to odpowiednio ukarany, babciu – wtrącił Alex. – Zepchnęliśmy go na kupę gnoju. Nie pamiętasz?
Freddie zachichotał.
– Niech mnie kule biją, Alex, to prawda – powiedział. – Dziadek nieźle złoił nam za to skórę.
– Jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie – skomentował Jack.
Księżna ponownie klasnęła w ręce, prosząc o ciszę.
– Niektórzy z was – rzekła – niestety nie wszyscy, dostąpią zaszczytu i przyjemności partnerowania hrabinie de Vacheron.
Rozpromieniona spojrzała na nich wyczekująco. Kilku krewnych odpowiedziało zainteresowaniem. Większość jednak jęknęła. Jackowi zrobiło się zimno.
– Tylko nie ja, babciu! – zawołał zerwawszy się na równe nogi. – Mam inne zajęcia. Wiesz dobrze, o czym myślę.
– Usiądź, Jack – łagodnie przemówiła do niego babka. – Jesteś jednym z najlepszych aktorów w rodzinie. I jednym z najprzystojniejszych. A poza tym nie ma lepszego sposobu, by zrobić wrażenie na damie, niż zagrać przed nią rolę romantycznego kochanka.
– Wszyscy pamiętają, Jack – odezwał się Stanley -jak panie trzepotały rzęsami i zerkały spoza wachlarzy, byle tylko zwrócić na siebie twoją uwagę na balu po naszym ostatnim przedstawieniu. Co prawda, w stosunku do ciebie zawsze się tak zachowują – zauważył zgryźliwie.
– Babciu! – powiedział Jack ciągle stojąc. – Nie zagram z hrabiną de Vacheron. To moja ostateczna odpowiedź.
I tak ma być. W tej jedynej sprawie nie może pozwolić babce, by postawiła na swoim.
– Chcesz, by nasz honorowy gość poczuł się zawiedziony, Jack? – zapytała.
– Szczerze mówiąc, babciu – odrzekł – nie dbam o to, co ona czuje. Przecież to tylko…
Uniósłszy brwi księżna spojrzała na niego wyniośle, czekając, by dokończył zdanie. Wszyscy inni natomiast popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
– …aktorka – dopowiedział niepewnie.
– Ale wielka aktorka, mój drogi – odparła księżna. -1 jednocześnie francuska hrabina. Nie pozwolę, by w moim domu czyniono jej afronty tylko dlatego, że występuje na scenie. Dziadek też tego nie będzie tolerował. To on zaprosił do nas hrabinę i życzy sobie, by okazywano jej najwyższe względy.
Dziadek ją zaprosił! Dobre sobie!
– Więc będziesz okazywał jej najwyższe względy, tak, mój drogi? – łagodnie zapytała go babka.
Jack usiadł.
– Dobrze, babciu – odparł znowu niczym grzeczny chłopczyk.
Zauważył, że jego matka bawi się rąbkiem koronkowej chusteczki.
Księżna uśmiechnęła się do niego.
– Główne partie każdej ze scen zagra oczywiście hrabina – rzekła. – Ale nie poradzi sobie sama. Zapewniłam ją, że moi krewniacy o niczym bardziej nie marzą, jak tylko o tym, by zagrać u jej boku role wspomagające. Wszystkie sceny, które wybrała, pochodzą z Szekspira.
Kolejny jęk, jaki dał się słyszeć, był już tak przytłumiony, że przypominał raczej zbiorowe westchnienie. Freddie westchnął głośniej niż pozostali.
– Chętnie wziąłbym w tym udział, babciu – powiedział. – Ale nie jestem zbyt bystry. Nigdy nie mogę zapamiętać swojej. kwestii, a nawet kiedy już się jej nauczę, zapominam wszystko na scenie. Ostatnio więc miałem się tylko śmiać.
– I bardzo dobrze ci to wyszło – zapewniła go babka. – Teraz jednak mógłbyś zagrać Gracjana w „Kupcu weneckim". Nie musiałbyś robić nic innego, jak tylko umierać z zachwytu na widok Shylocka wyprowadzanego w pole przez Porcję podczas sądu. Porcją będzie oczywiście hrabina.
– Niech mnie kule biją- odrzekł Freddie nie straciwszy tak do końca mowy. – Niech to…
Ustalono, że Martin będzie Antoniem, kupcem weneckim, Stanley – Bassaniem, mężem Porcji i przyjacielem Antonia, a Peregrine, najlepszy aktor w rodzinie – Shylockiem.
– Odpowiada mi to – rzekł Perry szczerząc zęby w uśmiechu i zacierając ręce. – Zawsze podobała mi się rola Shylocka. Jest tak cudownie przebiegły i zły.
– Więc dostałeś ją, mój drogi – rzekła łaskawie jego cioteczna babka.
– Alex będzie Petruchiem w dwóch krótkich scenach z „Poskromienia złośnicy" – oznajmiła księżna.
– Wielkie nieba! – zawołał Alex. – Czy nie mówiłem, że kogoś zamorduję?!
– Nie, drogi chłopcze – odrzekł babka. – Nie zamordujesz jej, mimo że od początku zachowuje się wprost okropnie. Poślubisz ją i poskromisz.
– Hmm – mruknął w odpowiedzi wnuk.
– Będzie chyba jeszcze kilka mniejszych ról – powiedziała księżna. – Rozważam możliwość powierzenia ich Prudence, Constance i Hortense, a także Anthony'emu, Zebediahowi i Samuelowi.
Zeb wymamrotał coś pod nosem.
– Wolałabym nie, babciu – rzekła Hortense. – Mam ku temu powód. A nawet dwa.
Spojrzała na męża i zarumieniła się.
– Może Annę… – zaczął Alex z nadzieją. Lecz księżna uniosła dłoń.
– Annę będzie mi potrzebna do roli Emilii w „Otellu"- powiedziała.
– Ależ, babciu – odezwała się Annę – żadna ze mnie aktorka.
– Sama jesteś sobie winna, Annę – zauważył Claude.
– Ostatnim razem tak dobrze nauczyłaś się roli, powtarzałaś ją tyle razy i zagrałaś tak przekonywająco, że na zawsze masz zapewnione pierwsze miejsce na liście cioci Jemimy. Więc teraz nie narzekaj.
Jack z przerażeniem czekał na dalszy ciąg. Wisiało to nad nim niczym miecz Damoklesa.
– A ty, Jack, mój drogi – rzekła wreszcie babka, zwracając na niego surowe spojrzenie – będziesz Otellem w scenie śmierci Desdemony. Któż lepiej zagra rolę zrozpaczonego, namiętnego kochanka niż nasz najprzystojniejszy aktor i jeden z bardziej utalentowanych?
O, niech to diabli! Niech to wszyscy diabli!
– Och – westchnęła Prudence i zachichotała. – Hrabina de Vacheron ma szczęście, Jack, nawet jeśli naprawdę miałbyś ją zabić w tej scenie. To ja ostatnio byłam twoją ukochaną, pamiętasz?