Выбрать главу

– Na ostrygi.

– Na ostrygi?

– Tak. Najlepsze na świecie.

– Nie chcę żadnych ostryg. Jedźmy prosto do Ramsgate. Uniósł brwi.

– Nie wiedziałem, że tak ci spieszno, aby spędzić ze mną kilka dni sam na sam. Każę MacDougalowi czym prędzej wracać na drogę do Ramsgate.

Wyprowadzona z równowagi Victoria niemal podskoczyła na siedzeniu.

– Nie o to mi chodzi. Dobrze o tym wiesz.

– Więc mamy jechać dalej do Whitsable? Poczuła się jak kot zaplątany w kłębek wełny.

– Zupełnie nie słuchasz, co do ciebie mówię. Natychmiast spoważniał.

– Nieprawda. Zawsze uważnie słucham twoich słów.

– Gdyby rzeczywiście tak było, to nie lekceważyłbyś moich opinii i nie robiłbyś, co ci się podoba.

– Victorio, jedyna rzecz, jaką zrobiłem wbrew twej woli, to zabrałem cię z najgorszej dziury w Londynie.

– Wcale nie najgorszej – burknęła bardziej z nawyku niż z przekonania.

– Nie będę więcej o tym dyskutował.

– Bo nie chcesz usłyszeć, co mam do powiedzenia!

– Nie. Ale ten temat już „wałkowaliśmy wiele razy. Nie pozwolę ci narażać się na niebezpieczeństwo.

– Nie masz prawa „pozwalać mi i nie pozwalać” na coś.

– Nie zawsze jesteś tak stuknięta, żeby bez sensu wystawiać się na niebezpieczeństwo. – Założył ręce na piersi i zacisnął usta. – Zrobiłem, co uznałem za najlepsze.

– I mnie porwałeś – powiedziała z goryczą.

– Przypomnij sobie, że zaproponowałem ci mieszkanie u mojej cioci, a ty odmówiłaś.

– Chcę być niezależna.

– Nie trzeba być samotnym, aby być niezależnym.

Nie znalazła odpowiedniej riposty, więc zamilkła.

– Chcę, abyśmy byli małżeństwem, w którym mąż i żona mają równe prawa – mówił łagodnie. – Będę radził się ciebie w spawach zarządzania majątkiem i dzierżawami.

Będziemy razem podejmować decyzje co do chowania dzieci. Nie wiem, skąd to przekonanie, że pokochać mnie oznacza utracić siebie.

Odwróciła głowę, żeby nie pokazać emocji malujących się w oczach.

– Pewnego dnia zrozumiesz, co znaczy być kochaną. – Westchnął głęboko. – Mam nadzieję, że dojdzie do tego szybko.

Zastanawiała się nad tym zdaniem przez resztę drogi do Whitsable.

Na posiłek zatrzymali się w uroczej oberży ze stolikami na świeżym powietrzu. Robert spojrzał w niebo.

– Chyba popada – stwierdził. – Ale nie wcześniej niż za godzinę. Zjemy na dworze?

Posłała mu niepewne spojrzenie.

– Słońce pięknie przygrzewa.

Podał jej ramię i poprowadził do małego stolika z widokiem na morze. Czuł przypływ optymizmu. Miał wrażenie, że rozmowa w karecie stanowiła jakiś przełom. Victoria jeszcze nie była gotowa przyznać się do miłości, ale on czuł, że od wczoraj zbliżył się do tego punktu.

– Już w czasach starożytnych Rzymian wioska Whitsable słynęła z ostryg – powiedział, gdy siadali.

– Naprawdę? – Nerwowo rozkładała swoją serwetkę.

– Tak. Sam nie wiem, dlaczego nie przyjechaliśmy tu siedem lat temu.

Uśmiechnęła się smutno.

– Ojciec by mi nie pozwolił. A poza tym to kawał drogi.

– Zastanawiałaś się kiedyś, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy wtedy się pobrali?

Zacisnęła palce na serwetce.

– Przez cały czas – szepnęła.

– Na pewno niejeden raz jedlibyśmy tu ostrygi – rzekł Robert. – Nie wytrzymałbym siedmiu lat bez świeżych ostryg.

Nic nie odpowiedziała.

– Pewnie mielibyśmy już dziecko – kontynuował. – Może nawet dwoje albo troje. – Wiedział, że sprawia jej przykrość. Chociaż nienawidziła pracy guwernantki, bardzo lubiła dzieci. Celowo dotknął czułego punktu, wspominając o ewentualnym potomstwie.

– Tak – odparła. – Pewnie masz rację.

Tak bardzo się zasmuciła, że Robert nie miał sumienia ciągnąć tematu. Uśmiechnął się szeroko i powiedział:

– Podobno ostrygi działają jak afrodyzjaki.

– Ty zapewne w to wierzysz. – Wyraźnie ulżyło jej, że zmienił temat, chociaż poruszył nieco frywolne sprawy.

– Nie tylko ja. To dość powszechna wiedza.

– Tak zwana powszechna wiedza często nie ma potwierdzenia w faktach – skontrowała.

– Słusznie. Ja sam jako człowiek nauki niczego nie przyjmuję za prawdę, jeżeli nie zostało to poddane wnikliwym eksperymentom.

Zachichotała.

– Właściwie należałoby zrobić eksperyment. – Stukał widelcem w obrus.

Spojrzała podejrzliwym wzrokiem.

– Coś proponujesz?

– Tylko tyle, że ty zjesz dzisiaj ostrygi, a ja będę miał cię pod obserwacją. – Komicznie zmarszczył brwi. – Zobaczymy, czy mnie trochę bardziej polubisz.

Nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

– Robert – powiedziała, uświadamiając sobie, że bawi się znakomicie, chociaż stara się zachować powagę. – Jeszcze nigdy nie słyszałam o bardziej zwariowanym planie.

– Możliwe. Ale nawet jeżeli się nie powiedzie, sama obserwacja sprawi mi przyjemność.

Znów się roześmiała.

– O ile oczywiście ty odmówisz sobie ostryg. Bo jeśli „trochę bardziej mnie polubisz”, to wywieziesz mnie do Francji.

– Niezły pomysł. – Udał, że poważnie go rozważa. – Mimo wszystko Ramsgate jest portem. Ciekawe, czy we Francji szybciej dostalibyśmy ślub.

– Nawet o tym nie myśl – ostrzegła.

– Mój ociec dostałby apopleksji, gdybym ożenił się w obrządku katolickim. My, Kemblowie, zawsze byliśmy oddanymi protestantami.

– O Boże. – Do oczu napłynęły jej łzy. – A wyobrażasz sobie mojego ojca? Dobrego pastora z Bellfield? Skonałby na miejscu. To pewne.

– Sam chciałby jeszcze raz udzielić nam ślubu – rzekł Robert. – A Eleanor pobrałaby słoną opłatę.

Victoria spochmurniała.

– Och Ellie! Tak za nią tęsknię.

– Ani razu nie widziałaś się z nią? – Odchylił się, aby oberżysta mógł postawić na stole talerz ostryg.

Victoria pokręciła głową.

– Nie. Od siedmiu… Przecież wiesz. Ale regularnie do siebie pisujemy. Nic się nie zmieniła. Wspominała, że rozmawiała z tobą.

– Tak, bardzo poważnie. Ale zauważyłem, że nadal ma taki sam nieposkromiony charakter.

– O, tak. A wiesz, co zrobiła z pieniędzmi, które od ciebie dostawała?

– Nie wiem. Co?

– Najpierw wpłaciła na oprocentowane konto. Potem doszła do wniosku, że może je ulokować zyskowniej, zaczęła czytać „Timesa” i inwestować na giełdzie.

Robert głośno się roześmiał i nałożył Victorii ostrygę.

– Twoja siostra nie przestaje mnie zadziwiać. Nie sądziłem, że kobietom wolno grywać na giełdzie.

Wzruszyła ramionami.

– Mówi, że prowadzi interesy w imieniu ojca. Twierdzi, zdaje się, że ojciec jest odludkiem i nie wychodzi z domu.

– Wasz ojciec by jej pokazał, gdyby o tym wiedział.

– Nikt lepiej od Ellie nie potrafi dochować tajemnicy.

Uśmiechnął się Z nostalgią.

– Wiem. Chętnie poradziłbym się jej w niektórych sprawach finansowych.

Spojrzała z zainteresowaniem.

– Naprawdę?

– Co naprawdę?

– Naprawdę poprosiłbyś ją o radę?

– Czemu nie? Nie znam nikogo, kto miałby lepszą smykalkę do pieniędzy. Gdyby była mężczyzną, zostałaby dyrektorem Banku Angielskiego. – Podniósł ostrygę, którą przedtem musiał odłożyć. – Po ślubie… Nie, nie, nie musisz przypominać, że odrzuciłaś moje zaręczyny, bo o tym pamiętam. Chcę tylko powiedzieć, że powinnaś ją zaprosić, aby zamieszkała z nami.

– Naprawdę byś mi na to pozwolił?

– Victoria, nie jestem potworem. Nie wiem, czemu sobie ubzdurałaś, że po ślubie będę rządził domem żelazną ręką. Z całą przyjemnością podzielę się z tobą hrabiowskimi obowiązkami. A to dość ciężka praca.